Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

„Połowa mojej pracy polega na przeszkadzaniu sobie w tym,
co przychodzi mi z największą łatwością”
Francis Bacon

To taka strata czasu uczyć się
przemijania z kobietą. Zastanawiać się
nad suspensem zakładania nogi na nogę , wyrażania
granic między końcem papierosa a początkiem jej ust.

Przecież miałem iść na wojnę.
Rozpruć kurz pokrywający blade okładki i ślepo
ryjąc ciszę, przewracać się z kartki na kartkę.
Myśląc.

Jestem.
Zeskrobuję z ciebie stereotypy piórem. Piżmowy dekolt
to tłuszcza, której uległ nie jeden głupiec.
Widać piekło nie zaczyna się na końcu penisa.

Piszę więc do Małgorzaty z Moskwy aby nie wstawiała się
za mną ubabrana nagością. Wolę posiąść antałek wina,
sczeznąć w ramionach wielkomiejskich poetów,
spać z głową w kołach tramwaju i być kimś.

Moje koty nigdy nie czytały Bułhakowa.
Mimo to są.

Opublikowano

Po przeczytaniu 1 strofy z ciekawoscia chcialem czytac dalej bo byla naprawde niezla, ale niestety na tym sie skonczylo.Jakos pozniej przejaskrawiles to wszystko, juz to szlo w strone bardziej tandety niz dobrej poezji.

Pozdrawiam

Opublikowano

Ha, takiej opinii o tym tekście jeszcze nie miałem :) Nie rozumiem trochę co nazywasz tutaj tandetą. Czy to, że po ckliwym romantycznym początku zaczynam stawiać w kolejnych wersach przeciwwagę? Czy może kwestia trzeciej zwrotki aż tak przejaskrawia obraz wiersza (pytam bo zauważyłem że poeci strasznie się wrażliwi zrobili na słowo penis).

Z twoim zdaniem raczej się nie zgodzę,a raczej z określeniem tandety. Po prostu zbyt twarde słowo to jest, aby nim szafować ot tak. Ale oczywiście przeciw wrażeniom i odczuciom osobistym nie mam nic. Są w końcu gusta i gusta.

Pozdrawiam

Opublikowano

No Panie Ryśku, zakładając, że naprawdę wie się co jest dobre w poezji to gratuluję komentarza. Zgryźliwość odnośnie moich komentarzy można sobie darować. Ocenianie czyjegoś tekstu przez pryzmat innych komentarzy również. Jeśli aby być poetą trzeba rymować, pisać wiecznie o miłości ukrytej w sercu, to naprawdę daleko mi do nazywania siebie poetą. Ale zaraz.... Jeszcze się tak nie zdążyłem w sumie nazwać :)

Krztynę dystansu do osoby zalecam. Bo obrażając mnie poprzez moją poezję, krzywdy mi Pan nie wyrządzi. Co najwyżej mnie trochę rozbawi.

Pozdrawiam

Opublikowano

Panie Ryszardzie, ja jeszcze tutaj nikomu nie ubliżyłem. Jeszcze nikomu nie powiedziałem " Idź w cholerę, bo nie potrafisz dobrze pisać". Odnoszę się tylko i wyłącznie do tekstu jaki czytam, nie do autora. Autor dla mnie tutaj jest tylko nickiem i niczym więcej. Nie znam, nie oceniam tego jaki jest, ale poddaję ocenie tylko i wyłącznie warsztat i umiejętności. Z tym, że to są tylko i wyłącznie moje osobiste odczucia, nie narzucam nikomu swojego zdania. Jeśli nie chce, to nawet tego czytać przecież nie musi, albo nie musi słuchać.

Jedyne ubliżenie, za co od razu przeprosiłem, było przy tekście Moni Mada. Ale jak mówię, to moje subiektywne odczucia były, bez złośliwości w czyjąkolwiek stronę.

Opublikowano

Szczerze, to nawet nie wiem że ktoś taki odszedł. Jak mówiłem, nie zwracam zbytniej uwagi na autorów, tylko na tekst. Więc o jakiejkolwiek satysfakcji nie ma tu mowy.

I szczerze, nie wiem o czym mówisz. Ale jeśli faktycznie odeszły z mojego powodu, to świadczy tylko o nich, nie o mnie. Wiem. Brzmi to bardzo egocentrycznie. Ale jak wcześniej wspomniałem, dla są to tylko nicki, to że poddaję krytyce czyjś wiersz nie obliguje mnie do odpowiedzialności za to, jak ta osoba potem postąpi, co zrobi, jak się zachowa. Jeśli ktoś nie ma dystansu do własnej poezji to krzywdzi tak naprawdę sam siebie. A dystans i samokrytyka zawsze jest potrzebna. W innym przypadku można naprawdę urosnąć we własnych oczach a to szkodzi wierszom, nie pomaga.

Naprawdę, jeśli tnę słowami, to tylko tekst, nigdy osoby. Oceniam tylko tekst, nigdy autora. Jedyne co mogę ocenić od autora, to jego warsztat jakim posługuje się w poezji. I to jest tylko tyle. Choć urosło do aż tyle.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @obywatel Twój wiersz to jak absurdalna kronika znikania – rzeczy, miejsc, porządku świata. To przemyślana mozaika obrazów z polskiego peerelu i współczesności: bar mleczny z łyżkami na łańcuchu (żeby nie kradli!), "miejska zobojętniająco" (doskonałe słowo-mutant), covit jako deus ex machina całej historii. Połączyłeś banał z absurdem, to jak sen albo wolna improwizacja jazzowa – skacze się między obrazami, ale jest w tym metoda. "Widelca nie uświadczysz" – uwielbiam to słowo. Brzmi jak z Gombrowicza. Pytanie tylko: czy ten pies na końcu to metafora nas wszystkich, pożerających resztki dawnego świata? Czy to po prostu pies, który zjadł kiełbasę i tyle? A może to jedno i to samo? Wiersz intryguje właśnie tym, że nie ma tu jednoznaczności. Zostawia niedopowiedzenia jak te "resztki nietknięte".
    • Wieczór jest ciepły, wilgotny zapachem bzu kawiarniane patio odosobniony, dwuosobowy stolik.    Zamawiam kieliszek wina, kelner pochłania wzrokiem zagłębienie piersi kuszącej, koronkowej sukienki.    Zalotnie odgarniam niesforny kosmyk włosów, rozkoszny odcieniem zmysłowego słońca.     W odbiciu lustra podkreślam aksamitną czerń rzęs,  obserwujesz mnie z rosnącym zainteresowaniem.   Wychodząc, na papierowej serwetce zostawiam pocałunek ślad stęsknionych ust, tylko dla ciebie.!                   
    • Pieśń szubieniczna Orlona. Bo czym byłaby porządna ballada łotrzykowska bez pieśni zgubienia dla głównego bohatera.   Wiwaty i sprośne epitety poniosły się znów po wygłodniałym, widoku porządnej egzekucji tłumie zebranych.     Tak oto umiera wielki człek, który się pracą ani porządnym prowadzeniem nigdy nie zhańbił. Któremu tak wiele talentów i sztuk możnaby przypisać. On jak król, spał na łożu, złożonym z chętnych, gorących ciał murew uciesznych i krasnych i złotych talarów którymi dziewki swe upadłe obsypywał, równie obficie co wulgaryzmami na ich lenistwo i kobiece dąsy.     Jego język jak miecz, ciął skostniałe zasady i moralność ludzi wszelkich stanów. Walczył z wyzyskiem biednych. Króla miał za rzyć z uszami, szlachtę za pijawki bezduszne a kler jawił mu się jako plaga najgorsza. Jako jad, który jątrzy jedynie, najgłębsze rany społeczeństwa rynsztoku i brudu. Bogiem mu była tylko jego fantazja i polot do kłopotów i zbrodni najpodlejszych.     A grzechy były jak trofea, którymi przechwalał się w dusznym dymie świec łojowych u szynkwasów, zapadłych zajazdów i karczm dla półswiatkowej elity. Jego bratem zwać się mógł banita lub alfons a nie urzędnik królewski. A czy miłował? Miłował sztukę, wino i picze niewieście, jak tylko mógł najwierniej i najgoręcej. Takim był wyklętym dzieckiem placów targowych i bram kupieckich. W najpodlejszych cieniach gzymsów burdeli, jego honor i duma ukryte. Teraz wyciągnięte na świat ten niesprawiedliwy i wielki. Na szafot przez los przewrotny sprowadzone i w zadek blady i chuderlawy boleśnie uderzone.     Orlonie de Villargent, tańcz mój luby szelmo. Toć Twoje wesele szubienicy. Na nim jest panią drewniana kobieta. Rzucisz się jej ochoczo w ramiona a ona pozbawi Cię grzesznego ciała i ostawi zimnego szkieleta.   Dalej do tańca, szelmy, bladzie i suki wszelkie! Na stryczku wesołe pląsy! Dalej śmierci moja miła! Do tańca aż do zdechu! Do skręcenia sobie karku!
    • @Waldemar_Talar_Talar Te wiersze są tak miłe w swej prostocie. Takie samo życie. Piękne, pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Żona rzuca hasło: „świeży kolor, życie nowe!” Mąż z palcem przy skroni i miną wymowną, Wyciąga dwie lewe ręce i gały wywala. Dziecko farbę trąca – chlup – i się rozlała,   A kot, ciap-ciap, znakuje podłogę całą. Sąsiad wpada z dłonią pomocną I maluje sufit na głęboką czerń, jak noc. Drabina się chwieje, trzeszczy i pęka, bęc!   Żyrandol spada z hukiem na parkiet, Okna kolorów pełne, aż śmiech miesza się ze łzami. Ubrania w plamach tęczy, ściany wciąż brudnawe, A w klatce papuga krzyczy: „idioci, idioci!”   Natalka palce macza w tej ostatniej farbie I w miejscu, gdzie grzyb rośnie okazały, Maluje trzy postacie – proste, niezdarne, wesołe: „Mama, tata i ja” – w wielkim serduchu ujmuje.   Babcia w drzwiach jak wyrocznia staje, Palcem kiwa, marszczy czoło, Laską dębową, sękatą, w podłogę stuka: „Czyście zdurnieli? na głowy wam padło!   Pędzel to nie kropidło, ja na balkon uciekam!” Pająk wielachny, ich współlokator, Zza szafy wyłazi, przebudzony, Pac, pac – „ładny bajzel, ja wam nie pomogę.   Nie uwiję takiej wielkiej pajęczyny, Aby przykryć te wasze szkarady” I nagle w tym chaosie jest szczęście bez miary. Niemi dotychczas, naburmuszeni, nadąsani,   Dom rodzinny ożywili z drętwoty i nudy, Umalowali się sami bardziej niż ściany. Chwycili za ręce i z pogwizdywaniem, Z podskokami, do tańca w kółeczku ruszyli...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...