Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

hmmm, czytam kolejny już raz, i nie za bardzo wiem co mam sobie mysleć,
wiersz zastanawiający, nabrał znaczenia w momencie, gdy podmieniłem kilka słów na inne...
mam nadzieję, że dobrze zrobiłem...
jeśli kilka słów w tym wierszu to symbole dla Ciebie, to chyba dobrze myslę...


Pozdrawiam,
Kai Fist

Gość Dawid Ciesla
Opublikowano

Pąk - jest młody, dopiero rozkwitnie i zmieni się w kwiat.

pąk
pije ksiąg zmysły

Za młodu się uczymy, nabieramy doświadczenia, przyswajamy wiedzę, głównie z 'ksiąg'. Każda nasza reakcja i postrzeganie świata (zmysły) uwarunkowane są nabytą wiedzą, tzn. wiemy co dobre i co złe dzięki ogólnie przyjętym stereotypom, tak samo odróżniamy piękno od brzydoty, wiersz dobry od złego (często te stereotypy są słuszne).

dusi się wonią
swych sztucznych perfum

Pąk niepachnie tak jak kwiat, a zatem używa sztucznych perfum = stara się naśladować kwiat, wykorzystując wiedzę nabytą z ksiąg. Działanie takie przerasta go, a zatem dusi się tą wonią. Zachowuje się niestosownie do swojego wieku i jest skazany na porażkę. Nie zdaje sobie jednak konsekwencji z tego działania w przyszłości.

kwiat
wysoko czoło

Pąk rozwinął się w kwiat, jest już dumny, już nie musi udawać.

płacz cichą rosą
ponad przeszłością

Żałuje jednak, że stracił przeszłość - starał się udawać kwiat, gdy nim nie był i zdaje sobie sprawę z popełnionego błędu, niestety zbyt późno. Jest kwiatem, musi być dumny, chce być dumny, dlatego płacze = cierpi skrycie, nie chce, aby ktoś zauważył, usłyszał.

uschnięte myśli
leją się z pączka

Naśladujący swoje przyszłe wcieleie pąk, posiada tylko uschnięte myślo, te z ksiąg, tylko te przyswoił, gdyż chciał szybciej rozkwitnąć. Nie jest ani kwiatem, ani pąkiem, nie potrafi zaistnieć naprawdę.

konserwatywny
kwiat zgubił płatki

Kwiat zamknięty w sobie, dumny na pokaz, cierpiący skrycie, w istocie już nie istnieje, pozostał obrazem, wizerunkiem, który stracił przeszłość i teraźniejszość pogrążoną w ostentacyjnej dumie i rozpaczą nad starconym czasem. W rzeczywistości kwiat nadal udaje kogoś, kim nie jest, swoją postać kreuje na pokaz, w istocie będąc jedynie żałosnym wspomnieniem utraconej przeszłości. Konserwatywny, gdyć stara się sprostać wymaganiom swojej postaci - jest dumny. Taki właśnie powinien być kwiat. Ale oznacza to naśladowanie stereotypów. Kiedy się tego nauczył? Będąc pąkiem.

Tak rozumiem treść.

Formy nie można się przyczepić, przekaz, jak dla mnie, jest ok.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena bliżej gwiazd rozpościera się puste oblicze paradoks położenia i liście bambusa jak panda stuk puk drzwi się otwierają  
    • @Migrena Poetycki język, pełen sugestywnych obrazów i głębokiej symboliki, sprawia, że jest to lektura wymagająca, ale satysfakcjonująca dla czytelnika poszukującego w poezji czegoś więcej niż tylko ładnych słów. To wiersz, który zostaje w pamięci na długo po przeczytaniu, zmuszając do refleksji nad własnym "jestem"
    • A Iwa, Pawle, chce lwa, pawia
    • I stryczek czekał. Cierpliwie. Tak samo jak tłum na placu St Genevieuve. Gdzieś w oddali ulic dzielnicy Blerváche, zarżały konie, północny, zimny wiatr, dął we flagi na blankach murów, ludzie strwożeni i zagubieni w swych myślach, nie mogli być pewni już ani zbawienia ani potępienia. Upadły im do stóp kajdany i wielu z nich poczuło wolność swych czynów i sumienia. Byli ludźmi stworzonymi na podobieństwo Boga. Lecz gdzie był ten ich Bóg? W postaci ojca Oresta czy ojca Nérée? Czy może jednak ukrył on się skutecznie w obliczu umęczonego skazańca?     Wielu patrzyło teraz na Orlona a on uczuł jakby moc nie pochodząca ani od Boga ani Szatana. Zrozumiał jak wielu pobratymców, ludzi ulicy i rynsztoka. Okrytych nie chwałą i złotem a fekaliami i brudem, solidaryzuję się z jego męczeństwem i widmem nieuchronnej śmierci. Widział ich usta. Suche i spękane. Sączące cichcem, pokłady górnolotnych i chwalebnych modlitw. Widział jak nagle zgasło słońce górujące nad brukiem placu. I cień długi padł na miasto i jego mieszkańców. A może wyległ on z dusz ich. Może i ich grzechy zostały darowane i uciekały teraz z ciał by ginąć cicho pod wzrokiem czujnych posążków aniołów. U stóp posągu świętej Genowefy, do której w godzinie próby i zwątpienia tak często modliły się jego dziewczęta.     Wreszcie spojrzał z ukosa na samego ojca Oresta. Sam nie wiedział czy wypada mu coś rzec na jego świątobliwa postawę wiodącą go ku chwale zbawienia duszy i ocalenia głowy. Wiedział jedynie, że obcy mu tak naprawdę ojczulek, zajął się nim niczym synem marnotrawnym, choć Orlon nigdy mu nie obiecał poprawy swego zachowania czy odkupienia win. Prędzej jednak życia by się wyrzekł niż losu ulicznika i wyrzutka.     Tak często przychodziło mu pisać w swych wierszach o atmosferze i pulsie tego miasta, które oddychało zbrodnią i występkiem a którego krwioobieg stanowiły szelmy i łotry, murwy i alfonsi, włamywacze i mordercy. Wszyscy Ci, zjednoczeni w upadku ideałów i pochwale swej zgorzkniałej pychy. Wszyscy, którym lochy Neufchatel były okrutnym domem szaleństwa a drewniana Agnes była wybawicielką od codziennej rutyny. Planów zbrodni i zysków. Ucieczki w bezdnie, czarnych bram do piekła. Uliczek Gayet. Gdzie pieniądz, tańczył między palcami sutenerów i chlebodawców dziewcząt a moralność cicho skomlała, pobita i pohańbiona w kałuży krwi niewinnej. Przybrała twarz dziewcząt takich jak Pluie czy Biała Myszka. A łzy jej były ciężkie od bólu i nienawiści do ludzi władzy i losu francowatego.     I choć ciężko było w to uwierzyć, nawet Orlonowi. Sam uronił łzy. Tu, na podeście miejskiej szubienicy. W obecności oficieli, sądu i miasta. Widać Bóg mu przebaczył. Chmurę przegonił silny wiatr i znów promienie słońca oświetliły jego twarz. Ojciec Orest dojrzał te łzy i patrzył na niego z dumą jak nieraz robił to jego ojczym. Jego duch znów stanął mu przed oczyma. Ojciec Lefort znów pouczał swe przybrane dziecię. W ogrodzie biskupiej rezydencji.   - Pamiętaj Orlon. Grzechy nasze doczesne są nam ciężarem na sercu, jak kamienie omszałe, polne. Więc nie grzesz więcej ponad to co Twe serce będzie mogło unieść. Każdy grzech nie jest miły naszemu stwórcy, lecz grzeszeniu myślą i mową łatwo jest ulec. Człowiek jest na to istotą zbyt prymitywną i porywczą. Nie grzesz synu mój jednak zbyt wiele czynem wobec bliźniego. Bo grzechy wobec braci i sióstr naszych szczególnie są niemiłe Panu. Pokuta za nie jest surowsza a konsekwencję zbyt często nieodwracalne. Pokutuj i wybaczaj a będziesz doskonalszy w podążaniu za prawdą. Kieruj się nią i sercem a zjednasz ludzi pod sztandarem niczym król. Przekaż im słowo do umysłów I niech im zakiełkuję w sumieniu. Niechaj Twym sztandarem i herbem będzie prawdą synu a lud pójdzie za Tobą choćby w odmęty śmierci.   Warto by wykorzystać nauki ojczyma. Przecież był królem. Półświatka i zbrodni. No ale cóż, trudno. Nie każdy rodzi się kardynałem czy papieżem. A on urodził się kłamcą i manipulantem więc zjedna jakoś ten zwarty, liczny tłum.     Z jego ust popłynęły słowa nieprzystojne dla umierającego, a jednak dziwnie święte, bo wypowiedziane z serca, które widziało już piekło – i ludzkości, i niebios   - Boże szelmów, wszetecznic i łotrów bez czci … - urwał nagle w pół zdania jakby nie do końca wiedząc czy chce je kończyć tą myślą którą zamierzał. Niepewnie, szukając wsparcia w głowach tłumu. Dojrzał swą ukochaną Tibelle. Wiedział, że dla niej warto żyć i bluźnić. Kochać i brukać. Świętych i innowierców. Zakonników i murwy upadłe. Zaczerpnął solidny haust powietrza i wykrzyczał pewnie na cały głos aż echo zerwało do lotu gołębie z pobliskich dachów - Pobłogosław, miłosiernego króla!
    • Ule ja kupię! I pukaj, Elu
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...