Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Poszukam sobie panny
wykąpię ją w akwarium
jak złota rybka spełniać
będzie moje marzenia
karmić będę ja stynką
nabierze pięknych
kształtów nie znoszę
chudych przerażają
łuski zagłaskam
do bólu
aż pojawi się ikra

nie omieszkam
dodać
potomności

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



alunko, a możeby tak????

pozdrówki
Droga Stasiu ....to pod wpływem...syna...dorosłego ...uśmiałam się..po...!
Dziękuje za ...ale co to Twoje ...może by tak?!
Serdecznie!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wiem co to stynka, to małe rybki dla dużych ryb, mam w końcu męża wędkarza
a panna z welonem to tyż rybka
:)
FRanka to nie ja :P

aaaa wybierz tę rybkę dla synka, coby nie za chuda i bez łuski była.
ech, każda matka marzy o najlepszym dla swego dziecięcia :)
cmoook alunko
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


wiem co to stynka, to małe rybki dla dużych ryb, mam w końcu męża wędkarza
a panna z welonem to tyż rybka
:)
FRanka to nie ja :P

aaaa wybierz tę rybkę dla synka, coby nie za chuda i bez łuski była.
ech, każda matka marzy o najlepszym dla swego dziecięcia :)
cmoook alunko
Przepraszam ...to foux pas...niezmiernie mi ...!!!
ŚCISKAM!!!
Opublikowano

Przechwyciłam (hurra!) odpowiedź kierowaną do Stasi. Jakoś mnie nie przekonuje wykopywanie panny w akwarium (z akwarium ?). Dla mnie logiczniej brzmiałoby "wykąpię ją w akwarium". Gramatycznie powinno być
- "poszukam sobie panny - kogo ? czego ?
Pomysł na pannę=rybkę z welonem fajny :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Alunka , ja u Ciebie widze świezosc pomysłow...ciagłe poszukiwanie .Jest coraz lepiej:);)pozdr.
Dziękuje Beatko za coraz...!
Uściski!
Opublikowano

zgodnie z zasadą, iż dzieci i ryby głosu nie mają, niezbyt ciekawą partnerką będzie owa panna. po przeczytaniu takich bzdetów czuję się najzwyczajniej w świecie zażenowana.

pozdr. a

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ale czasem dzieci trzeba głaskać, choć rybom ucina się łeb... Mimo to w porównaniu z tym co kiedyś autorka tekstu pisała jest jakaś poprawa. Choć logicznego ułożenia tekstu jednak tutaj brak.

Pozdro
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ale czasem dzieci trzeba głaskać, choć rybom ucina się łeb... Mimo to w porównaniu z tym co kiedyś autorka tekstu pisała jest jakaś poprawa. Choć logicznego ułożenia tekstu jednak tutaj brak.

Pozdro
Miło że czytałeś, to dzięki ...Tobie nabrałam dystansu...!
Pozdrawiam!
PS za minus łoooj...!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...