Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

siedziałam pod gruszą
zapomnianych owoców
dzieci zobaczyć w sobie
samemu przywlec do zabaw
zeskrobania rdzy z huśtawek
na miałki cynamon

zachodzącego słońca gorycz

hulajhop to zabawna nieprzeciętność zawirowań
pędzi wewnątrz
rodzice stający się dziadkami
dziadkowie czujący się jak gałąź
którą trąca dziecko
pulchniejące w owoc

kurczy się bezkres jeśli już
wspominam
muśnięcia dłoni na różnych twarzach
moich nieopamiętań
spiekały się rumieńce
wstydu czy przepychu
nie wiem do końca nie sprawdzam
kiedy są zimne ani kiedy ostygną

niby w kieszeniach
oczy nibywbycie
i o czym
to bycie i radość
jak wyjmuję rzadko korzystam
bo w jaki sposób
uśmiechnąć się między kamieniem a wodą

krok stawia kolumny
a kwadratowych głów sztalugi nie są moje
przywarły do ścian
wtapiając w miodowy lepki krajobraz

wracam do domów z kredek wysokich
jeszcze niespełnionych
może niebawem


/


Katarzyna Janaszek(Judyt) i Tomasz Biela

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dziękujemy za życzliwość i kolokwializm


pozdrawiamy /
Wtryniam się: dziękuję również za obecność Kasiu,
moim zdaniem faktycznie jest kolokwializm-nawet nie jeden,
ciepłoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Dziękujemy za życzliwość i kolokwializm


pozdrawiamy /
Wtryniam się: dziękuję również za obecność Kasiu,
moim zdaniem faktycznie jest kolokwializm-nawet nie jeden,
ciepłoniaście


Wtryniaj się Judyt, fajnie, że się zgadzamy - w poezji ;)

pozdry_kasia:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wtryniam się: dziękuję również za obecność Kasiu,
moim zdaniem faktycznie jest kolokwializm-nawet nie jeden,
ciepłoniaście


Wtryniaj się Judyt, fajnie, że się zgadzamy - w poezji ;)


pozdry_kasia:)



a może to tak jest, że jak coś człowieka przerasta
to poezje też-dziękuję za uśmiech Kasiu
ciepłoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czytałam wiele razy. Spróbuję krótko zinterpretować.
Forma bardzo zbliżona do języka mówionego. Peel myślami wraca do dzieciństwa i żal mu, że tamte obrazy przesłania gorycz. Czas przemyka niespostrzeżenie wśród zawirowań życia, zmieniają się pokolenia, także Peel wydoroślał i teraz wspomina swoje życiowe pomyłki (błędy, zło), wiele zaczyna rozumieć i wstyd mu, jednak wobec rzeczywistości czuje się bezradny, zagubiony w "niebycie", bo

to bycie i radość

wyjmuje z "kieszeni" tylko czasami i rzadko z nich korzysta

bo w jaki sposób
uśmiechnąć się między kamieniem a wodą


kamień - twardość, a woda - płynność; każdy krok do przodu napotyka na kolejne bariery nie do przebycia (kolumny), świat w cudzych sztalugach oglądany i jakby przez okno (obserwowany) skłania Peela do powrotu w głąb siebie, do kredek (wydaje mi się, że chodzi tu o barwne marzenia jeszcze nie spełnione), ucieka w marzenia tzn., że jednak ma nadzieję.
Nie wiem, czy podobny był zamysł Autorów. Wyobraźnia podsunęla mi taki obraz wewnętrznych przeżyć Peela.
Ja bym to jednak troszeczkę "pociachała", ale to tylko takie moje...

Judyt i Tomku, gratuluję twórczej współpracy.
Nawet ciekawe są takie połączenia stylów i wymiany myśli.
:))
Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czytałam wiele razy. Spróbuję krótko zinterpretować.
Forma bardzo zbliżona do języka mówionego. Peel myślami wraca do dzieciństwa i żal mu, że tamte obrazy przesłania gorycz. Czas przemyka niespostrzeżenie wśród zawirowań życia, zmieniają się pokolenia, także Peel wydoroślał i teraz wspomina swoje życiowe pomyłki (błędy, zło), wiele zaczyna rozumieć i wstyd mu, jednak wobec rzeczywistości czuje się bezradny, zagubiony w "niebycie", bo

to bycie i radość

wyjmuje z "kieszeni" tylko czasami i rzadko z nich korzysta

bo w jaki sposób
uśmiechnąć się między kamieniem a wodą


kamień - twardość, a woda - płynność; każdy krok do przodu napotyka na kolejne bariery nie do przebycia (kolumny), świat w cudzych sztalugach oglądany i jakby przez okno (obserwowany) skłania Peela do powrotu w głąb siebie, do kredek (wydaje mi się, że chodzi tu o barwne marzenia jeszcze nie spełnione), ucieka w marzenia tzn., że jednak ma nadzieję.
Nie wiem, czy podobny był zamysł Autorów. Wyobraźnia podsunęla mi taki obraz wewnętrznych przeżyć Peela.
Ja bym to jednak troszeczkę "pociachała", ale to tylko takie moje...

Judyt i Tomku, gratuluję twórczej współpracy.
Nawet ciekawe są takie połączenia stylów i wymiany myśli.
:))
Serdecznie pozdrawiam
-teresa

to ja też sobie jeszcze poczytam mmm,
interpretacyjnie dzięki Teresko za przysiądnięcie,
(chociaż jak dla mnie to teraźniejszość też się wkradała,
kredki są moje-aktulane- gdzieś już o tym pisałam,
tylko nie wiem w którym,jak znajdę- dam znać,
aaa wiadomość z ostatniej chwili:znalazłam to w
"Parasol od deszczu" hm)
i obecność:)ciepłoniaście
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


no właśnie: mnie najbardziej one zastanawiają
-znaczy wiem co mialałam wtedy na myśli
pisząc o nich, tutaj myślę powyżej:
trza będzie zdaje się edit zrobić,
(:a gdzie? to sobie zerkne:-a to migam tam)

aaa po mignięciu:)te kredki twoje blakłe, a moje
nie chcą takie być- to jest tylko pewna symbolika
użyta przeze mnie, dzięki serdeczne za brąz,
-lubie ten kolor:),chociaż nie: źle mówię
-są też odcienie(fajnie)
ciepłoniaście Teresko

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @infelia Ojejku, jak miło :))))  Ale mi niestety natchnienie ostatnio nie służy,  za późno chyba :)))   Umykam do spania :)   Dobrej nocy :)))   Deo 
    • @Deonix_  Dzięki za lekturę. Podziel się próbką swojego wiersza, który trzymasz w zanadrzu... a ozłocę Cię pogodą ducha...
    • @Berenika97 Pewnie będzie cd. Ciekawe co było dalej :)
    • @infelia No wybacz, zapomniała ja...  Oprawa muzyczna również oczywiście wskazana :)   D.
    • To było w pierwszej klasie. Święta - nie pamiętam już, czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie - ale wiem, że jechaliśmy do dziadków. Mama, tata, moi bracia i ja - całą rodziną, nocnym pociągiem, tym sypialnym. Ach, jaka to była atrakcja! Przedziały z łóżkami, wszystko pachniało inaczej niż zwykle. Spałam na górnym łóżku, cicho słysząc stukot kół i rozmowy zza ściany. Dziadkowie mieszkali w Łodzi, na Piotrkowskiej, w starym piętrowym domu. Klatka schodowa była ciemna i pachniała kurzem - trochę się jej bałam, a trochę lubiłam ten dreszczyk. Dziadkowie mieli piec kaflowy, starą kredensową kuchnię i mnóstwo zakamarków, w których można było buszować. I właśnie tam, w jednym z zakamarków, trafiłam na skarb. To nie były zwykłe koraliki. Nie takie z plastiku, sklepowe. Te były... inne. Koraliki zrobione z wysuszonych ziaren ogórka, zafarbowane - chyba atramentem - i nawleczone na nitkę. Niby byle co, a dla mnie to było coś absolutnie wyjątkowego. Takie korale, jakie mogły mieć tylko lalki z baśni, albo bardzo eleganckie panie. Zapytałam babcię, czy mogę je sobie zabrać. - Ależ dziecko, to przecież byle co… Ale jak ci się podobają, to bierz - powiedziała, machając ręką. Więc je wzięłam. Zawinęłam w papier i schowałam do kieszonki. I już wiedziałam, co z nimi zrobię. Dam je pani Bogusi - mojej wychowawczyni. Ona była taka ciepła, elegancka, mówiła do nas miękko i z uśmiechem. Bardzo ją lubiłam. Dam jej w prezencie. Następnego dnia w szkole podeszłam do niej i wręczyłam zawiniątko. - To dla pani - powiedziałam dumnie. Pani Bogusia rozwinęła papier, spojrzała na moje korale i… uśmiechnęła się. - Ojej, jakie śliczne! - powiedziała. - Dziękuję, Alu - i pogłaskała mnie po głowie. Byłam przeszczęśliwa. Tylko... przez następne dni wypatrywałam ich na jej szyi. No bo jak to - skoro śliczne, skoro prezent - to przecież powinna nosić, prawda? Ale nie nosiła. Mijały dni. Mijały tygodnie. A ja codziennie patrzyłam. Aż w końcu, któregoś dnia nie wytrzymałam i... zapytałam. Przy całej klasie. - Proszę pani, a dlaczego pani jeszcze nigdy nie ubrała moich korali? Zapadła cisza, wszyscy spojrzeli na panią Bogusię. A ona się tylko uśmiechnęła - tak jak to tylko ona potrafiła  - i odpowiedziała: - Wiesz, Alu… nie mam jeszcze sukienki do nich. Ale jak kupię, to od razu założę. Uśmiechnęłam się. I z jakiegoś powodu - bardzo się wtedy ucieszyłam. Dzisiaj, kiedy sobie to przypominam, robi mi się ciepło na sercu. I trochę wstyd. Nie wiedziałam wtedy, co to znaczy „wstyd”. Dopiero po latach zrozumiałam, że ta sukienka - to było najpiękniejsze wyjście z sytuacji, jakie mogła mi dać. I do dziś, kiedy patrzę na dzieci, które wręczają komuś coś zrobionego z miłości - zawsze widzę te moje ogórkowe korale. I uśmiech pani Bogusi.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...