Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Feniks


Rekomendowane odpowiedzi

Nasz ogień się wypalił
Jak zapałka
Nasz dom się zawalił
Jak domek z kart
Nasza miłość zaginęła
Jak dziewczynka
W dużym mieście
Czemu znów ten wiatr
Nasz ciepły wiatr
Czemu nie może znów
Spleść naszych włosów
By tańczyły w rytm
W rytm bicia
Bicia naszych serc

Krwawe, czerwone słońce
Nasze anioły już dawno umarły
Niech odrodzą się jak Feniks
Z popiołów naszej miłości

Jak dziki wąż
Pełzam po piasku
Skradam się za drzewem
Czyhając na chwilę słabości
Twej smutnej słabości
By wbić się w twój
Ciepły, świeży umysł
Jesteśmy wolni jak ptak
Lecz tylko wiatr wie
Że z naszej miłości
Pozostał tylko popiół
Wąż wbił się w twój umysł
Zabrał mi ciebie
Już nigdy nie będziesz taka
Jaką cię poznałem
Wąż zabił Feniksa
Bezpowrotnie

Krwawe, czerwone słońce
Nasze anioły już dawno umarły
Niech odrodzą się jak Feniks
Z popiołów naszej miłości...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Olu... Ładnie piszesz... Ale widzę w tym wierszu kolejną inspirację... Jeśli dobrze kojarzę, to Until It Sleeps... Troszkę przeszkadzają mi powtórzenia:

"By tańczyły w rytm
W rytm bicia
Bicia naszych serc"

Odrobinę wytarte metafory, ale ogólnie pomysł na duży plus. Podoba mi się Olu Twoje pisanie, ale powinnaś włożyć w to troszkę własnej inwencji twórczej.

A tak poza tym, jak na Twój wiek, to jest super.


Pozdrawiam, Pat.
[sub]Tekst był edytowany przez Patrycja Rosłoniec dnia 30-07-2004 11:04.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




ALeż oczywiście... To była tylko sugestia, nikt nie karze Ci niczego zmieniać. Jeśli tak Ci się podoba i uważasz, że jest dobrze, niczego nie zmieniaj... To w końcu Twoje "dziecko". Ja zazwyczaj przyjmuję uwagi krytyków do wiadomości, jednakże nie stosuję zmian, które mi sugerują... A co do inspiracji...

"Jak dziki wąż
Pełzam po piasku
Skradam się za drzewem
Czyhając na chwilę słabości"

Clip, clip, clip... Zapada w pamięci... I prawdopodobnie ja za bardzo się sugeruję. If u know what I mean :)

Pozdrawiam, Pat.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

powtórzenia mnie denerwują, wiem, że są celowe ale mnie rażą
w ogóle wiersz jakiś taki dziecinny
nie zrobił na mnie wrażenia
dobry pomysł Pani miała, ale nie potrafiła go Pani dobrze napisać
nie jest to kicz ani wiersz do wyrzucenia
po prostu należałoby nad nim posiedzieć
hmm..
albo napisać jeszcze raz, bez powtórzeń i śmiesznych rymów

pozdrawiam
Emilka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Rozumiem, dziękuję za krytykę. Mam tylko jedną sugestię - w wieku 13 lat, po 6 miesięcznym pisaniu, nie wiem, czy można napisać poważne dzieło...

Pati - ja wiem, że w teledysku jest wąż, ale to nie znaczy, że teraz w każdym tekście masz się związku z Metallicą dopatrywać ;)

Pozdrawiam
O
[sub]Tekst był edytowany przez Ola Fryziak dnia 30-07-2004 14:01.[/sub]
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



hmm.. czy rozumie Pani co oznacza słowo "sugestia"??
kiedy używa się słów, których znaczenia się nie zna czasami wychodzą bzdurne sformułowania (moja szefowa mówi np. "nie fetyszyzujmy" w znaczeniu "nie przesadzajmy")
więc "nie fetyszyzujmy"
to, że ma Pani 13 lat nie powinno być żadną "taryfą ulgową" jeśli chce się Pani nauczyć pisać dobre wiersze..
bardzo dobrze właśnie, że jest Pani młoda.. więcej czasu na szlifowanie "paluszków" :))

mogę stwierdzić, że jak na 13 latkę jest to dobry wiersz
jeżeli to chciała Pani ode mnie usłyszeć

pozdrawiam
Emilka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Proszę wybaczyć, jeżeli przypominam Pani szefową...
Nie chciałam wcale usłyszeć/zobaczyć tego, co Pani napisała, chciałam tylko powiedzieć że moje teksty moga być "dziecinne" ponieważ nie mam doświadczenia i zaczynam dopiero przygodę z poezją...

Pati - heh, jeżeli tak to przepraszam, oddaje Ci honor... Ale było to zupełnie nie celowe, do Unforgiven'a się przyznałam :D

Pozdrawiam
O
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ładnie to zabrzmiało :))
nie przypominasz mi szefowej :))
na szczęście
eh.. nic tam
chyba jestem za surowa ostatnio.. :)
sorki

nie przepraszaj mnie za to co piszesz do mnie oki?? :)
nie musisz mnie za nic przepraszać

a to, że teksty są dziecinne..
coś ci powiem
możesz mieć 13 lat i pisać jak doświadczony 50-latek
a możesz też mieć 50 lat i napisać dziecinny wiersz
wiek w poezji nie ma znaczenia
ma znaczenie czas - od kiedy piszesz i ile piszesz :)

życzę jak najwięcej słów :)
i pisz pisz i ucz się siebie

pozdrawiam
Emilka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Widzisz Olu... Z wierszami jest tak, że każdy może je sobie interpretować jak chce, podciągać pod nie wszystko, z czym się wiersz kojarzy. Ja tak zrobiłam. Nie podciągnęłam sobie clipu Mettaliki pod Twój utwór bo... ... tylko czytając go po prostu widziałam scenę z video, gdy demon tarza się w piachu, w tle drzewo a na nim jakaś postać... Nie wiążę Mettaliki z Twoją twórczością jeżeli o to chodzi... Po prostu szybko kojarzę. Pozdrawiam, Pat.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pewnie ma Pani rację... No cóż, pozostaje mi tylko zaprosić do lektury moich kolejnych tekstów... Jak będę miała trochę czasu, to zajrzę na Pani twórczość :)

Pat - i ja to uwielbiam w tym wszystkim ! Każdy widzi co innego... i niech tak zostanie :)

Pozdrawiam
O
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @andreas Polecam także szczególnej uwadze mój wiersz zatytułowany ,,Mysia Wieża króla Popiela"    
    • filozof waży  wysokoprocentowo palą się koty    
    • Wódy Arktyki - Stacja Alcatraz.    CZ.1. TYTUŁ: DZIEWCZYNA W CZERWONEJ SUKIENCE    Dziś znów chochliki przyniosły wódę. Tak nazywałem moje szlachetne, menelskie „potrzeby”. Było ich kilka głównych i kilka podrzędnych. Dbałem o ich satysfakcję. Nie linczujcie mnie za to, w końcu wynalazkiem potrzeby są różne mechanizmy, a hedonizm rozpoczęty trzeba kuć póki jest gorący. Już tak kuje  dziesięć lub piętnaście lat. Sam nie pamiętam, ile dokładnie, niby były chyba jakieś przerwy, ale dziura w głowie ich udowodnić nie potrafiła. Wóda jest dobra, bo dobra jest wóda - cytat na poziomie tężyzny mojego rozumu. Ale jak coś działa, jest prawdziwe, to po co to zatrzymywać. To tak, jakby zatrzymywać zegarek z wyrzutami, że odlicza czas. W zasadzie kiedyś lubiłem kwestionować różne tezy, w końcu wątpię, więc jestem, jednak ani kształtu butelek, ani smaku wudżitsu, a nawet efektów samego alkoholu obalić w swojej wyobraźni nie potrafiłem, a próbowałem trzy razy po pijaku i dwa razy na trzeźwo. Wóda po prostu cieszy. I to wystarczy. Białe myszki też były szczęśliwe, przyszły gromadnie, aby poczuć kopa. Nie chciałem, żeby piły, w końcu tak bardzo je lubiłem, gdy były trzeźwe. W odróżnieniu od stanu po alkoholu, bywały skryte, opanowane, tajemnicze, a po pijaku to się zmieniało. Zresztą, jak ktoś lubi wódę, to dobrze wie, jak to jest, gdy trzeba dzielić się z pasożytem, ale inaczej myśli się, bo oficjalnie dużo trudniej, gdy pasożyt staje się twoim jedynym przyjacielem, naprawdę tym jedynym, który zna cię na wylot i usypia w twojej długiej, rdzawej brodzie, starając się opanować helikoptery. Te ich czerwone oczy, ach!  Nie umiałem im odmówić. Odkręciłem butelkę i do nakrętki nalałem swojskiego paliwka. One po kilku głębszych robiły dla mnie wszystko. Tańczyły i śpiewały przepełnione swoją własną a jakby moją radością, wyeksponowaną w cieniach na ścianie i w atmosferze wokół. Po pijaku stawałem się królem tych myszek, wulgarnym jokerem - treserem małych dziwek z dziury w kapliczce koło starej stacji transmisyjnego-telefonicznej. Szkoliłem je cyrkowych sztuczek, posłuszeństwa różnego rodzaju, jak turlanie nakrętki od ściany do dłoni, czy skakanie z jednej dłoni do drugiej, nigdy nie spostrzegłem, że ich nie ma - związek idealny, bezstratny. Zakwestionowałem ich obecność dopiero na końcu istnienia stacji arktycznej - „Alcatraz”, mojego domu. To było na starość już wylotną, w przedsionku w ostatnim wagonie istnienia. Nierozczarowałem się, wspomnienia były prawdziwe, mimo iluzoryczności ich obecności na trzeźwo. Ale inaczej wszystko wygląda, gdy nie pamiętasz, co to trzeźwość. Jak kojarzy ci się ona z jakąś chorobą, z jakimś wirusem depopulacji, czy z zakazaną warszawską piosenką podczas wojny. Wódka była ciepła, dziwnie ciepła, to rzadkie tutaj w Arktyce. Czyżby ktoś celowo ją ocieplił, abym to zauważył? Na szczęście jestem sam, więc to niemożliwe. To są znowu te pierdolone na dnie bez koła ratunkowego - rozsądku - urojenia. To tylko mokra i zimna paranoja samotności. Odkąd puściłem kota Aka:„Skarpeta”, na małej, topniejącej krze ku ostatniemu widzeniu z Ojcem Niebieskim lub, kurwa!, z osranym przez małpy pomnikiem - Charlesa Darwina, co do czego pewności nie miałem, jestem w tej bazie sam. Hmm… lub prawie sam, bo szaleństwo pustki interpersonalnych relacji, szaleństwo braku cipy, przybierało różne kontrowersyjne i konwersacyjne obrazy osób i rzeczy trzecich. Póki co, relacje rosły w siłę z małymi białymi myszkami, ale jestem pełen wiary i nadziei, że zrobi się tłoczniej, że zespół ożyje, wyrwany szaleństwu z gardła w okrzykach - „Odi profanum vulgus et areno” lub „De profundis clamavi” Któż zagrzał mi wódę? A może zwariowałem? Czy myszki nie dobierały się do mojego atomowego paliwa? Raczej zamek na klucz w pancernej szafie, jednym kantem wychylonej na zewnątrz stacji, co sprawiało efekt chłodniczy, uniemożliwia otwarcie bez klucza, ale te małe kurwiki są jak tajni agenci. Nie wiedziałem, ale zdołałem już do niepewności przywyknąć. Była jak wszawica w burdelu, nieopuszczała na krok. Chyba, że ta ponętna kobieta w czerwonej sukience, którą widziałem w Atenach dwadzieścia lat temu, wyszła mi ze snu? Ta trzydziestoletnia amatorka szkoły powszechnego gwałtu publicznego wywołanego impresją otoczenia, nie była z pierwszej łapanki, ona dobrze wiedziała, jak rozpalić żądzę i zgasić jak peta. Co noc mi się śniła w innej fryzurze i innym makijażu - ona była jak skrzynka na największą miłość, na miłość życia. Myślałem, że skoro białe myszki mogą wyskoczyć z bani, to dlaczego nie ona…? Już długo nie podważałem ich egzystencji; pulsu krwi i bicia małych serc, ani przekazu myśli pomiędzy nami. Czy kobieta w czerwonej sukience jest opodatkowana? Czy ma swoją niepodważalną i nieosiągalną cenę? Czy nie straciłem wszystkiego by tu być? Czy to nie wystarczy? Winiłem o to wódkę, tw cholera musiała być kiepska, wiem, bo sam ją robiłem, haha! Mimo to obraziłem się na nią, bo jej dobro mnie irytowało, niby daje paletę korzyści, ale ciągle sśie, wymaga uwagi i tańca jakby z mordoru, czyli w krokach coś pomiędzy Dance Macabre a Tango, a to mnie niszczyło, więc o 4 do 6 minut później polewałem, przełykałem bez rozkoszy ani salw honorowych, trzymałem butelkę przez szmatę, nie wymawiałem jej imienia ani nie patrzyłem w oczy. Moja strata była jej bólem. Implikowałem go jej immanentnie i transcendentalnie, wszystko po to, aby jej udowodnić, że to ja panuję nad nią i żeby czuła ból obrazy, tej zimnej ignorancji z mojej strony. Mimo to gdzieś  w głowie miałem nadzieję, że wóda zmięknie, jak zakładnik wieży szyfrów, gdzie między obiektem tortur a torturującym tworzy się jakaś więź. Jeden błysk w oku blady, niemy uśmiech i już relacje zmieniają wartość, jakby ulegając przebiegunowaniu. Prawda jest jednak taka, że ja i wóda jesteśmy starymi masochistami, co utrudniało dialektykę perswazji - z jednej strony, a z drugiej wspólne straty przeważały na jej niekorzyść. Powoli ginęła, co mnie przyjemnie pobolewało. Może to jest czas na porozumienie, ta jej psychologiczna gierka o przetrwanie wydaje się dążyć do mojego sukcesu. Zdziwilibyście się, co człowiek potrafi zrobić, jak jest nastawiony na przetrwanie.  W pewnym momencie każdy z obecnych tu w sali tortur magicznie osiągną swój cel. Tak sie przynajmniej wydaje, gdy nie liczysz krzyków, stępionych oczu od denaturatu, krzywych igieł i wytartych strzykawek po serum prawdy, kwasu z akumulatora i czasu na urabianiu bohatera podlegającego perswazji, to są jednak straty, a psychika dziecka ukryta, jak strach na wróble w buszu i ciemności podświadomości, w końcu zapłaczę. Podobno lepiej płakać na początku, na świeżo, wtedy to mniejszy upadek, a po kilku „akcjach” przestajesz już czuć, bo gdy tak odkładasz załamanie, to potem upadek może zabić. To wtedy nie tylko płacz a kołnierzyk - szubienica, zestaw żyletek Polsilver, most dla odweselonych z widokiem na krematorium itp. Tak mogłoby być w moim przypadku. Gdy wóda zmiękła czułem syndrom Sztokholmski. Te relacje - wierzyłem - nie pójdą na marne. Czekałem na akt I i scenę finalną, gdy lady in red wchodzi z butelką wódki za podwiązką. Nie musiała być duża. Wystarczy, że będzie ciepła. A szanowna pani w czerwonym, do kurwy nędzy, powie mi, że moją butelkę wódki zagrzała między udami. Myszki razem ze mną patrzyły w kierunku drzwi wejściowych w oczekiwaniu, że ona wejdzie. Nie przyszła.   Koniec części I pt. Dziewczyna w czerwonej sukience.   Autor: Dawid Daniel Rzeszutek
    • babcia opowiadała mi  o takim miejscu gdzie pod kuchnią nigdy węgiel nie gaśnie i malując rodzinne strony farbami świętego Łukasza próbowała kształtować moją duszę dziś gdy coraz chłodniejsze mgły dotykają mnie szadzią na tle ciepłego błękitu dzierga na drutach obłoki    a ja w srebrze pajęczyn cicho przywołuję twarze  głosy  i zapach powietrza z Kamionki Strumiłowej  
    • Nie to nie bez łaski    Innym sypiesz tęgim groszem Mi figę stawiasz przed nosem Pal cię sześć  No i cześć  To oszustka szóstka jest   I czego to się zachciewa Pani jeszcze w pretensjach? Perfumy biżuteria? Nowe meble do sypialni I kominek mieć w bawialni?   Kominek marzył mi się zawsze A jakże    Nic takiego się nie stało  Zawsze wszystkiego było za mało    To takie smutne Że popołudnie nie przyniosło  Zmiany Choć ranek był pełen nadziei  Teraz wiem  Nic się nie zmieni   Nie to nie bez łaski  Pal cię sześć  No i cześć    Ta podróż kończy się  Szkoda tylko że w tym Miejscu   Nie masz racji Może szkoda Może wszystkim Lecz to nie powód do płaczu  Lecz do akceptacji 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...