Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wróciłem do domu
gdzie wszystko – czyli nic

garstka wspomnień na środku polany
każdy ma przydzielony krzyż
zegar egipski z nie zapisanym

miejscem na datę

a nam dzieciom słów
niestraszne złe były listopady
czerwony szczyt w nas się tlił
lekkie istnienie nie wymagało wagi

do cholernego tego raz
za dużo – zbyt wiele

w obłokach źrenic biały dym
kamień przypadkiem zamieszkał
w ciele – nie było słów

wróciłem do domu
gdzie wszystko – czyli nic

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


posługiwanie się "nicością" jest dość ryzykowne, wymaga pewnego wyrafinowania, bo inaczej staje się zwykłym pustosłowiem,
tak samo rzecz się ma z "wszystkością"
tutaj, autor asekuruje się obiegowym /potocznym zwrotem "wszystko - czyli nic";
i z jednej strony, w kontekście tego "obiegu" ;), czyli zatoczenia koła, powrotu do miejsca, które zmieniło status quo w status quo ante, znajduję uzasadnienie dla zastosowania owego,
a z drugiej....
przestaję dowierzać po przeczytaniu zwłaszcza:

1.nie straszne złe były listopady

2.do cholernego tego raz
za dużo – zbyt wiele

3. w obłokach źrenic

- i nie wiem czemu ma służyć to nadymanie patosu....
ewentualnie mogę uwierzyć, że "nie straszne były złe listopady",
lecz "obłoki źrenic" pozostaną dla mnie na zawsze niewyobrażalne;
"nie zapisane", jeśli nie informuje o zapisywaniu "nie", wolałabym widzieć jako "niezapisane" ;)
a ten enigmatyczny "cholerny raz" "za wiele", to może dobrze byłoby jakoś, hmm..."uprawomocnić"?

pozdrawiam, f

edit: jeśli chodzi o pisownię "nie straszne", to o ile nie da się podciągnąć pod "konfrontację dwóch stanów rzeczy w celu wyeksponowania jednej z nich", to może okazać się błędna,
przydałby się "fachowiec" ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jak się człowiek naczyta Gałczyńskiego do spółki z Broniewskim to potem ma ciągoty do kombinowania z szykiem albo tworzy całkiem nowe słowa :-)
A mnie są niestraszne złe listopady bo dobrych tym bardziej się nie boje :-)
Dzięki za wizytę i plus!
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cóż pojęcie od ściany do ściany z natury musi być obiegowe a jeśli przy tym się o owe odbija to i ciężko mówić o asekuracji.
Listopady tłumacze powyżej, cholery uprawomocniać nie warto bo i dawno odnotowywana nie była, więc po co wywoływać wilka z lasu. Obłoki nie są nowatorskie ale nie przesadzajmy, trudny do wyobrażenia to jest pierwiastek z -1 a jednak prąd w tym „cholernym” gniazdku jest. Do błędu się przyznaje a co za tym idzie popieram w całości postulat odnośnie fachowca, pytanie tylko ile płacić „zawodowcowi” za przepisywanie moich wymysłów z kartki do Worda ?!

P.S. Aby nie być podejrzany o złośliwość pragnę wytłumaczyć moją nadmierną skłonność do ironii wynikającą jedynie z przesytu określonej literatury aplikowanej sobie ostatnimi dniami, dużego dystansu do słowa własną ręką pisanego i co też nie pozostaje beż znaczenia dobrego humoru.
Tak więc dziękując za odwiedziny zapraszam, jeśli zajdzie taka potrzeba, do dalszej, teraz nieco bardziej, merytorycznej dyskusji
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cóż pojęcie od ściany do ściany z natury musi być obiegowe a jeśli przy tym się o owe odbija to i ciężko mówić o asekuracji.
Listopady tłumacze powyżej, cholery uprawomocniać nie warto bo i dawno odnotowywana nie była, więc po co wywoływać wilka z lasu. Obłoki nie są nowatorskie ale nie przesadzajmy, trudny do wyobrażenia to jest pierwiastek z -1 a jednak prąd w tym „cholernym” gniazdku jest. Do błędu się przyznaje a co za tym idzie popieram w całości postulat odnośnie fachowca, pytanie tylko ile płacić „zawodowcowi” za przepisywanie moich wymysłów z kartki do Worda ?!

P.S. Aby nie być podejrzany o złośliwość pragnę wytłumaczyć moją nadmierną skłonność do ironii wynikającą jedynie z przesytu określonej literatury aplikowanej sobie ostatnimi dniami, dużego dystansu do słowa własną ręką pisanego i co też nie pozostaje beż znaczenia dobrego humoru.
Tak więc dziękując za odwiedziny zapraszam, jeśli zajdzie taka potrzeba, do dalszej, teraz nieco bardziej, merytorycznej dyskusji
dla mnie meritum tego tekstu zawiera się w pielgrzymce od "wszystkiego" do "niczego" (i chyba z powrotem) , poprzez brzemienne"słowa", "listopady niestraszne złe";), płomienne "czerwone szczyty" i "cholerny raz" - w intencji znalezienia straconego czasu
jeśli meritum nie takie, przepraszam, ale innego raczej nie znajdę ;)
pozdrawiam, życząc przychylnych komentarzy
- f.isia
Opublikowano

a nam dzieciom słów
niestraszne złe były listopady
czerwony szczyt w nas się tlił
lekkie istnienie nie wymagało wagi

do cholernego tego raz
za dużo – zbyt wiele

w obłokach źrenic biały dym
kamień przypadkiem zamieszkał
w ciele – nie było słów

wróciłem do domu
gdzie wszystko – czyli nic

Tyle dla mnie na plus... Początek nieco przegadany. Pozdrawiam

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jest wiosna, godzina poranna. Promienie słońca delikatnie pokrywa drzewa, a wiatr lekko wieje dyrygując szumem liści. Nad jeziorem siedzi rybak, mężczyzna średniego wzrostu który ma już wiele wiosen za sobą. Rozkłada swoje krzesełko i siada, wyciąga z torby cygaro i zapalniczkę, prostując nogi zapala cygaro i wypuszcza z ust chmurę dymu która powoli zanika aby zrobić miejsce dla następnej. Rybak spogląda na tafle wody i to co ona odbija. Od wielu lat widok się ten nie zmienia. Mężczyzna westchnął i zmarnowany rzucił cygaro za siebie. Wziął swoje rzeczy i udał się do pobliskiej karczmy. W karczmie siedziało kilka mężczyzn w średnim wieku i grało w karty popijając gorzałkę. Starzec podszedł do baru i zamówił kufel piwa, wyciągnął portfel i wysypał na blat stertę drobniaków. Trochę minęło zanim je zliczył i okazało się że nadal mu brakuje kilka monet. Niestety rybak nie zarabiał dużo, ryb w jeziorze coraz mniej, siły też mu ubywają a klienci jakby o nim zapomnieli na rzecz wielkich targów. Wygrzebał z kieszeni spodni brakujące monety i dostał kufel zimnego piwa. Pijąc resztki piany osiadały na jego wąsach. Po chwili do baru przyszedł młody mężczyzna z pobliskiej wsi, w przeciwieństwie do starca tryskał energią, jego uśmiech jakby rozświetlał mroczne zakamarki karczmy. Usiadł on obok rybaka i zamówił lampkę wina wytrawnego, zapłacił banknotem i odmówił reszty.   -Witam serdecznie pana, co Pan ma taką skwaszoną minę? Jest przecież taki piękny dzień!- zapytał uśmiechnięty młodzieniec.   Rybak odłożył kufel i wytarł ręką pianę z twarzy. Spojrzał na mężczyznę nijakim ponurym wzrokiem.   -Ehhh, takich dni było już tysiąc...albo i więcej nie pamiętam dokładnie. Nie ma już z czego się cieszyć, do piachu coraz bliżej a i w sklepiku mi się nie przelewa- powiedział zrezygnowany    Młody wydawał się być poruszony tą wypowiedzią. Wziął mały łyk wina i odstawił kieliszek na blat.   -Przykro mi jest to słyszeć...Potrzebuję może Pan pomocy? Czym się Pan zajmuje?   -Rybakiem jestem, ale ryb jak kot napłakał. Pff, ty chcesz mi pomóc? Dzieciaku, korzystaj z życia póki możesz abyś później nie żałował i nie skończył tak jak ja.   -Ale cóż Pan wygaduje? Przecież dużo słyszałem że dobrze Pan prosperuje, skąd ten pesymizm?   -Hah, kiedyś też taki byłem, młody i pełen zapału, miałem podbić świat i być najlepszą wersją siebie. Ahhh, dawno temu gdy mi stawy nie skrzypiały obiecałem sobie że wyjadę z tej dziury do miasta i zrobię karierę. Miałem skupić się na sobie i rozwijać się w najlepsze, planowałem ukończyć liceum, studia i to celująco a pozjiej otworzyć własną firmę! Ale wszystko szlag trafił zanim się zaczęło, owszem wyjechałem ale jako młody chłopak ze wsi bałem się wielkiego świata. I zamiast robić karierę wróciłem... Inni mieli problemy więc im pomagałem z dobrego serca albo za drobnymi opłatami. Lecz co z tego jak później nie miałem do na kromkę chleba położyć? Więc zacząłem łowić ryby, przez długi czas powodziło mi się ale gdy otwarli ten rybny targ w mieście to było coraz gorzej... I tak od dziestek lat. Mam wrażenie że ktoś zapętla ten sam dzień. Ciągle ci sami ludzie, te same problemy, te same widoki i ta sama bieda. Na kufel piwa muszę tydzień zbierać i tak nie starcza! Mówię ci młody, póki masz zapał wyjedź stąd najdalej i nie patrz na innych, skup się na sobie. A gdy już będziesz żył stabilnie pomóż tym których kochasz, bo inaczej skończysz jak ja, stary zrzęda bez grosza w kieszeni.    Mężczyzna na przeciwko zaniemówił, nie wiedział jak to skomentować. Zanim zdarzył cokolwiek powiedzieć Rybak wychodził z karczmy, po sobie zostawił niedopite piwo. Starzec wrócił do domu i udał się w spoczynek. Na zajutrz wstał, wziął torbę i udał się nad jezioro.
    • @Mapston ale dla niego(poety) jest to ważne - ciekawie-pozdrawiam 
    • Witam -  świat jest jaki jest - ale mogłoby być lepiej  - marzenie -                                                                                                               Pzdr.
    • Witaj - trudny wiersz -                                         Pzdr.
    • Witam - ciekawie piszesz -                                                 Pzdr.serdecznie.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...