Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

odzyskam spokój
na deszcz
co pada
denerwująco
na czyjeś ręce
w kieszeniach
i twoje plecy
milczące
na brak pieniędzy
na gadające autobusy
i na ogólny brak idei
na pustkę w głowie
i zimno kaloryferów
na bezsenność
bezczynność
bezradność
i smutek
nieprzejednany
czekoladą

odzyskam spokój
pewnego dnia
gdy liściem
zawiruję
w niebyt

Opublikowano

"Słupek" mnie nie denerwuje. Wiersz odczytałam jako list pożegnalny peela. Bo nie da się żyć, gdy życie szarpie nerwy , w każdym jego elemencie. I co najgorsze, czuję bezsilność ibezsensowność zatrzymania peela przy życiu. Przekonał mnie.siedziałabym spokojnie za ścianą w czasie, gdyby popełniał samobójstwo. To straszne...

Opublikowano

Rafał Różewicz - „śmieszny słupek” to trochę mało jak na konstruktywną opinię, chociaż rzeczywiście wiersz być może nadaje się do w czy p
pozdro również

Goya Abramowicz - mimo wszystko dziękuję, lubię twoje komentarze, z wieloma zgadzam się w całej rozciągłości, zwłaszcza trafna jest wypowiedź na temat warsztatu.
pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

[quote]Goya Abramowicz - mimo wszystko dziękuję, lubię twoje komentarze, z wieloma zgadzam się w całej rozciągłości, zwłaszcza trafna jest wypowiedź na temat warsztatu.
pozdrawiam serdecznie



Moje "To straszne" , dotyczyło odkrycia samej siebie, mojej myśli ,że mogłabym ze świadomością godzić się na czyjąś śmierć, mimo,że mogłaby chociaż fizycznie, zapobiec jej...I w tym kontekście, nie dziękuj mi "mimo wszystko", tylko zwyczajnie ciesz się ,że umiałaś mnie poruszyć, dzięki ...(I za dodatkowe słowa w moim kierunku, myśląc nawet, że uznałam Twój wiersz za szmirę, bardzo dziękuję, staram się również nie popadać w obłęd "milusich wzajemności ;)) ) Pozdrawiam ;)
Opublikowano

Rafał Różewicz - przyjmuję krytykę, ale chodziło mi bardziej o uzasadnienie opinii. Co zaś do warsztatu to powtarzam: niewiele wnosi taka nauka na zasadzie właśnie ƒ„uczył Marcin Marcina ...”
Uważam że wiersz jest gotowy, ale pewnie jesteś z innego kosmosu ... pozdrawiam

Opublikowano

Nie „bujmy” się powiedzieć: nie wiesz o czym piszesz, myślę że więcej jest poezji w wyliczaniu uczuć w słupku (tylko jakoś nie mogę odnaleźć tych uczuć... ) niż zabawianie się ładnie brzmiącymi słowami w tasiemcowych bełkotliwych bzdetach, które niczego nie przekazują. Poezja to nie tylko słowa.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



;D
i właśnie dlatego dalej będzie Pani pisała grafomańskie banały, które znośne będą tylko dla Pani. Zdrówka!

na pustkę w głowie
i zimno kaloryferów
na bezsenność
bezczynność
bezradność
i smutek

nieprzejednany
czekoladą ==> genialna metafora bezdenności rozpaczy peel'a
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie bujmy się tego słowa: gniot. Dlaczego? Bo wypisujesz uczucia w słupku i myślisz, że to zaawansowana poezja.

Jeśli "słupek" jest nośnikiem wypisanych uczuć, nieprzypadkowo dobranych, to może stworzyć w czytelniku nawarstwienie jednolitej emocji. Emocji tak bardzo ciążącej, że ma się ochotę, by peel zrobił co zechce byle już nie zadręczał i nie zakażał. Myślę ,że poprostu nie załapałeś klimy.I wystarczyło to przekazać autorowi a nie atakować jego myśli. I nie należy odczytywać co autor miał na myśli, tylko fajnie jest zrozumieć i złapać nić tego co peel czuje. A jeśli nie to nic nie szkodzi, tyle jest tutaj wierszy do wyboru... "Co autor miał na myśli", he,he,he, to dopiero gniot myślowy ;P Pozdrawiam Pancolku, nie mogłam się powstrzymać, sorry ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



;D
i właśnie dlatego dalej będzie Pani pisała grafomańskie banały, które znośne będą tylko dla Pani. Zdrówka!

na pustkę w głowie
i zimno kaloryferów
na bezsenność
bezczynność
bezradność
i smutek

nieprzejednany
czekoladą ==> genialna metafora bezdenności rozpaczy peel'a

Jesuuuu... Jaki guru poetycki... Czekam na Twoje utwory Pancolku, być może będą mi wzorem jak niepouczającej nikogo Szymborskiej czy też skromnego ks. Twardowskiego...Ech , poeci wierszokleci...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie bujmy się tego słowa: gniot. Dlaczego? Bo wypisujesz uczucia w słupku i myślisz, że to zaawansowana poezja.

Jeśli "słupek" jest nośnikiem wypisanych uczuć, nieprzypadkowo dobranych, to może stworzyć w czytelniku nawarstwienie jednolitej emocji. Emocji tak bardzo ciążącej, że ma się ochotę, by peel zrobił co zechce byle już nie zadręczał i nie zakażał. Myślę ,że poprostu nie załapałeś klimy.I wystarczyło to przekazać autorowi a nie atakować jego myśli. I nie należy odczytywać co autor miał na myśli, tylko fajnie jest zrozumieć i złapać nić tego co peel czuje. A jeśli nie to nic nie szkodzi, tyle jest tutaj wierszy do wyboru... "Co autor miał na myśli", he,he,he, to dopiero gniot myślowy ;P Pozdrawiam Pancolku, nie mogłam się powstrzymać, sorry ;)

1) Co to w ogóle za bzdura?
2) Tu nie ma klimy.
3) sztandarowe credo grafomańskie: żaden wiersz nie jest gniotem!
3) Nie gniewam się, a gniot jak był tak jest.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



;D
i właśnie dlatego dalej będzie Pani pisała grafomańskie banały, które znośne będą tylko dla Pani. Zdrówka!

na pustkę w głowie
i zimno kaloryferów
na bezsenność
bezczynność
bezradność
i smutek

nieprzejednany
czekoladą ==> genialna metafora bezdenności rozpaczy peel'a

Jesuuuu... Jaki guru poetycki... Czekam na Twoje utwory Pancolku, być może będą mi wzorem jak niepouczającej nikogo Szymborskiej czy też skromnego ks. Twardowskiego...Ech , poeci wierszokleci...

To po polsku?
Moje wiersze są powszechnie dostępne, więc nie musisz czekać.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jesuuuu... Jaki guru poetycki... Czekam na Twoje utwory Pancolku, być może będą mi wzorem jak niepouczającej nikogo Szymborskiej czy też skromnego ks. Twardowskiego...Ech , poeci wierszokleci...

To po polsku?
Moje wiersze są powszechnie dostępne, więc nie musisz czekać.

E tam, po takim wstępie naszej znajomości , to aż tak trudzić mi się nie chce ;) Niecierpliwość w tej kwestii mi nie doskwiera, jak się pojawią przeczytam, a jak nie to tyle jest tutaj pięknych wierszy że naprawdę płakać za Twoją twórczością nie będę ;) Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.     A tak w ogóle to po co mnie prowokujesz? Nie znamy się, za emocjonalne słowa przeprosiłem, a ty ciągle swoje. Dlaczego ?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...