Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wielce wątpliwa to podnieta
Patrzeć jak tworzy wiersz poeta.
Jak chudą pupę wśród poduch mości
(bo bywa, że wcześniej ze trzy dni pości)
Jak na suficie plam weny szuka
(bo tropić stopy to wyższa sztuka)
I jak obgryza ołówek z gumki
Zmarszczywszy brwi swe we dwa frasunki.
Czasami wernyhorzyć pragnie
Fałduje wtedy pled-miś paradnie
I bezdennością swego spojrzenia
Omiata bałagan, mnie i resztę stworzenia.
W końcu wylega z betów grajdoła
I opromienion "Skończyłem!" woła.
(I wtedy Go kocham najbardziej)

Opublikowano

Świetnie to ujęłaś:)
Zależy jeszcze, kto czym pisze, bo ja akurat gęsim piórem które maczam w stojącym obok kałamarzu. Uwielbiam to i lubię te uczucie podniecenia gdy się jest w trakcie tworzenia. Nie po skończonym wierszu, ale sam akt jest najpiękniejszy.
Czasami człowiek się wścieka, że coś tam się nie udaje, kreśli, pisze znowu itd... i to jest w tym najlepsze. Nie chodzi też o to, by ktoś się Twym wierszem zachwycał, ale by dał wskazówki jak doskonalić warsztat i najlepiej gdy krytyk jest w tym naprawdę dobry.
Myślę też, że poeta sam sobie jest najlepszym krytykiem. Piszesz coś, zachwycasz się, a po miesiącu myślisz, że chyba coś trzeba poprawić:) I tak to działa.
Pozdrawiam cieplutko

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...