Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

spotkanie


Rekomendowane odpowiedzi

silne uczucie
jakby wycie wilka
wołało spotkać się
nieplanowanie
nieoczekiwanie
z chęci

i nareszcie
gdy doczekaliśmy się
ciepła zielonego maja
odnaleźliśmy sobie czasu

wspomnienia o oddalonym zapachu
myśli
przedarły się w dziwne rozmowy
o niczym i o czymś

i nawet nie spostrzegliśmy
jak nieoczekiwanie
przytuliły nas pod skrzydło
kwitnące kasztany

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



uczucie
jakby wycie wilka
wołało spotkać się
nieplanowanie
nieoczekiwanie
z chęci

i nareszcie
gdy ciepło maja
odnaleźliśmy sobie czas

wspomnienia zapachu
przedarły się w rozmowy
o niczym i o czymś

i nawet nie spostrzegliśmy
jak przytuliły nas
kwitnące kasztany

I to by było dla mnie. Czasem okrojenie tekstu z ozdobników daje lepszy efekt końcowy. Serdeczności
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


abstrahując od całości wiersza chciałem podjąć temat tego zarzutu.
- Przecież poezja może składać się z normalnie złożonych zdań, bez przekombinowanych przerzutni, przepoetyzowanych metafor, nie tracąc przy tym głębi wyrazu.
Powyższy wiersz nie jest może najlepszym przykładem. Natomiast wielu uznanych poetów ( Miłosz, Herbert, teraz Dehnel ) pisało, a nawet jeszcze pisze prostym językiem jak i prostą składnią , często używając znaków interpunkcyjnych. Natomiast na tym forum jest jakaś mania tego iż nie można używać znaków interpunkcyjnych i pisać poprawną składnią - bo wtedy to już proza ?!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


abstrahując od całości wiersza chciałem podjąć temat tego zarzutu.
- Przecież poezja może składać się z normalnie złożonych zdań, bez przekombinowanych przerzutni, przepoetyzowanych metafor, nie tracąc przy tym głębi wyrazu.
Powyższy wiersz nie jest może najlepszym przykładem. Natomiast wielu uznanych poetów ( Miłosz, Herbert, teraz Dehnel ) pisało, a nawet jeszcze pisze prostym językiem jak i prostą składnią , często używając znaków interpunkcyjnych. Natomiast na tym forum jest jakaś mania tego iż nie można używać znaków interpunkcyjnych i pisać poprawną składnią - bo wtedy to już proza ?!

-kolega nie wyciąga Wielkich Poetów, ci mogą wszystko.kolega Krzysztof, jak i niżej podpisany,nie! zapytałem- jaki rodzaj zapisu wybiera autor, domagając się jedynie konsekwencji w dziele.
- lubię proste nieudziwnione pisanie. wiem wówczas, że autor dokładnie wie, co chce powiedzieć i nie ucieka w przerzutnie-szkarłupnie( szkarłupnia-mój wynalazek-skrót od szkaradnie łupać między oczy czytelnika..., jakąś rybą) i metafory-piramidalne-rebusy nieodgadnione. To szkodzi poezji tak samo jak złe wiersze, powiem wiecej, szkodzi jeszcze bardziej. Zły wiersz może posłużyć jako przykład, jak nie należy pisać, służy tym samym poezji.Wydumana składniowo, nieodgadniona w metaforach, może zostać uznana jako wzór: to musi być wielkie, bo nic nie rozumiem.
- pozdrawiam

sup
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No tak właśnie wspominałem że ten tekst kolegi Krzysztofa nie jest najlepszym przykładem, bo brakuje w nim konsekwencji , co do tego to mamy zgodność.
A i co do tego że poezje bardziej psują ludzie na siłe udziwniający niż Ci którzy po prostu słabo piszą to tym bardziej popieram, wszystkimi kończynami !

"to musi być wielkie, bo nic nie rozumiem"
- właśnie takiej tendencji powinniśmy się bać... bo ludzie którzy przychodzą np. na taki portal i czytają pseudo-wygibasy-mentalne z milionem nieodgadnionych i niemających za sobą niczego metafor, mogą tak pomyśleć i później sztucznie się na tym styliować.

Pozdrawiam.

P.S. Swoją drogą wielcy poeci zawsze od czegoś zaczynali, gdyby taki Miłosz wychowywał się na tych pseudo- mentalnych- wygibasy, nie wiadomo czy doszedłby do takiego stylu pisania ;)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • niełatwo napisać wiersz który ozdobi szczyt poezji najpierw trzeba się nauczyć cierpliwości  pokory   one pomogą iść po bruku czyli twardym i śliskim pod wiatr i  z wiatrem czyli z czymś co niełatwe   trzeba  zobaczyć  przeżyć rzeczywistość która różne  obrazy maluje  nie tylko ładne  zrozumiałe   to co wyżej napisałem nie pachnie kłamstwem to próba zrozumienia jak trudno  jest upiększyć wspomniany  szczyt    
    • @Natuskaa    Wygląda, że aby napisać "(... schody)" posłuchałaś >>'tum dum'<< serca, zjednoczonego z >>'tum dum'<< umysłu. "(...)  "(...) No co (...)" napisać więcej, jak Brawo

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      . Wspaniale, że tak zrobiłaś - i stąd wspaniały tekst .     Pozdrowienia.
    • Ze ścian wystają kościste ręce. Zwisają bezwładnie. Martwe. Doskonale nieruchome artefakty jakiegoś dawnego życia. Między palcami pajęczyny. Wszędzie. Zlepione z tynkiem płótnami szarej pleśni. Skamieniałe tym trwaniem pełnym ciszy. Ćma okrąża wiszącą lampę w nikłym trzepocie skrzydeł. Szara jak twarz nieboszczyka, co tańczy na suficie ze swoim ostrym cieniem. W dusznej nocy lipcowej, parnej. Opieram się plecami o ścianę, olśniony blaskiem żarówki. Ręce zwisają uspokojone pod ciężarem niezliczonych wieków. Wyrosły jak korzenie. Jak gałęzie z prastarego drzewa. Lecz zamiast liści, jedynie płótna pajęczyn z uschniętymi truchłami much i motyli, które znalazły tutaj swoje przeznaczenie. Po moich bokach puste fotele. Wgniecione siedzenia. Puste fotele. Ojciec wydaje się coś do mnie mówić, rozparty wygodnie. Porusza ustami. I mówi. Mówi w kłębach papierosowego dymu. Podobnie matka. Lecz niedosłyszę. Niedowidzę… Zagłusza ich bowiem piskliwy szum gorączki. Ciężkie w skroniach pulsowanie...   Zaciskam powieki.   Otwieram.   Nie ma nikogo. To tylko imaginacja chorego umysłu. Wpatruję się w puste fotele. Wgniecione siedzenia. Pomiędzy nimi stylowy stolik z błyszczącym blatem i z brunatną plamą od tlącego się niegdyś niedopałka. W deszczu maleńkich, mżących pikseli. W okrywającym wszystko pyle zapomnienia. Stoję oparty plecami o ścianę. O zimną powierzchnię spękanego tynku, którego pęknięcia zdają się poszerzać i kurczyć w głębokich oddechach czasu. Zresztą wszystko tu oddycha, mimo że w milczeniu. W tym milczeniu głośnym aż do ogłuchnięcia. Gdzieś pomiędzy puste fotele. Wgniecione siedzenia. Na stoliku brunatna plama. I na stoliku tym, na zdobionej serwecie, stał kiedyś wazonik z kwiatami, szklana popielniczka ojca. I na stoliku tym brzęk talerzy, filiżanek z herbatą… Po bokach puste fotele…   Ćma przysiadła w kącie. Zmęczona. Albo zagłębiła się w fałdach zasłony. Tej albo innej. Tego albo tamtego okna. Przytulam się do forniru szafy, regału. I patrzę tak od dołu w górę jakimś takim psim spojrzeniem. Patrzę na te półki uginające się od książek, czasopism. Przytulam się do odłażącego miejscami forniru albo do okleiny w kolorze dębu, do pilśniowej płyty. Za mną puste fotele. Wspinam się powoli. Półka po półce. Wspinam się i chłonę kurz zatęchły przez lata. Przede mną litery tworzące tytuł: „Żyj i pamiętaj”. Więc żyję. Pamiętam. Choć pamięć wrasta powoli w kamień. Choć obrastają ją powoli mech i paprocie. Za mną puste fotele i ja, choć ten sam, to już przeraźliwie inny. Spójrz! Wyrosły mi właśnie skrzydła! Stałem się uskrzydlonym złudzeniem. Mówię w liczbie pojedynczej. Do kogo to mówię? Do nikogo. Tak jakby do samego siebie. I to, co mówię, spływa do wnętrza mojego unicestwienia. Do tego wiru, z którego nie ma już powrotu. Wydaje mi się, że widzę swoją matkę. Jej dłoń na stole w jakiś dzień lipcowy, o poranku. Na stole filiżanka z parującą jeszcze kawą, książka z zakładką liścia dębowego. I jej dłoń z obrączką, która być może została na jej palcu. Jakoś tak podobnie pisał Mieczysław Jastrun w: „Dla wiedzy większej od wspomnienia”. Tylko, że tam dłoń jego matki miała na palcu pierścień, który zalśnił w błysku otwieranego nagle okna. Tutaj przytłacza wszystko noc tysiącleciami gwiazd. Wiesz, istnieję jeszcze, choć tylko mgliście. Zaprzepaszczony w sobie i o konturze już całkiem nierealnym. Pełen niedopowiedzeń i tajemnic.   Zaciskam powieki.   Tam na ganku mojego dzieciństwa. W szumie łąk i drzew wysokich, sięgających nieba. Słyszałem wołanie matki na obiad. Skąd ta nagła reminiscencja? Pragnienie czułości. Cierpienie. Złamana gałązka… Fragmenty obrazów płynące wolno jak w fotoplastikonie. W ustach kwaśny smak owocu zerwanego z krzaka. I w słońcu, w białych obłokach. W światłocieniach na trawie, na piasku drogi…. Przez otwarte drzwi domu moich dziadków dobiega gwar zebranych wewnątrz gości. Wznoszone toasty, śmiechy… Choć ich nie widzę i nigdy nie zobaczę, są tam wszyscy ci, co umarli. W jakiejś takiej przytłumionej zieleni lata. W zagadkowej poświacie przedmiotów. Słyszę ich i czuję, kiedy tak patrzę na szeroką łąkę przez szpalery naparstnic, przez tarcze słoneczników. W ten bezkres nieokreślenia.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-07-02)    
    • W jakim cię miejscu znajdę tym razem? Na czyjej świata mapie? Czy każesz zejść mi omdlałym krokiem W piekło złożone z pragnień? Czy muszę nagle oczy odwrócić? Moje łzą zacienione Proszę, pamiętaj, że są zielone Tyle ich mieszka w tobie Czy każesz czekać, wtopić się w nicość? Nigdzie mi się nie spieszy Mogę cię szukać w pustym mieszkaniu Mogę zasnąć na wieki
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...