Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wydawałoby się, że powinna być regularnie karmiona. Może tak często zamiera, gdyż brak jej oddechu? Kto właściwie potrafi usłyszeć bicie jej pękniętego głosu i dotknąć umarłej, zobaczyć oczy, pociągnąć umysł i zedrzeć ostatnie szaty zamkniętej w ciemności odretwienia i czasu. Jeżeli jej serce jeszcze na tyle bije, jeżeli jej dłonie stawiają opór, jeżeli jej oczy prowadzą zdziwionych w samo centrum kontemplacji i zapatrzenia, istnieją szanse, by w końcu pośrodku drogi doświadczania jej potęgi, móc w końcu powstać i znalezć choćby namiastkę czułości i pieszczot, ochrony i trwania. Swiadomości i pragnienia.
Kiedy schodzi ze wzgórzy swych posiadłości, wytrawny wędrowiec dostrzega zaledwie jakby lśnienie swoich początków widzianych oczami tej, której posłaniem i odpoczynkiem
było od zawsze patrzenie i przyjmowanie. Kiedy jej serce i umysł zataczał sie pieśnią pijaka, mordercy, straconych kapłanów, jedynie płakała. Pozostałości po wbitych sztyletach nie pozwalały na czas radości i uniesienia, jak niegdyś, kiedy nosiła pierwszego. Zawdzięczając mu tak olbrzymie wiele, nosiła jedynie nadzieję, że jeszcze kiedyś dotknie i ukołysze także ostatnich. Niestety. Jej zdolność i umiejętnosć przewidywania nie pozwoliły na długo spoczywać w spoczynku Artencji. Jeżeli widziała i czuła... to tylko bliską jakby obecną przez lata świadomość nadejścia gniewu Kasposa. Gniewnego, o siedmiu zębach, pięciu par oczu i setkach dusz ciągnących się za nim z samej krainy Gordaru. Ale Kaspos pochodził właśnie z przeklętego Gordaru. Z krainy, w której każde bicie serca jest odmierzane jedynie przez uciekający czas. Kraina, w której dusze odnajdują się jedynie w objęciach Gordarian. Gordarian spragnionych, Gordarian stęsknionych, Gordarian przeklętych. Przeklęci na tyle, by swym nawoływaniem zdołali przenikać przez beton ciała, a wchodząc przez izbę ku ogniu, potrafili jeszcze na wieczność uniknąć patrzenia widzących. To jeden z ich celów i pierwszoplanowy atak. Zdobyć Kasposowi jak najwięcej umierających korzeni i wcisnąć je w sieci co noszą nazwę Estentia, a znaczy to tyle tyle co zapomnienie.
Jednak strach i ból Kasposa o dusze rozpościerał się o wiele dalej niż kraina Gordarian. Był na tyle przeświadczony o swej porażce, iż wiedział że Gordar to tylko niewielka zdobycz, świadcząca jedynie o znakomicie przeprowadzonym planie zdobycia tak przecież niewielkiej liczbie strąconych z objęć Artencji myślących istot.
Ból i rozpacz Kasposa docierały aż do Esmersji krainy szczęsliwych, z której to Artencja wydobywała początki dla przygotowania swej misji i posłannictwa. Do obrania takiej drogi przymusił ją nikt inny jak właśnie wszechwładny Gordarian.
Sama jego natura była niczym jak mocno wbity w pamięć przekreślony obraz, jak słowo tnące skałę i wiatr, jak wczoraj, ślepo niewierne nietrwałe zamknięte.
Pozostawiane przez niego ślady uwidacznały zawsze to samo. Uczestnik tego widowiska, jakim było jego wszechobecne przejście dostrzegał pomiędzy jego odciśniętymi śladami stóp jakby twarz i oblicze każdego, kogo spotkał na swej drodze życia. Dokładnie dostrzegał zgaszone już oczy, przyczajone dłonie w kącikach ust, języki mówiące stratą i żalem. I słyszał łkania zamarłe w przepaściach gardeł, wątroby i kości. I widział pragnienia zanikające dla dobra królestw i władz. Tęsknoty zastygłe w oczekiwaniu na upragnione przejście, na oczekiwane zejście tam gdzie Erke dziecko wskaże na jabłoń, Demmert i las.

Opublikowano

Hmm... Ma w sobie coś ten tekst. Coś, co przyciąga i kazało doczytać do końca. Ale jednocześnie... troszkę się pogubiłam..
"bicie pękniętego głosu" - czy głos bije? (oczywiście nie w sensie wymierzania ciosów ;))
Troszkę styl kuleje, a do tego i interpunkcji czasem brakuje. I gdzieniegdzie polskich liter typu ć, ś... wiem, wiem to drobnostki niby, ale jednak wiele mówią o autorze :)
"Jej zdolność i umiejętnosć przewidywania nie pozwoliły na długo spoczywać w spoczynku Artencji." spoczywać w spoczynku - i takie masło maślane się potworzyło ;) W trakcie jest kilka jeszcze tym podobnych.

Może warto to przejrzeć i poprawić, wprowadzić troszkę porządku. Ale ogólnie mnie zaciekawiło :)
Pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @tie-breakDziękuję Ci. Mam bardzo podobne zdjęcie.  Pozdrawiam serdecznie. 
    • Nie będziesz mi mówił   Nie będziesz mówić co robić mam Jak tworzyć i pisać wiersze Gdzie jego siła ale mój żal Przelewa się teraz przez ręcę   Nie będziesz mówić co robić mam Gdy spadam leciutko jak deszcz Bo zbłądze pośród sztormów i fal I krzyk swój znów poślę na żer   Nie będziesz mówić co robić mam Choć bunt byłby to bez powodu Bo słoną ciszę oraz chłód skał Ze sobą zabiorę do grobu  
    • @Migrena Ten wiersz jest bez wątpienia ambitny, totalny i silnie metafizyczny. Stanowi zapis kosmologicznego apokryfu, na wzór wielkich mitów o stworzeniu. Łączy ich tradycje ze współczesną poetycką metafizyką. Tworzy zatem własną mitologie po końcu świata, czyli pisaną językiem poezji „po Bogu i po języku” i układa w ten sposób poemat metafizyczny najwyższej klasy, o sile i ambicji rzadko spotykanej w poezji współczesnej. Znakomicie łączy język teologii, kosmologii i poezji.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Ta zwrotka idealnie pasuje do zdjęcia. Może dlatego, że ostatnio dużo "poluję" na fotografie, jestem jakby przewrażliwiona na to, co mówią nam obrazy. Właśnie nie słowa czy muzyka, ale obrazy.  U Ciebie odczytuję intensywne przekonanie, że trwanie jest ciągłością, a śmierć to tylko jedna z wielu przemian, metamorfoz. W zależności od tego, w co kto wierzy, mogą to być przemiany energetyczne, duchowe, kosmiczne, nawet biologiczne - co nie zmienia faktu, że to, co istnieje, istnieć będzie zawsze. Przemijanie związane jest z upływem czasu, ale nie z bytem, jako takim. Przemija wyłącznie jakaś forma jego urzeczywistnienia się, aby mogła zastąpić ją inna.   Może moje zdjęcie się nada, aby uzupełnić komentarz (zestawienie kwitnienia i śmierci, pokazanie, jak bardzo blisko mogą być jedno przy drugim).   Przemijanie - Tie-break, sierpień 2025 r.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • to czas po końcu                      wszystkiego. Nie było światła. Nie było też ciemności - bo nie było już nikogo, kto mógłby ją nazwać. Tylko pył, drżący w oddechu nicości, szukający formy jak dziecko, które nie zna jeszcze swojego imienia. Z resztek spalonego Boga unosiły się iskry. Nie miały celu, tylko pamięć. Z tej pamięci wypłynął pierwszy ruch - cichy, powolny, jakby sam czas próbował nauczyć się chodzić po nowo narodzonym bezkresie. Czas był wtedy jak rana, która jeszcze nie wie, że będzie blizną. Niebo było teraz wnętrzem ziemi, a ziemia snem, który śnił sam siebie. Nie istniało „góra” ani „dół”, tylko puls, bez rytmu, bez ładu, z którego wyłonił się kształt - jeszcze nieświadomy, że jest stworzeniem. A gdy otworzył oczy, nie zobaczył nic - więc nazwał to Bogiem. Tak zaczęła się druga Biblia, pisana nie słowem, lecz popiołem. Każda litera miała smak spalonej modlitwy, a każdy wers - ciężar milczenia. Z ruin ludzkich czaszek rosły drzewa. Nie dawały owoców. Dawały wspomnienia. Ich korzenie ssały łzy z gleby czasu, a liście szeptały w języku, którego nikt już nie pamiętał. Kto zjadł jedno, pamiętał, że kiedyś był. Kto zjadł dwa - przestawał istnieć znowu. Nie było raju, tylko równanie bez wyniku. Nie było piekła, tylko echo dawnych krzyków, rozciągnięte w nieskończonosć jak biała nić. A wtedy coś - może cień, może nuta dawnego sensu - wyszeptało w tej pustce: „Stwórzmy człowieka jeszcze raz.” I pył, znużony samotnością, podniósł się w kształt. Nie z gliny. Nie z ciała. Z błędu. Pierwsze stworzenie zrodzone z pomyłki. Spojrzało w nicość i rzekło: „Niech będzie światło.” I było. Ale tym razem światło nie służyło oczom. Było jak wspomnienie ognia, który marzył, by znowu być słońcem. Służyło wspomnieniu tego, co zostało z Boga - iskrze, która już nie wiedziała, czy jest dobrem, czy tylko pragnieniem bycia czymkolwiek.      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...