Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kochajmy kurwy, kochajmy te
mruczanda dzienne, szczurki nocy;
bez nich na świecie byłoby źle
bo w pięknych lasach są wykroty.
Zaprośmy latem je pod księżyc,
ugośćmy sercem, chlebem ciała,
dajmy się dla nas wdzięczyć, prężyć
i oszukujmy: kocham mała...
Kochajmy kurwy, kochajmy, bo
dziewczynom, żonom nadają sens
jak w żarze słońca cieni toń,
jak kota za nic głaszcze się;
ugoszczą ciałem, zliżą z nas sól
mruczanda nocne, szczurki dzienne,
istnienia cały wchłoną ból,
uczynią zimy nam wiosenne
więc znów na koniec przypomnę, że
kochajmy kurwy, kochajmy je!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to nie ma zachwycać. po prostu pokazuje, że aby istniały rzeczy piękne i wzniosłe
muszą istnieć te przyziemne, od których odwraca się oczy udając że ich nie ma
(w pięknych lasach są wykroty).
żeby cokolwiek wartościować niezbędny jest przeciwległy biegun (jak Dobro - Zło).
pienknie dziękuję za wgląd
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


są kobiety (ale i mężczyźni) którym do życia potrzebne jest choć maleńkie kłamstewko.
choćby jedno kocham cię ukradzione Nieobecnej.
a teraz wydam piękne dźwięki: dzienki
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Przecież wykroty są piękne!! Aż zapiera dech w piersiach czasem!
ja też je lubię. ale w leśnictwie są raczej niepożądane (jako wylęgarnie różnych paskudztw), przede wszystkim zaś chodzi o to, że można w nie wpaść kiedy człowiek zadrze za wysoko głowę zwiedzając korony drzew. pozdrowiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


e tam, pijany trubadur. lepsze byłoby połączyć ten fach z filozofią:


Pod ciemną latarnią

Wie pan, ja tu spędzam noce
choć łeb wiatr chce mi tu urwać,
bo ja jestem "quae nocent, docent"
- filozofująca kurwa.

Pan pyta, czy to mi nie szkodzi?
Wszystko szkodzi, a co to dopiero!
- ale za to, kochankowie młodzi:
"qualis artifex pereo!"
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


ale to ciekawe spojrzenie: te, które takie jak Ty uważają za szmaty i według własnych kryteriów stawiają się wyżej, tak naprawdę służą i podkreślają piękno żon i stałych związków.
czym byłoby "Złote Wesele" bez kobiet upadłych i samotnych, bez kuszenia mężczyzny
aby zwątpił w stałość swojego związku?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to znaczy umówmy się, że aby coś opisać trzeba w to wejść. wywody zostawmy profesorom i specjalistom bo nawet podzielone n wersy zostają tylko suchymi wywodami.
ale kiedy chcesz coś wyrazić, to niech to wygląda tak, jakbyś naprawdę bezgranicznie infantylnie wielbił. ktoś kiedyś napisał o Polakach, że nigdy nie mieli wielkich filozofów i dlatego próbują to załatać w wierszach ze szkodą dla poezji. zamiast po prostu napisać traktat filozoficzny konstruują pseudofilozoficzny wiersz bo z traktatu musieliby się tłumaczyć a w wierszu... wszystko można. "kochajmy k" bo są nam potrzebne, niejeden związek uratowały. i tyle,
bez wyjaśniania i słownikowych wtrętów. jeszcze raz ta sama piosenka inaczej ujęta:




PIEŚŃ DLA MĘŻA ZDRADZANEGO
(może tyś jest nim kolego?
może sobie pieśń tą śpiewam
a ty powiesz mi : kolega?)

***

Męża cenię i szanuję
bo kochanki mej pilnuje,
gdy ubiera przy tym, żywi -
grzechem nie być mu życzliwym!

Pierwszy przebył ląd dziewiczy,
w pocie czoła szlak przecierał,
abym miasto odziedziczył
z rozkoszami jak cholera;
dał plan ulic, rozkład miasta
i cukiernię w słodkich ciastach.

Mąż zabijał dzikie zwierzę -
ja na pięknym futrze leżę!

Ciało daję mu do prania
odkurzania
renowacji
koszta perfum on ponosi
i diet cud
deratyzacji

- byłbym chyba niewdzięcznikiem,
gdybym mu złorzeczył przy tem?

kocham zatem Twego męża,
że nam miłość tak zawęża,
że codzienność z niej wytrąca
zostawiając ekstrakt słońca.

Mąż to nawóz dla lubczyka*,
aby listki mogły wzdychać!

Ciało daję mu do prania
formowania
opryskania
aby rosły grona w winie
bym je ssał
w adrenalinie

- kto nie kocha męża lubej,
niech poszuka sobie drugiej!



*lubczyka - licencja poetica, nr patentu 1230B/2000/pl2220982
Opublikowano

Kochajmy męskie kurwy, kochajmy te
mruczanda dzienne, szczurki nocy;
bez nich na świecie byłoby źle
bo w pięknych lasach są wykroty.
Zaprośmy latem je pod księżyc,
ugośćmy sercem, chlebem ciała,
dajmy się dla nas wdzięczyć, prężyć
i oszukujmy: kocham mały...
Kochajmy męskie kurwy, kochajmy, bo
chłopakom, mężom nadają sens
jak w żarze słońca cieni toń,
jak kota za nic głaszcze się;
ugoszczą ciałem, zliżą z nas sól
mruczanda nocne, szczurki dzienne,
istnienia cały wchłoną ból,
uczynią zimy nam wiosenne
więc znów na koniec przypomnę, że
kochajmy męskie kurwy, kochajmy je

Może tak, wtedy jest bardziej oryginalnie. Zdrówko

Opublikowano

Jeszcze raz potwierdziłeś, że nie co, ale jak się liczy przede wszystkim!
Wiersz z humorem i polotem, chociaz mógłbyś do niego dać załącznik - coś w rodzaju;
"bezpieczny sposób eksploatacji"!
Serdeczności
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


czemu się uraziłaś? kurwa to kurwa, i czy to rodzaju żeńskiego czy męskiego,
tak samo z pewnych względów pożyteczna. coś jak kurtka - choć również rodzaj żeński
przydaje się czasem także kobietom :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


to znaczy umówmy się, że aby coś opisać trzeba w to wejść. wywody zostawmy profesorom i specjalistom bo nawet podzielone n wersy zostają tylko suchymi wywodami.
ale kiedy chcesz coś wyrazić, to niech to wygląda tak, jakbyś naprawdę bezgranicznie infantylnie wielbił. ktoś kiedyś napisał o Polakach, że nigdy nie mieli wielkich filozofów i dlatego próbują to załatać w wierszach ze szkodą dla poezji. zamiast po prostu napisać traktat filozoficzny konstruują pseudofilozoficzny wiersz bo z traktatu musieliby się tłumaczyć a w wierszu... wszystko można. "kochajmy k" bo są nam potrzebne, niejeden związek uratowały. i tyle,
bez wyjaśniania i słownikowych wtrętów. jeszcze raz ta sama piosenka inaczej ujęta:




PIEŚŃ DLA MĘŻA ZDRADZANEGO
(może tyś jest nim kolego?
może sobie pieśń tą śpiewam
a ty powiesz mi : kolega?)

***

Męża cenię i szanuję
bo kochanki mej pilnuje,
gdy ubiera przy tym, żywi -
grzechem nie być mu życzliwym!

Pierwszy przebył ląd dziewiczy,
w pocie czoła szlak przecierał,
abym miasto odziedziczył
z rozkoszami jak cholera;
dał plan ulic, rozkład miasta
i cukiernię w słodkich ciastach.

Mąż zabijał dzikie zwierzę -
ja na pięknym futrze leżę!

Ciało daję mu do prania
odkurzania
renowacji
koszta perfum on ponosi
i diet cud
deratyzacji

- byłbym chyba niewdzięcznikiem,
gdybym mu złorzeczył przy tem?

kocham zatem Twego męża,
że nam miłość tak zawęża,
że codzienność z niej wytrąca
zostawiając ekstrakt słońca.

Mąż to nawóz dla lubczyka*,
aby listki mogły wzdychać!

Ciało daję mu do prania
formowania
opryskania
aby rosły grona w winie
bym je ssał
w adrenalinie

- kto nie kocha męża lubej,
niech poszuka sobie drugiej!



*lubczyka - licencja poetica, nr patentu 1230B/2000/pl2220982

'kiedy chcesz coś wyrazić,to niech to wygląda tak,jakbyś naprawdę bezgranicznie infantylnie wielbił' - bzdury wypisujesz ale mniejsza z tym.Napisałeś krotochwilę - w porządku.Tyle,że zamiast zagrać dowcipem poleciałeś w jakąś tanią dydaktykę (zostaw to profesorom).
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


nie można narzucać swojego punktu widzenia. jest obraz i tyle, a co Autor sam
o tym myśli to jego sprawa :) ale specjalnie dla Ciebie zajmę stronę, a co tam:

Kochanka

Posłuchaj, moja pani:
kochać się w swojej żonie?
Ta miłość jest do bani!
co tli się, a nie płonie.

Nudna, niczym film w kinie
widziany setki razy:
wiadomo, kto jak zginie
i co się zaraz zdarzy.

Co innego Kochanka -
pragnienie ze spełnieniem!
Jak słonko wśród poranka
czekane z utęsknieniem.

Zabieram Ją do kina,
bo tam... właśnie premiera,
co kadr to nowa mina
i akcja dech zapiera!

Po filmie świat w omdleniu
południe żre gorące
- więc ja spoczywam w cieniu,
zaś męża... piecze słońce.

Wieczorem, gdy do kina
mąż żonę dumnie bierze,
ta w duchu go przeklina
bo... była na premierze!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


sorki, ale zestawienie uwielbienia z czymś społecznie uznawanym za przyziemne
jest szkieletem tej piosenki. nie potrafisz tego oddzielić od autora, Twój problem.
pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



przyznam się, że mnie osobiście najbardziej podoba się ten kawałek:

Ciało daję mu do prania
odkurzania
renowacji
koszta perfum on ponosi
i diet cud
deratyzacji


zwłaszcza ta deratyzacja - ustawiczne i kosztowne (dla kieszeni męża) tępienie zmarszczek,
żeby podobać się innemu :))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


sorki, ale zestawienie uwielbienia z czymś społecznie uznawanym za przyziemne
jest szkieletem tej piosenki. nie potrafisz tego oddzielić od autora, Twój problem.
pozdrawiam

Jeszcze raz (ostatni) spróbuję : piszę cały czas o "szkielecie tej piosenki". Stając w obronie "przyziemnego"/zestawiając z uwielbieniem,czynisz to w sposób dydaktyczny.To naprawdę nie jest wierszyk,którego można nie zrozumieć...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Natuskaa    "(...) To, co długo dojrzewa, bywa śmieszne i niedocenione (...)".     Rozumiem, że masz na myśli innych ludzi. Bo na podstawie już tylko "Późnego owocu" można wysnuć wniosek, że owoce adojrzałe bynajmniej Cię śmieszą.     Pozdrowienia. ;))*    
    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież, także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Leakey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby.       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...