Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

zatruty morfiną wiję się w prześcieradle dźwięków
meridiany na ciele grzmią saksofonem
motoryka jazzu doprowadza do nirwany
kuracja historią powszechną drażni słuch

przy stole medium rozdrapuje rany
choć zaklęcie spętało organizm
ręka dziecka kreśli ilustrację jak
człowieka z piachu roztrzaskują fale

Opublikowano

Zupełnie inaczej połamałabym wersy, i już by było świetnie! Ale nawet nie proponuję, bo to nie warsztat! Sam Pan spróbuj! A ta morfina to brunetka czy blondyna? (Rewanżyk za prywatne podchodzenie autorki pod moim wierszykiem:)) Pozdrawiam Pana, Panna

Opublikowano

Nie bardzo rozumiem, "morfinę" w wierszu, jej rolę. Morfina to ulga, NIEEEEEWYOOOOOOOOBRAŻALNAUUUUUULGA, wierz mi, autorze, na słowo.

morfina - codzienność, otaczająca rzeczywistość, atakująca peela kakofonią dźwięków-przekazów.
historia - rany, rozdrapywanie ( to - los banalos, ole!) :)))

Podsumowanko:jestem w kropce poznawczej, odczytuję napięcie, szarpaninę ale przekazu nie. To pewnie winna moja niedoskonałość, choć... no body... :))))

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


don expertos, tak morfina to ulga, a wiary bym w to nie mieszał i
aby pozbyć się niedoskonałości sir Almare i przemówić w moim języku:) wniknij:
www.youtube.com/watch?v=1sheJcFCL6I&feature=related
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ulga ulgą, ale morfina to też środek silnie uzależniający...
A tak na marginesie (trochę się wstydzę zapytać), co to lub kto to jest "peel"?


Jolu, peel to postać liryczna wiersza, poprzez którą poeta zapoznaje nas ze swym( tu powiać może grozą - autopsja to wyjątkowa czynność, przecież) wnętrzem. Czynność ta wykonywana nieumiejętnie( bądź, co bądź na żywym organizmie) kończy się zejściem śmiertelnym poety ( ile to już razy - pomyślał o sobie, piszący tego posta) jako poety, chyba, że wybierze śmierć wiersza, czyli wrzutkę do kosza za trzy punkty.


do przesympatycznego autora powyższego dzieła

Mimo wszystko autorze, będę się upierał: morfina to ulga, opium to haj.
Proszę zrozumieć, to mój punkt widzenia. Prawdziwa wiara daje siłę i ulgę i nie jest banałem powiedzenie - oczyszcza, daje siłę. Osiągnięcie takiego stanu ducha nie jest proste i łatwe ale możliwe, a tym którym się to udało, należny zazdrości i brać z nich przykład.
Co do niedoskonałość mojego jestestwa to można powiedzieć: zaakceptowałem, kiedy odkryłem głęboki zamysł Boga w stworzeniu świata niedoskonałym, właśnie. :)))))

pozdrawiam

PS

za link dziękuję, jak wniknę, to się odezwę.

Almare

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      postępu, wygody i czyjegoś zysku,   pozdrawiam!
    • @Migrena godzinkę trenowałam, uciekł mi dzień, bo się zrobiło ciemno, teraz by się porobiło comme si, comme ça:) czas poczytać:) popołudniowa herbatka:)
    • Jest Niedziela. Za oknem popołudnie; dzisiejsze, w odmienności do całej Soboty, dopuszczajace do miasta mało słonecznego światła.    Uważny Czytelnik z pewnością rozpoznał - w początkowych słowach powyższego akapitu - nawiązanie do "Rozmowy przez ocean" - piosenki wykreowanej przez Andrzeja Sikorowskiego zapewne w tysiąc dziewięćset osiemdziesiesiątym piątym roku, a wykonywanej później także przez Marylę Rodowicz. Pomijam celowo przedstawienie większej ilości szczegółów, jak również zamieszczenie linku do wspomnianiej piosenki. Przecież Czytelnik, chcący przenieść się myślą i uczuciem do song'owej sytuacji, może uczynić to bez mojego pośrednictwa.     Autor bieżącego opowiadania - zgodnie z tym, na co mu przyszła ochota - sięga po piwo. Czerwone Pszeniczne, butelka nabyta poprzedniego wieczoru. Któż mnie, Corleone'owi11, zabroni, oprócz moich własnych myśli? One pozwalają, wewnątrzumysłowa decyzja dopuszcza. Prawda, że pewien kłopot z aurą jest możliwy, ale z drugiej strony - wokół jest tyle energii. Świadomość i wola decydują, żeby intencjonalnie sięgnąć i zaczerpnąć, też intencjonalnie, po stosowną ilość. Sięgam.     Butelka odkapslowana - skoro odkorkowujemy wino, to piwo odkapslowujemy. Nachylam ją i przelewam - kufel czeka. Spokojnie i cierpliwie. Ten kupiony w sklepie z pamiątkami o nazwie "Szafa Gdańska", mieszczącym się przy ulicy Garbary 14; wiadomo, którego miasta i że w jego staromiejskiej części.     Piszę stopniowo i stopniowo wychylam - sączę - czerwonopiwny w barwie trunek. Procenty nie przeszkadzają w myśleniu - jestem im wdzięczny. Dzięki.     Pamiątkowy kufel z miasta, z którym - zbiegiem okoliczności, a naprawdę jedną z międzywcieleniowych decyzji - łączy mnie wiele.    Gdańsk. Spędziłem w jego Głównym Mieście sporo, sporo czasu. Trudno byłoby zliczyć godziny co najmniej kilkunastu week-end'ów, ale także dni przed miedzynarodowymi wyjazdami, jak chociażby ten do Brazylii. Podczas właśnie tego poznałem Gabrielę... Przetańczona noc: tyle mogę - i tyle wypada - napisać. Nie proś, Czytelniku, o szczegóły. Wiem, że chciałbyś je znać; cóż, ciekawość. Gdybym był Tobą, też zapragnąłbym je przeczytać, a Ty, gdybyś był mną, też pominąłbyś ich przedstawienie.     Od tamtego week-end'u - od jego dni - minęło dużo czasu. Więcej niż rok. Minęły spotkania - te, które były, jak również upłynął czas tych, do których nie doszło. W porze tej inne kraje stały się naszym osobnie czasowym udziałem: jej Grecja, Albania Serbia i Niderlandy; moim Sri Lanka, Tajlandia, Gruzja, Peru i Boliwia.     Ludzie poznają się w miastach, miasta spotykają ludzi. Gdańsk nas poznał i przywołał do siebie na powrót. Można uznać to za, znów przysłowiowy, zbieg okoliczności, jako że pochodzimy z odległych miast. Czy to ważne, z których?     Gabriela i Gdańsk. Gdańsk i Gabriela.    Wysączam z kufla resztkę czerwonego, aromatycznego napoju. Zmrok już zapadł, ale godzinowo to wciąż popołudnie.     Nie spodziewałem się. Ona też nie. Ani wtedy, ani kilka tygodni temu.     Jest Niedziela, popołudnie zbliża się do wieczora.    Gabrysia i Gdańsk...       Kartuzy, 9. Listopada 2025 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • A nora Aarona   No, geju, kata Azy zaatakuj! - Egon   Po to ozłacał zootop?
    • @Berenika97   więc tańcz Nika do białego rana :)   a ja, z niezwykłą przyjemnością będę pośród gwiazd, podawał Ci kryształowe kieliszki z Dom Pérignon Plénitude.   i będę zachwycony :)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...