Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

droga prowadzi przez


witraże w seledynach
przebłyskach promieni
na skrzydłach ważki falującej
nad trzciną

*
z bukietu zieleni
w bezpieczną odległość
oddzielisz błękit od skrzydeł
a skrzydła od ziemi

skurczem twarzy
mierzysz spiętość rąk

wyciągasz w krańce rozsądku
z nadzieją zaczynasz
wszystko od początku

bukietem zieleni
oderwałeś skrzydła niebieskiej ważce

Opublikowano

ładny wiersz, takie połączenie natury z człowiekiem,
bo przecież niedaleko ma się jedno do drugiego, być
może zamieniłabym rozmierzysz-rozmarzysz, chociaż
jest tu tyle marzeń w obu dłoniach zdaje się, lirycznie
w kolorach;J.

Opublikowano

Pierwsze dwie strofy bardzo, bardzo dobre (no i te "witraże" w tle...), szkoda, że w kolejnych dwóch nadchodzi czas na zbyt "konkretne" (oczywiście mierzymy miarą poetycką:) wyznanie podmiotu. W tym wypadku jest to mętne - jesteśmy gdzieś przy rytmie rozmarzeń, i granicy rozsądku... Puenta wyśmienita.
Na tak.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Podzielenie spójnego świata na części pierwsze, rozszczepienie go, rozerwanie - destrukcja. Okrutny ten wiersz, choć pozornie lekki jak lot ważki w zielenio-błękicie. Mocny wiersz, robi wrażenie.
Tylko wg mnie rym niepotrzebny, bo jest jeden jedyny - to sprawia wrażenie przypadkowości, niecelowości, czyli słabości warsztatowej. Albo zrobić więcej rymów i przez to uwydatnić najważniejsze miejsca, albo zlikwidować i ten rym i zostawić białość - taka moja rada belferska. :-)))

Buziam serdecznie, Stasiu!

Opublikowano

A, no tak, sorki, nie zauważyłam wcześniej tych na "-emi/-eni", bo są dźwiękowo słabsze nić na "-ątku/-ądku". Są, tak, ale dlaczego nie w każdym wersie? Czy to ma znaczenie dla wyrażenia treści?

  • 1 rok później...
Opublikowano

W małym okruszku tyle radości,
chce iść na spacer -tupie ze złości.

Więc ją ubieram w czapkę i szalik,
byśmy się z zimą- lepiej poznali.

Idziemy w sniegi, gdzie wiatr zawiewa
i sypie biele- z wielkiego drzewa.

Trochę jest ślisko, bęc mała leży,
łapki ma białe, nos się zaśnieżył.

Wrzeszczy więc głośno, że pobrudzona,
śnieg otrzepuję- ona zmartwiona.

Drepczemy razem w kierunku rzeki,
idzie niespiesznie i zwalnia biegi.

Wyciąga ręce, aby ją ponieść ,
chodzenie w śniegu –nie zabronione.

Na moście kijek wrzucam do rzeki,
kijek wypływa -Jula się cieszy.

A potem mała ptaszka dostrzegła,
pragnie go złapać -pliszka uciekła.

Może bałwana ze śniegu zrobić,
śnieg się nie lepi -chociaż się topi.

Policzki dziecka mocno czerwone,
chce znów na ręce -tęskni za domem?.

Wracamy drogą, śnieg zaczął sypać
Jula na rękach moich - zasypia.

Więc ją wrzuciłam w domu w poduszki,
zdjęłam buciki, ogrzałam nóżki.

Teraz śpi słodko i się uśmiecha,
mała księżniczka -babci pociecha.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...