Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tyle razy już byłeś kimś najdalszym dla bliskich,
przezroczystym, bezgłośnym, bezcielesnym dla ciał,
tyle razy zmiażdżono cię w gorącym uścisku,
poparzono, roztarto na miał.

Więc uciekłeś do swojej beznamiętnej samotni,
eremita śródludzki, półpustelnik - w półcień,
i półniebu wyrywasz surogaty, półśrodki,
by w półpiekle śnić blady półsen.

Oby zabić uczucia, bo zbyt straszą i ranią,
ubezskrzydlić się, zamknąć w bezmiłość, bezból,
w bezpieczeństwo śmiertelne i ciężkie jak kamień,
w beznadzieję bezludzia bez ról.

Oby tylko nijakość, nicowość, niktowość,
oby nie być człowiekiem, bo być ludzkim - to wstyd!
Bo to słabość i miękkość, giętkość, cienkość, nitkowość,
to potrzeba oparcia, zależność i łzy!

Więc już lepsza nieczułość samotności niewiernej
i ta duma niedumna, samobójstwo bez krwi,
granitowość grobowa, niepełne nieszczęście
w tłocznej pustce bez okien i drzwi.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Daremondzie, miło Cie widzieć u mnie. :-)
Każdy ma prawo do własnych odczuć. Dla mnie temat jest mocny, więc i wiersz naładowany. Tak odczuwam ten temat i tak go wyraziłam - nie przesadzam, nie staram się być efektowna czy egzaltowana.
A poezja jest oczywiście swawolą i taka być powinna.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A mi właśnie bardzo pasuje to przeładowanie,
chociaż przedostatnia zbyt krzykliwa jak dla mnie, ale to już wynik moich gustów (nie znoszę wykrzykników w poezji)
kolejna uwaga do "samobójstwa bez krwi" - sugeruje jakąś niepełność albo opozycję jak reszta fraz w tej strofie, a to nie jest moim zdaniem, dobre porównanie, utyka mi logika:)
natomiast to nagromadzenie dookreśleń w trzech poprzednich strofach jest moim zdaniem fantastyczne, tworzy obrazy na granicy przeciążenia języka, ale jej nie przekracza. To zrobiło na mnie ogromne wrażenie.
Idę się otrząsnąć
Pozdrawiam
Adam
Opublikowano

z jednej strony duze brawa za prace nad tekstem- dobor słow(zwlaszcza 2 zwrotka mi sie:)...z drugiej jednak podzielam opinie ze troche za bardzo...taki na sile , robi wrazenie wymuszenia...,,odciazyłabym'' go troche...pozdrółwki Beata

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Adamie, bardzo dziękuję za wnikliwą analizę i tak dobrą recenzję!
"Samobójstwo bez krwi" to rzeczywiście niepełność, jak w całym wierszu - chodzi tu o samobójstwo emocjonalne, psychiczne, odebranie sobie zdolności pokochania kogokolwiek. Cały wiersz jest o niepełnym życiu i niepełnej śmierci jednocześnie.
Ale bardzo się cieszę, że reszta Ci się podoba.
Pozdrawiam serdecznie!
Joaśka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Beato, dziękuję za uwagi. Może robi wrażenie, że na siłę, ale naprawdę nie jest tak. Przeciwnie: gdybym go miała odciążyć, musiałabym bardzo wysilić mózgownicę. Pisałam go w sposób naturalny, wyraziłam najbardziej adekwatnie to, co naprawdę czuję i myślę (zwłaszcza czuję). Na razie nie umiem inaczej. Może kiedyś, za lat kilka, inaczej na niego spojrzę - niewykluczone.
Miło, że niektóre słowa Ci się podobają.
Pozdrówki serdeczne.
Joaśka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Moralnych, powiadasz? Hmmm... Można tak to nazwać. Ale ten wiersz jest wyrazem głębokiego współczucia, żalu, zrozumienia dla osoby, do której zwraca się Peel. Moralizowanie nie było bynajmniej moją intencją, to nie to, nie nie, zupełnie. Co można powiedzieć mądrego człowiekowi, którego nikt nigdy nie kochał?
Dzięki za uwagi i odczucia, Rachel. Bardzo się cieszę, że czytasz i komentujesz moje wiersze. (Ja Twoje też czytam, ale nie zawsze umiem skomentować; nasze pisanie bardzo się różni, ale dla mnie to dobrze).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ewo, bardzo Ci dziękuję za przychylną ocenę wiersza. Cieszę się. :-)
Zawsze mnie chwalisz i jesteś dla mnie bardzo pobłażliwa. :-) I tak nie wierzę, że tak wszystko jest świetne w moich wierszach. :-)
Pozdrawiam ciepło i coraz bardziej wiośnianie.
Joaśka.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Piękny komentarz, jest w nich wiele Twojej wrażliwości - co ten pierwszy list, o którym pisałaś, zdziałał, co poruszył ! Dziękuję :-)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...