Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

kim jestem maestro
i czy to już koniec
jeśli celsjusz na języku
a krew w progu mieszkania

może to przez moją matkę
może anioł lub judasz
to takie kłopotliwe
gdy nikt nie umiera

spójrz maestro na bogów
tych których zdradziłem
z głowami niemowląt
ciałem jednorożców

okaleczeni dreszczem
z oczami bielszymi
od rozkrojonych jabłek
właśnie wymiotują

twoim śmiechem panie

1.05.2008r.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja chciałabym zapytać: kim jest maestro? - i to pytanie do Autora, nie peela (domyślam się inspiracji, których jestem ciekawa).
Widzę dużą umiejętność budowy klimatu - jeśli nawet dzieje się to na płaszczyźnie, na której nie jest to najtrudniejsze.
Wiersz wart zatrzymania.
:-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ja chciałabym zapytać: kim jest maestro? - i to pytanie do Autora, nie peela (domyślam się inspiracji, których jestem ciekawa).
Widzę dużą umiejętność budowy klimatu - jeśli nawet dzieje się to na płaszczyźnie, na której nie jest to najtrudniejsze.
Wiersz wart zatrzymania.
:-)
z tym samym, sorka Fanaberko, że się zasłaniam Twoją wypowiedzią
MN
Opublikowano

Podziwiam zdolność zadawania najtrudniejszych pytań. To mnie kiedyś zabije.

Ale serio...

Dla Autora? Maestro jest kimś, kogo pasjami nienawidzi, od kogo ucieka i ma nadzieję do niego nie powrócić. Ktoś kiedyś słusznie powiedział, że to, co kiedyś kochaliśmy, z czasem budzi naszą odrazę.

Z łatwych odpowiedzi Woland byłby najprostszym rozstrzygnięciem. Z trudnych, ale prawdziwszych - Apollo czyszczący instrument z Herberta.

Pozdrawiam serdecznie i dobrej nocy.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Według mojej interpretacji maestro to druga twarz peela - ta której nie akceptuje i nienawidzi. Nieodzowny element jego istnienia.
Na początku tekstu walczy z nim gorączką i krwią na progu. Nie wie dlaczego tak się stało, że żyje w nim. Zastanawia się czy to nie aby przez dziedziczenie. To kłopotliwe kiedy peeal nie może uśmiercić ani siebie , ani jego. Podmiot liryczny prowadzi wewnętrzną dyskusję z maestro. Uświadamia mu jak wielu pseudo bogów zdradził - czyli ludzi, których dawniej podziwiał. Ludzi zaślepionych, z bielmem na oczach, nie przyjmujących wartości wyższych.
Tekst głęboki, bogaty interpretacyjnie, a takowe cenię. PLUS. Pozdrawiam.
Opublikowano

Dziękuję, Karolciu. Tak mi ciepło, że jesteś obok i zawsze komentujesz te moje wypociny. Ech...;)

No, Pani Basiu, cieszę się niezmiernie z Pani interpretacji. Miło mi było przeczytać coś tak zaangażowanego. Dzięki serdeczne. Jeśli mogę tylko słowo od Autora (a właściwie autora), choć wiem, że nie powinienem. To zresztą Myśliwski świetnie spuentował - poeta powinien umierać tyle razy, ile razy napisze wiersz/wyda książkę, by go przypadkiem nie podkusiło do aktów perswazji na czytelniku;)...

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Napisała Pani, że peel zastanawia się, czy to aby nie przez dziedziczenie. Proszę zwrócić uwagę na to, co mówi Chrystus o Judaszu: "Biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Lepiej by mu było, gdyby się ów człowiek nie urodził".

Pozdrawiam serdecznie i znów dobrej nocy życzę.
Opublikowano

nie jestem pewna, czy monolog; bilokacja pl-a?
może raczej subiektywna autopsja; substytut kontrowersyjnego( co dla niektórych ) wyrastania z krótkich spodenek - pielesze na błoniach,
nie wiem dlaczego, ale kojarzę ten wiersz z "Meredith"; może ze względu na motyw dzieci, tu
jeszcze wymowny akcent jednorożca; zamiana/ metamorfoza; z podkolanówek na samonośne/ samopodtrzymujące pończoszki, frapujące ;)
efekt uboczny dojrzałych, nie zawsze trafnych decyzji/ konsekwencji/ kolejny etap itp.

ciekawy wiersz - dywagacje egzystencjalne; jeśli przeinterpretowałam, to plus na poczet
uniwersalności przekazu,
dla mnie trafne cacy,

kasia.

Opublikowano

No ładnie, Kasiu. Dziękuję za powiew awangardy, zabrzmiałaś tak fajnie i "bilokacyjnie". Zgadzam się w całej rozciągłości ego, zwłaszcza te podkolanówki i samonośne pończoszki mnie urzekły:). Bo wiesz, ja do tej pory wszystko na szelkach...;) Super.

Panie Tadku, a czy ja kiedykolwiek mówiłem, że jestem niekiepski?

Serdecznie pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym Nie wiem czy dobrze zrozumiałem... Ale Dicka szanować należy. Tu przed chwilą rozmawiałem z kolegą @Simon Tracy. I też opowiada, że się wycofał ze świata na ile to możliwe. Taka wewnętrzna emigracja. Mnie akurat na ten moment nie stać na takie rozwiązanie, ale może kiedyś... Dzięki za podzielenie się swoją perspektywą.
    • @Natuskaa

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...