Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nie zadrży więcej! Nie zadrżał świat wcale!
Gdy się osunął Rosyjski lód nagle
I się oberwał, spadł w Gruzinów ziemię
Dźgnął serce igłą, zmroził lud swym cieniem.

Gruzjo, Chrystusie! Szaty twe rozdarli
Prochem i stalą, teraz kości rzucą....
Chociaż upadasz wyraz twojej twarzy
Wielce surowy! Oni cie nie wz-ruszą!

Nie zadrżał świat! Nie! Nie chce zadrżeć wcale!
Gdzie płacz? Łzy mrożą! Tuż przed złotym balem!
Tu pocisk nagle z czołgu wystrzelony...
Szampana korek - szampan jest wyborny.

Wtem w zaciszonych, przestronnych pokojach
(Pokojach! Ludzie! Nam jeden by starczył)
Ze-zło-ceni snem, śnią w papieru zbrojach!
Pakty, umowy - śpią, ale: Na tarczy!

Bo chociaż sale pełne są tancerzy
Takt im wybija wór pełen pieniędzy
Nie starczy nuty, skrzypce się zadławią
Gdy krzyknie śpiewak: Gruzini... powstają!

Jak to? - się spyta - szlachta papierowa
A nasze złoto, a nasza poezja?
Jak trup Gruzina śmie powstawać z kolan?
Śmiał się zaśmiać, sir! A poezja... jest piękna!

Bo chociaż sale pełne są tancerzy
Takt im wybija wór pełen pieniędzy
Nie starczy złota by ducha przekupić
Gruzję odduszyć, do pokory zmusić!

Przeklęci bądźcie, wy o diamentowi!
Atlasy ziemi, co ją unosicie!
Lecz na bogactwie a wbrew Chrystusowi!
Dzisiaj krzyczycie - w głosie czuć panikę!

Wtem górska struna pociskiem wzburzona
Zagrała światu: Gruzja... ona kona!
Podniosły [się] karki, jak szable złociste
Ostre i cięte: gińmy więc za... Gruzję!

[Choć] ręka poety wiotka niczym pióro
Ledwo miecz nosi, nosi także piorun
I tym piorunem rozzłoci dziś w jutro
Rozedrze sale gniotąc fałsz nie-bogów!

O dzieci Gruzji matkę waszą piękną
Chce barbarzyńca w włosiennice ciemną
Odziać, oszpecić, w haremie uwięzić
Nie dajcie się mu! Słońce niech krwią świeci!

Gdy krzyki starców, z krwią się zlały młodych
ich domy w gruz(j)ach... papieros się dymi!
Węgier - król Francji, car choć bez korony-
Wzięli [się] za ręce... taniec będzie nowy!

Ja was przeklinam, dziś choć w karty gracie
Za ludzkie życia, jutro wam instrument
Nastroje dla was - nastroję na gardle
I znów zagracie, lecz na szubienicy!

Wszedłem... Chocć na bal nie prosi się ludu
Z dołu nie widać... "Powiedz mi o Królu
Korek szampana, gdy ja go wystrzelę
Zabije nam króla, czy wolności wenę?"

Król zamilkł - dziwne - a czarna korona -
Mówią mi błaźni czarna bo to ropa,
Co serca czerni - spadła na podłogę!
O Królu padnij... i podnieś koronę!

Gruzinów serca, tak karmazynowe
Biją zamiast kul - artyleria wiary
Król padł do kolan, chce podnieść koronę
A ta się topi! Bal to będzie... czarny!

Wtem pięć pierścieni, z nimi cały Olimp
wnet się skruszyło... Ziemię serce boli...
I tylko w huku, to jest bestii starcie
Pytam się Aniołów: Gruzini, konacie?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Raczej z gaduły :) Gdyby napisał to tydzień wcześniej, owszem byłby Wieszczem.
Adolfie, zaspałeś? :)))
Pozdrawiam.

nie wróciłem niedawno :))) z wyjazdu w którym przez 8 dni na własne życzenie (oprócz sportu, Koronę zdegradowali ) nie interesowałem się niczym, dopero wczoraj się dowiedziałem hehehe... Zresza neich sobie Sarkozy udaje orędownika, czy Miediediew agresora... Boski to jest gra finansjery i tyle... głupich na to złapią mnie nie.. żal tylko sceneri - Gruzji

pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli to prawda, naprawdę jesteś Wieszczem :) Wtedy warto szukać w każdym wersie ukrytych znaczeń, bo mogą okazać się bardzo ważne dla naszego Narodu a nawet świata.
Ale w takim razie, skoro jesteś Wieszczem... lepiej nie dziel się za wcześnie swoimi wizjami
z czytelnikiem. To zresztą temat wielu książek, a ostatnio i flimow, że tak naprawdę
lepiej nie wiedzieć tego, co nas czeka.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Boski ty mi tutaj nie zazdorść wieszczowania ;P i tyle ;) bo jak ci dowale moj dramacik to będziesz błagał o bana dla mnie ;))) albo wo włupienie oczu... choć... nie wtedy wydam ci wersję czytaną ;p

a tak ps. mnie przerazi ten wiersz śłowackiego dizisja go czytąłem, wcześniej się na nim nie skupiłem, dla mnie kryje się w nim, jakaś dziwna straszna zapowiedż szczeolnie tu:

Pośrzodku upiór - niby zachłyśniony Bogiem,

Swojej dawnej ojczyzny matki stanął wrogiem.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W serce, gdzie ona jeszcze święty ogień trzyma,

Swemi sztyletowemi utkwiony oczyma...

Wariat, a mądry... sztandar zaguby rozwinie,

Wszystkich wyszle i straci - ale sam nie zginie,





MATECZNIK


Bóg, który łono wszelkich tajemnic odmyka,

Do tego ohydnego w duchu matecznika,

Gdzie duch z duchem się bije, a kość trupia z kością,

Pozwolił wejść i oczy oswoić z ciemnością.

I zoczyłem okropną umysłów ruinę,

Oczy krwią zaszłe, twarze ołowiane, sine,

Żywe zwierze, myślące o knucie i carze,

Dalej trupy - i skryte na trupy smętarze.

Tam, jeśli który ludzkiej nie wytrwa ohydzie,

Pokorny, wariat blady, sam na cmentarz idzie

I kładzie się i kona od braci daleko;

Dlatego nigdy trupów za sobą nie wleką,

Ani się pokazują śród ludzi ze łzami,

Ani krzyku usłyszysz stojąc pod oknami.



Pośrzodku tron ujrzałem zbroczony i czarny,

Na którym usiadł straszny duch - niedźwiedź polarny,

Figura z krwi i ciała, ohydna i tłusta,

Mocarz zapowiedziany w proroctwie oszusta.

Przed jego pożyczoną od Mongołów mocą

Szkielety waryjatów kładną się - gruchocą,

Podlą się i za podłość mu składają dzięki;

Słychać trzask czaszek, grzechot piszczeli i jęki.



Któż by rzekł, że ta ciemna tajemnic kotara

Kryła taką straszliwą ucztę Balthazara,

Że tam w nocy, po ciemku, bez gwiazd i miesiąca

Jest ręka cara ogniem po ścianach pisząca,

Że przy stole żebrackie zbierając okruchy

Siedzą ciała, nie swemi napełnione duchy,

Liczba jakaś szatanów, która ciał używa,

Ten powie ja, a drugi duch się w nim odzywa.

Inny, którego przeszłość w siebie zajrzeć znęci,

Spojrzy i cudzą pamięć znajdzie w swej pamięci;

Inny, gdzieś pod Grochowem naznaczony blizną,

Zapomni się i Moskwę nazywa ojczyzną.

Tamten rozczochra włosy i podniesie pięście

I wrzaśnie jak kobieta: "Boże! o! nieszczęście!"

A potem, gdy w szlochaniu pozbędzie oddechu,

Upada w zgrzytającą harmonikę śmiechu,

Z tonu na ton zlatując, jak czart i kobiéta,

I szkło, które pod palcem zajęczy i zgrzyta.



Pośrzodku upiór - niby zachłyśniony Bogiem,

Swojej dawnej ojczyzny matki stanął wrogiem.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

W serce, gdzie ona jeszcze święty ogień trzyma,

Swemi sztyletowemi utkwiony oczyma...

Wariat, a mądry... sztandar zaguby rozwinie,

Wszystkich wyszle i straci - ale sam nie zginie,

Jako płaz będzie pływał w skorupach i ślinie.



I teraz stoi, patrzą j, jak trup w grobie cały,

Od którego robaki sto lat uciekały,

I nareszcie z przestrachem rzuciły trumnicę,

Gdzie kości wypróchniałe gorzały jak świéce.



I nad okropnym, ciemnym piekła malowidłem

Szary tak machnął ręką, jak niedoperz skrzydłem...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Hm... ale tuś się pomylił: Kaczyńskiemu drżały ręce i głos mu się łamał ;)
Pozdrawiam.

Pamiętaj Boski słowa nie zmieniają świata... świat zmienia pieniądz i interes :( Komuchy, Hitler, Mussolini - przejęli władzę bo udąło in się przkeonać do się finansjerę a ptoem ją opanowąc .... słowa to tylko piekny płaszczyk, urozmaicenie, opium dla mas... prawdziwa władza to też śłowa,... ale zupełnie inne...

pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dość łatwo można to wyjaśnić: pisząc w ten sposób, raczej nieokreślony, czyli:
Bóg, upiory, wstawanie z grobu, kara za grzechy - można wywołać wrażenie,
że prędzej czy później się to sprawdzi. W końcu Biblia przepowiada Armagedon
i wystarczy się do niej odwołać:

I wstał Anhelli z grobu - za nim wszystkie duchy

Naszej cywilizacji zostało bardzo mało miejsca i surowców na Ziemi i musi
to się skończyć tylko tragicznie.
Co do Rosji - zachowanie się tego kraju też łatwo przewidzieć :)
Leży między młotem a kowadłem i tylko dlatego przetrwał do dziś, że jest właśnie taki.
Rosja nie może ustąpić, bo po prostu wkrótce by jej nie bylo. A przy okazji nas,
czego nie przewidział nawet Słowacki.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dość łatwo można to wyjaśnić: pisząc w ten sposób, raczej nieokreślony, czyli:
Bóg, upiory, wstawanie z grobu, kara za grzechy - można wywołać wrażenie,
że prędzej czy później się to sprawdzi. W końcu Biblia przepowiada Armagedon
i wystarczy się do niej odwołać:

I wstał Anhelli z grobu - za nim wszystkie duchy

Naszej cywilizacji zostało bardzo mało miejsca i surowców na Ziemi i musi
to się skończyć tylko tragicznie.
Co do Rosji - zachowanie się tego kraju też łatwo przewidzieć :)
Leży między młotem a kowadłem i tylko dlatego przetrwał do dziś, że jest właśnie taki.
Rosja nie może ustąpić, bo po prostu wkrótce by jej nie bylo. A przy okazji nas,
czego nie przewidział nawet Słowacki.

Pozdrawiam.


dzięki, na forum ząłożyłem osobny watek, bo akurat Anhelliego znałem, ale ten fragment jakoś tak mnie powiem szczerze: aż dreszcz wywołał...

dzięki za wgląd i może i masz rację, ale ... powiem ci jedno:

to nie świat się sam skończy,...
to my go rozwalimy

pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A ja dziękuję za ten feagment, który przytoczyleś:

I zoczyłem okropną umysłów ruinę.
Oczy krwią zaszłe, twarze ołowiane, sine

Toż to o rzymskich wodociągach i ołowianych rurach o których tyle się wczoraj napisałem :)
Tymczasem Słowacki ujął to w dwóch wersach.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


A ja dziękuję za ten feagment, który przytoczyleś:

I zoczyłem okropną umysłów ruinę.
Oczy krwią zaszłe, twarze ołowiane, sine

Toż to o rzymskich wodociągach i ołowianych rurach o których tyle się wczoraj napisałem :)
Tymczasem Słowacki ujął to w dwóch wersach.

Pozdrawiam.

ee tam nie prawda, żaden wodociąg, mnie tyu co innego pasuje i tyle ;)))
a tak ps, przyznaj się wkońcu kot jest twoim ulubionym poetą

pozdr.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja lubię wiersze a nie poetów ;) Wczoraj cytowałem jeden z nich: "Czekając na barbarzyńców"
a dziś - dla Ciebie - wkleję ten:


Tarcza Achillesa

Zajrzała mu przez ramię,
Spodziewając się sadów i winnic,
Marmuru dostatnich miast,
Mórz i żaglowców zwinnych,
Lecz on wykuł w lśniącym metalu
Zamiast przychylnych żywiołów
Pejzaż sztucznego pustkowia
Z niebem jak ołów.

Bura równina, ugór, który nic nie znaczył,
Bez źdźbła trawy, bez dróg czy drzew przy ludzkich domach;
Nie było tu co zjeść, nie było usiąść na czym;
A jednak w tym nijakim miejscu znieruchomiał
Gęsty czworobok, jedna wielka niewiadoma:
Milion oczu i butów jakiś nakaz przygnał,
By, równo jak pod sznurek, czekały na sygnał.

Głos pozbawiony twarzy gdzieś w górze wyliczał
Statystyczne dowody, że dogmat jest słuszny,
Tonem suchym i płaskim jak ta okolica:
Nie bylo braw, nie było mowy o dyskusji;
Kolumna za kolumną szła w tumanie dusznym -
Odmaszerowywali, przekonani święcie
Logiką, co ich wtrąci - gdzie indziej - w nieszczęście.

Zajrzała mu przez ramię,
Oczekując uczt i ołtarzy,
Girland na szyjach jałówek,
Ku niebu wzniesionych twarzy,
Lecz na błyszczącym metalu,
Gdzie modły widzieć się winno,
Żar kuźni oświetlił scenę
Zupełnie inną.

Drut kolczasty wydzielał arbitralny skrawek
Gruntu, gdzie stali, nudząc się funkcjonariusze
(Jeden rzucił ospały żart); w słońcu jaskrawym
Pocili się strażnicy; za drutem posłuszne
Rzędy porządnych ludzi gapily się gnuśnie,
Gdy trzech mężczyzn, ubranych w drelichy więzienne,
Przywiązywano do trzech słupków wbitych w ziemię.

Majestatyczna masa tego świata, wszystko,
Co ma wagę, co zawsze tyle samo waży,
Spoczęło w cudzych rękach; jak na pośmiewisko
Rzucono ich, zmalałych, w ten krąg pustych twarzy,
Bez nadziei na pomoc; co sobie zamarzył
Wróg, stało się: przegrali zhańbieni; skonała
W nich ludzka duma, zanim skonały ich ciała.

Zajrzała mu przez ramię,
Oczekując atletów i gonitw,
Mężczyzn i kobiet o smukłych
Ciałach, muzyką wprawionych
W płynny, ciepły wir tańca;
Lecz on wykuł na tarczy jasnej
Nie posadzkę taneczną - pole
Zarosłe chwastem.

Obdarty łobuz po pustkowiu dzikim
Błąkał się sam, bez celu; ptak z furkotem wzleciał,
Spłoszony jego celnie rzuconym kamykiem:
Że dziewczyny się gwałci, że gdzie dwóch ma nóż, ginie trzeci,
Przyjmował jako aksjomat - on, co nie słyszał o świecie,
Gdzie byłaby spełniona obietnica jakaś
I gdzie, płacz cudzy widząc, ktoś mógłby zapłakać.

Wąskowargi płatnerz Hefajstos
Wstał, odkuśtykał na bok:
Tetyda o piersiach ze światła
Mogła tylko zakrzyknąć słabo,
Widząc, co bóg wykuł dla mocarza,
Co otrzyma jej syn za chwilę -
Mężobójca o sercu z żelaza,
Młodo umrzeć mający Achilles.


W.H. Auden
tłumaczenie: Stanisław Barańczak
i przypisek tłumacza:

"Tarcza Achillesa - utwór rozwija (i przenosi w epokę współczesną)
jeden z wątków Iliady Homera: Achilles, który pożyczył zbroję Patroklesowi,
traci ją, gdy jego przyjaciel zostaje zabity przez Hektora. Gdy Achilles trwa
pogrążony w żałobie, jego matka, bogini Tetyda, prosi na Olimpie Hefajstosa
o wykucie nowej zbroi. Szczegółowy opis tarczy, którą Hefajstos przyozdabia
scenami składającymi się na wizerunek osiagnięć ludzkiej cywilizacji, wypełnia
liczący sobie sto trzydzieści linijek fragment Księgi XVIII Iliady."
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja lubię wiersze a nie poetów ;) Wczoraj cytowałem jeden z nich: "Czekając na barbarzyńców"
a dziś - dla Ciebie - wkleję ten:


Tarcza Achillesa

Zajrzała mu przez ramię,
Spodziewając się sadów i winnic,
Marmuru dostatnich miast,
Mórz i żaglowców zwinnych,
Lecz on wykuł w lśniącym metalu
Zamiast przychylnych żywiołów
Pejzaż sztucznego pustkowia
Z niebem jak ołów.

Bura równina, ugór, który nic nie znaczył,
Bez źdźbła trawy, bez dróg czy drzew przy ludzkich domach;
Nie było tu co zjeść, nie było usiąść na czym;
A jednak w tym nijakim miejscu znieruchomiał
Gęsty czworobok, jedna wielka niewiadoma:
Milion oczu i butów jakiś nakaz przygnał,
By, równo jak pod sznurek, czekały na sygnał.

Głos pozbawiony twarzy gdzieś w górze wyliczał
Statystyczne dowody, że dogmat jest słuszny,
Tonem suchym i płaskim jak ta okolica:
Nie bylo braw, nie było mowy o dyskusji;
Kolumna za kolumną szła w tumanie dusznym -
Odmaszerowywali, przekonani święcie
Logiką, co ich wtrąci - gdzie indziej - w nieszczęście.

Zajrzała mu przez ramię,
Oczekując uczt i ołtarzy,
Girland na szyjach jałówek,
Ku niebu wzniesionych twarzy,
Lecz na błyszczącym metalu,
Gdzie modły widzieć się winno,
Żar kuźni oświetlił scenę
Zupełnie inną.

Drut kolczasty wydzielał arbitralny skrawek
Gruntu, gdzie stali, nudząc się funkcjonariusze
(Jeden rzucił ospały żart); w słońcu jaskrawym
Pocili się strażnicy; za drutem posłuszne
Rzędy porządnych ludzi gapily się gnuśnie,
Gdy trzech mężczyzn, ubranych w drelichy więzienne,
Przywiązywano do trzech słupków wbitych w ziemię.

Majestatyczna masa tego świata, wszystko,
Co ma wagę, co zawsze tyle samo waży,
Spoczęło w cudzych rękach; jak na pośmiewisko
Rzucono ich, zmalałych, w ten krąg pustych twarzy,
Bez nadziei na pomoc; co sobie zamarzył
Wróg, stało się: przegrali zhańbieni; skonała
W nich ludzka duma, zanim skonały ich ciała.

Zajrzała mu przez ramię,
Oczekując atletów i gonitw,
Mężczyzn i kobiet o smukłych
Ciałach, muzyką wprawionych
W płynny, ciepły wir tańca;
Lecz on wykuł na tarczy jasnej
Nie posadzkę taneczną - pole
Zarosłe chwastem.

Obdarty łobuz po pustkowiu dzikim
Błąkał się sam, bez celu; ptak z furkotem wzleciał,
Spłoszony jego celnie rzuconym kamykiem:
Że dziewczyny się gwałci, że gdzie dwóch ma nóż, ginie trzeci,
Przyjmował jako aksjomat - on, co nie słyszał o świecie,
Gdzie byłaby spełniona obietnica jakaś
I gdzie, płacz cudzy widząc, ktoś mógłby zapłakać.

Wąskowargi płatnerz Hefajstos
Wstał, odkuśtykał na bok:
Tetyda o piersiach ze światła
Mogła tylko zakrzyknąć słabo,
Widząc, co bóg wykuł dla mocarza,
Co otrzyma jej syn za chwilę -
Mężobójca o sercu z żelaza,
Młodo umrzeć mający Achilles.


W.H. Auden
tłumaczenie: Stanisław Barańczak
i przypisek tłumacza:

"Tarcza Achillesa - utwór rozwija (i przenosi w epokę współczesną)
jeden z wątków Iliady Homera: Achilles, który pożyczył zbroję Patroklesowi,
traci ją, gdy jego przyjaciel zostaje zabity przez Hektora. Gdy Achilles trwa
pogrążony w żałobie, jego matka, bogini Tetyda, prosi na Olimpie Hefajstosa
o wykucie nowej zbroi. Szczegółowy opis tarczy, którą Hefajstos przyozdabia
scenami składającymi się na wizerunek osiagnięć ludzkiej cywilizacji, wypełnia
liczący sobie sto trzydzieści linijek fragment Księgi XVIII Iliady."


kurcze ty to zawsze cos oryginalnego znajdziesz, a wiersz szokując-intrygujący. Może to i racja że ważny jest wiersznie poeta, ale... ale wlaśnie, czy wiersze jednego peoty nie mają jakvby skrawka tej samej duszy... chociaż... w sumie rozumiem, z Rimabuda uwiebliam Staterk pijany a resze jego iweraszy jakoś średnio.

pzodr.
Opublikowano

Drut kolczasty wydzielał arbitralny skrawek
Gruntu, gdzie stali, nudząc się funkcjonariusze
(Jeden rzucił ospały żart); w słońcu jaskrawym
Pocili się strażnicy; za drutem posłuszne
Rzędy porządnych ludzi gapily się gnuśnie,
Gdy trzech mężczyzn, ubranych w drelichy więzienne,
Przywiązywano do trzech słupków wbitych w ziemię.

rusza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...