Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano



Gdzie jest moja ławka z sercem dla Moniki?
Czy ją też zjadły lata jak korniki?
Może pękła w niej ostatnia noga,
stoi teraz w kancelarii p. Boga?

Spojrzy kiedyś na serce, co kochało szczerze
i zobaczy mnie, jak w Niego nie wierzę,
bo nie ma Moniki, ach... nie ma Moniki
- Monikę razem z sercem schrupały korniki!

(Boże Wszechmogący, wiem że nie istniejesz...
ale tak, na wypadek wszelki -
pamiętaj mnie, gdy do Ciebie przyjdę:
będę miał na sobie wciąż dziecięce szelki

te, w których widziałeś mnie ostatni raz
na Świętej Komunii. I koszulę białą
założę na siebie, w zegarku chrzestnego
szkiełko będzie do Ciebie zajączki puszczało...)

W Kancelarii p. Boga, na ławce
zabije serce i krew z niego tryśnie:
Monika - sekretarka Pana
tak jak kiedyś przyniesie mi wiśnie.

Opublikowano

Podoba mi się pomysł. Wspomnienia, dziewczyna, wyryte serce i Bóg, który wszystko może. Trochę zabawnie, trochę smutno :)
Nie wiem na ile zamierzony jest efekt przesunięcia zwrotek. Nie bardzo wiem po co taki zabieg. Nierówne wersy też może usprawiedliwia melodia (jeśli taka istnieje), ale chyba lepiej byłoby pozbyć się tych nierówności. Mam nadzieję, że się Boskie Kalosze nie obrażą jeśli wpiszę wersję z wyrównanym rytmem wiersza. Może jeszcze tytuł bym zmieniła, na Ławeczka, albo Sok z wiśni, czy np. Wiśniowe wspomnienie, ale nie koniecznie.

Gdzie jest moja ławka z sercem dla Moniki?
Pewnie ją już zjadły lata - jak korniki?
Może popękała jej ostatnia noga,
albo może stoi gdzieś u Pana Boga?

Bóg spojrzy na serce, co kochało szczerze.
Zobaczy mnie, chociaż ja w Niego nie wierzę.
Nie ma już Moniki, ach... nie ma Moniki.
Monikę wraz z sercem schrupały korniki!

Boże Wszechmogący, chociaż nie istniejesz,
przypomnę się Tobie - na wypadek wszelki:
- Proszę Cię pamiętaj, gdy do Nieba przyjdę,
będę miał na sobie te dziecięce szelki.

W nich przecież mnie po raz ostatni widziałeś
na Komunii Świętej. I koszulę białą
założę na siebie. A w zegarku szkiełko,
do Ciebie zajączki wciąż będzie puszczało.

W kancelarii Boga, usiądę na ławce,
zabiją dwa serca, sok jak krew wytryśnie.
Monika, już teraz sekretarka Pana,
tak jak kiedyś, słodkie przyniesie mi wiśnie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Ładnie, ale po co ta katarynka? Przecież chodzi o oddanie nierówno bijącego serca -
raz dla siebie, raz dla Moniki, raz dla Boga. Ja naprawdę potrafię pisać sestyny, sonety,
villanelle, a także białe wiersze, więc skoro decyduję się na taki zabieg, to widocznie
najbardziej pasuje mi do przekazu :) Poza tym proszę zobaczyć, ile słów się z tego zrobiło?
ile niepotrzebnych, tzw. placebo:

- Pewnie ją
- chociaż ja w Niego
- "już" a "też" to kolosalna różnica,
- popękała jej ostatnia noga
- "gdzieś" przy "kancelarii", czyli tam gdzie załatwia się (pozytywnie bądź nie) sprawy bardzo słabe
- tylko tyle, ale dalej jest jeszcze gorzej: "Proszę Cię pamiętaj, gdy do Nieba przyjdę",
"W nich przecież mnie po raz ostatni widziałeś" - brzmi to jak tłumaczeniu komuś, no wiesz stary, nie bądź taki :)

Jednym słowem - nie podoba mi się, całe lata ćwiczyłem żeby takich zabiegów unikać.
Ja wiem, że mimo stron podpowiadających rymy dla niektórych to cały czas sztuka
i jeśli uda się im tylko coś zrymować, rączki składają i klaskają :)
Znałem faceta, co nawet kodeks drogowy kiedyś zrymował ale poezji w tym nie było za grosz.

Dziękuję za wysiłek i pozdrawiam :)
Opublikowano

Dziękować nie ma za co skoro się nie podobało.
Nawiasem mówiąc nie wiedziałam, że Boskie Kalosze mają monopol na pisanie pod cudzymi wierszami swoich kolejnych wersji (pod moimi sporo takich Boskie Kalosze nawpisywały).
Teraz rozumiem, że nierówne wersy tych wierszy, wyglądające na szybko i nieporadnie sklecone rymowanki, to przemyślany efekt wytężonej pracy twórczej.
Pozdrawiam uprzejmie. Więcej Mistrzowi nie będę się naprzykrzać.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Więc nazywasz to co spłodziłaś sztuką?

"zabiją dwa serca, sok jak krew wytryśnie."

A la Marianna :)))
Poza tym, dlaczego dwa? Od początku jest mowa o jednym, stwardniałym
albo te gęste tłumaczenia:

Monika, już teraz sekretarka Pana

- przecież to oczywiste bez "już teraz"?

Albo tu:

tak jak kiedyś, znowu przyniesie mi wiśnie

Skoro tak jak kiedyś to po co dodawać: znowu? Albo napisać znowu ale bez: "tak jak kiedyś".
Doskonały przykład, jak nie powinno się pisać.

Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nawpisywały, ale jak! :)) Chcesz się odegrać, zmierz się z wierszem Fabula Rasy
tam jest dopiero pole do popisu (przerzutnie nadające innego sensu w zalezności od tego,
jak je czytać, gry słów). Tu słabo wyszło jako wiersz, niestety. Rymowany komentarz, moim zdaniem.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Boskie Kalosze, ja tylko przypomnę, że to jest Twój wiersz, wymyślony przez Ciebie. To Twoje wspomnienie, Twoje serce wyryte na ławce, sok, wiśnie i boża sekretarka. Cały pomysł Twój własny. Jeśli go krytykujesz , krytykujesz siebie.
A "Doskonały przykład, jak nie powinno się pisać." to Twoje nieporadne, koślawe wykonanie.
Ale masz rację, nie powinnam poprawiać Twojego wiersza, przecież tylko Ty masz na to monopol.
A gdzie ten wiersz z przerzutniami? Może zajrzę.

Opublikowano

I jeszcze jedno. Nigdy na nikim się nie odgrywałam, ani nie zamierzam tego robić. W ogóle nie spodziewałam się takiej reakcji z Twojej strony. To przecież rozmowa o wierszu nawet jeśli pisze się rymowany komentarz.

Napisałeś: Skoro tak jak kiedyś to po co dodawać: znowu? Albo napisać znowu ale bez: "tak jak kiedyś".
Niech będzie - słodkie :))

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przepraszam, ale ostatnio tyle mi się zarzuca, że odebrałem to jak kolejny atak.
Wiesz przecież, jak lubię Twoje wiersze i poczucie humoru a tu... wydało mi się,
że zarzucasz mi bezmyślność takiej akurat formy wyrazu. Jesteś Poetką, więc najlepiej
powinnaś wiedzieć, że często kieruje nami intuicja, że nie bardzo wiemy czemu akurat w taką
a nie inną szatę ubieramy jakiś wiersz? Ten miał być nierówny, a jeśli już miałbym go ubrać
i w formę i tak postawiłbym na pewne, zamierzone roztargnienie. Mniej więcej tak:


Gdzie jest moja ławka z sercem dla Moniki?
Czy ją też, jak korniki schrupały lata?
- Gdzie jest tamta ławka, mebel sprzed logiki

na której leżały dziecięce zeszyty
pełne wyznań, całe pośród słońca w kwiatach
najpiękniejszych słów - tych, jeszcze bez logiki.

Może pękła w niej noga - ostatni wytrych
do serca p.(e) Boga? Tak jak tamte lata,
gdy wierzyłem w Niego bez zbędnej logiki.

Choć wiem, że go nie ma, czasem mi się przyśni
taki - sprzed Komunii - jeszcze bez zegarka
na ręku, czy raczej... dla oczu Moniki?

Może wspomni na mnie: w biel koszuli skryty
biegnę do Kościoła, zadyszany wracam,
a maj gra mi w głowie bez nut, bez logiki

i Monika, Jego sekretarka, drzwi mi
otworzy na oścież i na naszych ławkach,
jak kiedyś zabije serce dla Moniki
wyryte przed laty - bez zasad logiki.





Jednak cały czas uważam, że emocjonalnie bliższy temu co chciałem wyrazić jest pierwowzór.
Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Znaczeniowo mówi o tym samym: o meblu sprzed logiki - szkolnej ławce.
Ale, choć nazywam ją meblem, jest czymś bardzo ważnym bo wyryte na niej zostało
prawdziwe, pełne najszczerszej miłości serce dziecka.
Później, jak w pierwowzorze dowiadujemy się o powolnym zamienianiu się serca w drewno,
co jest porównywane do próchniejącej coraz bardziej równolegle ławki.
Ławka - mebel, zegarek na rękę - z okazji Komunii Święte,j tak naprawdę już dla oczu Moniki,
nie dla Boga... wszystko właściwie jest podobne do siebie w tych dwóch wersjach.
Nawet finał, to że wyryte serce sprzed lat przemówi kiedyś, zabije na nowo pomimo
spróchniałej dawno temu ławki i zdrewniałego teraz, nieczułego po latach serca Peela.
A jednak też wolę wersję pierwszą, ponieważ... brzmi szczerze.
Wiarygodnie jak słowa Peela z wiersza.

Pozdrawiam.
Opublikowano

- liryczne wspomnienie z ambiwalentnym stosunkiem do boga. i miłość, pewnie pierwsza...warta takiego wiersza :) podoba się wszystko, temat, postacie liryczne i wykonanie. miałem zastrzeżenia do drugiej zwrotki, ale minęły po drugim czytaniu .


ciach

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cieszę się... choć zaczęła mi się podobać wersja villanellowa :)
Właściwie przez te swoje nawroty taka forma pasuje do... wspomnień.
Przemyślę ją sobie, póki co pisałem to na kolanie, więc może to i owo jeszcze zmienię
i kiedyś podejmę decyzję.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Cieszę się... choć zaczęła mi się podobać wersja villanellowa :)
Właściwie przez te swoje nawroty taka forma pasuje do... wspomnień.
Przemyślę ją sobie, póki co pisałem to na kolanie, więc może to i owo jeszcze zmienię
i kiedyś podejmę decyzję.

Pozdrawiam.

-jak w J.Kofty i W. Szekspira wierszu o fali i brzegu, i nieustannym spotykaniu. powtórzenia dobrze poprowadzone (jak powyżej w drugiej zwrotce) wzmacniają przekaz emocjonalny.
Opublikowano

podoba mi się wiersz, forma z lotu ptaka przypomina połamaną ławkę w parku.

nie krzycz na mnie, a powiem Ci szczerze: ;P pierwsze dwa wersy trochę zbiły mnie z tropu.
potem jest już bosko.

tęskny ten wiersz i tym nostalgicznym akcentem kończę dziś przygodę z poezją.
to są wiersze, które przynoszą zarazem i słońce i deszcz.

zdrówko!
angelika

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Pierwszy miał wprowadzać. W drugim chciałem odwrócić kota ogonem :)
To znaczy nie: Czy ją też zjadły korniki jak (mnie) lata?
ale na odwrót: Czy ją też zjadły lata jak korniki?
Taki (połączenie rzeczy z cechą ludzką) zabieg miał sugerować, że ławkę nie tyle zjadły korniki,
co lata (jak korniki drążące w Peelu zmarszczki i myśli).
Może to rzeczywiście niejasne, zastanowię się jeszcze?

Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Villanella ma taki już taki, lekko kołyszący rytm (czy wiesz, że mistrzynią tej formy jest Joanna?)
stąd pomyślałem sobie, że pasuje do przekazu. Choćby zakończenie, które
zgodnie z zasadami villanelli "wraca" (niczym wspomnienia) do tego,
co było w niej na początku (do pierwszych wersów).

Pozdrawiam.
Opublikowano

Czytałam kilka razy wiersz. To sobie wyłowiłam:

W Kancelarii p. Boga, na ławce
zabije serce i krew z niego tryśnie:
Monika - sekretarka Pana
tak jak kiedyś przyniesie mi wiśnie.


ponieważ budzi we mnie przesłanie czegoś głębszego z tych wspomnień,
a mianowicie ogromną nadzieję, że choćby korniki pożarły i tak kiedyś
z powrotem powróci (odrodzi się) to, co było dobre i piękne.
Czy Autor to zamierzył, czy nie, stało się; moje refleksje poszybowały
wysoko.
Dziękuję.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Bardzo trafnie odgadłaś mój zamiar. Tak, w pewnym momencie przychodzi czas,
kiedy człowiek ogląda się do tyłu i ogromnie żałuje, że tak stwardniał idąc przez życie.
Ja wiem, taki podły świat i nie można inaczej, ale jednak żałuje się, tego co stracone.
Może jest to jedna z tych chwil, kiedy nagle nawracają się zatwardziali ateiści?

Dziękuję i pozdrawiam.
Opublikowano

Obiecałam, że coś jeszcze napiszę, ale nie mogę napisać nic co by Cię zadowoliło. Mogę tylko potwierdzić to co napisałam wcześniej o pierwszej wersji wiersza. Villanella natomiast jest fatalna. Temat, który jest walorem wiersza, gubi się w naciąganej, niedopracowanej formie.
Przykro mi.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Odrobiliśmy lekcje? Dziwna to była szkoła, dzieci mogły nareszcie  siedzieć. Nikt ich nie wołał.   Siedzieć przy komputerach,  uwielbiają to przecież, a bez nauczyciela kto by odrabiał lekcje.   Wujek Google pod ręką zawsze chętnie pomoże,  nauka bywa udręką, siedzieć w domu jest dobrze.   Jednak co będzie potem? Jeśli nauka jest niczym, żeby zwalczyć głupotę, może wszczepią im chipy?   Pozdrawiam.         Winny był ocet winny, bo kwaśny. Najgorsze jednak jest to, że są decyzje, od których nie można się odwołać.   Również pozdrawiam. :)
    • Po to plotki - Wikto - lp. to potop.    
    • Ali makrama, Marka majowa data da woja. Makrama Marka, Mila?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      A to podły wirus. Wybierał tych, którzy w niego nie wierzyli. Przepraszam za sarkazm, ale nie mogłem się powstrzymać. Też znałem osoby które totalnie negowały istnienie wirusa. Jedna z nich zachorowała, miała wszystkie typowe objawy i nadal twierdziła, że żadnego wirusa nie ma. Nic na to nie poradzimy. Tak na marginesie. Przeżyła, wygląda teraz kilka lat starzej, ale ma się zupełnie dobrze. Znam też przypadek mężczyzny, który w czasie tzw. pandemii trafił do szpitala na zabieg hirurgiczny. Oczywiście przed przyjęciem musiał zrobić test, który wyszedł mu negatywny. Po przyjęciu do szpitala zrobiono mu kolejny test. Ten wyszedł mu niestety pozytywnie, więc przeniesiono go na oddział dla chorych na covod, gdzie zrobiono mu jeszcze jeden test, który znów wyszedł negatywnie. Odesłano go więc z powrotem na oddział, z którego przyszedł, ale tam, postępujac z godnie z wytycznymi, ponownie zrobiono mu test. Ponieważ wynik był pozytywny, więc wysłano go znów na odział covidowy. Tam oczywiście zrobiono mu kolejny test. Wynik był negatywny. Gdy tym razem wrócił na salę, którą opuszczał już dwa razy, powiedział: - Przyszedłem tutaj zdrowy. W szpitalu w ciągu dwóch dni dwa razy zarazili mnie covidem i dwa razy mnie z niego wyleczyli. Każdy z nas ma jakieś osobiste doświadczenia, często bardzo odmienne. Piszesz o znajomych zmarłych, też znałem ludzi, którzy zmarli w tym czasie, niestety część z nich dlatego, że nie dostała właściwej pomocy, do której dostęp był jednak ograniczony. Jeśli chodzi o rzeczywistą umieralność, to kształtowała się ona oficjalnie na poziomie poniżej jednego procenta, a biorąc pod uwagę, że w tym czasie dopisywało do listy ofiar wszystkie przypadki, nawet ofiary wypadków samochodowych, jeśli tylko wykryto u nich wirusa, to ta pozostaje niemal na poziomie zwykłej sezonowej grypy. Jeśli pytasz o przekaz, to nie było moim celem roztrząsanie, kto miał rację, kto nie miał, był wirus, czy go nie było (moim zdaniem był), ale o pamięć. Do tej pory uważałem, że pamięć społeczna trwa około trzy pokolenia. Z reguły ludzie moją już znikome pojęcie o losach swoich pradziadków. W tym przypadku obserwuję jednak, że już po kilku latach zdecydowana większość społeczeństwa tak jakby starała się już nie pamiętać o tym, co się wydarzyło kilka lat wcześniej. A wydarzyło się naprawdę wiele, bo znów moim zdaniem, jeśli kiedyś, ktokolwiek zastanawiał się, jak mogło wyglądać życie w systemie totalitarnym, to tego namiastkę mieliśmy właśnie w covidzie. I to w skali globalnej. Myślę też że był głębszy cel tego eksperymentu. Pewnie odpowiednie służby zebrały potrzebne im dane i dokonały ich analizy, a społeczeństwa zostały przećwiczone i w jakiś sposób przygotowane do tego w co teraz nas popychają. A propos... Zauważyłeś jak nagle ta pandemia się skończyła? Jak nożem odciął. Pozdrawiam. 
    • Dawno temu żeby zjechać na nartach trzeba było podchodzić pod górę. 20 minut podchodzenia i 2 minuty zjazdu. Potem jednak nastały wyciągi i to się zmieniło, ale ten model do życia nie pasuje, bo w nim wciąż te stare proporcje, opisane w wierszu, obowiązują. Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...