Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

mrówka


Wstrentny

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dlaczego? Bóg jeden to wie, co ująłem tak ;)


Bóg mi spisał cię krótkimi zdaniami
a kropki postawiał na biedronkach;
teraz ganiam za tobą po parkach,
po jeziorach i nocą po łąkach.

Co o tobie odczytam gdzieś zdanie,
to mi drugie swym sensem ucieka:
jesteś dla mnie stworzona, kochanie
będąc taka - wciąż za daleka!

Zaś mnie tobie... zostawił jak notkę,
coś co potem chciał ująć lepiej:
nic o zimie, nic o jesieni -
wszystko tylko o wiośnie i lecie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 78
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dziękuję za super link :) bajeczny obraz i ta "rajska miłość od tysiącleci". ech...



śniąc

a kiedy śpią
w tym samym śnie

sześcioletni chłopiec skończywszy cudowny koncert
skacze na królewskie kolana zachwyconej marii teresy
obiecując ożenić się kiedyś z jej śliczną córką
obok w 1857 pokoju bracia scottowie z nowego jorku
rozpoczynają produkcję papieru toaletowego w małych rolkach
uszczęśliwiając ludzkość
eli, eli, lema sabachthani - krzyczy ktoś głośno
a nad dreznem rozkładają ognisty dywan
barwny w sto trzydzieści pięć tysięcy dusz

dopiero kiedy philosophiae naturalis principia mathematica
rodzi się w głowie sir izaaka
Wstrentny obejmując Słodką ręką chrapie:


W słońce wschodzące i łukiem na lewo.
W niedowierzanie. W odwieczność czekania.
Gdzie utęskniona złotowłosa łania
pod umówione wciąż podchodzi drzewo.

W zboża. I morza wieczności w godzinie.
W czerwcowe świty chwytane ustami.
Gdzieś, gdzie świat ciągle żyje zapomniany
błękitna arka ufnie w przyszłość płynie.

Słowa mgiełkami szyby przesłoniły,
czas się przetapia w zielonkawe zera
i biały gołąb nigdzie nie dociera.

Tam swoją miłą całuje jej miły
i od początku aż do końca świata
Ona dla Niego wciąż włosy rozplata.


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



dlaczego? Bóg jeden to wie, co ująłem tak ;)


Bóg mi spisał cię krótkimi zdaniami
a kropki postawiał na biedronkach;
teraz ganiam za tobą po parkach,
po jeziorach i nocą po łąkach.

Co o tobie odczytam gdzieś zdanie,
to mi drugie swym sensem ucieka:
jesteś dla mnie stworzona, kochanie
będąc taka - wciąż za daleka!

Zaś mnie tobie... zostawił jak notkę,
coś co potem chciał ująć lepiej:
nic o zimie, nic o jesieni -
wszystko tylko o wiośnie i lecie.




niuch, niuch...
czuję Boskiego wszystkimi zmysłami
:))
to on gania po łąkach...dogoni

wtorki w kropki...?

kto pierwszy...?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ech te łąki jak rozłąki z samym sobą. więcej na nich po czasie skomplikowanych
i zawiłych myśli niż kiedyś rosło trawy:


Siedzę zatopiony w 61 kantacie Jana Sebastiana Przyjdź, pogan Zbawicielu!
a tak naprawdę to muzyka zatapia się we mnie.
Zatapia, tak jak zatapiają się w nas rzeczy wyjątkowo piękne i wielkie,
a na wierzchu pozostają po nich coraz mniej zauważalne kręgi,
wreszcie powierzchnia wraca do zwykłego stanu ogólnoludzkiego marazmu
i na oko wszystko jest jak dawniej.
Tak oto człowiek stał się właśnie cięższy o, niezauważalny dla samego siebie,
ciężar gatunkowy kolejnego pogrążonego w nim klejnotu i coraz trudniej
mu powstać, podnieść się najzwyczajniej i wyjść z domu.

Czy zatem nie jest tak, że już za życia grzebią nas rzeczy piękne i wyjątkowe?
Umieramy oszalali z bólu, kiedy przestaje nas już spod nich widać


Kolejny dzień poszedł pod młotek na licytację pana Boga i
zapadła noc jak klamka w tym drżącym pokoju bez klamek i
zdradliwa rzeczywistość rozstąpiła się pod nogami zasypiających więc
spadają lecą na łeb na szyję łabędzią a
gdzieś daleko Magdalena zwinięta pod kołdrą w
sprężynę bólu czyta i

wzdycha dwoje kochanków
i może to nie są słowa,
ale na pewno, z pewnością
to bardzo piękna rozmowa

rozkręca się jak bimetal śmierci który każdy ma w sobie od urodzenia i
umiera, umiera, umiera.
Rano znajdujemy Magdalenę martwą na ekranach pocieszamy rodzinę
pozostawionych nad herzowymi trumienkami wierszy zapalamy
świeczki komentarzy i
kamieniujemy, kamieniujemy, kamieniejemy
aż niezauważalnie kolejny dzień idzie pod młotek na licytację pana Boga i
zapada noc jak klamka w tym migotliwym pokoju bez klamek i
zdradliwa rzeczywistość rozstępuje się pod nogami zasypiających więc
lecą spadają na łeb na szyję łabędzią a
śpiący kamienni ludzie zmartwychwstają zwinięci pod kołdrą w
sprężynę bólu rozkręcającą się jak bimetal śmierci który każdy ma w sobie i
(o, umierać to my od urodzenia potrafimy!)

umierają,
umierają,
umierają.



Umieramy pogrzebani żywcem. Taki sam kawałeczek siebie! - oto cena za ciężar piękna.
Jeszcze tylko nagi Archimedes przebiegnie przez naszą aortę, krzycząc:
"Heureka!" i możemy wreszcie, zamknąwszy oczy, utonąć
w sumie tego, co przez całe życie zatonęło w nas.

Jak tamta chwila, kiedy leżałem nad mazowieckim stawem.
Lato, na niebie rozłożyły się chmury i przeżuwają kłębatymi mordami
źdźbła wilgoci którą jutro, pojutrze przetrawią na deszcz,
ale na razie jest gorąco i nawet wietrzyk uciął sobie południową drzemkę
w dookolnych trawach. Tymczasem nad łąką unoszą się kolorowe motyle,
tymczasem ważki muskają powierzchnię wody i drży rozgrzane od słońca powietrze.
Taka beztroska chwila pomiędzy powiewami wiatru staje się wąskim kanalikiem
klepsydry życia, kiedy w jej górnej części zaczynam być mniej niż w części dolnej.
Każdy jest taką klepsydrą, więc i ta łaka i ja na niej staje się takim moim kanalikiem
będącym zwężeniem przez który przesypuje się darowany mi czas


każdemu dano tyle czasu
aby mu się dłużył
i
aby mu go zabrakło


Zatopiony w muzyce Jana Sebastiana i topiąc ją zarazem w sobie,
widzę nagle, że w górnej części mojej klepsydry pozostało już mało ziarenek
a te, które przeleciały już na dół zasypują wszystko, co było kiedyś tak ważne,
kochane, aż bezwiednie stało się mną.

Nagle, gdzieś pod koniec kantaty Przyjdź, pogan Zbawicielu!
zauważam sterczący z dziurawej skarpetki duży palec
i zaczynam się śmiać: cha cha cha... więc oto jest palec boży?
W życiu bym nie pomyślał, że będzie brudny i wystający ze starej,
podartej skarpety! Cha cha cha cha cha...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a to jest bardzo ciekawy temat :) mianowicie - niektóre źródła podają, że w optymalnych
dla siebie warunkach samce mrówki żyją cztery miesiące, a samice, jak to one, dłużej
nawet o 2 miesiące. optymalnym miejscem dla mrówek na pewno nie są pomieszczenia mieszkalne,
w których umierają szybciej. czyżby więc "dobrze znane mrówce miejsce" to takie sprzed tygodnia? ;)
;-D Nie wiem, muszę zapytać tę mrówę, jeśli ją jeszcze raz spotkam. Może i sprzed tygodnia? W końcu nie wiadomo, dokąd wyniosło się całe mrowisko z doniczki. Przez jakiś czas jeszcze funkcjonowało w drugiej, mniejszej doniczce, a potem całkiem znikło. Być może tym razem pod podłogą? A może za oknem pod parapetem? I mrówki czasami wpadają do mnie, żeby się ogrzać? ;-)))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



raczej... odkamieniowanie :)



kamień Wstrentnego

przepłynąłeś ocean
ale pozostał dla ciebie niepojety
śpiewa Słodka
o wiele więcej byś pojął
gdybyś utonął zaraz przy brzegu

człowiek musi dotknąć wody
rozebrany do ryby
pozbawiony wszelkich myśli
i wyobrażenia tego co stanie się za chwilę
nie pamiętać nawyków i umiejętności
o, zwłaszcza :) śmieje się Słodka :) umiejętności pływania

nie, nie chodzi o to żebyś przywiązał mnie
do siebie jak kamień do szyi i poszedł na dno :)
trzeba wypłynąwszy na głęboką wodę
zapomnieć o brzegach
a ocean i morza staną się tak samo pojęte
jak żona nie przymuszona do ślubu
:) :) :)


śmieje się Słodka i śpiewa na przemian
kiedy tak siedzi na brzegu wanny i czeka
aż napełni się wodą
kiedy skończę wreszcie myśleć racjonalnie i podejdę
czesać jej syreni ogon szczoteczką do łusek
z moich oczu


Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ja też się cieszę, że Cię czytam i... wtrącam jak to ja, swoje trzy grosze :)
w Krakowie? póki co chadzam czasem do "Galicyjskiej", choćby z miesiąc temu
z Oxyvią na piwo. są tam takie strzałki: "na pole" które tak kołują człowieka,
że nie może trafić na czas do domu ;) a co dopiero musi być w samym Krakowie?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ba... żebym to wiedział?


"...Jezu zmienił ich w świnie i wpędził do morza..."

a daleko poeta pisał wiersz o morzu
i jeden z tych szatanów w myślach mu się schował,
zaś inny - w głębi serca stolicę założył.

Odtąd my - poeci, nie piszemy sami:
mówimy o natchnieniu i o boskiej iskrze
bo nie mamy władzy nad swymi myślami,
w sercach naszych diabelskie sztandary na wichrze...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magdo, jesteś także moim natchnieniem, choć nie jestem pewna, czy w tym kraju każdemu się to może podobać... Ale ja Ci jestem wdzięczna. :-)

Mowa pożegnalna upadłego anioła

- Nie będę więcej aniołem! – wrzasnął Asmodeusz, zrzucając skrzydła – Mam dość bycia serafinem! Nie będę już nigdy wyśpiewywał tych bzdurnych, janielskich pień ku czci Pana! Wiem, że pragniesz być jedyny, że nakazujesz miłować i czcić siebie jednego pod groźbą aresztowania i wiecznych tortur piekielnych. No trudno – muszę Cię skrzywdzić i opuścić. Niewierny jestem. Nie chcę więcej Twojej opieki. Nie chcę kijka ani marchewki. Nie chcę taplać się w Twojej chwale. Nie chcę być Twoim przybocznym, ministrem, wybrańcem. Nie chcę! – tupnął ze złością w chmurkę kozimi kopytami, co trochę go zbiło z tropu, bo wcześniej takich raciczek nie miał. Ale szybko wrócił do przerwanego wątku:
- Nawet ludzie już nie wierzą w te banialuki, że w siedem dni stworzyłeś świat dobry i harmonijny, za który winniśmy Ci wdzięczność i bezkrytyczne posłuszeństwo! Prawie nikt już nie wierzy, że jeśli będzie grzeczny (według Twojego grzeczeństwa), to dostanie w nagrodę Niebo, a w nim mieszkanie. Od tysięcy lat obiecuje się ludziom te mieszkania! Dość! – tu serafin zaczął się czernić ze złości, począwszy od stóp aż do głów (trzech, jak się za chwilę okaże) – I nie wmawiaj nam, że w Twoim królestwie jest lepiej niż w każdym innym kraju! To dlaczego ludzie tak się bronią przed emigrowaniem do nas? Hę? Dlaczego wpadają w takie paniczne, horrendalne przerażenie, kiedy dostaną wiadomość, że ich zapraszasz? Koniec z tymi kłamstwami o Raju! – tu Asmodeuszowi począł rosnąć wężowy ogon w miejscu, gdzie inni serafini mają zaledwie kość ogonową (taki zalążek, który jednak zawsze jest zagrożeniem, że z anioła zrobi się diabeł – i dlatego właśnie wszelkie nieba ciągle trzeba kontrolować).
– Ha! – kontynuował zbuntowany anioł – i dlatego ciągle każesz nam kontrolować ludzi! Każdemu przydzielasz anioła stróża! I wmawiasz tym biednym maluczkim, że to dla ich ochrony, dla bezpieczeństwa kraju, tego niebieskiego kór…królestwa! Ha ha! – zamachał groźnie chorągwią przeciwniebną, która wyrosła nagle w jego ręce jak kaktus – Skoro tak, to dlaczego ciągle grasuje Masowa Śmierć w kataklizmach, epidemiach, wypadkach komunikacyjnych i wojnach? Dlaczego także pojedynczy ludzie ciągle nie mają szczęścia i nie zdążają w swoim czasie dać światu pełnych siebie? Dlaczego tyle dobrych chęci, mądrości i talentów przemija bez śladu lub wcale się nie rozwija? I dlaczego, do cholery, zabraniasz ludziom niemal wszystkich rozrywek seksualnych? O, szczególnie to jest potworne w Twoim prawodawstwie! – tu Asmodeusz aż się zassał z wrażenia, a gardło zaczęło go dziwnie piec. Dopiero po chwili ze świstem wciągnął oddech i odzyskał mowę:
- Powiadasz, że giną bez śladu ci, którzy nie głoszą wiary w Ciebie. A ci, którzy wykrzykują peany na Twą cześć, będą zbawieni i dostąpią jakiejś łaski, na przykład sławy i wieczności. Reszta przepadnie na wieki. Toż to terror! I jeszcze ten Twój Sąd Ostateczny bez możliwości odwołania… Totalitaryzm w czystej postaci! – w tym momencie Asmodeusz chwycił się za czoło, bo nagły ból na chwilę zmącił czystą radość jego buntu; poczuł tedy, że po obu stronach głowy rosną mu jeszcze dwa mądre łby: barani i byczy. Oba uzbrojone w obronno-zaczepne rogi. Pierwszy szepnął bezgłośnie: Jam jest ten, który będzie zawsze uprzedzał cię o nadchodzącym niebezpieczeństwie i konieczności ucieczki; drugi zaś równocześnie: Jam ten jest, który zawsze będzie uprzedzał Cię o wrogich okolicznościach i namawiał do obronnej walki. Niewiele z tego zrozumiawszy Asmodeusz stuknął się w ludzki łeb i zawołał:
- Spadam stąd!
Po czym, ziejąc niespodziewanym ogniem (pewnie z powodu burzy hormonalnej, co jest zwykłe w wieku buntu i naporu), dosiadł wspaniałego, rasowego smoka z silnikiem odrzutowym w podogoniu i zaraz lepiej się poczuł.
- Wiem, Panie, że wyślesz za mną pościg. – uśmiechnął się z samozadowoleniem - Będziesz wściekły, gdy dowiesz się, że mam inne niż Ty zdanie. Że myślę. Znienawidzisz mnie, kiedy moje słowa dotrą do ciebie, spisane na bibule drugiego obiegu. Schodzę więc do podziemia, a tam zbuduję moje królestwo. Słyszysz?! – huknął groźnie w chmurną podłogę Niebiesiech włócznią, która nie wiadomo skąd wpadła mu w rękę (tą wolną, bez chorągwi) – Lepiej nie wysyłaj tam tych swoich niebieskich milicjantów! – darł się – Bo jeszcze przejdą na moją stronę! A na razie zabieram ze sobą wszystkich tych, których nie lubisz, Panie, a którzy lubią bunt, przekorę, cygańskie życie, rozrywki, seks, muzykę, teatr, błazenadę, radość, wolność, równość, braterstwo…
W tym momencie upadły serafin urwał i począł wiać ostro w dół na swym kosmicznym smoku, zauważywszy, że zza rogu niebiańskich kulis wyfrunęły na scenę zastępy Spec-Niebu i poczęły się zbliżać do niego z przyspieszeniem nieziemskim.
Ale szybciej od niebieskich zastępów podążyły za świeżo upieczonym demonem hordy zdziczałych diabłów, spadających na gwiazdach aniołów i nieujarzmionych ludzi: wszelkiego rodzaju buntowników, wichrzycieli, pogan, liberałów, hipisów, uchodźców politycznych, homoseksualistów, masonów, heretyków, filozofów, wolnomularzy, antykomunistów, hazardzistów, rewolucjonistów, prostytutków, powstańców, wyrzutków i naukowców. A na czele tej menażerii, tuż za samym Asmodeuszem, pędzili z szybkością muzyki odrzutowej jacyś nieuczesani artyści.


(Nawiasem: to nie jest bunt przeciw Niebu, o którym nikt nic wiedzieć nie może, ale przeciwko wszelkim instytucjom przymusu i organom totalitaryzmu).

Pozdrawiam serdecznie!
Wiedźma Oxy. ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...