Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Splątanie część IV [ostatnia]


Rekomendowane odpowiedzi

. Uniwersytet opustoszał. Tylko w gabinecie Profesor Alicji White świeciły się jeszcze światła. Lubiła tę porę. Cisza i pustka ją uspokajały, miała cały budynek dla siebie.
Włączyła radio. Muzyka rozbrzmiewała w pustym laboratorium. Alicja włożyła kitel i zabrała się do pracy. To doświadczenie zajmie jej całą noc. Ta myśl ją pocieszała – w końcu będzie mogła zapomnieć o chipie i skupić się na czymś konkretnym…

* * *

- Mam nadzieję, że się za mną stęskniłaś.
Alicja od razu poznała ten głos. Cofnęła się kilka kroków, aby być bliżej biurka i powoli odwróciła się w stronę drzwi. Stał tam. Oparty o framugę. Dominik Black, o ile naprawdę tak się nazywa.
Śmiał przyjść do jej pracowni. Bezczelny. Choć, musiała przyznać, ta sytuacja miała swoje plusy – nie będzie musiała go więcej szukać.
- Zapewne nie chcesz mnie znać, ale mam do ciebie ważne pytanie. Dla kogo pracujesz? – Lotnik nie wierzył nawet, że dziewczyna mu odpowie, ale spróbować zawsze warto. Miał nadzieję, że przekona ją do swojego planu.
Wszedł do laboratorium, nie spuszczając Alicji z oczu. Podszedł do radia i ściszył muzykę. Dziewczyna powoli obeszła swoje biurko, zdawała się nie zwracać uwagi na jego słowa. Otworzyła szufladę. Na kilku teczkach leżał stary dobry Magnum. Wyjęła go i wymierzyła w Dominika. Gdy podniosła wzrok okazało się, że sama jest już na muszce. Można się było tego spodziewać.
- Skoro tak chcesz rozmawiać… - Black nie tracił animuszu. – Oboje dobrze wiemy jak niebezpieczne są pliki na tym chipie. Chcę zaproponować układ.
- Dobrze ci radzę oddaj mi chip. To najlepsze rozwiązanie. Dla wszystkich. Innej opcji nie ma. – Alicja była bardzo stanowcza. Spojrzała mu w oczy. Jakby chciała przejrzeć go na wylot. Nie – jakby już znała wszystkie jego myśli i zamiary, i teraz była tylko ciekawa jak on postąpi.
- Mam lepszą propozycję. Odłożysz tego Magnum. Powiesz mi dla kogo pracujesz, a potem zniszczymy ten diabelny chip i wszystkie dane twojego projektu. Jeśli nie – będę musiał cię zabić.
- Masz go przy sobie? – Alicja powiedziała to nad wyraz spokojnie, jej głos brzmiał nienaturalnie, zimno. Jej w oczy… Przez sekundę wydawało mu się, że widzi w nich iskrę, której dotąd w tych oczach nigdy nie było. Iskrę rozpaczy.
- Masz go przy sobie? – Alicja powtórzyła pytanie – Muszę… ci coś pokazać. – zawahała się tylko przez chwilę. – Nie wiesz wszystkiego Dominiku.
- Dla kogo pracujesz? – Lotnik spojrzał na profesor White. Jej twarz była… tak jakby miała zaraz umrzeć. Wiedział, że jest uparta, ale miał nadzieję, że tym razem ustąpi. Dla swojego dobra. I nie tylko swojego. Niestety wszystko wskazywało na to, że nie zamierza się poddać. – Tak. Mam go, ale…– resztę zdania zagłuszył odgłos wystrzału.

* * *

- To była dobra decyzja Pani Profesor. Nie było innego wyjścia – głos mężczyzny w czarnym garniturze był jakby metaliczny. Jego postać była, można powiedzieć, nadnaturalnie wręcz wysoka i chuda. Podobnie, bardzo podobnie, wyglądał jego towarzysz. Pochylał się on właśnie nad ciałem Dominika. Chip zawinięty w chusteczkę włożył do kieszeni swojej marynarki.

Cała trójka wyszła z laboratorium. Żegnało ich bzyczenie starych lamp i cicha, stara piosenka:
„He shot me down,
Bang, bang
I hit the ground
Bang, bang
That awful sound,
Bang, bang
My baby shot me down…”*




*Nancy Sinatra “Bang Bang”

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...