Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jestem w wieku człowieka który
zaczyna umierać na samotność
nie daje wytchnienia stepowanie
nabiera rytmu dojrzewa duma

otwieram rano oczy nigdy nie było
lepiej spotkać kogoś najbliższego
i kładąc głowę na poduszce myślę
o tym co chciałam chciałabym

pomiędzy ziarnka piasku wcieram
kontury zbutwiałych liści proszę
ściśnij moją rękę najmocniej
jeśli potrafisz zatrzymaj mnie

Opublikowano

Samotność jest bardzo smutna,
ale samotność we dwoje - to już dramat!
Myślę, że wiersz to dobrze oddaje,
po cichu, dyskretnie, bez zbytniej egzaltacji.
Peelka na koniec krasi wiersz nadzieją.
Serdeczności
- baba

Opublikowano

jestem w wieku człowieka który
zaczyna umierać na samotność
Powiem tyle ,,zaczyna umierać,, nie może być! wykreśl zaczyna i nie ,,w wieku", gdyż samotność dosięga każdego bez względu na wiek.
Masz wiele wyjść z tego-np.
Jestem zmęczonym człowiekiem,
który umiera na samotność
Jeżeli już ma zostać czas. zaczyna to zamień na zaczął umierać.
Zresztą ty jesteś autorem pomysł wiersza jest fajny, ale??????????????????????///

Opublikowano

Samotność, każdy ją w jakiś sposób
doświadcza; jedni mają to przypisane,
inni okazjonalnie przekonują się jak
smakuje.Subtelnie o tym napisałaś -
tak jak trzeba:)) Pozdrawiam serdecznie:))) Ewa

Opublikowano
jestem w wieku człowieka który
zaczyna umierać na samotność
nie daje wytchnienia stepowanie
nabiera rytmu dojrzewa duma

otwieram rano oczy nigdy nie było
lepiej spotkać kogoś najbliższego
i kładąc głowę na poduszce myślę
o tym co chciałam chciałabym

pomiędzy ziarnka piasku wetrzeć
kontury zbutwiałych liści proszę
ściśnij moją rękę najmocniej
jak potrafisz zatrzymaj

Podoba mi się Marlett i jakby w nowym stylu ten Twój wiersz.
Oczywiście musiałem troszkę poprzestawiać ;)
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ireneusz!
Wydaje się ,że pierwsze dwa wersy odczytujesz zbyt jednoznacznie:))
Moim zdaniem umieranie to proces ,który nie jest nagły jak zgon.
Nie jest napisane ,że ''w wieku'' dotyczy wieku peelki:),
a samotność to stan, który został potraktowany jak choroba naszego wieku
więc musi zostać ''zaczyna''.
Wielkie dzięki za sugestie:))
PozdrawiaM.
Opublikowano
jestem w wieku człowieka który zaczyna
umierać na samotność

stepowanie nabiera rytmu
bez wytchnienia dojrzewa duma

rano otwieram oczy i nie zawsze było lepiej
spotkać kogoś najbliższego
kładąc głowę na poduszce
myślę o tym co chciałam chciałabym

pomiędzy ziarnka piasku wcieram
kontury zbutwiałych liści
proszę

ściśnij moją rękę najmocniej
jeśli potrafisz zatrzymaj mnie


mądry tekst /

ja sobie go tak czytam /

uszanowanie /
Opublikowano

zaczyna ,,chorować" z tym czasownikiem się zgodzę wiersz jest wierszem ale nie można jak zauwazyłem stosować wszystkiego odnosząc się do peelki, a większość tak to tłumaczy i to niby logiczne wybawienie Wiesz jaka jest krytyka ja ją przeszedłem, to nie jest tak jak myslisz. głupi czasownik źle uzyty dyskryminuje cały wiersz odpowiedż jest prosta np ,,komunizm pogrzebał Polskę " wiesz co jest żle, że grzebie sie kogoś na całe zycie, więc to zdanie jest fałszywe- tak poznaje to krytyk. Nie mam zamiaru zmieniac tego co napisałas zapytaj Panią Stanisławe Zak ona jest dobra w te kloci
pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Irku!
Krytycy są od krytykowania, wiele zależy od ich opinii.
Ja jestem amatorką:))
..a Stasia zawsze mile widziana pod moim wierszem:))
Dzięki za komentarz.Uśmiechu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • dobrze że nic nie mówisz w chłodne dni nie marszczysz brwi mogę wtedy czytać własnymi słowami chociaż nie umiem przeglądać  się we mgle dobrze że nie zabierasz dłoni nieopisanych chwil w których zastygaliśmy   tak jest dobrze zanim zamkniemy usta powieki po wieki    
    • Mam stół. Mam plan. Połóżmy na nim co boli i co nie. Pogrupujmy to. Dowiedzmy się, pomyślmy za co możemy podziękować. Spójrzmy co ma dla nas wartość.   Mam stół. Mam plan. Siebie sobie dajmy.   Zadbajmy by drugie widziało słońce, by jeśli nocą to ładny księżyc. Zadbajmy o ręce pełne dobrych chwil, pełne niematerialnego bogactwa.   Mam stół. Mam plan. Mamy siebie. Dłoń w dłoń. Życie stoi otworem. Los też. Pokażmy że jesteśmy w stanie dać radę.
    • @huzarc Dzięki za pochylenie się nad tekstem.
    • On Aromat parzonej kawy uderzył mnie pierwszy, zaraz potem jej głos. Usiadła naprzeciwko, stawiając dwa kubki. Ta sama twarz od wielu lat, te same, znajome do bólu, gesty. Tylko ja już nic nie czuję. Mówi nieustannie, a jej głos dociera do mnie jak przez szybę. Słyszę dźwięk, lecz nie czuję ciepła jak dawniej. Słowa docierają, ale mnie nie dotykają. Jak deszcz za oknem. Wiem, że pada, ale nie jestem mokry. Mówi szybko, nerwowo, jakby chciała nadrobić wszystkie lata ciszy. Patrzy na mnie z taką żałością, z resztką nadziei, że coś jeszcze da się zmienić. Jakby miłość czekała tuż za drzwiami, które wystarczy otworzyć. Ale już wiem, że za tymi drzwiami jest tylko pustka. Nie ma tam już nas, nie ma nawet tego mnie, którego pamięta. Jej dłoń leży na stole, czeka na dotyk. A głos drży jakby prosiła o łaskę, której nie umiem dać. Każde słowo opada ciężko w gęstniejącą ciszę, a ja milczę niewzruszony z zamkniętym sercem. Wiem jednak, że muszę się odezwać. Muszę, bo wciąż tu jestem, chociaż już za murem, który sam - cegła po cegle - stawiałem. W końcu mówię, że to, co było między nami umarło. Cicho, jak ogień, któremu zabrakło tlenu. Czuję, że każde wypowiadane przeze mnie, słowo wbija się w nią niczym nóż. Znów milknę, piję zimną już kawę i udaję, że jestem gościem w domu, który właśnie przestał być moim domem. Czekam, aż ona to zrozumie.   Ona   Niedziela. Jesteśmy razem. Robię dla nas kawę, z nadzieją, że wreszcie porozmawiamy. Siedzimy przy stole, tak blisko, a jednak dalej niż kiedykolwiek. Zaczynam mówić. Mówię szybko, bo panicznie boję się ciszy, która kruszy nas od środka. On jednak uparcie patrzy w bok, jakby to wszystko go nie dotyczyło. Milczy, jakby słowa kosztowały go fortunę. Jego palce nerwowo zaciskają się wokół filiżanki, już od dawna nie szukają mojej dłoni. Wreszcie się odzywa. Z litości. Czuję to. Rzuca krótkie, oszczędne zdania, a każde z nich jest jak kamień - ciężkie, zimne i obce. Tonę w tym milczeniu, które rośnie między nami jak lodowa ściana. Chcę krzyczeć, że jeszcze czuję, że serce mi pęka, że wciąż tu jestem. A on oznajmia: "Wszystko będzie dobrze." I to jest najgorsze. Bo "dobrze" to nie "kocham". To tylko cichy wyrok podany z pustym uśmiechem. A więc to tak się kończy? W jego oczach nie ma już nic. W tej ciszy umarła miłość. A ja wciąż go kocham.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...