Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

***

Połączyłeś się z niebem
chyba niechcący
na pewno, tak mi się zdaje
Poczekaj, zanim zakończysz
gdyż tutaj nikt nie udaje

Unieś się dumnie
poszybuj w nieznane
i zagłusz swe myśli
i portfel, i wszechświat

Ktoś bowiem zaklął w tej jednej nocy
wieczność, sny i marzenia
Więc tak - zagłusz je, proszę
nieprzemierzoną wolą spełnienia

Masz orle pióra
tonę rozkoszy -
zagłusz je
mną albo sobą

A potem wyjdź
wyjdź bezszelestnie
i daj Niebu odpocząć

rechocząc

Opublikowano

zagładałam gdzieś z kilka razy i teraz pojęłam... o co tu chodzi i skapowałam
tak, ta piewsza zwrotka przypadła mi do gustu dopiero odczytaniu innych i szkoda, że dopiero ... a byłoby od początku piękniej nic nie udając

piękny wiersz czy osobisty ?
serdecznie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Może i nie podołałam, zresztą zawsze twierdziłam, że moją domeną jest proza. Cóż, pewnie ma to coś wspólnego z tym, że dotąd własną łapką nawet nie głasnęłam poezji.
W każdym razie - ten komentarz zdziwił mnie niezmiernie. Jaki anioł? Jaka niezdecydowana dusza? W tym "wierszu" nie ma nic nadprzyrodzonego, a "trudną tematyką" jego rzeczywistej tematyki nie nazwałabym na pewno.
Gdybym tylko ja interpretowała go w taki sposób, zaczęłabym się martwić, że jestem kompletnie niezrozumiała. W tej sytuacji nie potrafię jedynie przestać się dziwić. Jakkolwiek bym nie spojrzała na to coś, nie rozumiem, skąd się Panu wzięły owe anioły.
Dziękuję jednak bardzo za krytykę. Z pewnością byłaby bardziej motywująca, gdybym widziała te cholerne anioły. ;)



Nie, nie jest on osobisty. Nie mogłabym go tak potraktować.
Mogę się tylko domyślać, o czym Pani pomyślała, czytając to coś, ale mimo wszystko nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Pani interpretacja jest zgoła inna od mojej własnej, ale nie ma w tym ostatecznie nic złego. Wręcz przeciwnie :)
Dziękuję bardzo za przeczytanie i komentarz, nie spodziewałam się pochwały.



Dziękuję. Wystosował Pan tyle pochwał, że mogłabym się zaczerwienić. ;) Nie przesadzałabym z tym wszystkim, szczególnie z "duszą poety". Poezji nigdy nie było ze mną dobrze. I na odwrót.
Co do zapisu bez interpunkcji - spróbowałam, idąc za Pańską radą.
Z racji mojego zamiłowania do przecinków i całej reszty, poczułam się niemal jak złodziej. Chyba nie mogłabym tego zrobić. Sobie. Chociaż oczywiście zamierzam jeszcze raz wrzucić tę kwestię na patelnię.
Jeszcze raz dziękuję :)



Tytuły to moja prawdziwa zmora. Ale z rady skorzystam i może coś z tego wyjdzie.
Czytać będę, to pewne, choć pisać nie zamierzam, chyba że prozę. Poezji się boję.
Dziękuję bardzo za miłe słowo :)
Opublikowano

Takie rzeczy wychodzą, kiedy bierze się wszystko dosłownie.
Gdyby rozebrać ten wierszyk na części, chyba mogłabym nawet doszukać się lwa z wypielęgnowaną grzywą. Okay - Panu wyszedł anioł przy zestawieniu piór i nieba, wyciętych z kontekstu. Gratuluję inwencji.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak jakby poezja miała czemuś służyć, Panie Marcinie.

Dziękuję za zaglądnięcie.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Doskonale powiedziane. Wiersz jest całkiem, nawet bardzo udany, biorąc pod uwagę doświadczenie w prozie. Ale dużo bardziej spodobały mi się odpowiedzi na uwagi. Wiersz dużo łatwiej odebrać widząc autora, a autor ukazuje się właśnie wtedy.

Pozdrawiam i polecam dalszą zabawę poezją - nawet Lem pisał wiersze, więc proszę nie myśleć, że świat literatury dzieli się wyłącznie na poetów i prozaików.

Pozdrawiam świątecznie! (Dziś święto NMP Częstochowskiej ;))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Niewiele osób czyta odpowiedzi do komentarzy - to zabrzmi wielce elokwentnie - innych osób. Chyba powinnam więc pogratulować wytrwałości. :)
Nigdy nie uważałam, że świat literatury dzieli się wyłącznie na poetów i prozaików, chociaż niewielu jest takich, którzy potrafiliby być geniuszami w obu przypadkach. Osobiście oddałam się prozie i przy niej zostanę. Tak będzie lepiej dla mojej psychiki, śmiem twierdzić, poza tym poezja na mnie warczy i wcale się nie kryje z jawną nienawiścią. ;)
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam... świątecznie. ;)


W tym miejscu z Pańskiej inicjatywy powinno wyjść wyjaśnienie nieuświadomionej „poetce” od siedmiu boleści, jakie tak naprawdę poezja ma cele.
„Poezja często czemuś właśnie służy...” nie satysfakcjonuje mnie ani odrobinkę.
Niektórzy ponoć piszą wiersze, żeby zaimponować kobiecie, inni chcą odpowiednio ulokować swoją frustrację, pozbyć się złych uczuć i nie dostać się przy tym do więzienia. Jedne utwory są moralizatorskie/whatever, inne opowiadają jakieś zdarzenie i właściwie ich celem nie jest nic prócz przelania myśli na papier.
Czemu służy poezja, Panie Marcinie?
Ja słyszałam, że rządzi się ona własnymi prawami, że w jej przypadku wszystkie chwyty są dozwolone, że tutaj nic nie trzeba. Jak zdążyłam zauważyć, ma Pan inne zdanie na ten temat, Panie Marcinie.
(Zwrot „Panie Marcinie” niesamowicie dobrze brzmi. Będę go więc bezczelnie nadużywać, Panie Marcinie.)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Niewiele osób czyta odpowiedzi do komentarzy - to zabrzmi wielce elokwentnie - innych osób. Chyba powinnam więc pogratulować wytrwałości. :)
Nigdy nie uważałam, że świat literatury dzieli się wyłącznie na poetów i prozaików, chociaż niewielu jest takich, którzy potrafiliby być geniuszami w obu przypadkach. Osobiście oddałam się prozie i przy niej zostanę. Tak będzie lepiej dla mojej psychiki, śmiem twierdzić, poza tym poezja na mnie warczy i wcale się nie kryje z jawną nienawiścią. ;)
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam... świątecznie. ;)


W tym miejscu z Pańskiej inicjatywy powinno wyjść wyjaśnienie nieuświadomionej „poetce” od siedmiu boleści, jakie tak naprawdę poezja ma cele.
„Poezja często czemuś właśnie służy...” nie satysfakcjonuje mnie ani odrobinkę.
Niektórzy ponoć piszą wiersze, żeby zaimponować kobiecie, inni chcą odpowiednio ulokować swoją frustrację, pozbyć się złych uczuć i nie dostać się przy tym do więzienia. Jedne utwory są moralizatorskie/whatever, inne opowiadają jakieś zdarzenie i właściwie ich celem nie jest nic prócz przelania myśli na papier.
Czemu służy poezja, Panie Marcinie?
Ja słyszałam, że rządzi się ona własnymi prawami, że w jej przypadku wszystkie chwyty są dozwolone, że tutaj nic nie trzeba. Jak zdążyłam zauważyć, ma Pan inne zdanie na ten temat, Panie Marcinie.
(Zwrot „Panie Marcinie” niesamowicie dobrze brzmi. Będę go więc bezczelnie nadużywać, Panie Marcinie.)
Nie chce mi się teraz panu tłumaczyć wszystkich nurtów i głównych założeń w literaturze. Ściągnij pan z ust ten cwaniacki tonik, przysiądź do sztuki i zacznij dopiero wtedy się wypowiadać. Teraz wygląda to tak, jakbym tłumaczył tobie pochodne i całki, a dopiero znasz ułamki. Nie ma sensu. Mam nadzieję, że jeszcze porozmawiamy, kiedyś.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Teraz to mnie Pan rozśmieszył, Panie Marcinie.
Zabawne, że w tym wieku uważa się Pan za wielkiego znawcę. Gdyby rzeczywiście miał Pan coś mądrego do powiedzenia, zrobiłby Pan to, jednak najwidoczniej nie potrafi Pan wykrzesać z siebie odpowiednich argumentów. Ludzie pewni swoich racji bronią ich, a nie UCIEKAJĄ w tak żałosny sposób. To rozwiązanie prostsze, ale jakże rozczarowujące.
Aha, i jeszcze jedno. Jestem KOBIETĄ, bo zdaje się, że do tej pory jakimś cudem nie udało się Panu tego zauważyć. W języku polskim mamy końcówki, świadczące o płci. (Poza tym co za facet ukrywałby się pod Pomarańczą?)
Czytajmy siebie z uwagą, może wtedy jeszcze kiedyś porozmawiamy. Będę miała nadzieję, że nie ucieknie Pan znowu, Panie Marcinie.
Pozdrawiam serdecznie, bo mimo wpadki z "na prawdę", które piszemy łącznie, zaprezentował się Pan naprawdę dobrze.

Pomarańcza - Ona ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Teraz to mnie Pan rozśmieszył, Panie Marcinie.
Zabawne, że w tym wieku uważa się Pan za wielkiego znawcę. Gdyby rzeczywiście miał Pan coś mądrego do powiedzenia, zrobiłby Pan to, jednak najwidoczniej nie potrafi Pan wykrzesać z siebie odpowiednich argumentów. Ludzie pewni swoich racji bronią ich, a nie UCIEKAJĄ w tak żałosny sposób. To rozwiązanie prostsze, ale jakże rozczarowujące.
Aha, i jeszcze jedno. Jestem KOBIETĄ, bo zdaje się, że do tej pory jakimś cudem nie udało się Panu tego zauważyć. W języku polskim mamy końcówki, świadczące o płci. (Poza tym co za facet ukrywałby się pod Pomarańczą?)
Czytajmy siebie z uwagą, może wtedy jeszcze kiedyś porozmawiamy. Będę miała nadzieję, że nie ucieknie Pan znowu, Panie Marcinie.
Pozdrawiam serdecznie, bo mimo wpadki z "na prawdę", które piszemy łącznie, zaprezentował się Pan naprawdę dobrze.

Pomarańcza - Ona ;)
Czasem ucieknie spacja, ok. To internet. Po prostu jestem zmęczony. To jest temat rzeka. Przy kawie, piwie, wódce- spoko. Mogę gadać i gadać. Tutaj jestem bardziej lapidarny. Tylko i wyłącznie z lenistwa. Nie chowam się. ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W każdym razie proszę uważać, żeby nie zacząć jeść mi z ręki :P Czasem żałuję, że Wy, faceci, w takich sytuacjach tylko z facetami potraficie obchodzić się tak sucho i ostro ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


W każdym razie proszę uważać, żeby nie zacząć jeść mi z ręki :P Czasem żałuję, że Wy, faceci, w takich sytuacjach tylko z facetami potraficie obchodzić się tak sucho i ostro ;)
Przejrzyj moje rozmowy na tym forum. Nie tylko z facetami miałem ostre wymiany zdań.
Po prostu pierwsza walnęłaś mi skromny komplement. :) Ja jestem fiutem, który nie popuszcza. Zwłaszcza jak chodzi o poglądy poetyckie.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ja po prostu piszę wierszyki, a męczą mnie te limity portalowe.   O tragedii Oskarka ja się nie rozpisałam, bardziej Ty w komentarzu ;) Jeśli media pomagają ludziom w walce o elementarne prawa, to akurat dobrze.   Bransoletka to moim zdaniem dziwny prezent dla nauczyciela, ale i innych przedstawicieli państwa, byłby to pewnie zagadkowy trochę podarunek.    Tymczasem, kajdanki zakłada się matce na pogrzeb niemowlęcia.  Ja akurat jakoś niestety tu się odnajduję w tym temacie. Pzdr.             Dziękuję :) Cieszę się, że coś tu udało się zobaczyć w tych moich wierszykach.  Moim zdaniem, wolałabym, by szkoła uczyła bardziej matematyki, a mniej wkraczała w sferę światopoglądową.  Udanych, bezpiecznych wakacji.   Dziękuję za głosy @Czarek Płatak @Berenika97 @Migrena    
    • Nie jestem tym, czym się wydaje. Wstałem i idę. Po podłodze lśniącej. Po dębowej klepce. Stąpam po srebrnych plamach księżyca. Po czymś, co jest tu, gdzie nie trzeba.   Szła tędy. W poplamionej sukience. Szukała czegoś. Macała rękami. Wypadały jej ze sztywnych palców przedmioty. Była świadkiem. Ja jestem świadkiem. Byliśmy… I kiedyś…A teraz była tu znowu, tylko po co? Miała na piersiach kwieciste wzory. Na sukience. W półmroku szare. Bezbarwne. Płytkie. Szła powoli księżycowym kanionem o ścianach ze lśniącego alabastru. Coś upadło na podłogę. Teraz. Albo wtedy. Echo niosło się. Niesie się chwilę. Niesie. Niknie...   Za oknem. Za oknami. Za kurtynami powietrza. Wody oceanu są takie jaskrawe. Szklana powłoka, nieruchoma płaszczyzna czasu. Idziemy wśród napastliwych ścian pełnych zimna. Trwogi. Tymczasem czyjeś ramiona. Czyjeś ręce. I te kroki w brzęku szkła, srebra. Trzęsącej się porcelany. Chrzęszczące stąpania. Śledzą nas czyjeś drwiące szepty. Dalekie nawoływania.   Na matowym blacie kontury słojów. Na stole. Na popękanym fornirze odciśnięte w kurzu dłonie. Ktoś coś pisał po nim palcem. Niewyraźnie. Zmięta kartka. Długopis z wypisanym wkładem. Ołówek ze stępionym grafitem. Gumka do ścierania. Zardzewiały cyrkiel. Drewniana ekierka… Nikłe odblaski mienią się na krawędziach szyb. Na serwantce. Na szklanych półkach z kompletem filiżanek do kawy, na pękniętej ściance porcelanowego dzbanka. Niosą się trzaski rozsychającego się drewna. W tym półmroku. W tej nocnej eskapadzie nienormalnych skojarzeń, domysłów. Widzeń we śnie. Idę, podczas gdy cień mój rozkłada skrzydła i wznosi się do lotu. Lecz nie uleci za wysoko w tym blasku drżącym. W płomieniach świec poustawianych, gdziekolwiek. Wszędzie… Zderza się z sufitem ćma. I jeszcze. I raz jeszcze… Majaczy. Owija się wokół żyrandola bezgłośny łopot skrzydeł. W zmarszczonych zasłonach pulsująca noc. .   Rozlane płaty stężałego wosku zdążyły już pokryć nogi krzeseł i puf. Kanapy. Wszystkich tych znieruchomiałych czworonożnych zwidów, których stąpania zrosły się z szelestem słów w nagłym porywie niczyich zwierzeń.   Czuję, że się unoszę. Niosą mnie czyjeś silne ręce. Ściskają. Z tyłu. Z przodu. Nieoczekiwanie. Jacyś mężczyźni w czarnych garniturach i modnych krawatach, zupełnie niepasujących i jakby kpiących z powagi sytuacji. I mówią do siebie chrapliwymi z wysiłku głosami: Już blisko. Coraz bliżej. - szepczą. Brama. Brama. Szybciej! Póki otwarta! Jeszcze kilka kroków. Jeszcze kilka, tylko… Tłum obserwatorów. Nieruchomy. Zatopiony w nocy. W półmroku księżyca. Wrośnięty w ściany. Czeka. I wszyscy o jednakowych twarzach. Zamazanych. Zatartych. Nade mną sklepienia z cegły. Wokół, obok schody, progi, piwnice. Mroczne wnęki z rzeźbami (ludzi?) Wysokie. Smukłe jak topole. Zakapturzone karykatury mnichów ze zwisającymi na ich kościstych nadgarstkach małymi dzwoneczkami. Przybite do krzyży uschnięte poczwarki rozwierają swoje pajęcze, pokryte ostrą szczeciną odnóża. Szeroko. I tak już zostały w tej pozie na wieki wieków. Amen. I dalej. Dalej... Zasklepione. Zapiekłe rdzą, prowadzące donikąd żelazne wierzeje. Zatrzaśnięte. Inne tylko uchylone. Inne otwarte szeroko do zapraszającej przymilnie doskonałej czerni wszelkiego rozkładu. Korytarze jakiegoś labiryntu... Obserwuję je pod różnymi kątami. Z innych punktów widzenia, z których nigdy nie miałem okazji ich jeszcze dojrzeć. I jeszcze, kiedy chwieje się ten osobliwy korowód w sześcianach zatęchłego powietrza i kiedy jestem w połowie drogi do czegoś, co można nazwać Bramą albo Przejściem, pajęczyny liżą mnie po twarzy w powiewie. Wspinają się z cichym skomleniem coraz wyżej i wyżej. Albo spadają, łasząc się do mnie na przemian. I okrywają całego. Brudne. Łaskoczą czule w zgniłym przeciągu piwnicznego cugu.   To już wszystko było, tyle razy. Aż tyle! I uschło dla świętego spokoju, aby stać się na powrót kamieniem.   Nade mną żyrandol. W szczelinach zasłon szare świetliki dnia. Wirujące cząsteczki kurzu. Ćma nieruchoma wtopiła się w kwieciste wzory. I tak już została, jakby martwa całkiem, choć żywa jeszcze. Aż do następnego ożycia we śnie. Aż do następnej nocy. Woń stearyny i wosku osiadła na kołnierzu koszuli, na mankietach spodni. Na srebrnych po matce łyżkach. Na ramach wiszących akwarel. Stopione do reszty świece. Rozlane okrągłe placki na blatach. Łzy zeskorupiałe spływają nieruchomo po nogach porozstawianych w nieładzie krzeseł. Teraz te rozpierzchłe tupoty uciekły w ciszę. W ekstazę absolutnego bezruchu i oczekiwania. Ktoś tu był. Czuję jeszcze ten nikły zapach zjełczałych perfum. Lecz nie mogę, nie mogę dojrzeć. Leżę twarzą do podłogi, zmagając się z nieustępliwą materią o nieskończonej grawitacji. I wciąga mnie wciąż. I wsysa atom po atomie. Ale słyszę. Słyszę znowu czyjeś kroki (matki?) Tak! Słyszę! Stukoty obcasów jednak ustają. Najwidoczniej staje przy mnie. Nade mną. I nachyla się nisko. Nisko…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-28)    
    • Poruszające bardzo. Ne zetknąłem się osobiście, bo śmierć przychodziła pierwsza. Pozdrawiam
    • Piękny! Pozdrawiam serdecznie :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...