Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

będziesz siedział wygodnie w fotelu
udając że za mną się nie rozglądasz
za każdą kobietą wodzisz wzrokiem
licząc że jeszcze nie ja podchodzę

zasłonię twoje oczy i przytulę głowę
do mojego policzka będziemy czekać na cud
przestraszeni nadejściem rozstania
nie mieszczą się już w naszych głowach

powiedz tylko że ładnie pachnę i dłonie
mam dość delikatne na twojej skórze
te same rysy co posąg z brązu pokryte
delikatnie piękną zielonkawą patyną

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Rachel!
Miło,że jesteś,
ale nie potrafię odpowiedzieć wnikliwiej na Twój koment.
Wiersz zawiera pewien obraz i odczucia peelki,
reszta to wyobraźnia czytelnika.
Dziękuję. Radości.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jacku!
Szczerze ?- nie starałam się o romantyzm.
Jeśli w wierszu dostrzegasz ,że oczekiwanie i niecierpliwość
może stać się wiecznością, autor w jakimś stopniu osiągnął zamierzenie.
Dziękuję ,pozdrawiaM.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Michał!
Słuszna uwaga.
Myślę że jest już lepiej.
Pointa trochę ukryta,ale peelka jest onieśmielona i oczekuje na spotkanie.
Dziękuję. Również ciepło pozdrawiaM.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



kiedyś zastanawiałam się dlaczego tak "uparcie" ;)
układasz wiersz w "równe" strofki, (podczas gdy większość pocięłaby go na kawałki enterami akcentując najbardziej smakowite kąski;)
ale przestałam - od czasu gdy komentując jakiegoś mojego stworka
użyłaś stwierdzenia, żeby czegoś tam nie robić bo "czytelnik sobie poradzi"
i masz rację... jeśli czytelnika wciągnie myśl wiersza odnajdzie właściwą drogę
mnie wciąga... i nie staram się sugerować zmian, bo czytając ponownie za jakiś czas, znajduję nowy sens, który umknąłby gdybyś zmieniła według mego widzimisię ;)
masz swój styl pisania - rozpoznawalny
a dzisiaj najbardziej do mnie trafia ostatnia strofka, :)))

Pchło!
Bardzo się cieszę z takiego jak Ty czytelnika ,
Im więcej odnajdujesztym wieksza moja radość.
Zresztą wiele moich wierszy dedykuję ( większa radośc pisania).
Dziękuję INko.Słoneczka.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Rachel!
Miło,że jesteś,
ale nie potrafię odpowiedzieć wnikliwiej na Twój koment.
Wiersz zawiera pewien obraz i odczucia peelki,
reszta to wyobraźnia czytelnika.
Dziękuję. Radości.


i na tym to polega Marlett.
mi wiersz przypadł właśnie dlatego.
pozdrawiam życząc miłego dnia -Waldemar
Opublikowano

Marlett, widzę, że cierpliwie brniesz swoją dróżką.... "Cała wieczność"... spacerkiem przeszłam po kolejnych wersach i dla mnie, ostatnia strofka jest najlepsza, ale jako całość... troszkę "rozgadane"
Wiem, że tylko Ty najlepiej wiesz, w czym rzecz... :) Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Rachel!
Miło,że jesteś,
ale nie potrafię odpowiedzieć wnikliwiej na Twój koment.
Wiersz zawiera pewien obraz i odczucia peelki,
reszta to wyobraźnia czytelnika.
Dziękuję. Radości.


i na tym to polega Marlett.
mi wiersz przypadł właśnie dlatego.
pozdrawiam życząc miłego dnia -Waldemar
Talarku!
Bardzo Ci dziękuję za miłe slowa i cieszę, że coś odnalazłeś.
Uśmiechu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Judyto!
Nie jest ważne ile się czeka, ważne na kogo,na co się czeka.
Dziękuję.Słońca.

na spokój obecnie
Wzajemnie
Judyto!
Każdemu się przyda.
Uśmiechu.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pewnego razu żył pewien drwal.   Miał dom i ogród, na którym rosły różne krzewy, kwiaty oraz warzywa. W zagrodzie były rózne sprzęty, którymi posługiwał się na codzień, starannie wykonując nimi meble, donice, wycinając deski pod dach chroniący go przed deszczem. Codziennie chodził do lasu pozyskując nowy materiał dla potrzeb wytwarzania kolejnych dóbr.   Tak mijał czas, a drwal i jego życie obfitowało.   Pewnego razu na jego posesję padło ziarno by po kilku dniach zakiełkować. Roślina niepostrzeżenie rosła, tworząc łodygę i puszczając liście.   W końcu została dostrzeżona przez właściciela, lecz nie wiedział on jaki jej gatunek.   Czas wciąż płynął, a roślina przybierała coraz to większych rozmiarów. Ze względu na to, że drwal miał wiele obowiązków i nie przywiązywał dużej wagi do wznoszącej się wśród innych - zieleniny - za każdym razem, kiedy odwiedział owe miejsce był bardzo zdziwiony tempem w jakim rosła.   Codziennie słońce rzucało promienie na usytuowane w kącie posesji drzewo, deszcz je podlewał, a noc przynosiła mu wytchnienie.   Było to silne drzewo - wichry i burze nie zrobiły mu krzywdy. Z każdym dniem w drwalu rosła ciekawość - co to za drzewo i czy w zależności od tego wyda jakieś owoce.   Mijały lata - ukazał się pień, wyrosły gałęzie, w cieniu drzewa można było zaznać ochłody. W końcu, jesienią pojawiły się i owoce - małe zielone kulki, jabłoń.   Dojrzały, a drwal z przyjemnością je zerwał i spożył, zadziwiony ich niezwykłą słodyczą.   Czynił tak co roku, rozkoszując się coraz to obfitszymi plonami. W końcu drzewo stało się na tyle duże, że pośród jego gałęzi ptaki uczyniły sobie gniazda, a w jego pniu wydrążyła sobie norkę wiewórka. Życie wokół drzewa obfitowało.   Drwal chętnie zbierał owoce, lecz brakowało mu motwyacji i czasu, by zbierać je wszystkie, dlatego zaprosił do pracy swoje dzieci i znajomych, darując im prawo by również je spożywały.   Gdy drzewo osiągnęło wielkich rozmiarów, zimą opadały z niego usychające gałęzie, którymi drwal palił w piecu w pokoju swojego domu grzejąc swoje ciało oraz oraz swoich najbliższych.   Przyszły jednak lata, kiedy deszcz padał coraz rzadziej i rzadziej. Plony były coraz mniej obfite, a nie podlewane przez nikogoo drzewo w końcu nie dało owoców. Zapuszczało jednak skromnie liście, gdy drwal zastanawiał się co z nim zrobić.   W końcu, po dłuższym namyśle, stwierdził ostatecznie, że drzewo należy ściąć. Decyzję tę podjął dużym trudem - bowiem jego pień był bardzo szeroki i silny, a samo drzewo na tyle wysokie, że ze strachem rozważał, gdzie upaść powinna jego korona, by nie uszkodzić znajdujących się w pobliżu: domu oraz sprzętów, a także ogrodzenia.   Nadszedł sądny dzień.   Drwal, po przyjemnej, kojącej nocy, wypoczęty i w pełni sił, wstał z łózka, spożył obfite śniadanie i z siekierą w ręce dumnie ruszył w kąt ogrodzenia.   Stając przed drzewem przyjrzał się jego pniowi, skrupulatnie oczami szukając miejsca, w które wbić ostrze. Dostrzegając odpowiednie miejsce, zatarł ręce, chwycił narzędzie i podszedł bliżej by zadać pierwszy cios. Aby wziąć zamach odchylił daleko ramiona, biorąc swoim siermiężnym nosem głęboki oddech.   Uderzył raz. Uderzył drugi raz. Uparcie uderzał z całych sił, bez tchu, bez żadnych wątpliwości, będąc zdeterminowanym by drzewo obalić. Błyskawiczna przerwa, szybka szklanka wody, zagrycha - uderza dalej, znów bez tchu i bez namysłu - drzewo musi zostać ścięte.   Walcząc aż do póżnego popołudnia, w końcu został tylko fragment pnia, który pozwalał na jego złamanie. "Teraz wystarczy wziąć linę, zarzucić poniżej korony i lekko pociągnąć, łatwa sprawa" - pomyślał. Szybko pobiegł do stodoły po sznur. Wrócił spokojnym i dostojnym krokiem, po czym rzucił grubą nicią, wydając przy tym odgłos wysiłku.   Lekko już zmęczony podszedł pod drugi koniec liny i zaczął ciągnąć. Pień, lekko już uschnięty łamał sie pod naporem niewielkiej siły. Odlatująca kora i fragmenty drewna wydawały pękający dźwięk. W końcu pękły ostatnie wrzeciona, odsłaniając wieloroczne słoje jabłoni, po czym drzewo ze świstem i hukiem, trzaskiem pękających gałęzi zostało obalone.   Zadowolony drwal tyłem odszedł kilka kroków aby spojrzeć na swoje drzewo. Nie było to dla niego nic szczególnego. Kątem oka jednak zwrócił uwagę na nadlatujące z zachodu chmury, a jego dłoń musnął powiew chłodnego, jesiennego wiatru. Był to okres zbiorów.   Jego twarz, z zadowolenia przemieniła się - nieco spoważniała i posmutniała. Po chwili, z nieba spadły krople deszczu, a drwal stojąc w bezruchu i spoglądając na wystający z ziemi, ściety pień gorzko zapłakał...
    • I namokłe dyby mamy bydełkom Ani
    • Ule dam, a sad, dom okrutny syn Turkom odda sam, Adelu
    • @tie-break To świetny wiersz: mądry, dojrzały, pisany z wielkim wyczuciem formy i znaczeń. Łączy intymność z uniwersalnym doświadczeniem odchodzenia od słów, które miały dawać schron.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...