Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy o niej myślę –
Współczuję jej.

Bidulka samotna, opuszczona przez znajomych,
Zatraca się w pracy.
Oto wzorowy przykład pracoholiczki:
Od poniedziałku do niedzieli,
25 godzin na dobę,
dyspozycyjna i gotowa.

Każdym wypitym kubkiem kawy,
Skaleczonym kciukiem,
Wypalonym papierosem
Pracuje sumiennie na końcowy triumf.

Ogólnie lubiana nie jest,
Nie licząc może nawiedzonych poetów i duńskich książąt.
Artyści szydzą z jej ubogiego stroju-
Że to niby czerń nie modna w tym sezonie,
Lekarze śmieją się prosto w twarz,
Zdejmując przyłbice, odkładając kosy
po zwycięskich pojedynkach.
Stolarze zarzucają opóźnienia w terminach,
Fiskus zbytnią gorliwość.

Ona nie mści się od razu.
Subtelnie, z ironicznym uśmiechem,
W zmarszczce pod okiem,
Wpadniętym włosie,
Bolących korzonkach
Przypomina biblijne słowa ...

Kiedy o niej myślę –
Nie pomagam jej, nie przeszkadzam,
Ona i tak pracuje
Nad stawaniem się sobą.

Opublikowano

ładnie ułożyłeś !
Jak byś gdzieś spotkał, tę peelke, to powiedz jej proszę,
żeby do mnie się przyjść nie śpieszyła. Może za
jakieś 100 latek? Niech sobie wpierw odpocznie.
Pozdrawiam
- baba

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Jak spotkam, przekaże, niestety obawiam się że Ona cały czas gdzieś tam koło każdego (nawet Baby Izby) krąży, i dorasta do Siebie... ale jak spotkam to zagdam ją, i nie puszczę przez troche, co by nie przyszła do Ciebie ;)

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dziękowo (;
Pozdrawiam
Dźwiękowo dziwolągowa :P
oj ide tak to jest jak człowieka przymrozi;)
pozdre. ciepło

ii tam ... uwielbiam słowotwórstwo ;) Język musi być żywy i odzwierciedlać to co mamy w głowie... a że czasami tam są dziwaczyska to i język musi sie przystosować
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Dźwiękowo dziwolągowa :P
oj ide tak to jest jak człowieka przymrozi;)
pozdre. ciepło

ii tam ... uwielbiam słowotwórstwo ;) Język musi być żywy i odzwierciedlać to co mamy w głowie... a że czasami tam są dziwaczyska to i język musi sie przystosować

odpowiadam;) cuś w tym jest, chociaż uważam że można nim manipulować a zwłaszcza na takim zielsku, gimnastyka buzi i języka trochę może,
pozdr. dialogowo

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar dzięki   jesień owszem zadowoli jeśli ładna jest i młoda słodko może cię ukoić ale kasy potem szkoda :)))       @violetta od czego jest kobietka tego nie wie sam Bóg raz wściekła raz kokietka nieobliczalna i już :)))  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...