Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czekam


Rekomendowane odpowiedzi

Serce mnie boli, kryształowe łzy czekania
Ile to czasu musi upłynąć? Męka oczekiwania
Tęsknota szarpie duszę, i jeszcze
Ile godzin kochany musi upłynąć jeszcze?

Miłości, Ty niczym nektar
Co poisz spragnionych
Serc połączenie za zawsze
Bo ty się strachu nie boisz.

Tak niecierpliwa jestem, tak długo do wieczora
(och, co za okropna pora)
Ja wiersz piszę piórem tęsknoty
Chociaż nie mam zbyt wielkiej ochoty.




UWAGA - to wiersz dla znawców Poezji. Żarty sobie strójcie gdzie indziej, a jak ktoś nie chce, niech nie czyta!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurczę... Przeczytałem. Ta wiadomość powinna być przed tytułem :P

A tak już na poważnie- To rozumiem, co autorka chciała przekazać odbiorcy i zostawiam to dla siebie. Gdybym ja pisał ten wiersz, to zrezygnowałbym z powtórzenia słów "jeszcze" i "jeszcze" oraz "czakanie" i "oczekiwanie". Może jeszcze jakoś ubarwnić tekst? Ale to tylko moje małoznaczące porady- z resztą poetą nie jestem, więc cóż mogę.

Pozdrawiam pszeserdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotr Płoszaj

Tutaj żadne słowo nie jest przypadkiem, to misterna konstrukcja, do której należy być przygotowanym. "Czekania" i "Oczekiwania" to zupełnie nowy, nieoczekiwany i zaskakujący RYM! (proszę spojrzeć uważnie, bez jednej literki).
Za porady dziękuje, zobaczymy co jeszcze będzie, poniedziałek się zxbliża :)

Udanego Mikołaja!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiem najpierw na kulturalne uwagi:

Podmiot cierpi, bo czeka i to jest wyraźne, bo tak się dzieje w rzeczywistości, bo to przecież poezja nie tylko musi się opierać na pochwałach narkotyków. I to jest u mnie ślicznie ujęte, bo prosto, a jednocześnie przez używanie środków poetyckich jest zaskakujące.


Dla śmiewców - po to jest uwaga, żeby się dostosować, i powstrzymać swój humor na lepsze okazje, a nie tutaj, bo potem ci sami prześmiewcy zarzucają mi, że mam 100 wpisów2 nie na temat. Sami tworzycie swoją paranoje, szkoda, ze moim kosztem.

Hania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez obrazy, ale nie preferuje twojej poezji,
a jednak tym razem przyznam się, że mi się nawet podoba :)
może by usunąć to pierwsze "i jeszcze" w I strofie; i w trzecim wersie II strofy miało być chyba na, a nie za ;)
to tylko tyle z uwag małych :)
podkreśle jednak, że wyjątkowo podoba mi się ten wiersz :)
tak trzymać :)
Serdecznie pozdrawiam... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz o niewinności to już dawno się zapomniało, a dobre wino i owszem też lubię  Kredens pozdrawia  @Waldemar_Talar_Talar wstrętny wynalazek Kredens pozdrawia  @[email protected] akurat nos jest gładki jak pupa niemowlęcia  Kredens pozdrawia 
    • nigdy nie ma pewności co jutro przyniesie czy będzie to pogrzeb a może wesele   nigdy nie ma pewności kto do drzwi zapuka czy bedzie to nadzieja czy chwile złości   nigdy nie ma pewności że las bedzie szumiał a człowiek ubierze szaty uszyte z dobroci   nigdy nie ma pewności czym poczęstuje noc czy dzień będzie od  wczoraj piękniejszy   nigdy nie ma pewności jest tylko wiara w to że Bóg się odważy o lepsze dla nas poprosi
    • 143 * Na Wejherowskiej dławi się czas; Czekam aż wszystko się ruszy. Liczne przekleństwa, któryś już raz, Pragnę siarczyście wyrzucić.   Na Wejherowskiej takie są dni; Wolniej mijają, niż reszta. W komunikacji z ludźmi się tkwi, A w autobusie orkiestra.   Co rusz w hałasie mija mnie ktoś, Z twarzą wpatrzoną w telefon. Za smartfonową manią, na wskroś, Ludzie zdążają na ślepo.   I choć znów jesień trąca nas dziś, Wszędzie duchota panuje. Jakimś sposobem chciałbym stąd wyjść, Bowiem jestestwa nie czuję.   Przy pneumatycznych ściskam się drzwiach, Czekam i czekam wytrwale, W myślach pytając: Jak długo, jak? Końca nie widać wciąż wcale.   Z radia bez przerwy zsuwa się bas, Żeby bieg czasu przyspieszyć; Rytmy wątpliwe cieszą znów nas, Trzeba jakkolwiek to przeżyć.   Dziurą w suficie uciec mam chęć, Bo wiem na pewno - nie przetrwam. Minut dwadzieścia, zaraz plus pięć, Na stu ulicy jest metrach.   Zimną jednakże trzeba mieć krew, Miast pójść do auta od razu, Bo zaparkować też nie ma gdzie, W zakorkowanym Wrocławiu.   ---   * Nr linii autobusowej, o której mowa w wierszu.  
    • Czekamy, cierpliwie czekamy. W szumiących lasach, na żyznych polach, w piwnicach starych kamienic. Potrafimy zaskoczyć podczas prac w ogródku, potrafimy napędzić niezłego stracha nurkom, bywamy też lokalną sensacją na budowach. Wojna - ta to powsadza swoje macki wszędzie, nieważne – suche, mokre, piaszczyste, gliniaste, kamienne – my nie wybrzydzamy – i tu, i tam przetrwamy, z niekończącą się datą przydatności do zabicia.       Czekamy, cierpliwie czekamy. I nigdy nie wiadomo - czy tym razem znajdzie nas ciekawski pan z ciekawskim pieskiem? I nic, niestety nic nie skończy się dobrze. A może grupa rozbawionych dzieci, którymi historia – zła jak Baba Jaga – zapłaci odsetki od minionej rozpaczy. Wojenne i powojenne matki, czasem na jedno wychodzi. Ale bywa i tak, że wszystko kończy się dobrze. Na przykład gdy trafia na nas paczka wagarujących gówniarzy, z których ten jeden gówniarz jest trochę rozumniejszy niż inni, w zasadzie można powiedzieć, że gość jest całkiem do rzeczy, i krzyknie w ostatnim momencie na tego, co z łapskiem podchodzi. No i ten głupszy nie tknie, coś sobie mruknie pod nosem, coś zaklnie, lecz w końcu odejdzie. Farciarze, nie dali się wrobić w domknięcie wojennych statystyk.       Nienawiść o lata przeżyła tych, którzy ją czuli. Wystarczyło nadziać nią miny, dokładnie poupychać w granaty, podrzucić w pociskach          i bombach. Nienawiść w konserwach na potem, na niedostatecznie czarną godzinę. Nienawiść obok polnej stokrotki, nienawiść pod listkiem paprotki, o włos od korzenia marchewki. Leśna nienawiść na drodze jelonka, podwodna nienawiść ściśnięta w minie morskiej, podziemna nienawiść na szlakach nornicy i kreta. I międzygatunkowa nienawiść, bo bywa, że upomni się i o walenia, i o orkę, wypłoszy lisy i zające. Rozrzuci swój gniew w promieniu o mniejszym lub większym zasięgu. Nie będzie dla niej ważne, czyja to noga, czyja ręka i czy to miała być właśnie ta głowa. Wymiesza dokładnie wszystkie grupy krwi od dawców mniej lub bardziej honorowych, od dawców niedobrowolnych.       My, zatopione w morzach głowice nuklearne, zagubione zabawki roztrzepanych, brzydko bawiących się w zimną wojnę dzieci, byłyśmy na tyle taktowne, że pozwoliłyśmy o sobie zapomnieć. Nie zakłócamy letnich turnusów, nie przeszkadzamy w zachodach słońca, nie wywracamy żaglówek. Czekamy, cierpliwie czekamy.
    • Witam - podoba się -                                             Pzdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...