Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Obudź Mnie


Rekomendowane odpowiedzi

Obudź mnie
gdy będę wolny
ponieważ niewoli dłużej nie zniosę
wolę umrzeć niż w obłudzie
żyć
wolę umrzeć niż bezduszną marionetką
w czyichś dłoniach
być

I tak nie żyję
zniewolony umysł nie istnieje
zatruty blokuje własne
myśli
Nie zauważy gdy Bóg
ziści jego największe
marzenie
Zawieszony w próżni, chłodzie obojętności
nie zaznam tutaj słodkiego smaku
radości

Kochasz
Pragniesz głęboko poznać moją
duszę
Nigdy nawet jej nie zauważysz,
póki zakazów i nakazów słuchać
muszę.

Moja miłość niczym kwiat bez wody,
więdnie bez wolności, w miejscu
pozbawiającym indywidualności
istnieje tylko psychiczna niewola
brak bliskości

Nie mylę się, ani nie mam racji
na jakim gruncie urośnie ta róża
czarnym braku akceptacji


Marzę żyć wśród soczystej zieleni,
tam gdzie poranna rosa na kwiatach
w promieniach słońca się mieni,
na cudownej łące życia
skakać niczym konik polny

Dlatego proszę Cię, obudź mnie gdy będę wolny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy, którzy mają ochotę niech śmiało zostawią swój komentarz, który zawsze będzie bardzo dla mnie bardzo owocny. Piszę głównie dla siebie i to co mi wychodzi uważam bardziej za uzewnętrznienie swoich emocji, uczuć niż za ładną i głęboką poezję. Pozdrawiam!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, za poświęcenie mi chwili czasu i za komentarze. Co do znaków interpunkcyjnych to myślę, że rzeczywiście są niepotrzebne. Co do Katarzis, to myślę, że jest to dopiero początek buntu przeciw zastenej rzeczywistości, który dopiero się rozpoczyna, ale pozostaje jeszcze w sferze marzeń. Pozdrawiam!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • to była najczarniejsza godzina nocy kiedy świat zaczął im się kurczyć na grudzie ziemi obiecanej w makiawelicznyn kontraście ryk sytych oprawców głód i brud wiekuisty tu obrzezali ich z życia i ułożyli w kopiec swoisty trójkąt Pascala mrowisko przeszłości utleniając się zamknęli Księgę Wyjścia i na skraju koszernego nieba tańczą w kole Mojżesza    
    • @Jacek_Suchowicz Każda wymówka jest dobra teraz trend jest na Bobra Pozdr.
    • @Jacek_Suchowicz dzięki  Również pozdrawiam 
    • @Jacek_Suchowicz Satysfakcja dla mnie spora Fajny wierszyk, mądry morał. Pozdrawiam Adam
    • Wszystko o kant – czegokolwiek. Łóżka, stołu, spodni. Teorii Immanuela przedstawionej w Krytyce. Wszystko zbłąkaniem rozumu na ścianie w postaci iluzji. Powinienem być instead of – to anielski młyn - jestem, zniekształcony głos Boga u Lema. Wyjątkowe stany – somnambulizm pod oknem ukochanej w postaci zespołu Elpenora – niech szlag trafi fantastykę i pchły (kogokolwiek, kolego). Shut up!, duplikacja dwóch w syndromie Gansera – mój stres, twój wybór –  choćby kur, miss world, studiowanie popisu składania jaj przed kogutem, resztki snów pochowanych paskiem zegarka na przegubie dłoni. Starej dłoni. Wszystko jest kantem i o kant – czegokolwiek. Niech trafi szlag – was, mnie, ich – przede wszystkim ich,   onych. Oto jestem – bez zgody. Według artykułu dwudziestego trzeciego. Opisuję, co widzę – i bez urazy. Że ściąłem drzewo dobra i zła – patologiczne upicie – splotłem wieniec cierniowy, nakładając na głowę przeźroczystej postaci welon. I zawołałem – sanna! Ho, ho - jak ja wołałem – owe sanna! I kląłem przy tym to, na czym świat stoi. Aż padł  na twarz, uruchamiając wszystkie mięśnie, każdy, nawet najmniejszy miocyt, to nie był krzyk – by wydyszeć –  Eli, Eli, lema lema lema… (jak kibic) sabachthani. Shut up! – zakrzyknął (i to był ryk) setnik  w obcym języku. Przebili mu bok, krwawił – wyciągnęli na środek drogi, Longinus pochylony nad Caiusem. Płakał. Ten pierwszy. I usłyszałem, jak jakaś kobieta – pięćdziesiąt lat – przeklina świat, nas, żołdaków po obu stronach granicy, pograniczników, wieczną ruchomość celu. I pomyślałem, że drab leżący obok jest ŚWIĘTY. A drab, skulony obok – przeklęty. I rozdarłem kotarę, by widzieć obu. Boga – ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY Serafinów i Tronów, w piżamie, gdzie ukryty papieros, dłoń na szyi strażnika zaciśnięta w nienawiść.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...