Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jeszcze nie dzwonią swymi liśćmi drzewa
I wiatr się nie drze na sto mniejszych wiatrów
Ktoś znów na źródła potoki nawleka
Inny chce innych, niespokojnych czasów

Liście wypuszcza, wiatr, co sam jest drzewem,
Które zakwitło wcześniej niż powstało
Chcąc wodę ściszyć, co się pyszni niebem,
By w noc oddała, to co w nią upadło.

Bo ile pojąć myśli nie są w stanie
Tyle przewieje, wiatr nim sam zaniknie
On jeden myśleć potrafi o zmianie,
I sam się zmienia, choć jest zawsze… w tyle.

Wie ile piasku wyprzeć z ziemi może
Stopa, co znaczy nieprzebytą ścieżkę …
Tyle zajmuje miejsca w skale człowiek
Tyle trwa zapach, który kwitnie w wietrze.

I tyle echo powtórzy po tobie
nawet gdy milczysz i mimo słów braku
Aby coś zacząć, zacznij tego koniec
I nigdy nie studź echa w gardle lasu

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wg mnie lepiej by brzmiało "nie tłum echa w gardle lasu"
tak w ogóle to bardzo mi się podoba to "gardło lasu" z którego wydobywa się echo
i jeszcze: "to, co w nią upadło"
myślę, że upadać można na coś, a nie w coś

szacuneczek
Opublikowano

Przepięknie adolfie...!
Aż mnie wiersz przenikł na wskroś!
I to ..
..I tyle echo powtórzy po tobie
nawet gdy milczysz i mimo słów braku
Aby coś zacząć, zacznij tego koniec
I nigdy nie studź echa w gardle lasu ..
Wspaniale!!!
Uściski!

Opublikowano
I tyle echo powtórzy po tobie
nawet gdy milczysz i mimo słów braku
Aby coś zacząć, zacznij tego koniec
I nigdy nie studź echa w gardle lasu


z przyjemnością wracam tu i czytam

serdecznie pozdrawiam Adolfie :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • kolejna noc i znowu nic się nie wydarzyło, poza tym, że jestem jeszcze bardziej zmęczony niż wczoraj. miasto oddycha jak stary pijak, kaszle neonami, a ja siedzę przy kuchennym stole, licząc okruszki po życiu, którego nie chciałem, ale które się przypętało. wszyscy mówią: „trzeba mieć cel”. ja mam tylko rachunki, puste krzesło i lustro, w którym ktoś zostawił moje oczy bez instrukcji obsługi. czasem myśl przychodzi cicho, jak stróż nocny, pyta, czy nie czas już zamykać, zgasić światło, oddać klucz. ale potem włącza się lodówka, pies sąsiadów zaczyna szczekać, a ja przypominam sobie, że nawet jeśli to wszystko nie ma sensu, to rano znów trzeba wstać, nawet bez powodu. i tak trwam — jak popielniczka pełna niedopalonych dni, które ktoś zapala z przyzwyczajenia.
    • Cel podróży nieznany Bóg jedyny wie On to wszystko I nic jednocześnie Czemu mi to robi Kiedyś myślałam, że wszyscy jesteśmy rodziną. Kiedyś myślałam że szczęśliwy jest kto chce Że spotkamy się wszyscy na kawie i ciastku Chcę zachować tę myśl Chce być Twą siostrą Zmielę ziarna kawy Rozpalę palenisko (choć zawsze robili to starsi) Zaparzę kawę Innym razem Zaproszę na szarlotkę
    • @violetta Jesteś bardzo zdolna, powinnam się zainspirować... 
    • @KOBIETA w upalny dzień to fajnie czuć go:)
    • Idzie dzień, za dniem – po nic. Spadł deszcz i zdechł – po nic. Wierny pies imieniem Bezsens mijam go przed wejściem lub wyjściem...   W drzwiach stojąc, o tym myślę: „On mnie nie porzuci”. A mnie nikt tam nie wpuści. Stoję, bo co mam z sobą zrobić? Nikt mi nie powiedział, jak się do siebie wchodzi.   Mijam dzień, Bezsens mija mnie. Chwytam za naderwaną smycz wmawiając sobie, że jeszcze wiem, gdzie idę - Czy tym właśnie jest niwecz?   Bezsens umie przynieść, nie trzeba nawet go prosić: kamień lub patyk, rzecz jest bez znaczenia. Przyniesie ci wszystko i z czasem ucieka.   Wczoraj mnie Bezsens zapytał: „Kim jestem?” Jestem senny i zmęczony, znów mnie ranek zastał. Jak Syzyf w ciemnościach, choć szukam dalej, nie wiem, jak przestać gonić za cieniem. Nieważne. W tym całym poplątaniu miażdżę stopy kamieniem.   „Bezsens, Bezsens, gdzie jesteś, wróć?” Cisza. Chwila... Tak - tu leży   Klękam nad nim i tracę część duszy, jakby bardziej, bez celu, gdy Bezsens nie żyje.   Kiedy łańcuch znika, wszystko jest jednakie: szare, a może wyblakłe. Nie wiesz, nie wiem. Nic nie jest jasne.   I tak wszystko idzie na marne, pośród zimnych kamieni. Martwe psy już nie zmienią nic.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...