Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

czas pojawiania się patyny
bywa różny to zależność
zewnętrznych warunków

na pewno można szybciej
za pomocą odpowiednich związków
ją uzyskać chemicznie

chemia w związkach
międzyludzkich to odkrywanie
samego siebie razem
pojawiając się nagle gdy razi
stanowi skazę

nie zawsze jest jednak złem
więcej zdobi i mimo nawarstwiania
wszędzie zabezpiecza utrwala
to co pod nią

oderwanie
od siebie dwóch scalonych
patyną elementów
może powodować rozdarcia

krawędzie
ostro wtedy kaleczą

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Początkowo miało to wyglądać , jak surowy przepis wyrażony niemal technicznym językiem.
Chyba jednak tym razem się pospieszyłem. Masz rację Sfinksie, lekko poprawiłem. Dzięki za rzeczowy komentarz i bystre oko.
Pozdrawiam.
edycja:
zastanawiam się nad tytułem, może masz jakiś pomysł? :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To ja dziękuję, młodzieńczo mi się zrobiło ;))
Jeszcze nie zabieraj, jeszcze pewnie się pozmienia.
Dzięki Magda, jak zawsze jesteś miła.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To ja dziękuję, młodzieńczo mi się zrobiło ;))
Jeszcze nie zabieraj, jeszcze pewnie się pozmienia.
Dzięki Magda, jak zawsze jesteś miła.
Pozdrawiam.

to zabiorę znowu,
lubię zabierać
:D
proszę, nie ma za co
:)
Opublikowano
oderwanie
od siebie dwóch scalonych
patyną elementów
może powodować rozdarcia

krawędzie
ostro wtedy kaleczą


bardzo mądra myśl
i wieloznaczna
jak cały wiersz

udał Ci się HAYQ, udał...
zresztą jak zawsze :):)

serdecznie pozdrawiam :-)
Krysia
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To ja dziękuję, młodzieńczo mi się zrobiło ;))
Jeszcze nie zabieraj, jeszcze pewnie się pozmienia.
Dzięki Magda, jak zawsze jesteś miła.
Pozdrawiam.

to zabiorę znowu,
lubię zabierać
:D
proszę, nie ma za co
:)
ok :)
Opublikowano

Cześć HAYQ :)

byłam tu wcześniej, jednak musiałam przetrawić.
trochę mnie zaskoczyłeś taką filozoficzną odsłoną. w sumie mogłabym się podpisać pod tym tekstem, jednak zgrzyta mi i przeszkadza moja myśl własna dot.patyny. ona mi się kojarzy nie tylko ze skutkiem upływu czasu i jakimiś walorami konserującymi i dekoratorskimi, ale jednak bardziej z... obumieraniem. zastojem i niemocą. i tu już nie koresponduje tak ładnie ze związkiem, a tylko z jego chemią, jakimś wytrącaniem się i zanikiem reakcji - czyli mam paradoks - niby więź, a zanik reakcji łańcuchowych. za to pointa ciekawa - ingerencja mechaniczna, rozpad, rozerwanie = okaleczanie struktury, jak również, wzajemne ranienie się, ale też ostrze wymierzone w resztę świata - zaciętość, skłonności do ranienia. no i forma transferu - zimna, recepturalna, jak przepis (podpowiedziałeś w komencie, ale tak właśnie tu jest) - intrygujące.
pozostałam z kwestiami, których tu nie ogarnęłam - dlaczego właśnie tak (na zimno) to chciałeś przedstawić i czy to w/g Ciebie "złoty środek" na trwanie?
za wszelką cenę?
czy to może taka receptura, którą chcesz poddać konfrontacji?
- bo jest tu kilka świetnych dygresji/spostrzeżeń, ale mnie nie przekonuje do końca, jeśli oto cho ;)
pozdrówki :)
kasia

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kasiu, oglądałaś film "Pachnidło"? Był tam taki stary (Dustin Hoffman) bardzo doświadczony człowiek wierzący we własną wielkość i wiedzę. Zaintrygowała mnie właśnie ta postać. Mistrza, który w taki, a nie inny (świetnie to określiłaś) "recepturalny" sposób, sporządza najbardziej wyszukane kompozycje zapachowe ( przez niektórych, do dziś, "perfumą" zwane ;)

"Zimne" podejście do sprawy związane jest zapewne z wiekiem, rutyną, profesjonalnym podejściem, może, a nawet na pewno - z chciwością - nie są to przecież rzeczy tanie.
Jednak musi w nim przecież siedzieć jeszcze jakaś ukryta, może gdzieś głęboko, ale jednak - wrażliwość, bez której nie wykonałby tych arcydzieł.
Okazuje się jednak, że to jego "techniczne" podejście nie jest aż tak zupełnie pozbawione ludzkich odruchów. Kropelki odmierza skrupulatnie i z namaszczeniem, a szorstkie słowa, które przy tym wymawia to niemal poezja, w porównaniu z kimś, kto tych samych rzeczy dokonuje zupełnie, wydałoby się, beznamiętnie i byle jak.
Jednak efekt i ilości sporządzonych formuł, jakie osiąga, są piorunujące nawet dla mistrza.

Tyle o filmie i częściowej z niego inspiracji. Nie wiem, czy wyszło, jak zamierzałem - odbiór Czytacza miał być podobny, jak widza przed ekranem, pochłoniętego własnymi problemami i słuchającego jakby trzecim uchem tego, co się dzieje obok. Dokonuje się jakby transformacja tych dwóch odrębnych światów, a co z tego wyszło pozostawiam do oceny.

Twoja interpretacja bardzo mi się podoba, skojarzenia masz zupełnie naturalne - obumieranie. zastój, niemoc, rzeczywiście mogą z patyną mieć sporo wspólnego. Ale wystarczy na to spojrzeć z trochę innej perspektywy i widzi się już zupełnie inne rzeczy. Wyobraź sobie srebra w desie. Patyna dodaje im dostojności, wyrazu, głębi. Wypolerowana patyna posiada właśnie taką głębię. Mimo czerni, można w niej się "przejrzeć", jak w lustrze. A pod nią siedzi cała historia pokoleń, nieszczęść, tragedii... ale i wielkich szaleństw, miłości. Obumieranie nie przeczy tej drugiej stronie, mimo, że patyna, to nalot, który niszczy. Lecz tylko powierzchownie.
Ludzie nią pokryci nie zawsze muszą być w zastoju i niemocy. A związek jest i tu i tam, pod spodem.
Serdecznie dziękuję za piękny komentarz, pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kasiu, oglądałaś film "Pachnidło"? Był tam taki stary (Dustin Hoffman) bardzo doświadczony człowiek wierzący we własną wielkość i wiedzę. Zaintrygowała mnie właśnie ta postać. Mistrza, który w taki, a nie inny (świetnie to określiłaś) "recepturalny" sposób, sporządza najbardziej wyszukane kompozycje zapachowe ( przez niektórych, do dziś, "perfumą" zwane ;)

"Zimne" podejście do sprawy związane jest zapewne z wiekiem, rutyną, profesjonalnym podejściem, może, a nawet na pewno - z chciwością - nie są to przecież rzeczy tanie.
Jednak musi w nim przecież siedzieć jeszcze jakaś ukryta, może gdzieś głęboko, ale jednak - wrażliwość, bez której nie wykonałby tych arcydzieł.
Okazuje się jednak, że to jego "techniczne" podejście nie jest aż tak zupełnie pozbawione ludzkich odruchów. Kropelki odmierza skrupulatnie i z namaszczeniem, a szorstkie słowa, które przy tym wymawia to niemal poezja, w porównaniu z kimś, kto tych samych rzeczy dokonuje zupełnie, wydałoby się, beznamiętnie i byle jak.
Jednak efekt i ilości sporządzonych formuł, jakie osiąga, są piorunujące nawet dla mistrza.

Tyle o filmie i częściowej z niego inspiracji. Nie wiem, czy wyszło, jak zamierzałem - odbiór Czytacza miał być podobny, jak widza przed ekranem, pochłoniętego własnymi problemami i słuchającego jakby trzecim uchem tego, co się dzieje obok. Dokonuje się jakby transformacja tych dwóch odrębnych światów, a co z tego wyszło pozostawiam do oceny.

Twoja interpretacja bardzo mi się podoba, skojarzenia masz zupełnie naturalne - obumieranie. zastój, niemoc, rzeczywiście mogą z patyną mieć sporo wspólnego. Ale wystarczy na to spojrzeć z trochę innej perspektywy i widzi się już zupełnie inne rzeczy. Wyobraź sobie srebra w desie. Patyna dodaje im dostojności, wyrazu, głębi. Wypolerowana patyna posiada właśnie taką głębię. Mimo czerni, można w niej się "przejrzeć", jak w lustrze. A pod nią siedzi cała historia pokoleń, nieszczęść, tragedii... ale i wielkich szaleństw, miłości. Obumieranie nie przeczy tej drugiej stronie, mimo, że patyna, to nalot, który niszczy. Lecz tylko powierzchownie.
Ludzie nią pokryci nie zawsze muszą być w zastoju i niemocy. A związek jest i tu i tam, pod spodem.
Serdecznie dziękuję za piękny komentarz, pozdrawiam.

ojej!
oczywiście, że czytałam i oglądałam. użyłeś znakomitej platformy, zresztą słusznie, skoro i inspiracja z niej własnie płynie. platformy na tyle obrazowej/komunikatywnej i ugruntowanej merytorycznie, że zaniemówiłam.
a przykład desy super.
cóż, odchodzę w pełni przekonana, chociaż wiem, że nie chodziło Ci o przeforsowanie swojego fleszu, ale raczej o jego unaocznienie - po błysku/oślepieniu, wraca wzrok - mnie wrócił i powiem tylko - tak, tak - podoba mi się ta filozofia - i podoba mi się Twój wiersz, HAYQ - dziękuję i pozdrawiam.
kasia :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Marek.zak1Trochę optymizmu:   

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        -Mistrzu, ona mnie lubi, lecz innego bardziej. - No to masz szczęście – przynajmniej lubi cię bardziej niż resztę ludzkości. To już coś.
    • @Toyer Napisałeś wiersz, który ma w sobie spokój, pogodzenie – jakbyś dotknął czegoś ważnego i nie musiał już krzyczeć. Szczególnie uderza mnie wers:"ale kiedy już pokochamy, to co brzydkie pęknięte złamane" – bo to jest istota rzeczy. Nie chodzi o osiągnięcie doskonałości. Jest tu mądrość bez moralizowania, czułość bez sentymentalizmu. Zwłaszcza koniec – "niedoskonałe życie, doskonale się wypełni" – to jest klamra, która zamyka całość bez patosu. Elegancko. Piękny tekst.
    • @iwonaroma korzystam ze swojej, może jest trochę sztuczna, ale moja:)
    • @wierszyki ach ta Żelazowa Wola, ileż mi ona mi życia zawodowego zdefiniowała:)
    • @Simon Tracy To jest utwór, który czyta się z zapartym tchem, a po skończeniu zostawia on w czytelniku głęboki, niepokojący ślad. To mały poemat grozy, misternie skonstruowany i przemyślany w każdym calu. Jesteś mistrzem budowania atmosfery. Od samego początku, od "przekrwionych oczu" i niepewności co do snu, potem, krok po kroku, budujesz scenerię jak w najlepszej gotyckiej opowieści. Czuje chłód letniej nocy i słyszy koncert świerszczy, jednocześnie odczuwając narastający lęk. Słyszy się "brzęk srebrnej tacy", "jęk sypialnianych drzwi", czuje się zapach "dopalającego się cygara" . Te codzienne, zwyczajne odgłosy i obrazy tworzą iluzję normalności, która sprawia, że końcowy wstrząs jest jeszcze potężniejszy. Czytam o mężczyźnie ogarniętym niepokojem, ale i wielką miłością, czuwającym przy śpiącej ukochanej. I nic nie zwiastuje koszmaru. A potem następuje ostatnia strofa, która jest jak uderzenie obuchem. Sam Poe by się nie powstydził tego tekstu. Uchwyciłeś esencję jego twórczości: połączenie piękna i makabry, miłości silniejszej niż śmierć (w najbardziej dosłownym i przerażającym sensie), motyw niezaufanego narratora, którego perspektywa jest zaburzona przez szaleństwo i obsesję. To wspaniały hołd dla mistrza.   ps. To "Ligeja" spowodowała, że do tej pory uciekam od grozy i horrorów. Ale Twoje teksty z powrotem mnie oswajają .
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...