Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Noc, a ty pod latarnią z ćmy latasz - o naiwna!
Mówisz, a co innego robisz? Sprytna przechero.
Gdzie szukasz swojego Olimpu? Gdzie to niebo?
Takie grzechy w czynach? W słowie próżne zero.

A ty co? Będziesz mi banały prawić czułe ucha?
Gorzkie słówka z trucizny - wrzucać mi w jadło.
Diabelska uroda, na twarzy z gwiazdy porno?
Na Boskie ciało? Trzymaj je ode mnie z daleka!

Szczęścia szukasz, czy wiesz jak ono wygląda?
Nie, nie ze mną takie numery? Obłudna cnoto.
Innym to sama kazanie - raczysz mówić do łóżka.

Córko, a ten towar z Koryntu sprzedajesz za złoto.
Raczej go nie kupię - znajdź innego z kasą Macho.
Ja nie twój Adonis? Z drogi zbłądziłaś Afrodyto.

Opublikowano

Bogdan Zdanowicz:tak to jest {Zoned}mogłem to u góry zaznaczyć.
Wówczas byłoby wszystko bardziej jasne.
Oczywiście dla tych, co nie znają ? - Zasad jego pisania.
Pozdr. b;
J.L.S

Opublikowano

marianna ja;chyba będę musiał zdjąć maskę;
i spojrzeć na Ciebie przez lustro?
I ugodzić ze szpady prosto w Twoje serce.
Wiesz, że w "Zonedach"...jest wszystko dozwolone.
To jest coś takiego jakby"wolna amerykanka".
Pozdr.

Opublikowano

Panie Andrzeju, ja lubię żartować,
ale nie każdy się zna na żartach w tej prawdzie.
A później "banany małpie po kokosy - same spadają z drzewa.
Pozdr.b;
J.L.S

Opublikowano

Panie Andrzeju:czytałem tego to --->Miguel de Cervantes Saavedra, ur. się 29 września 1547, zmarł 23 kwietnia 1616 roku. Był jednym z najbardziej popularnych pisarzy barokowych, najlepiej znany jako autora romansu satyrycznego Don Quijote (Don Kichote).
I co jest w tym ciekawe? Jest z pod znaku panny, co ja, a po drugie zmarł 23 kwietnia, na moje imieniny.
Pozdr.b;
J.L.S

Opublikowano

Panie Andrzeju, a kto z nas to wie?


Wielcy ludzie o reinkarnacji:

Jestem przekonany, że istnieje ponowne życie, że wyrasta ono ze śmierci i że istnieją dusze zmarłych.
[Sokrates]

Stwierdziłem, że jest zarówno godna zaufania, jak i pociągająca
[Dean Inge (o doktrynie reinkarnacji)]

Narodzić się, umrzeć, odrodzić się znowu i rozwijać się bez przerwy - takie jest prawo
[napis wyryty na płycie nagrobnej spirytysty Alana Kardeca]

REINKARNACJA
Umarłem jako minerał i stałem się rośliną,
Umarłem jako roślina i stałem się zwierzęciem,
Umarłem jako zwierzę i byłem człowiekiem.
Czegóż mam się obawiać?
Cóż straciłem umierając?
[Dżelal-uddin Rumi]

Dusza ludzka jest jak woda;
spada z nieba i do nieba wzlatuje,
i znów spada na ziemię,
wiecznie zmienna
[Johann Wolfgang von Goethe]

Nie jest bardziej zaskakujące narodzić się dwa razy, niż raz...
[Wolter]

itd.itp...

Pozdr.b;
J.L.S

Opublikowano

REINKARNACJA
Umarłem jako minerał i stałem się rośliną,
Umarłem jako roślina i stałem się zwierzęciem,
Umarłem jako zwierzę i byłem człowiekiem.
Czegóż mam się obawiać?
Cóż straciłem umierając?
[Dżelal-uddin Rumi]

-to urzeka prostotą.

-od szlachetnego rycerza do wędrówki dusz...

-świat jest dziwny...

Pozdrawiam

Opublikowano

Panie Andrzeju:są setki książek w tym temacie.
Pamiętam nawet tytuł jednej z nich"Życie po śmierci"
autora, nie pamiętam. A drugą mam osobiście w domu;
a jej tytuł to"Kim Byłeś?", a z boku na okładce pisze tak;
12- sprawdzonych
metod odkrywania
wspomnień
z przeszłych wcieleń
Autor to: Richard Webster.

Pozdr.b;
J.L.S

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...