Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ze skrzydeł ciem spływał na palce pył
jak popiół z esencji natury ludzkiej
brudził przeźroczystość powietrza

kolczaste przestrzenie oczekiwania
bez gwarancji przetrwania dzisiaj
Zmierzch nie przynosi odprężenia

bez poszanowania dla bólu cyfr
nieścieralnych świadectw siły
rósł kompost z ludzkich ciał

pamiętaj o tym zrywając jabłka

Opublikowano

Jeżeli mowa o esencji natury ludzkiej, to trzeba mieć świadomość, że kompost z ludzkich ciał, jest tej ludzkości historią i " dzisiaj " niczego w tej mierze nie zmienia. Zrywanie jabłek jest zajęciem równie starym, co banalnym i niekoniecznie refleksyjnie kompostowym. Chyba, że masz na myśli casus Ewy i tłumaczysz czytelnikowi, że niewiasta brzydko zrobiła i nie należy z niej brać przykładu ; )

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ćma zwana Trupią Główką, Atropos, butny symbol na czapce.
Pozdrawiam Krzysiek

blej tam , potrafię zrobić gracki ciąg skojarzeń, któy tez nie weźmie udziału w wierszu ;)


Tak mi się skojarzyło, widać nie koniecznie szczęśliwie.
Jak to u drobnego wierszoklety, nie wszystko ze sobą gra.
Pozdrawiam Krzysiek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Właśnie kończy mu się trzydziestodniowy termin przydatności do spożycia,
jak strusiemu jaju.
Pozdrawiam ciepło Krzysiek

bu ;(

po prostu ostatnio sporo tu ciem.. tak mi się jakoś te ćmy przejadły.
myslałam, że mam na nie monopol. a tu taka ćmia sodomka-gomorka.

nie lubię też tej maniery nia-nia-nia.
wiem, że znajdę ją też w wierszach wielkich, ale jakoś nie bałdzo..
taki sobie, spodziewałam się po tych ogniskach lepszego wiersza.

a jak smakowało strusie jajo??

;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Właśnie kończy mu się trzydziestodniowy termin przydatności do spożycia,
jak strusiemu jaju.
Pozdrawiam ciepło Krzysiek

bu ;(

po prostu ostatnio sporo tu ciem.. tak mi się jakoś te ćmy przejadły.
myslałam, że mam na nie monopol. a tu taka ćmia sodomka-gomorka.

nie lubię też tej maniery nia-nia-nia.
wiem, że znajdę ją też w wierszach wielkich, ale jakoś nie bałdzo..
taki sobie, spodziewałam się po tych ogniskach lepszego wiersza.

a jak smakowało strusie jajo??

;)


Wierszydło przedogniskowe, nia-nia i ćmy....
Postaram się unikać.

Strusie jajo jest "przyjazne organoleptycznie", sama strusina również.
Zwłaszcza jesłi przygotuję ją sam. ;)
Pozdrawiam Krzysiek
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



bu ;(

po prostu ostatnio sporo tu ciem.. tak mi się jakoś te ćmy przejadły.
myslałam, że mam na nie monopol. a tu taka ćmia sodomka-gomorka.

nie lubię też tej maniery nia-nia-nia.
wiem, że znajdę ją też w wierszach wielkich, ale jakoś nie bałdzo..
taki sobie, spodziewałam się po tych ogniskach lepszego wiersza.

a jak smakowało strusie jajo??

;)


Wierszydło przedogniskowe, nia-nia i ćmy....
Postaram się unikać.

Strusie jajo jest "przyjazne organoleptycznie", sama strusina również.
Zwłaszcza jesłi przygotuję ją sam. ;)
Pozdrawiam Krzysiek


:))
takiego Cię wolę ;)
czekam na nowy wiersz z nowym terminem przydatności :))

Pozdrawiam
/b

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Gdy przychodzi zieleń, to nic innego nie robię, pakuję się w nią i tak aranżuje dni.
    • W czterech ścianach płonie strach, Cisza krzyczy, serce drga. Na stole zimny chleb i łzy, A w oczach dziecka — koniec gry.   Zagubiony w cieniu win, Własny gniew pożera dni. Chciałem tylko być kimś znów, A zostałem echem krzywd i słów.   Zasłaniasz blizny — wstyd i żal, Mówisz „nic się nie stało”, jak co dnia. Ale nocą słyszysz płacz, To twoje serce woła: „dość już masz!”.   Roztrzaskane lustro wciąż, Pokazuje twarz bez słów i rąk. Czy przebaczenie ma jeszcze sens, Gdy każdy krzyk to nowy grzech?   Nie bij, nie krzycz, nie niszcz snów, Niech miłość wreszcie przerwie ból. Z popiołów wstań i zacznij żyć, Bo w każdym z nas jest światło i krzyk. Niech echo ciszy woła nas, By nikt nie płakał jeszcze raz...       p.s. Tekst jako piosenkę można posłuchać tutaj 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @tie-break Oj, jak ładnie, wrócę - tylko pomyślę, bo teraz jestem jeszcze trochę śpiąca :)
    • Tańczyły, śpiewały, pijane obłędem, Oszalałe, w upiornych podskokach. Po chwili krótkiej do kotła, równym rzędem, Stały za sobą w ciemności zmrokach.   W kotłach smakołyki się zagotowały: Tłuste mięso z udźca baraniego, Na zakąskę zaś zioła przygotowały I drobinkę kwasu chlebowego.   – Ja, to tamtej mleko zabiorę – za karę, Bo mnie nazwała staruchą starą, Że niby ona wielką posiada wiarę, A ja jestem zgryźliwą poczwarą.   – A ja, to plagę szkodników na pszenicę Ześle sąsiadce, co do kościoła, Wczoraj ledwie – wyobraź sobie – w rocznicę, W biegu na msze poszła chylić czoła,   Wymodlić wybawienie przeklętej duszy, Bo deszcz sprowadziłam na jej pole. Tamtej zeszłorocznej, przeraźliwej suszy Pokonała zawistną niedolę,   A ona, że to niby czary, że szkodzę. Nie pomogę więcej – źli są ludzie. W smutku spuściła głowę. – Od nich pochodzę, Dbali, wychowali, w pocie, w trudzie.   Zamartwiła się nad swoimi słowami, A sumienie poruszyło strunę, Która w duszy – nakazami, zakazami – Drapie niewidzialną oczom łunę.   Wrzask. Na kłótniach i na sporach noc upływa, Zmęczone i rozdrażnione – senne, Na niczym już im nie zależy, nie zbywa. Blisko świt słońca, zorze promienne.   Wtem pojawia się demon, kozioł kudłaty, One w strachu: przewiniła która? Wchodzą z lękiem na latające łopaty – Złego aura: upiorna, ponura.   Matoha syczy, czerwone oczy wbija, Dokładnie ogląda, wzrokiem bada, Czy która nie zwodzi albo nie wywija, Kłamie, oszukuje. To szkarada –   Pomyślały. Pokorny wzrok w ziemię wbity. Na to on: sprawiedliwość – tak Zofio – Wiedźmy, czarodzieja, maga czy wróżbity Jest matką i waszą filozofią.   Straszyć czy szkodzić – nie. Wam pomagać dane. Ziół leczniczych poznałyście sekret, Przepisy na różne choroby podane Nosicie jak podpisany dekret.   Wymagam więc jako strażnik waszej pracy, By morale przestrzegane były, W przeciwnym razie na rozkaz was uraczy Sroga kara. Diabły będą wyły   Z klęski, z zatraty waszej, z waszej głupoty Wyły będą pod niebiosa same, Winne będziecie jeżeliście miernoty Pod odpowiedzialnością złamane.   Wiedźmy w strachu całe przed Matohem stały. Wygląd jego jak demona z piekła: Kozioł zawistny i to kozioł niemały, Oczy czerwone, gęba zaciekła,   Na głowie rogi, zębiska, czarna grzywa, Lecz co innego bardziej przeraża: Odgłos co się z głębi gardła wydobywa, I śmiech, który raczej nie zaraża.   Z piekła rodem, więc dlaczego zapytacie, Czuwa pilnie, by wiedźmy chroniły, A nie wiodły ku zgubie, żalu, utracie? Cóż? Prawo, prawem – tu prawo siły.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...