Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

widząc że nawet
własne dziecko
nie zapłakało
nad jej grobem

zaprotestował
cicho szepcząc
kierując wzrok
w stronę nieba

wytłumacz czemu
chociaż na chwilę
nie skruszyło się
skamieniałe serce

po czym obrócił
się i odszedł
zapominają o tym
że ciągle trzyma
bukiet w dłoni

Opublikowano

"szepcząc"
chyba wszystko rozumiem i cenię bardzo
spostrzegawczość i głębię przekazu.Nie wiem,
moze będę jedną z nielicznych, dla ktorej wiersz
jest bardzo zrozumiały i "dotykający"
Pozdrawiam bardzo serdecznie:))) EK

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Waldku
ta druga strofa powinna być tak:

zaprotestował
cicho szepcząc
skierował wzrok
w stronę nieba


Ewa pisze, że wszystko zrozumiałe,
a to chyba za dużo. Ja bym trochę zenigmacił;)
i wersyfikację bym inną wrzucił.

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Waldku
ta druga strofa powinna być tak:

zaprotestował
cicho szepcząc
skierował wzrok
w stronę nieba


Ewa pisze, że wszystko zrozumiałe,
a to chyba za dużo. Ja bym trochę zenigmacił;)
i wersyfikację bym inną wrzucił.

Pozdrawiam


To zależy od wielu czynników - dlatego jednym wydaje się
zrozumiałe a innym mniej- jednak cenie twój kom.
i przemyśle jeszcze to o czym mówisz.
Dzięki za wgląd .
udanego dnia życzę
Opublikowano

Podoba się i niewiem czy dobrze rozumiem przekaz, ale jak to już śp.ktoś kiedys wyczarował:
"Życie to teatrzyk, nikt się nie ogląda - każdy patrzy" ;)

Najwygodniej krytykować innych.
+

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zbrodnia to niepojęta, cios w zdrowe ciało. Jak sięgnąć okiem trup gęsto się ściele, Gdyż milion ryb życie słodkie oddało - Donosi prasa i dzwony w kościele.   Przez wsie malowane, wsie jak Zalipie, Wzdłuż pól chwilę, co świeżo zżętych, Onegdaj z rzek modra, dziś ledwie chlipie, Niosąc tłum stworzeń głęboko śniętych.   Brzany srebrzyste, zwinne szczupaki, Płodne karasie, świnki, lipienie, Liny przecudne, soczyste sandacze, Leszcze powszednie, kiełby, bolenie.   Słodkie ukleje, dorodne sumy, Okoń rozbójnik i rozpiór mały. I wszystkie pomniejsze płotki i ryby, Co brały na chleb i co nie brały.   Kto się zamachnął, lub kto zawinił ? Czy zbój teutoński gdzieś wpuścił trutkę ? Czy alg złotych gromad kłąb się nasilił ? Dmie propagandy gnom w twardą tubkę.   Na głównej, ważnej warszawskiej ulicy, W ciemnych zaułkach, gdzie życie wrzało, Gdzie młyny mielą dni i godziny, Się Państwa Naczelnik i grono zebrało.   Stu gniewnych wyznawców było na sali. Gotowych na rozkaz sięgać po szablę. Naczelnik oznajmił - Autorytet się wali, Autorytet nasz tonie, donoszą kablem.   Gdy mieszał herbatę z orientu, Purwy, Pomyślał potem - To prosta sprawa. Na wpół Robespierre, jeszcze nie Scurvy. Palec swój kładę na czole Zbysława.   Jest sprawa, kto żyw biega na jednej nodze. Trzaskają drzwi, akta wzorowo. Sam Zbysław czerwony, w czerwonej todze, Rozkazał przesłuchać ofiary masowo.   Zeznania kazał wziąć ofiar i świadków. Wystawiał nakazy z miną wręcz wilczą. Złapać mi, mówi, nędznych gagatków. Zbysławie - mówią - lecz ryby milczą.   Zbysław, więc prasie historię przedstawił, O pladze nieznanej w historii zbawienia. Trzasnął aktami, paski poprawił I rzekł w łaskawości - do umorzenia.   Prezes zaś w duchu zaklął dosadnie, Podumał, patrząc na rzekę zza szyby, Cóż, poczekajmy, aż poziom opadnie, Gdyż wtedy wypłyną nam grube ryby.     YouTube - wersja dla leniuchów (wersja udźwiękowiona)

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • Ładnie.   Pozdrawiam.
    • @viola arvensis Po prostu prostota :D
    • na brzegu pola rosną słowa których nikt nie zebrał cisza przysiadła na ramieniu jak ptak, co nie zna imienia. w zeschniętej trawie słychać drżenie wiatru i coś jeszcze – jakby echo dawnych rozmów nie patrzę w stronę drogi bo wszystkie drogi są teraz ścieżkami światła a pod stopami ziemia oddycha jakby chciała powiedzieć: „jesteś u siebie”
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...