Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

art 527 par 4 k.c.


Rekomendowane odpowiedzi

Szelest opadającej sukienki zmieszał nocną ciszą pokoju. Turkusowe zwoje materiału leżały teraz u jej stóp. Drżała. Jednak nie z zimna, nie z nagości. Ciepło jego rąk wędrujących od szyi w dół pleców połączone z ciepłem oddechu odczuwalnego przy policzku, sprawiało że drżenie nasilało się jeszcze bardziej. I z pewnością to nie z zimna. To ten inny rodzaj drżenia, kiedy serce nie nadąża za odczuciami, kiedy napina się skóra by wyraźniej odbierać wszelkie bodźce doprowadzające serce do nienaturalnego pędu. To właśnie takie drżenie. Czuła jego pierś unoszącą się i upadającą w miarowe oddechy, czuła ją kiedy zbliżał się przekraczając turkusowy Rubikon u ich stóp. Jedna dłoń, silna i duża, powędrowała we włosy, które opadały jej na ramiona, wstydliwie zasłaniając białe, dziewicze piersi. Jednym zdecydowanym ruchem odrzucił tę zasłonę wstydliwości na plecy. Druga ręka, szczelnie opleciona na jej talii, przyciągnęła całe to drżenie na jego stronę. Turkusowa rzeka została przekroczona. Już nie było odwrotu, żadnej ucieczki. Wolała by jej rozpędzone serce pękło z nieludzkiego wysiłku, niż wrócić na swoją stronę rzeki. Skóra przy skórze. Czuła go, wchłaniała całą sobą. Nie wiedząc kiedy i jak, poczuła pod głową miękką poduszkę. Sufit jak niebo zamykało przestrzeń tej nocnej miłości. Znajome łóżko, w końcu co noc śniła tu ich potencjalne spotkania. Teraz, kiedy rzeczywiście ich poplątane życia trafiły do jednego łóżka, miała nadzieję, że nie obudzi jej zaraz nieznośny dźwięk budzika. Ten sam co rano, ten sam, który już nie raz wyrywał ją z najprzyjemniejszych, wyśnionych spotkań z nim. Żaden sen jednak nie zbliżył się do tego co było teraz. A co było? Były jego palce, które delikatnie obrysowywały kontury jej ust, by następnie ująć je w nieprzytomnym pocałunku, głębokim, silnym. Takim pocałunku, kiedy nie ma już miejsca na oddychanie i umiera się w najsłodszych torturach bezdechu. Umiera razem, umiera sto raz w ciągu nocy, chce się umierać. Najsłodsze umieranie. Była jego dłoń, która jej włosy układała w mistyczny nieład, zapewne trudny do rozczesania, ale czy to teraz ważne. Było jego ciało, które tak szczelnie przywierało, czuła jak powoli i delikatnie zaczęło ją wypełniać. Głębiej, zdecydowanej. Aż musiała oderwać usta z nieśmiertelnego pocałunku aby zaczerpnąć powietrza do bardzo głębokiego, głośnego oddechu, w którym zawarła się cała istota tego cielesnego wypełnienia. A on szeptał jej do ucha „jeśli w skutek czynności prawnej dłużnika dokonanej z pokrzywdzeniem wierzycieli...”. Zaczerpnęła głośno powietrza, jednak teraz z przerażenia. „...korzyść majątkową uzyskał przedsiębiorca pozostający z dłużnikiem w stałych stosunkach gospodarczych” . Nad sobą zamiast ukochanej, uśmiechniętej i już nieco spoconej twarzy, zaczęło prześwitywać coś na kształt uczelnianej katedry. Katedry-wyroczni, z wysokości której płynęły teraz nieocenionej wartości słowa wykładu. W uszach wciąż jednak słyszała jeszcze ten gorący głos. „... domniemywa się, że było mu wiadome, iż dłużnik działał ze świadomością pokrzywdzenia wierzycieli”. Co raz głośniej, wyraźniej przez zamgloną świadomość przebijały się bezlitosne słowa kodeksowego artykułu. Znikało łóżko, turkusowe morze u jego stóp, znikał on. Z niej. Sala nabierała koloru styczniowego poranka, katedra zapełniała się postacią postarzałego profesora, a powietrze drgało w rytm jego suchych, bezlitosnych słów. To przebudzenie było najbardziej bezlitosne, bardziej nawet niż to codzienne, połączone z wchodzącym w ucho budzikiem. Nieludzkie! W końcu prawo. Cała ludzka strona człowieka musi się wtedy zbierać w snach. Gorzej jeśli są to sny na wykładzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę bez głębszego namysłu, zaraz po przeczytaniu i przyznaję, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony oczarował mnie "turkusowy Rubikon" i dowcipny zwrot akcji, z drugiej, jest sporo potknięć technicznych (zwłaszcza niepotrzebnych słów-wypełniaczy), które psują dobre wrażenie. Na Twoim miejscu jeszcze bym nad tym tekstem posiedziała, bo warto. Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam, ale niektóre zdania wymagały ode mnie,jako chaotycznego czytelnika, ogromnej koncentracji. A koncentracja była niezbędna,jeśli chciałam wyłuszczyć sens. Staraj się unikać powtórzeń, czasem nazbyt rzucały się w oczy. I... Np. to zdanie: "Sufit jak niebo zamykało przestrzeń tej nocnej miłości."- Zgubiłam sens, może to literówka,ale zmieniłabym formę gramatyczną- na:Sufit, jak niebo, zamykał przestrzeń tej nocnej miłości.W tym przypadku również wchodzą w grę zmiany interpunkcyjne. Poetyckość tego tekstu- raz jest jego mocną, raz słabą stroną. Potrzebny umiar. A prawda jest taka, ze podjęłaś się niezwykle trudnego wyzwania- oddanie nastroju chwil miłosnego( a może tylko cielesnego) uniesienia. Łatwo tu o trywialność. Ale sobie poradziłaś! Zakończenie- rewelacja!
PS. A wiesz, że można zasnąć po drugiej stronie katedry?- zdarzyło mi się to na samym początku mojej "kariery". Prowadziłam o późnej porze zajęcia :)Ale tylko ja to zauważyłam, więc wpadki nie było.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...