Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Uzyskałam pozytywne opinie od nie znających się czytelników, wiec zamieszczam do profesjonalnej oceny. Niestety wcięło akapity.


Ciężkie chmury przykryły wtedy miasto, oblewając ludzi nieprzyjemną mżawką wciskającą się pod kurtki i za kołnierze. Była środa, zwykły dzień szkoły. Spieszyłam się na autobus. Biegnąc, wdeptywałam w kałuże, głośno rozchlapując wodę. Pamiętam, jak wpadłam na przystanek. Pamiętam każdą kropelkę wody na moich spodniach. Pamiętam wszystko tak dokładnie, że mogłabym napisać o tym osobne opowiadanie.
Ledwo zdążyłam. Szybko wskoczyłam do autobusu i zajęłam wolne miejsce. Odetchnęłam.
Wsłuchując się w szum silnika i bębnienie deszczu za oknem oddałam się mojemu ulubionemu hobby. Na szczęście nie musiałam, jak w przypadku większości innych ludzkich zamiłowań, mieć przy sobie żadnych materiałów. Potrzebowałam tylko wolnego czasu.
Przyglądałam się ludziom.
To fascynujące, zastanawiać się co jest największym zmartwieniem pani w kapeluszu siedzącej przede mną. Jej lśniące, blond włosy wskazywały na to, ze dużo czasu spędza przed lustrem. Widziałam ją tylko od tyłu, więc mogłam powiedzieć tyle jeszcze, że była ubrana bardzo schludnie i pachniało od niej tanimi perfumami. Może myśli właśnie o swojej pracy i czy zdąży do niej dojechać? Albo zastanawia się czy zostawiła wyłączone żelazko? Nie sądzę aby w tej chwili myślała nad czymś głębszym niż takie codzienne, przyziemne, szare sprawy. Znudzona, przeniosłam wzrok dalej. Zawsze szukałam w autobusach wyjątkowych ludzi.
Przeanalizowałam jeszcze kilka osób – pana z wąsikiem, najprawdopodobniej biznesmena; jakiegoś studenta informatyki i mamę z dzieckiem na rękach.
„Szare zastępy współczesnego miasta” – pomyślałam i przeniosłam wzrok dalej.
Następny w „szeregu” siedział znany mi rysownik. Wyglądał na kogoś w moim wieku; codziennie jeździliśmy tym samym autobusem. Często już nad nim myślałam i znudził mi się ten temat, więc już miałam zamiar spojrzeć gdzie indziej, gdy nagle zauważyłam pewną istotną różnicę od poprzedniego trybu autobusowego życia.
Zawsze coś szkicował: ludzi, widok zza okna, wnętrze autobusu. Teraz nie miał przy sobie nawet swojego śmiesznego, kolorowego ołówka. Bez niego czułam że jest jakiś niekompletny, inny.
On widocznie też czuł się nieswojo: wiercił się i nerwowo stukał palcami o plecak trzymany na kolanach.
Mało dziś było ludzi w autobusie. Nudziło mi się. Wyciągnęłam z mojej torby książkę, próbując powtórzyć ostatnie lekcje. Szło mi opornie więc zaniechałam tego i zamknęłam oczy.
Obudziłam się, gdy ktoś mną potrząsnął. Natychmiast rozeznałam się w sytuacji. Ciągle byłam w autobusie, właśnie otwierały się drzwi.
- Wysiadaj, to twój przystanek – powiedział ten chłopak od rysunku, to on mnie budził.
- Co? – odpowiedziałam jeszcze nie całkiem przytomnie. – Aaa…. – zrozumiałam po chwili i szybko sięgnęłam po torbę. – Skąd wiedziałeś?
- Nie na darmo codziennie cię obserwuję i wiem, gdzie wysiadasz. Dasz mi swój numer telefonu? – spytał prosto z mostu.
- Ee… Tak. Sześć pięć cztery sześć dziewięć siedem jeden trzy dwa – wykrzyknęłam wyskakując na chodnik.
Pognałam do szkoły.



* * *


Telefon zapikał w chwili, gdy skończyłam odrabiać lekcje. Sięgnęłam po niego i przeczytałam „Spotkamy się? Chciałbym Cię poznać”. Sms był od jakiegoś nieznanego numeru, ale domyśliłam się kto to i wstukałam w listę kontaktów „Chłopak z autobusu”. Nawet nie znałam jego imienia.
Wymieniliśmy parę sms-ów i już piętnaście minut potem stawiłam się w parku. Nie byłam wobec niego specjalnie entuzjastyczna. Zachowywał się, jakbym była jego starą przyjaciółką, a ja nie wiedziałam o nim nic, prócz tego ze lubi i umie rysować. Nie za bardzo mi się to podobało, ale nie wiadomo czemu – przyszłam.
Czekał już na mnie.
Wyjątkowo dobrze mi się z nim rozmawiało – tyle mogłam powiedzieć po parugodzinnym spacerze. Nie znałam ani jego imienia, ani nazwiska, ani wieku. Wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy – pochłonęła mnie rozmowa. Zaczęło się zwyczajnie – on zadawał pytania, a ja odpowiadałam jak nakręcona laleczka. Potem zaczęliśmy gadać na poważniej. Straciłam poczucie czasu. Od dawna powinnam być w domu, ale spacerowałam tu z przeciętnym pasażerem autobusu, który mógłby być mordercą, złodziejem albo zwyczajnym podwórkowym gburem, który w dodatku nie był ani piękny, ani specjalnie miły ani w jakikolwiek inny sposób ciekawy lub pociągający. Była to dla mnie wielka zagadka.
Powiedział mi, że nie rysował dziś ponieważ będzie miał wystawę swoich prac i skończył ostatni rysunek.
Wystawa w tak młodym wieku!
- Naprawdę? – spytałam. Byłam pod wielkim wrażeniem, tymczasem on mówił swobodnie, jakby swoje wystawy organizował dwa razy dziennie.
- Tak. Jeśli chcesz, możesz przyjść. Załatwię Ci za darmo.
- Dziękuję. Na pewno przyjdę.
- Sobota o dziesiątej – rzucił i zwyczajnie odszedł. Nie mógł nie czuć mojego zdumionego spojrzenia wbitego w plecy.
Reszta tygodnia upłynęła dziwnie szybko. Czwartek, piątek – jakbym przewracała kartki w kalendarzu. Lekcje, które zawsze mi się dłużyły minęły w mgnieniu oka. Zanim się obejrzałam szłam już na ulicę Bohaterów 12, którą podał mi „chłopak od rysunku”.
Zostałam przepuszczona bez zapłaty (a i zapłata by mnie nie powstrzymała; zresztą było to tylko symboliczne dwa złote na cele charytatywne) i weszłam do małej ale dobrze oświetlonej salki.
Obrazy były piękne. Naprawdę, nie znałam nikogo, nawet dorosłego który by tak rysował. To był geniusz! Niektóre prace rozpoznawałam – większość byłą ilustracją do miejskiego życia. Parę ulic, plac, ratusz i fontanna. Oraz… wnętrze autobusu, na którym była narysowana pani z blond włosami, która widziałam w środę. Ja nie zmieściłam się w kadrze.
Wyszłam niemalże w podskokach. Ta wystawa poprawiła mi, nie wiadomo dlaczego, nastrój. Pomyśleć, że kilka „zwykłych” rysunków może tak zawrócić człowiekowi w głowie. Uśmiechnęłam się do siebie. I takie dzieło powstawało na moich oczach!
Parę dni potem przyszedł sms. Od niego, chłopaka od rysunku. „Leżę w szpitalu. Nie przychodź do mnie”.
Tylko tyle. Ani litery więcej. Myślał że naprawdę nie przyjdę?! Natychmiast zaczęłam dzwonić do wszystkich szpitali w mieście, ale po trzecim sygnale zdałam sobie sprawę że nie mam pojęcia jak się nazywa. Dałam za wygraną.
Zdziwiłam się, jak bardzo mnie zabolała ta choroba. Nie znałam go – on prawie nie znał mnie. Skąd więc ta rozpacz?
We wtorek przyszedł kolejny sms.
„Dziś wieczorem mnie już nie będzie. Tak mówią lekarze. Umrę.”




* * *


Patrzyłam się na ekran telefonu już bardzo długo. Zdążył zgasnąć wyświetlacz, potem aparat z głośnym piknięciem się rozładował. To mnie otrzeźwiło. Spojrzałam na zegarek – Dwudziesta trzecia trzydzieści dwa. Już po wieczorze, już jest noc. Bardzo ciemna noc.
Już go nie ma.
Zwykły chłopak z talentem plastycznym. Codziennie jeździ autobusem, wraz ze swoim kolorowym, śmiesznym ołówkiem. Maluje ulice i wnętrza autobusów. Budzi śpiących pasażerów. Jest miły, nieładny i ma swoją wystawę. Wygląda na szczęśliwego.



* * *


Ciężkie chmury przykryły wtedy miasto, oblewając ludzi nieprzyjemną mżawką wciskającą się pod kurtki i za kołnierze. Była środa, zwykły dzień szkoły. Spieszyłam się na autobus. Biegnąc, wdeptywałam w kałuże, głośno rozchlapując wodę. Pamiętam, jak wpadłam na przystanek. Pamiętam każdą kropelkę wody na moich spodniach. Pamiętam wszystko tak dokładnie, że mogłabym napisać o tym osobne opowiadanie.
Ledwo zdążyłam. Szybko wskoczyłam do autobusu i zajęłam wolne miejsce. Odetchnęłam.




Zwykła, deszczowa środa.

Opublikowano

Witaj Dominiko, dawno Cię u nas nie było :) Podzielam wrażenie Basi, opowiadanie jest ciekawie i sprawne napisane. Jedyne, co mogę dodać, to tylko zwrócić Twoją uwagę na:
- brak przecinków w wielu miejscach, ( na przykład w pierwszym zdaniu po "mżawką"),
- kilkanaście zdań, które brzmią niezręcznie, i moim zdaniem wymagają małej korekty:
1) "Przeanalizowałam jeszcze kilka osób – pana z wąsikiem, najprawdopodobniej biznesmena; jakiegoś studenta informatyki i mamę z dzieckiem na rękach." - po "biznesmena" postawiłabym przecinek a nie średnik, przydałaby się też jakaś mała, dodatkowa informacja o studencie, skąd bohaterka zgadła jego tożsamość - przecież nie miał napisane na czole, że studiuje (i to właśnie informatykę),
2) "Następny w „szeregu” siedział znany mi rysownik." - w tym zdaniu raczej słowo: rysownik ujęłabym w cudzysłów, zakładając, że bohaterka znając go z widzenia, tak właśnie w myślach go nazywała. Inaczej czytający może odnieść wrażenie, że to znany jej np z telewizji, dorosły człowiek wykonujący ten zawód. Dlatego następne dezorientuje,
3) "(....) gdy nagle zauważyłam pewną istotną różnicę od poprzedniego trybu autobusowego życia." - to brzmi jakoś bardzo sztucznie - może prościej byłoby " ... gdy nagle coś zwróciło moją uwagę" ?
4) "Wyciągnęłam z mojej torby książkę, próbując powtórzyć ostatnie lekcje." - usuń "moją"; wiadomo, że bohaterka nie sięgnęła do czyjejś,
5) "Natychmiast rozeznałam się w sytuacji." - sądzę, ze lepiej byłoby: Natychmiast oprzytomniałam.,
6) "Nie byłam wobec niego specjalnie entuzjastyczna." - w kontekście poprzedniego i następnego zdania, proponowałabym raczej: Nie byłam specjalnie entuzjastycznie nastawiona.,
7) "(...) prócz tego ze lubi i umie rysować. " literówka "że" (i jeden z brakujących przecinków),
8) "(...) ale spacerowałam tu z przeciętnym pasażerem autobusu, (...)" słowo "przeciętnym" zamieniłabym na "nieznanym" albo "obcym",
9) "Zostałam przepuszczona bez zapłaty (a i zapłata by mnie nie powstrzymała; zresztą było to tylko symboliczne dwa złote na cele charytatywne) i weszłam do małej ale dobrze oświetlonej salki."- zamiast "zapłaty" proponuję "biletu",
10) "Obrazy były piękne." - chyba: rysunki?
11)" (...) większość byłą ilustracją do miejskiego życia." - literówka "była",
12)" Oraz… wnętrze autobusu, na którym była narysowana pani z blond włosami, która widziałam w środę." - ale bohaterka widziała ją od tyłu, więc może warto byłoby rozwinąć to zdanie o jakiś komentarz w rodzaju "ale całkiem inaczej wyobrażałam sobie jej twarz"?
13) "Zwykły chłopak z talentem plastycznym." -powiedziałabym, że raczej chyba, niezwykły...


Zrobisz z tymi uwagami co zechcesz, mam tylko nadzieję, że nie potraktujesz ich jak czepialstwo i mój czas nie będzie stracony. Pozdrawiam - Ania

Opublikowano

Ależ broń Boże, nie potraktuję tego jako czepialstwo. Bardzo dziękuję za analizę; opowiadanie jest do szkoły i poprawię te błędy tak czy siak. Po za tym jestem wdzięczna za tak pozytywny odbiór, gdyż plasuję się w najmłodszych użytkownikach (dwanaście lat - wierzcie lub nie).

Dawno mnie nie było bo zapomniałam o poratlu a pisząc ten tekst przypomniałam sobie o nim.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Tyle przecież jej zawdzięczamy, Poprzez liczne burzliwe wieki, Ostoją nam była naszej tożsamości,   W ciężkich chwilach dodawała nam otuchy, Gdy cierpiąc wciąż pod zaborami, Przodkowie nasi zachwyceni jej kartami, Wyszeptywali Bogu ciche swe modlitwy.   Gdy pod okrutną niemiecką okupacją, Czcić ojczystych dziejów zakazano, A pod strasznej śmierci groźbą, Szanse na edukację celowo przetrącono,   To właśnie nasza ojczysta historia, Kryjąc się w starych pożółkłych książkach, Do wyobraźni naszej szeptała, Rozniecając Nadzieję na zwycięstwa czas...   I zachwyceni ojczystymi dziejami, Szli w bój ciężki młodzi partyzanci, By dorównać bohaterom sławnym, Znanym z swych dziadów opowieści.   I nadludzko odważni polscy lotnicy Broniąc Londynu pod niebem Anglii, Przywodzili na myśl znane z obrazów i rycin Rozniecające wyobraźnię szarże husarii.   I na wszystkich frontach światowej wojny, Walczyli niezłomni przodkowie nasi, Przecierając bitewne swe szlaki, Zadawali ciężkie znienawidzonemu wrogowi straty.   A swym męstwem niezłomnym, Podziw całego świata budzili, Wierząc że w blasku zasłużonej chwały, Zapiszą się w naszej wdzięcznej pamięci…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii… Pseudohistoryków piórem niegodnym, Ni ranić Prawdy ostrzem tez kłamliwych, Wichrami pogardy miotanych.   Nie pozwólmy by z ogólnopolskich wystaw, Płynął oczerniający naszą historię przekaz, By w wielowiekowych uniwersytetów murach, Padały szkalujące Polskę słowa.   Nie pozwólmy bohaterom naszym, Przypisywać niesłusznych win, To o naszą wolność przecież walczyli, Nie szczędząc swego trudu i krwi.   Nie pozwólmy ofiar bezbronnych, Piętnem katów naznaczyć, By potomni kiedyś z nich drwili, Nie znając ich cierpień ni losów prawdziwych.   Przymusowo wcielanych do wrogich armii, Znając przeszłość przenigdy nie pozwólmy, Stawiać w jednym szeregu z zbrodniarzami, Którzy niegdyś świat w krwi topili.   Nie pozwólmy katów potomkom, Zajmować miejsca należnego ofiarom, By ulepione kłamstwa gliną Stawiali pomniki dawnym ciemiężycielom.   Bo choć ludzie nienawidzący polskości, W gąszczach kłamstw swych wszelakich, Sami gotowi się pogubić, Byle polskim bohaterom uszczknąć ich chwały,   My z ojczystej historii kart, Czynić nie pozwólmy urągowiska, By gdy oczy zamknie nam czas, I potomnym naszym drogowskazem była.   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…    Pośród rubasznych śmiechów i brzęku mamony, Ni kłamstw o naszej przeszłości szerzyć, W cieniu wielomilionowych transakcji biznesowych.   Nie pozwólmy by w niegodnej dłoni pióro, Kartek papieru bezradnie dotykając, O polskiej historii bezsilne kłamało, Nijak sprzeciwić się nie mogąc.   Nie pozwólmy by w polskich gmachach, Rozpleniły się o naszej historii kłamstwa, By przetrwały w wysokonakładowych publikacjach, Polskiej młodzieży latami mącąc w głowach…   Choć najchętniej prawdą by wzgardzili, By wyrzutów sumienia się wyzbyć, Wszyscy perfidnie chcący ją ukryć, Przed wielkimi tego świata umysłami,   Cynicznych pseudohistoryków wykrętami, Wybielaniem okrutnych zbrodniarzy, Nie zafałszują przenigdy prawdy Ci którzy by ją zamilczeć chcieli.   I nieśmiertelna prawda o Wołyniu, Przebije się pośród medialnego zgiełku, Dotrze do ludzi milionów, Mimo zafałszowań, szykan, zakazów.   Gdy haniebnych przemilczeń i półprawd, Istny sypie się grad, A skandaliczne padają wciąż słowa Milczeć nie godzi się nam.   Przeto straszliwą o Wołyniu prawdę, Nie oglądając się na cenę Odważnie wszyscy weźmy w obronę Głosząc ją z czystym sumieniem…   Nie pozwólmy zafałszowywać historii…  Prawdy historycznej ofiarnie brońmy, Czci i szacunku do bohaterów naszych, Przenigdy wydrzeć sobie nie pozwólmy.   Przeto strzeżmy wiernie ich pamięci, Na ich grobach składając kwiaty, Nigdy nikomu nie pozwalając ich oczernić, Na łamach książek, portali czy prasy…   Nie pozwólmy by upojony nowoczesnością świat, Zapomniał o hitlerowskich okrucieństwach i zbrodniach, By bezsprzeczna niemieckiego narodu wina, W wątpliwość była dziś poddawana.   Pamięci o zgładzonych w lesie katyńskim, Mimo wciąż żywej komunistycznej propagandy, Na całym świecie niestrudzenie brońmy, W toku burzliwych dyskusji, polemik.   O bestialsko na Wołyniu pomordowanych, Strzeżmy tej strasznej bolesnej prawdy, O tamtym krzyku ofiar bezbronnych, O niewysłowionym cierpieniu maleńkich dzieci.   Walecznych ułanów porośniętych mchem mogił,  Strzeżmy blaskiem zniczy płomieni, Pamięci o polskich partyzantach niezłomnych, Strzeżmy barwnych wierszy strofami,   Bo czasem prosty tylko wiersz, Bywa jak dzierżony pewnie oręż, Błyszczący sztylet czy obosieczny miecz, Zimny w gorącej dłoni pistolet…   Ten zaś mój skromny wiersz, Dla Historii będąc uniżonym hołdem, Zarazem drobnym sprzeciwu jest aktem, Przeciwko pladze wszelakich jej fałszerstw…                      
    • ładnie   chłodne spojrzenia poranków pochmurne deszczowe dni a przecież nie raz się trafi że słońce kasztan da mi   na krzakach żółci się pigwa pod drzewem niejeden grzyb nad nami czerwień jarzębin wiatr z liśćmi rozpoczął gry ...
    • @Somalija stałaś tam, stojąc w słońcu. a wiatr rozwiewał ci włosy. to było wtedy, kiedy o wieczorze liliowe zapalały si,e obłoki, w którymś lipcowym dniu gorącego lata, w którejś znojnej godzinie podwieczornego skwaru...
    • @Nata_Kruk

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       A ja Ciebie i Twoje komentarze :)
    • głody ciebie tworzą omamy lśnienia podbite hormonami  puste przebiegi  złe noce alkoholicznej zorzy    poprzez łzy  widzę niewiele  dłońmi mogą sięgnąć jedynie  już wilgotniej małej  i rozlewać zimne orgazmy    noszę smutne ciało  przeniknięte tęsknotą  z pragnienia zatracam     siebie           
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...