Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Smutna planeta


Rekomendowane odpowiedzi

Nasza chora planeta z góry błękitna
Na wierzchu problemy kwitną
W środku szkarłatna, każda choroba jest bezpłatna
Ludzkością zarażona, niesamowicie porażona
Kto tutaj potrzebuje pomocy
Ludzkość co w mroku kroczy
Którą śmierć bezlitośnie kosi
Czy ta planeta co ludzkość na sobie nosi
O tak! Strach ma przecież duże oczy
I przed śmiercią w przodzie kroczy
Smutna planeta z pozoru wesoła
Niby ubrana, a przecież taka goła

Naga jest prawdy rzeczywistość
Mało tam miejsca jest na miłość
Miłość w wielkim tego słowa znaczeniu
Tyle podłości tam co w złości kwitnie
Nie muszę mówić tego tak dobitnie
A czas co pędzi jak kometa
Jeszcze nie zaczął, a tu już meta
Padół niedoli i niezadowolenia
Potrzebuje doktora uzdrowiciela
Potrzebuje pomocy za dnia i w nocy

Pukaj, stukaj, a może ci otworzą
Szukaj, patrz, a może znajdziesz
Nie chcesz prosić
Więc nie oczekuj podziękowania
Planeto, planeto czy jesteś kobietą
Co w bólu rodzi cierpienia
A świat się zmienia
Zmienne są losy i ludzkie dole
I chciałbyś czasem zakląć, ja wszystko...
Zamknęły się usta milczeniem głośnym
Takim zwyczajnym i trochę sprośnym

Tak! Tak ja wierzę!
Wierzę i coraz wyżej mierzę
Wymierzam granice dobrego i złego
I oczekuję sądu ostatecznego
Planeto smutna pełna niedowiarków
Ludzkich ponurych niedojrzałych skwarków
Skwierczą jak skwarki na patelni życia
I tacy pewni swojego bycia
Hop! Hop! Hop!
Podskakują myśli pochopne
Takie przejrzyste i takie okropne
Więc dokąd wreszcie planeto zmierzasz
Taka błękitna w szkarłacie słońca
I bez początku i bez końca...
O Planeto! Jesteś taka chora
Potrzebujesz od zaraz
Nieśmiertelnego Doktora!

2002

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • perspektywa

       

      jaką jesteś perspektywą?

      czy rzeczywistą? Czy prawdziwą?

      palec przykładasz do zachwytu

      czy chcesz go przenieść do zyciorytu?

       

      cóż za okrutna nimfomanka

      co oddalenia trafia grotem

      w rozdartą pierś swego kochanka

      chcąc ją zbliżeniem leczyć potem

       

      bawisz się wciąż rodzajem męskim

      to może być przyczyną klęski

      takie safari na tygrysy

      tu biegnie siwy, a tam łysy.

       

      zbiegają wszystkie się jelenie

      ochoczo chcąc być twoim cieniem

      a walą przy tym się po rogach

      myśląc jedynie o twych nogach.

       

      łatwa to zdobycz przy twym wdzięku

      już niejednego miałaś w ręku

      i owijałaś wokół palca

      choć by posturę miał padalca

       

      inne safari cię urzeka

      zanim zwierz zginie niech poczeka,

      tak głową w dół go upokorzysz

      zanim kolejny nabój dołożysz.

       

      podroczysz się z nim czule jeszcze

      głaszcząc i wywołując dreszcze,

      błyśnie nadzieja, że ocalon

      że weźmiesz jeszcze go na salon

       

      a salon zarezerwowany

      jak dzik więc w błocie leczę rany

      z wiarą na brak w tym twojej winy,

      ach dobrze leczą borowiny

       

      ustrzelon zwierz pokornie leży,

      w swej bezsilności zęby szczerzy,

      wie że poświęcił swoje kości

      w miłości-bez wzajemności

       

      mnie już to pewnie nie rajcuje

      niech inny ciało twe piastuje

      oddaje ducha, serce swoje traci

      i twoje ego ubogaci

       

      i pójdę sobie inną drogą

      jak by mnie miłość nie spotkała

      jak bym rozminął się z niebogą

      a może była ale mała

       

      tylko emocja i wrażenie

      zostało po niej przeogromne

      a w głowie zamęt i ciśnienie

      czasu upłynie nim zapomnę

       

      z mej strony wiem że wielka była

      gotowa dawny ład przewrócić

      lecz dobrze że już się skończyła

      i jeszcze jest do czego wrócić.

       

      nie pozostaną po niej blizny

      ani ubranie poszarpane

      ot taki powrót do szarzyzny

      moralny giga kac nad ranem

       

       

      Edytowane przez Adaś Marek
      czeskie błedy (wyświetl historię edycji)
  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...