Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

przyszedłem na org bodaj trzy czy cztery lata temu...

komentarze były jakie były, ale były.

teraz są jakie są, ale ich nie ma.

ech, panie dzieju, drzewiej to bywało...

(powiedział sceptic, który od roku nie dodał żadnego komentarza do cudzego utworu; no dobra, ja obiecuję poprawę, a wy?)

Opublikowano

Myślę, że z grubsza to jest tak:
- osoby z doświadczeniem (min. rok - dwa lata na forum), których komentarze są najbardziej pożądane, bo mogą najbardziej pomóc w rozwoju, są już zmęczone powtarzaniem ciągle tych samych rad początkującym - coraz to nowym ale popełniającym te same błędy - i dlatego na forum dla początkujących zwłaszcza na prozie - jest tylko parę osób z większym doświadczeniem, którym jeszcze chce się pisać komentarze. Wiem co mówię, bo sama tam startowałam.

- osoby, które dopiero zaczynają wystawiać nie komentują, bo albo zwyczajnie boją się ośmieszyć (trzeba naprawdę sporo asertywności na początku) albo nie są zainteresowane, żeby komuś pomóc bo myślą tylko o sobie i resztę mają gdzieś.

- Generalnie jakoś nie może sie przebić myślenie, że nie trzeba być specjalistą od warsztatu, żeby napisać o swoich odczuciach po przeczytaniu - a takie ma każdy!

Ja jestem tu dopiero mniej więcej od dwóch miesięcy ale wciąż mam neoficki zapał i komentuję dużo - na ile się wygłupiam i ktoś się ze mnie śmieje a na ile komuś innemu się te moje
wynurzenia przydają - nie wiem i chyba nie chce wiedzieć. Uważnie czytając czyjeś teksty i wyłapując usterki ja sama się dużo uczę a to jest dla mnie nie do przecenienia.

Nie wiem jak było tu kiedyś ale uważam, że nadal może być fajnie.

Pozdrowienia - Ania

Opublikowano

popieram Marlett.
czasami, na początku, wystarczy samo "podoba się, nie podoba się", jeśli boimy się ośmieszyć. sama jestem od grudnia na portalu i zauważam np., że tylko wiersze lepiej znanych osiągają przyzwoite liczby komentarzy. niesprawiedliwe, ale staram się komentować wszystkich jak leci :)

Opublikowano

prawda jest taka, że na początku,
kiedy nie wiadomo czego się spodziewać
po autorze, maŁo kto czyta teksty,
a komentuje to już w ogóle.
pamiętam, moje pierwsze wiersze
miaŁy po dwa komentarze,
często do zaŁamania się :]. ale jeśli
ktoś [u]chce[/u] pisać poezję, a nie
grafomanię, to wszystko idzie :).

pozdrawiam wszystkich, szczególnie
tych, którzy mi pomogli
Espena :)

Opublikowano
od kilku lat proces umierania poezji jest przyśpieszony
zauważyłem że nowe wiersze ogłaszane w tygodnikach
ulegają rozkładowi w ciągu dwóch trzech godzin

umarli poeci odchodzą szybciej
żywi wyrzucają z siebie w pośpiechu nowe książki
jakby chcieli zapchać papierem dziurę



TADEUSZ RÓŻEWICZ „Od jakiegoś czasu”
Wydawnictwo Dolnośląskie Wrocław 2001


liczebność komentarzy wynika z wielu czynników, na pewno mile widziane są osoby które się ambitnie udzielają i niezależnie od tego czy jesteśmy kompetentni czy nie, przecież każdy może mieć swoje subiektywne zdanie, które zawsze jest mile widziane pod tekstem.

P.S FABULA RASA -Edward Stachura

ilość jest pseudojakością

więc czytelniku publikuj z roztropnością(-:

i święte słowa rzekła Marlet, komentujemy a później oczekujemy

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zauważ, Rachel, że Ci 'lepiej znani' dużo komentują, więc nie widzę tu niesprawiedliwości ;) Kiedyś komentowałem codziennie parę wierszy, teraz rzadziej, bo wolę się skupić na pisaniu. Popieram w 100% Marlett. Staram się już nie odwiedzać ludzi, którzy tylko sobie rzepkę skrobią.

Pancuś
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zauważ, Rachel, że Ci 'lepiej znani' dużo komentują, więc nie widzę tu niesprawiedliwości ;) Kiedyś komentowałem codziennie parę wierszy, teraz rzadziej, bo wolę się skupić na pisaniu. Popieram w 100% Marlett. Staram się już nie odwiedzać ludzi, którzy tylko sobie rzepkę skrobią.

Pancuś

wiem, wiem, a mimo to uważam, że debiutantom trzeba pomagać. dobrze wiem, jak to jest, bo mam na koncie dopiero około 400 komentarzy i sama czuję się debiutem. niedawno bałam się pisać, żeby przypadkiem nikogo nie urazić i sądzę, że tak może być też z każdym, kto zaczyna (a tych jest coraz więcej). poza tym, jeśli widać, że ktoś bardzo stara się pisać, a mu nie wychodzi, to trzeba pomagać, choćby i nieudolnie :)
Opublikowano

A mnie głupio jest trochę, bo matury jeszcze nie zdałem i nie zarabiam. A tu: wpłaty, potrzeba komentowania, pisania. W dodatku mam dostęp do komputera tylko na weekendzie.

No i najważniejsza kwestia: wstyd przed ośmieszeniem się. Naprawdę nie sądzę, żeby moje komentarze były aż tak wartościowe. Czasem nie wiem co napisać, albo nie rozumiem tekstu. Głupio zgrywać wtedy krytyka. Szczególnie, jeśli mam do czynienia z osobą starszą i bardziej doświadczoną /nie tylko w kwestiach poezji/ :P

Gdybym był ustabilizowany finansowo i posiadał więcej wiedzy - mógłbym wpłacać na składki i dużo komentować. A w obecnej sytuacji pozostaję gościem na tym portalu.

Pozdrawiam.

Opublikowano

Sorry ale moim zdaniem trochę za bardzo mieszasz. Wpłaty są dla tych co mogą (zapewniam Cię, że jeśli ruszą się wszyscy co mogą to starczy z nawiązką) i nie musisz się głupio czuć, a już na pewno nie wiąż tego z komentowaniem! Wstyd przed komentowaniem jest naturalny ale czyż męki jakie przeżywamy upubliczniając nasze ukochane, wypieszczone, bezbronne wobec krytyki twory nie zasługują przynajmniej na nikłą rekompensatę w postaci komentarza? Na odrobinę dowodu, że ktoś je przeczytał i coś poczuł? To jest wartościowe - zapewniam Cię. Owszem, niektóre teksty i wiersze są bardzo trudne w odbiorze i takich na siłę nie ma sensu komentować. Ale pozostaje przynajmniej osiemdziesiąt procent takich, które dają się zrozumieć.
Pamiętaj, że czas na komentowanie nigdy nie jest dla Ciebie stracony. Więc jak tylko masz dostęp do kompa - wal śmiało - pozdrawiam - Ania

Opublikowano

komentuję, jeśli coś mnie zainteresuje, zmobilizuje do przemyśleń: pozytywnie, lub negatywnie, jednak odbiór bywa tak zaskakujący, więc mam wątpliwości i dylemat: jak szczerze wyrazić opinię?
Autorzy są wyczuleni na krytykę: peel - twórca, to nie zawsze to samo, zebrałam nie raz za wyrażanie kontrowersyjnych opinii, trochę mnie to ogranicza, nie chcę nikogo dotknąć personalnie, a zbyt osobisty odbór niweczy bezstronność - to mnie czasem przerasta ;P

pozdrawiam_kasiaballou :)

Opublikowano

a z drugiej strony patrząc - dobre teksty raczej nie przechodzą niezauważone - więc chyba nie jest tak źle :)

ja osobiście jestem zdania, że lepszy rydz niż nic - i osobiście to bym propagował modę na komentarze typu "podobałomisię" (a jak ktos chce napisac cos wiecej to też dobrze) ale zaraz sie znajda tacy co na to narzekają że TWA że przedszkole - widać wolą nie mieć żadnego...
generalnie strasznie ciezko napisać merytoryczny pozytywny komentarz, łatwiej pisać krytyczne pod słabymi tekstami - ale jak juz zostało powiedziane: ileż można pisac to samo...

wnisoki :) :
przestańmy krytykować "nic nie wnoszące komentarze" - bo tak naprawde one mówią bardzo wiele: są informacją zwrotną - czy tekst sie podobał czy nie: nie każdy wiersz wywołuje aż tak skrajne emocje żeby sie czytelnikowi chciało poświecać 20 min na tworzenie jakiegos bardzo wartosciowego błyskotliwego komenta, a czasami po prostu nie ma z czego

Opublikowano

No jest to męczące, szczególnie, jak w pewnym momencie nie ma po prostu czasu na komentowanie (pomijając te knioty, gdzie jedna "kupa" jest w sam raz) i ogarnianie tego, co się dzieję.
No, ale bywa i tak, a przecież są pory suche i nie jest to nic nienadzwyczajnego...

Opublikowano

ostatnio ciężko mi się ogarnąć i skoncentrować na czymkolwiek, dlatego moja frekwencja nieco spadła. poza tym mam maturę na karku, więc ciężko będzie poprawić obecność na forum. mogę jednak z ręką na sercu przyznać, że zdarza mi się przykładać do komentowania tekstów i wiem, że jest jeszcze parę osób, którym wychodzi to znacznie lepiej i bardziej konstruktywnie.

muszę poza tym przyznać rację Michałowi i kazelotowi. dobry tekst na pewno zwróci sobą uwagę. a czasami po prostu nad człowiekiem może zapanować dziwne poczucie obrzydzenia czy coś w tym guście, które nakazuje napisać 'kupa' bo inaczej nie da się tego wyrazić, opisać. tym bardziej w przypadku niezwykle zatwardziałych forumowiczów, którzy są przekonani o swojej genialności i i tak nie wezmą na poważnie jakiejkolwiek rady, a krytykę znoszą jak dzieci, którym nie dało się lizaka.

pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
    • @Wędrowiec.1984 Jakoś je starałem posegregować, ale istnieje wiele innych. W Polsce mamy ok. 10 milionów singli i ta liczba rośnie, więc uznałem, że poezja powinna też się tym zająć. Pozdrawiam
    • Ból zaciska na skroni palce  cienkie, twarde, szklane, jakby ktoś ulepił je z odłamków reflektora, który pękł od zbyt głośnego światła. Wpycha mi w czaszkę powietrze ostre jak tłuczona szyba, jakby każdy oddech był drzazgą rozjarzonego żaru, w którym ktoś spalił swój ostatni obraz.   Czuję, jak myśl tłucze się o moją kość czołową, jakby chciała wybić sobie ucieczkę, zanim skurczy się do rozżarzonej kuli.   Oddycham sykiem. Oddychawłamóknieniem. Oddycham światłem, które nie oświetla – tylko wypala świat kawałek po kawałku, systematycznie, metodycznie, jak kwas, który zna mój wzór chemiczny, mój rytm, moje wszystkie uniki. Ona prześwietla mnie jak rentgen zrobiony z błysku widzi we mnie nerwy, zanim ja je poczuję.   Dźwięki stoją jak martwe ryby w słojach formaliny: oblepione szumem, przykryte bębenkowym całunem, wypatrują mojej uwagi – rozproszonej, popękanej, jakby każda synapsa pisała zaklęcia przeciwko ciszy, jakby mózg uczył się alfabetu tego pierdolonego bólu poprzez puls.   Nacisk wcina się we mnie głębiej niż sen, głębiej niż jawa, głębiej niż wszystkie myśli: jest czysty, nieubłagany, bezczelnie precyzyjny. Nic nie udaje. Ona nie kłamie – uderza prosto, uderza w punkt, jak neurolog-sadysta, który nie używa eufemizmów, bo ma twoją mapę nerwów zaśmieconą swoimi flagami. Nudności oplatają mnie jak zwierzę zrobione z wilgoci i ołowiu, jak drapieżnik, który zna mój żołądek lepiej niż ja.   Próbują mnie wypchnąć z mojego ciała, a potem wciągają z powrotem – jakby chciały mnie mieć w sobie na stałe, jako tę cholerną świadomość, którą trzeba strawić.   Rozkłada mnie na części jak fizyk, który bada materię od środka na zewnątrz, fala po fali, wibracja po wibracji. Światło patrzy na mnie jak ślepe bóstwo zrobione z igieł; niczego nie żąda, ale wszystko przeszywa.   Tętni za powieką, tętni tak, jakby za gałką poruszał się oddzielny, wściekły organizm – szary impuls, skurcz za skurczem, jak sejsmograf zawieszony wewnątrz czaszki, który odbiera tylko trzęsienia ziemi.   Skroń parzy, szczęka drewnieje, oczy szczypią, jakby słońce przykładało mi do źrenic swoje gorące monety, żądając zapłaty za każdy gram ciemności, który we mnie gasi.   Przedmioty stoją nieruchome i przejrzyste, płoną odwrotnym blaskiem,  blaskiem, który nie daje ciepła, tylko wiedzę. Do dupy wiedzę. Cienie dymią bólem.   Słyszę głowę dzwoniącą ciszą  jakby wielki mosiężny dzwon właśnie bił wewnątrz moich zatok. Wchodzę w ten atak jak w obrzęd przejścia, w równanie, które można rozwiązać tylko własnym, przeklętym pulsem. Ona jest nauczycielką, puls jest kapłanem, mrok jest księgą, a ja jestem zdaniem, które zamiera w połowie, niezdolne do postawienia kropki. Tabletka, pogryziona przez nadzieję, leży jak relikwia niezawierzonego planu – świadectwo ulgi, która nigdy nie miała okazji nadejść.   Uśmiecham się pod nosem: nie trzeba leku, żeby się poddać tej szmacie. Wystarczy zgodzić się, pozwolić jej wyssać z człowieka wszystkie dzienne pewniki, aż zostanie tylko cienki szlak – migoczący ślad na rozpalonym ekranie świadomości. Jestem przejrzysty. Nie winem, nie uniesieniem, nie letnim rozproszeniem – tylko szarym uderzeniem, które wybiela człowieka do zawiasów czaszki, wyskrobuje z niego zamiary, a na koniec zostawia w środku iskrę: zimną, krystaliczną, prawdziwą. Jedyną prawdziwą rzecz w tym całym burdelu. Mrok migocze, jakby ktoś zmielił tysiąc płatków ołowiu i rozsypał ich pył, żeby zobaczyć, czy potrafię w nim utonąć. Ona potrafi kochać okrutnie. Ale kocha, do cholery, uczciwie  pali od środka, wypala skupieniem, aż leżę w jej uścisku niby bezwładny, a jednak w środku czuwam czystym, ostrym płomieniem, którego żaden zdrowy dzień, choćby promieniał pewnością, nie potrafi zrozumieć. I niech się jebie.            
    • @jeremy uważaj, żeby ci ktoś nie ogołocił :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...