Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

a na wojnie wygrałam czekoladę


Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



I, słusznie, ponieważ ja widzę wypowiedź literacką troszeczkę inaczej, a mianowicie:

Oczywiście cztery pierwsze strofy opisują wewnętrzną sytuację kobiety i tu o nią głównie chodzi. A jaka ona jest? Z tekstu wynika, że porównana jest do miasta, a raczej do portu, który wabi mężczyznę swoim urokiem, kunsztownym wdziękiem, erotyzmem. Mężczyzna to pewnego rodzaju zasadzka [koń trojański], lecz kobieta także [miasto puste od skarbów], wydaje się, że to nie on zaczyna tą całą niby-wojnę [wojna zapewne dotyczy ich uczuć, nowej relacji ich związku]. I tak oto rozpoczyna się sen nocy letniej, kobiety tak naprawdę młodej, dziewczęcej, marzącej o gorących przeżyciach, być może tych właśnie erotycznych, a mężczyzna, zapewne traktuje tę całą sytuację na poważnie, wierzy w stały związek [nie we zwykłą przygodę].
Druga strofa mówi o wojnie uczuciowej, jak dochodzi między nimi. Tak naprawdę sami nie wiedzą, o co tak się kłócą [-po hebrajsku-], mężczyzna wie, że o swoje wyobrażenia [niestety podmiot liryczny mówi, że są one złudzeniem], kobieta przyznaje [lecz tylko sobie i odbiorcy tekstu], że miasto, do którego jest porównana, jest puste- to miała być zabawa- nic poważnego, tu nie ma skarbów! I gdy już to sobie uświadamia, nie chce zranić swojego partnera i żyje w nim w kłamstwie, udając, że przybywają statki z bawełną, że jest szansa, że skarby się znajdą, a więc, że wyniknie z tego cosik więcej, że ich związek przetrwa, że kobieta stanie się cenna, dojrzalej będzię przywiązywać się do związku. Czuje się z tym źle, swe kłamstwo uważa za grzech, mimo to, dobre dni do sukienki przypina agrafką . Wkońcu zdaje sobie sprawę, mówiąc do siebie: hańba bejbe -ty na wojnę w falbankach? , uświadamia sobie, że jest kobietą, że to nie ona tworzy zasadzkę jako pusty port bez skarbu, ale to koń trojański wygrywa swą wojnę. Poddaje się i tak wychodzi kiedyś za niego za mąż [biały welon porównany do białej flagi]

I ostatnie dwie strofy, [o ile jeden wers, ten na końcu, można nazwać strofą] chyba najważniejsze. Kobieta ma z tej całej wojny czekoladę- staje się królową słodyczy, oczywiście ta słodycz była u niej wcześniej, ale nie w ustach, dopiero gdy stworzyli związek, poprzedzony tymi wojnami, w efekcie dziewczyna staje się prawdziwą kobietą, to tak jakby porównać: mieć czekoladę w ręku lub czekoladę w ustach. Co lepsze? Wiadomo, że w ustach. No, ale cóż powiedzieć więcej... Wkońcu na każdą niewinną małolatę, pragnącą tylko niewinnych przygód, przychodzi czas, by stała się kobietą...
Oczywiście, wiersz strasznie się spodobał, zainteresował, dlatego taka tam, mała wypowiedź
o wierszu... Tak go widzę.

Wielki plus i pozdrawiam przecieplaście i latawcowo :)))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewien Tatar w Tatarstanie, by być pewnym, że jest w stania, potrzebę nagłą podsycał viagrą i sztywny leży w kurhanie.    Ten kawaler, mieszkaniec Raciąża   już pięć razy na ślub swój nie zdążał,   bo w wigilię ślubu   odwiedzał  pięć klubów   i na dobę się w nicość pogrążał.                                                   
    • Samotność na balkonie, zimny wiatr, Papieros gaśnie – czy zgaśnie też świat? Pustka mnie trawi, wciąga mnie mrok, Czy znajdę siłę, by zrobić ten krok?     Zamknięty w sobie, na balkonie stoję, Styczeń mnie dusi, chłód przenika skroń. Papieros w dłoni jak płomień nadziei, Gaśnie – jak ja – w mroźnej zawiei.   Syn w pokoju – widzi, choć milczy, Czy się nie boi? Czy lęk go ćwiczy? Patrzy na ojca – na martwe spojrzenie, Czuje tę pustkę, czuje cierpienie.   Nie jem i nie śpię, a karmi mnie mrok, Już nawet kreska nie podnosi mnie stąd. Życia balans to linia, do śmierci krok, Jak to kusi, ten spokój – może zrobię to.     Samotność na balkonie, zimny wiatr, Papieros gaśnie – czy zgaśnie też świat? Pustka mnie trawi, wciąga mnie mrok, Czy znajdę siłę, by zrobić ten krok?     Butelka na stole – znów kusi mnie z bliska, Cisza jak nóż – tnie myśli z nazwiska. Rachunki jak kule, wbite w mój dzień, Nie mogę uciec, choć błagam o cień.   Pieniądze się kończą, do pracy nie chodzę, Przyszłość mnie ściska, to śmierci zimne dłonie. Wiem, że tracę grunt, rozpacz mnie chłonie, Co z tego? I tak każdy już zapomniał o mnie.   Później chociaż zapal znicz na tablicy nagrobnej, W twarz mi już nie spojrzysz, ale może będziesz spać spokojniej.   Nie skrócę tego piekła na ziemi, na życie się nie targnę, Ale nie mam już nadziei – powoli gasnę. Nie będę tchórzem, za bardzo synka kocham, Dlatego mokrą twarz każdej nocy w poduszkę chowam. Ja i tak już umarłem, tak tylko dodam, Wycierpię ile muszę, a później skonam.   Samotność na balkonie, zimny wiatr, Papieros gaśnie – czy zgaśnie też świat? Pustka mnie trawi, wciąga mnie mrok, Czy znajdę siłę, by zrobić ten krok?   Gdy dym się rozwiewa, zostaje ta pustka, Życie to gra – przegrana za krótka. Czy mogłem coś zmienić, cofnąć ten czas? Czy to ja zbudowałem ten martwy świat?
    • @_M_arianna_ ...za późno  :)
    • @Laura Alszer ...z alfabetu powstałeś i w alfabet się obrócisz...:)
    • @Domysły Monika Albo gorące niesnaski :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...