Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Część I: „Taniec”

„Otworzyłem okno z drżeniem szkła,
Że aż gmachem wstrzęsła moja siła:
Z kandelabrów jedna spadła łza - -
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ale i ta jedna - z wosku była!”


Po Balu – C.K Norwid

Nie zadrży więcej! Nie zadrżał świat wcale,
Gdy się osunął Rosyjski lód nagle!
I się oberwał, spadł w Gruzinów ziemię
Dźgnął serce igłą, zmroził lud swym cieniem.

Nie zadrżał świat? Nie! Nie chce zadrżeć wcale!
Gdzie płacz? Łzy mrożą! Tuż przed złotym balem!
Tu pocisk nagle z czołgu wystrzelony --
Szampana korek - szampan jest wyborny.

Gruzjo, Chrystusie! Szaty twe rozdarli
Prochem i stalą, teraz kości rzucą!
Chociaż upadasz wyraz twojej twarzy
Wielce surowy! Oni cie nie wz-ruszą!

Dziś w zaciszonych przestronnych pokojach
(Pokojach! Ludzie! Nam jeden by starczył)
Ze- zło-ceni snem, śnią w papieru zbrojach -
Paktów i umów, co legną na tarczy!

Bo chociaż sale pełne są tancerzy
Takt im wybija wór pełen pieniędzy
Nie starczy nuty, skrzypce się zadławią
Gdy krzyknie śpiewak: "Gruzini... powstają!"

Jak to? - się spyta szlachta papierowa -
A nasze złoto, a nasza poezja?
Jak trup Gruzina śmie powstawać z kolan?
Śmiał się zaśmiać, sir ! A poezja... jest piękna!

Bo chociaż sale pełne są tancerzy
Takt im wybija wór pełen pieniędzy
Nie starczy bogactw by ducha przekupić
Gruzję odduszyć, do pokory zmusić!

Przeklęci bądźcie słudzy-diamentowi
Jak Atlas Ziemię państwa podnosicie
Lecz na bogactwie a wbrew Chrystusowi!
i ciała własne wpychacie na krzyże!

Wtem górski łańcuch wzburzony pociskiem
jak struna zadrżał: „Gruzja - ona - ginie!
Podniosły [się] karki, jak szable złociste
Ostre i cięte: więc walczmy za Gruzję!

Bo oto matkę, kolebkę kościoła
Chce Barbarzyńca w włosiennice odziać
I w swym haremie na wieki uwięzić.
Dziś broń podnieście plując trupiej bieli!

.............................................................
............................................................
............................................................
............................................................

Gdy krzyki starców, z krwią się zlały młodych
I w Gruzy Gruzji padły święcąc groby
Węgier - król Francji, car choć bez korony-
Wzięli [się] za ręce. Taniec będzie nowy!

Ja was przeklinam - dziś choć w karty gracie
Za ludzkie życia, jutro wam instrument
Nastroję straszny - nastroję na gardle
I pociągniecie szubienicy strunę!

Część II: Złoty Bal

"Moskwa w powietrze blade zasłuchana,
W czepcach złocistych jak matuszka stara,
Słysząc to rzekła: "Albo śmiech szatana,
Albo też pękło czarne serce cara".

J. Słowacki. „Śmierć…”

Wtem bal się zaczął, a tuż pod oknami
(sala na piętrze była tak wysokim!)
dwa korowody tańczące się starły -
wpuść Ty nas Królu, lub rzuć chociaż… okiem!

(Nie rzucił… nie wpuścił, ponoć nie z-rozumiał)

Ja się wdarłem! Ja fala z morza ludu!
"Z dołu nie widać, powiedz mi o Królu:
Korek szampana, gdy ja go wystrzelę
Zabije nam króla, czy wolności wenę?"

Król zamilkł - dziwne - a czarna korona -
Mówią mi błaźni czarna bo to ropa,
Co serca czerni - spadła na podłogę!
O Królu padnij i podnieś koronę!

( Rzucił… i spadła, patrz o Władco przez okna!... i okiem!)

Gruzinów serca, tak karmazynowe
Biją zamiast kul - artyleria wiary!
Król padł do kolan, chce podnieść koronę
A ta się topi! Bal to będzie… czarny!

Część II: Uwertura kresu

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

L.Staff „Deszcz jesienny”

Wersalu sala w takt broni zadrżała
Lustra z ram wyszły szkląc z ciała posadzkę
I w dal spojrzały - łza odpadła szklana
Łza odbita w łzie: szkło jęknęło strasznie.


„Na pięciolinii z autostrad splecionej
Są nuty-czołgi, ciała jak pół-nuty
I człowiek płacze nad wojny wrzecionem
Na którym przędzie kir dla świata-trumny!
A pośród gruzów stoi Bóg-błądzący
I się zapala, a to znowu gaśnie
Lecz Go nie widać, bo skryły neony
Czernią tak jasne, że przy ich poświacie
Zda się, że Chrystus ledwo białą mrówką
Że sam nie może wybić się tak znacznie
By lud zobaczył, że złamanym usnął!
Na nic gniew Nieba, czerwone pioruny
Choć biją mocno, walą znacznie słabiej
Niż broń współczesna, którą krwiste smugi
Mniej poruszają niż atomu znamię!
Gdzieś pośród pyłu z którego się nowe
Próbują zrodzić obłoki nieziemskie
Pod którym pnie się, ziele, co na wojnę
Iść zapragnęło...W niej zyskało ciernie!
Gdzieś było źródło, co aortą górską
Wytryskiwało diament upłynniony.
Lecz dziś stanęło bo kamieńców wojsko
Padło pod siłą: krwi i ludzkiej wojny.
I tylko szczęściem, że są chmurne liany
Aż tak wysoko, że nijak pociągnąć:
Bo gdyby nagle Niebo na dół spadło
I się roztłukło... świat by w szkle utonął
Wtem nad wszystkimi śmiech się rozległ straszny
Z banknotów króle poczęli uciekać
Bo oto rycerz, potężny żelazny
Zdeptał krzyż święty przyłbicę otworzył
Na szczycie świętym - na karku Golgoty!
Z klatki wylęgło srebrników się morze
Był paladynem - wielki sejf zbrojony”

I wtem się lustro zadławiło twarzą
człeka, co stanął przed jego stanął obliczem
I z przerażenia silnie grom-szkło trzasnął:
lustro przetrwało - rozbili się ludzie!

Część IV: Przebudzenie

Przebudzą się kiedyś, ze snu swego kwiaty –
Co dziś własną wonią zabójczo się mamią
Podniosą kielichy, poprowadzą trawy
I zanim przekwitną, wpierw świat sobą zbawią.
Powstaną laurowe listki dziś związane
W te więzienia-wieńce, jak gniazda dla chwały
Lecz tylko cień orła, na nich pozostaje -
A prawdziwe światło gaśnie w czerni zjawy.
Czekajcie, aż pieniądz, kwiat człowieka myśli
Legnie przed potęgą płatków stronic Bibli –
Że się treść tej pieśni, zakłamie w ich świetle –
I krzyknie wieszcz: "Gruzja – wolna będzie wiecznie"

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • - Gdybyś był chociaż mniej wytrwały... - powtórzyłam po kilku przepłakanych chwilach. - Ale jesteś, jaki jesteś! A jaka jestem ja? - zadałam sobie ni stąd ni zowąd właśnie to pytanie. -  No jaka? No? Chyba przestaję podobać się sama sobie... - zdążyłam mruknąć, nim sen mnie zmorzył.     W nocy przyśniła mi się rozmowa z nim. A dokładniej ta jej część, która w rzeczywistości się nie odbyła.     - Naprawdę zostawiłbyś mnie? - spytałam roztrzęsiona, po czym chwyciłam go za dłonie i ścisnęłam je mocno. - Mógłbyś mnie zostawiłbyś?! - powtórzyłam głośniej. Dużo głośniej. Tak głośno, jak chciałam.     - Rozważyłem to - w treść snu wtrąciło się pierwsze ze rzeczywiście wypowiedzianych zdań. - Ale  skrzywdziłbym cię, wycofując się z danego ci słowa. Więc - nie - ma - opcji, bo nie mógłbym! - senne wyobrażenie mojego mężczyzny dodało zdanie drugie z realnie wygłoszonych. - Chociaż może powinienem - kontynuowało twardszym tonem - bo przy naszym drugim początku postawiłem ci warunek. Pamiętasz, jaki. A ty co zrobiłaś? Nadużyłaś mojego zaufania i mojej cierpliwości, a mimo to nadal spodziewasz się trwania przy tobie.     - A i owszem, spodziewam się - senny obraz mnie samej odpowiedział analogicznemu wyobrażeniu mojego mężczyzny. - Spodziewam się jeszcze więcej: nadal zaufania i nadal cierpliwości. Mimo, że cię zawiodłam. Bo... - urwałam na chwilę, gdy senna wersja mojego em spojrzała znacząco. Jednak ciągnęłam dalej:    - Bo zasługuję na nie, a ty dałeś mi słowo.     - Zasługujesz, to prawda - senny em odparł bynajmniej sennie. - I zgadza się: dałem Ci je. Ale czy powinienem go dotrzymać? Postąpić w tej sytuacji zgodnie z zapewnieniem? A może właściwe byłoby zdecydować wbrew sobie? Może na tym wyszedłbym lepiej?     Uśmiechnęłam się.     - Może, może - odpowiedziałem. - Ale wiesz, że nie wyszedłbyś na tym lepiej, bo nie byłby to właściwy krok.     - Nie byłby? - mój śniony facet spojrzał sennym spojrzeniem. - Bo?    - Bo jestem właściwą dla ciebie kobietą. A ty właściwym dla mnie mężczyzną. Tylko?     - Tylko? - em popatrzył po raz kolejny. Trzeci. Tym razem pytająco.     - Tylko daj mi czas. To dla mnie ważne.      Rzeszów, 29. Grudnia 2025          
    • Napłatał: łatał pan.  
    • O tu napisali Milasi - panu to.    
    • Ulu, z oka kozulu.      
    • Elki pikle, tu butelki, pikle.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...