Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jak w tytule
ogłaszam czule
coś ala konkurs
temat:,,Twoja wizja raju"
niknienia niemanta dawaju;p
styl:dowolny
dusze:uwolnione
zasady:wszystkie chwyty dozwolone;p
nagroda uznanie użytkowników
po konkursie wydam wpis wyników;p



P.S: liczę ze wezmą w tym udział:
bea
AS
Wiesław
Tomek
ja będę ostatnim postaram się przygotować długi porządny wiersz o Raju;p

Opublikowano

Raj

Urojenie
Słowna przybłęda
Marazm
Nie kolęda
Utracenie
Boska filantropia
Siódme niebo
I co tam jeszcze...
Nagi Adam
Goła Ewa
Naokoło drzewa
Liść figowy
Dwuwymiarowy
Dobra i zła
I co tam jeszcze...
A potem upadek
Wygnanie
Czekanie
Poeta Bóg
Duch nad wodą fruwał
Syn się rodził
Świat wyswobodził
Raj...jak długo jeszcze
Czekania
Do odzyskania

Październik 2008

Opublikowano

no dobra,

W raju?
kto chciałby do raju?
ja w nieziemskiej czułości dotyku
pieszczotą barw oczarowana
oniemiała od wiatru szeptu
w bjęciach westchnień
zanużam się w dzień
opadam na nocy dno
do raju?
o nie!
po co?

Opublikowano

jak chcecie
patrząc w niebo każdy widzi co innego
obłoki gwiazdy iskry ręce
jednak co tam jest?
czym jest raj?
dostałem kiedyś klucz do bram
henhen w gorze tam
i widziałem same dziwy
myślałem czy to Raj prawdziwy?
zamiast wody płynęła w rzece siła
nagle obok krowa się zjawiła
wiec wydoić mi kazano ją
nie było mleka tylko radość
czas ktory zwykle
uciekał bądź się wlókł
stal teraz na polce
przyjrzałem się jaskółce
ona niosła dobra nowinę
przez cala ta krainę
nie było tlenu
była mieszanina nadziei miłości i wielkości
nie było PLN-ów
nie płacono karta
płacono miłymi słowami
i dobrymi uczynkami
spojrzałem w dol a tam[....]
wróciłem na gore
Bóg pisał dobre uczynki ludzi wielkim piorem
w wielkiej księdze
tytuł jej:,,Ci co jeszcze sie tułają"
kolejna:,,ci co już kolejna szanse dostają"
pierwsza księga była złota
z drogimi kamieniami
litery były szafirami
druga księga była cala poszarpana
srebrem malowana
nagle coś się wynurzyło
z ciemności mnie petlilo
to była 3 księga
,,księga tych co już odpadli"
czysta czerń
nagle uderzenie
oka mgnienie i cdn.

Opublikowano

kokopustelnik18:może znajdę jakiś swój w tym stylu wiersz.
Wówczas go wkleję, ale to musi potrwać.
Pozdr.

Nadzieja Boskości

jedną w sercu mam nadzieję
jedną tylko Panie miłość
idzie moja dusza do Ciebie
krętą ciernistą drogi doliną

bom nie godnym Twojej miłości
Twego w prawdzie kochania
każdy mój grzech Ciebie tak boli
jak w sercu głęboka rana

wiem że błądzę jak ślepiec
szukam światła w ciemności
otwórz swoje serce Panie
pokaż ja Ty mnie kochasz

dla mnie jesteś, byłeś, będziesz
jedynym celem mojego bycia
czuję wszędzie Twoją obecność
na każdym kroku mojego życia

choć jestem marną prochu istotą
Ty Panem nieba tej ziemi całej
możesz dosięgnąć mnie swoją ręką
na jedno swoje małe skinienie

wniwecz możesz zamienić wszystko
cały ten świat obrócić w zgliszcza
zniszczyć to całe ziemskie stworzenie
raz i na zawsze w idącej Apokalipsie

Pozdr.


29-09-2006

Opublikowano

dlaczego wciąż pokutujemy klechowską wizją Wielkiego Boga i malutkiego człowieczka (parafianina)? czas wieków średnich już minął!! Wolę dramatyczny "raj" Koko, bo to, co się w nim rozgrywa jest bosko-ludzkie :)
tyle mojego wymądrzania się
pa
/bea

Opublikowano

mój raj nie sprzecza sie z Biblia ani nie jest z nią zgodny
paradoks abstrakcji tworzenia
nie szczegółowość stylu Biblijnego
mój utwór jest takim podrzuceniem w gore z mocnym spadkiem w dol
mowie w nim o tym ze człowiek jest winien
za to co go i innych spotyka
jest nieodpowiedzialny ale ma narzucona odpowiedzialność
wolna wola ograniczona odpowiedzialnością i 2 człowiekiem
z drugiej zaś strony Bóg nie tylko karze ale i nagradza broni
tyle mojej mądrości:p

Opublikowano

raju nie ma?
a raj tworzenia, trwania, bycia?
gdy czas zawrotnie jak wiatr mija
nie anielskim lecz skrzydłem motyla
muśnięty świat nieskoncznie rajski
upojny, smakowity, dzwięczny, malarski...

ja tam Biblii nie cztałam
proszę nie zjeść mojego motyla!
dzięki :)
wiem, jestem dziwna...

Opublikowano

Człowiek został wypędzony z raju.
Teraz pytanie dlaczego?
Poprzez zachciankę "własnej woli"?
Poprzez kuszenie?
Poprzez próby naśladownictwa Boga?
Jedno jest pewnie człowiek został wypędzony z raju.
I jeśli dla większości społeczeństwa. Raj to nic nie robienie. Upajanie się miłością.
Wieczne szczęście. Co raz więcej ludzi marzy o bogactwie.
Zakręciłem.
Od nowa.
Nie ma raju jakim go sobie wyobrażamy.
Moim skromnym zdaniem to coś całkowicie nie pojętego. Jak sens naszego istnienia.
Poruszyłem Nowe Jeruzalem. Ponieważ w objawieniu św. Jana z tym określeniem się spotkałem.
Nowe Jeruzalem zamiast raju.
Bóg wygonił człowieka z raju by ten pokazał, udowodnił, że zasługuje na Jeruzalem.
Na nowy początek. W innym, nie możliwym dla nas do wyobrażenia.
Życie czasem na "spróbowanie" wolnej woli.
Czasem do "ostatniego sprawiedliwego".

Raj tak jak następny dzień. Niby to będzie 14 października. Rano na 7 do pracy. Dla większości.
Niby pewne jednak całkowita niewiadoma.

Pozdrawiam.
Nie do końca dobrze dobrałem słowa.

Dziwna->Inna->Indywidualna;)

Opublikowano

Niemy Krzyk, to dość ciekawy wywód na temat raju...co oko ludzkie nie widziało, co ucho ludzkie nie słyszało, co najbystrzejszy umysł nie może przeniknąć, to będzie raj....i nawet zjedzony motyl Bea.2u, przemieni się tam w smacznego schaboszczaka :-)

Opublikowano

a prosiłam, by nie zjadać motyla!
dzięki za wyjaśnienia, ale jestem katoliczką i conieco z Biblii historii pamiętam :)
Tak, mam taką włąsną teorię, że wygnanie z raju było daniem szansy ludzkości na rozwój, byśmy mogli dorosnąć, i stać się w końcu obliczem idei boga. Zerwanie jabłka z drzewa wiedzy było egzaminem, bez tej woli poznania nie mielibyśmy szans na podbój ofiarowanego świta. co więcej! święcie w to wierzę! Jaki wniosek? niebo sami sobie tworzymy, takie, na jakie zasłużymy swoją pracą... i takie tam... znowu powiedzą, że patetycznie
/bea
nawiedzona ;)

Opublikowano

Dokładnie tak. Wolna wola. Każdy może po swojemu zinterpretować fakty. Bo życie jest faktem.
Najlepsze jest to, że możemy tu się tymi interpretacjami podzielić, skonfrontować:)
Wszystko przez Kokopustelnik:D
Pozdrawiam:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar Wartościowy !!
    • w szaleństwie zimy na jerozolimskich marzną kolory tak łatwo przechodzi się z próżni do gwaru za zielonym światłem między tobą a mną jest bezbarwny czwartek bujamy po przejściach podziemnych
    • Tą myśl „pochwalną” uzgodnili : komunista, ateista i konformista.  
    • Milczałem nad kubkiem zimnej już kawy, patrząc jedynie przez szerokie, jednoszybowe  okno małej kafejki na front kamieniczek przy lekko owalnym rynku. Ludzi było wokół w brud. Niczym robotnice w mrowisku, uwijali się w uporządkowanym szyku  śliskich od mżawki chodników. Nie spieszyli się ani nie trwali w pomroczności  zajętych sprawunkami  i problemami życia zmysłów. Po prostu szli z nurtem. Jak rzeki w korytach, czy krew mająca swój obieg w żyłach. Mieli widać swój cel w tym,  by tak tłumnie wychynąć  w niedzielne południe na ulice miasteczka.     W pierwszej chwili pomyślałem o mszy w pobliskim kościele. Tłum był jednak na to zbyt wielki. Zresztą w dzisiejszej epoce,  Bóg nie był już katalizatorem. Stada owiec buntowały się  przeciw swym ziemskim opiekunom. Pragnęły prawdziwej wolności  sumień i wyboru a nie praw  spisanych na kamiennych tablicach, których nieprzestrzeganie było karane jedynie postępującą niemoralnością ich i tak psujących się dusz. Ludzie pragnęli  samowładztwa i samospełnienia. Gwałtu bezprawia.   Dziś wyjątkowo nie otworzył się  jarmark ani targ. Wozów prawie nie było  a kramy świeciły pustkami. Kuglarze i iluzjoniści  opuścili wietrzne wyloty bram. Nawet nędzarze i pijacy, leżący w bocznych wąskich uliczkach  czy na rogach kamienic. Starali się nie rzucać w oczy. Przykryci szczelnie narzutkami i kapotami, kołysali się sennie w upojenie w przód i w tył, niczym w siodle a nie na  wyślizganych kocich łbach  dochodzących do rynku traktów.   Nie był to też dzień żadnego święta ani liturgii. Nie był to czas pielgrzymek oraz procesji. A jednak ci wszyscy ludzie mieli w tym cel, by zebrać się za szybą kafejki w której siedziałem w milczeniu nad kawą. I patrzyliśmy na siebie  przez transparentność szkła niczym w zoo. Jakim wielkim i niezrozumiałym dysonansem, musiała być dla nich  moja opanowana postawa. Żadnych słów wydobywających się zza sklejonych wręcz miesiącami milczenia ust. Żadnych ruchów nóg ani dłoni. Palce zaplecione w warkocz,  ułożone pomiędzy  porcelanową filiżanką a cukiernicą. Kelnerka dobrze wie, że nie słodzę  ale podobno ma obowiązek  przynosić każdemu klientowi  cukier i mleko do kawy.     Wzrok bystro i czujnie wbity w ich twarze. Czytam ich zamiast porannej gazety,  zwiniętej w rulon na boku stolika. Lubię czytać ludzi. Do samej głębi.  Wystarczy, że zakiełkuje w nich  choć jedna myśl, uczucie. Już je znam. Czasami to śmieszy a czasami boli, że istoty zdać by się mogło  tak dalece rozwinięte, są tak ułomne i słabe psychicznie. Potęgę rozumu, którą im dano, rozmienili na chwiejność emocji. Nie rozumiem. Jak na własne życzenie  można dać się strącić z tronu ewolucji.   Patrzę na nich z lekkim znudzeniem. A dostaję w zamian z ich oczu, obraz lęku, grozy, strachu i przerażenia. Lecz wiem że nie patrzą na mnie a na wydarzenia,  które rozgrywają się w centrum sali,  niedaleko za moimi plecami. Nadmienię jeszcze, że w kafejce  która zazwyczaj w niedzielne południe  pęka w szwach od klienteli, jestem teraz tylko ja  i młoda para przy rzeczonym stoliku za mną. Wszyscy pozostali uciekli w popłochu. Wywracając stoliki i krzesła. Rozbijając się o kontuar baru  i ławeczki przed wejściem. Rozpierzchli się  jak wybudzone nagle  na skutek strzału i kłótni nietoperze, które wylatują z jaskinii z głośnym sprzeciwem tak brutalnego potraktowania ich prywatności.   Nie dalej jak kwadrans temu. Rozegrał się tutaj prawdziwy dramat. Zaczęło się od sprzeczki, ta przeszła w kłótnie a strzał z rewolweru, był kulminacyjnym punktem tej sceny. Większość aktorów uciekła  zanim pojawiła się  żądna sensacji widownia. Zostałem ja, jako cichy rekwizyt. Młodzieniec, rozparty teraz na stoliku  w malignie szału i rozpaczy. Nie mógł przestać mówić. Chaotycznie rwąc zdania i kontekst. Klął i miłował. Pieścił i kąsał. Ubóstwiał swą wybrankę  to znów beształ i równał ją  z pannami z rynsztoka i dzielnic kolorowych świateł latarni.     Rewolwer nadal ściskał w prawicy. Bezwiednie bawił się kurkiem. Były momenty, że cichł zupełnie  by sekundę potem  wybuchnąć rykiem zgubnej rozpaczy. Szeptał jej imię, płacząc jak dziecko. Brał ją w ramiona. Na próżno. Jego wybranka  nadal wsparta była o oparcie krzesła. Lekko zgarbiona jednak  i przechylona na prawo. Jej biała suknia i gorset,  opływały w słodki szkarłat krwi. która sączyła się strumykiem z przestrzelonego czoła, przez jej młodzieńczą jeszcze twarz  ku brodzie a z niej skapywała, niczym woda z nawisów skalnych jaskinii, ku małemu jeziorku, które zebrało się w zagłębieniu pomiędzy jej piersiami.     Było mi jej bardzo szkoda. Nie dlatego, że zginął człowiek a dlatego że  podniesiono rękę na cudowne piękno. Żywą do niedawna  doskonałość i formę stworzenia. Winna była jej dusza, nie ciało. A tak bluźnierczo i okrutnie z nim postąpiono. Oskarżał ją o zdradę  i widać nie bezpodstawnie  bo dziewczyna słuchała jego krzyków  ze stoickim spokojem  a potem gdy dał jej wreszcie dojść do głosu, do wszystkiego się przyznała. Nie tylko do zdrady mu wiadomej, lecz również do wielu innych. Może gdyby usłyszał tylko to  na co przygotował swe zmysły, nie użyłby broni. Lecz kolejne nazwiska kochanków, były jej gwoźdźmi do trumny i biletem do piekła. Były ołowianą kulą,  która strzaskała jej czaszkę.   Pod kafejkę dopadli wreszcie  zawezwani lub zaalarmowani  strzałem policjanci. Wpadli do środka celując z broni  najpierw do mnie  a dopiero potem do zabójcy. Ten zdążył jeszcze  przyłożyć sobie rewolwer do skroni, lecz nim zdążył pociągnąć za spust, jego pierś przeszyły trzy,  wycelowane w serce pociski. One domknęły tą tragiczną scenę niedzielnego południa. I cały akt. Sztuki śmierci. Byłem już zbędny. Mogłem już iść. Uiściłem jak gdyby nigdy nic  pieciopensówkę na stolik. Założyłem melonik i wstałem. Policjant szybko doskoczył do mnie  ze słowami.     Dokąd się Pan wybiera.  Musimy pana przesłuchać  w charakterze świadka. Był Pan widać sparaliżowany ze strachu, jako jedyny Pan nie uciekł. Położyłem mu rękę na ramieniu  i delikatnie acz stanowczo  odsunąłem go ze swej drogi. Mną proszę się nie niepokoić. Byłem tu tylko rekwizytem. Przypadkowym świadkiem. Lepiej proszę zająć się ciałami tych dwojga i rozgonić tą gawiedź  zanim przybędą reporterzy. Wyszedłem na zewnątrz bez przeszkód  a ludzie rozstąpili się przede mną  niczym biblijne morze.    
    • @zawierszowana Poruszający wiersz. Czuć w nim tęsknotę, żal i potrzebę bliskości. Pozdrawiam. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...