Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



czuję niedosyt, inwitację do poszerzenia myśli, chyba, że wszystko w inwencji
czyelnika, to się kulę i wczuwam;
wąskie usta; niedoskonałe, zacięte, powściągliwe, beznamiętne?
"... złości po matce"; trochę tendencyjne, stereotypowe - teściowa = uprzedzenie?
trąca myślą na skróty, a tak by się jeszcze poczytało...o tym 'zjawisku',
temat wart rozwinięcia, pomadka dla retuszu - peel czuje się zmanipulowany fałszywym retuszem? morze interpretacji... czyje to usta? bo mogą być peela - wtedy inna bajka, kompleksy, pretensje do natury, matki itp.


p.s
'coco' miast ' 5 ' - ale to subiektywne; 'flowerbomb' V&R powali każdego :)

pzdr; srdcznie ;) zw - sze a.m:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



czuję niedosyt, inwitację do poszerzenia myśli, chyba, że wszystko w inwencji
czyelnika, to się kulę i wczuwam;
wąskie usta; niedoskonałe, zacięte, powściągliwe, beznamiętne?
"... złości po matce"; trochę tendencyjne, stereotypowe - teściowa = uprzedzenie?
trąca myślą na skróty, a tak by się jeszcze poczytało...o tym 'zjawisku',
temat wart rozwinięcia, pomadka dla retuszu - peel czuje się zmanipulowany fałszywym retuszem? morze interpretacji... czyje to usta? bo mogą być peela - wtedy inna bajka, kompleksy, pretensje do natury, matki itp.


p.s
'coco' miast ' 5 ' - ale to subiektywne; 'flowerbomb' V&R powali każdego :)

pzdr; srdcznie ;) zw - sze a.m:)
pierwsza myśl była jeszcze krótsza:

złośliwość w pomadce
z wąskich ust po matce
;)
A wszystko wzięło się z obserwacji dwóch pań z... warzywniaka i jednego zastraszonego pracownika (być może to i zięć - nie wiem:)
Więzy krwi widoczne na pierwszy rzut oka. No.1 - 100, no.2 - 80 kg. Obydwie damy blondi, obie, jak prosto od fryzjera, z długimi pazurami (sorry, tipsami). W budzie zapach kapusty, ogórków kiszonych i rzecz jasna... chanell.
Jedyna przyjazna dla klienta dusza, to (latający jak z pęcherzem, poniewierany) Pan Stasio.
Myślę, że nieczuły na feromony zawarte nawet w 'flowerbomb' V&R ;)))
Czyżby "nowy" Wokulski?
Twoja interpretacja bardzo trafna, jak widać. Co do pomadek, a może i kredek? Nie znam się, ale usta wysmarowane były powyżej i poniżej pęknięcia pod nosem ;)
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



czuję niedosyt, inwitację do poszerzenia myśli, chyba, że wszystko w inwencji
czyelnika, to się kulę i wczuwam;
wąskie usta; niedoskonałe, zacięte, powściągliwe, beznamiętne?
"... złości po matce"; trochę tendencyjne, stereotypowe - teściowa = uprzedzenie?
trąca myślą na skróty, a tak by się jeszcze poczytało...o tym 'zjawisku',
temat wart rozwinięcia, pomadka dla retuszu - peel czuje się zmanipulowany fałszywym retuszem? morze interpretacji... czyje to usta? bo mogą być peela - wtedy inna bajka, kompleksy, pretensje do natury, matki itp.


p.s
'coco' miast ' 5 ' - ale to subiektywne; 'flowerbomb' V&R powali każdego :)

pzdr; srdcznie ;) zw - sze a.m:)
pierwsza myśl była jeszcze krótsza:

złośliwość w pomadce
z wąskich ust po matce
;)
A wszystko wzięło się z obserwacji dwóch pań z... warzywniaka i jednego zastraszonego pracownika (być może to i zięć - nie wiem:)
Więzy krwi widoczne na pierwszy rzut oka. No.1 - 100, no.2 - 80 kg. Obydwie damy blondi, obie, jak prosto od fryzjera, z długimi pazurami (sorry, tipsami). W budzie zapach kapusty, ogórków kiszonych i rzecz jasna... chanell.
Jedyna przyjazna dla klienta dusza, to (latający jak z pęcherzem, poniewierany) Pan Stasio.
Myślę, że nieczuły na feromony zawarte nawet w 'flowerbomb' V&R ;)))
Czyżby "nowy" Wokulski?
Twoja interpretacja bardzo trafna, jak widać. Co do pomadek, a może i kredek? Nie znam się, ale usta wysmarowane były powyżej i poniżej pęknięcia pod nosem ;)
Pozdrawiam


czym duch - zmieniaj budę, ' wabiki 'do kąpieli, sauny i odnowy biologicznej,
co sztuczne odmoknie i odpadnie, brrrrrr,
Stasiowi kondolencje, w nadziei, że któraś nie wytrzyma, to sprytem Wokulskiego
jeszcze mu skapnie i się pomnoży (;p

pzdr; beztendencyjnie;) zw - sze a.m:):):D
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


No nieee, budy nie zmienię, za dobre ogórki Stasiek robi ;))
A poza tym, powiem nieskromnie - czuję się jak Rzecki przychodząc i co jakiś czas wspierając przynajmniej dobrym słowem nieszczęśnika. :)
Dzięki za troskę :) pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



......i prawidłowo
dokładnie tak się je smaruje ;)

zgrabnie napisane, :)))
Zgrabnie? Nie za złośliwie? A usta mam, jak RATOWNIK ;)))
Dzięki serdeczne, pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


myślałem o tym Jimmy, ale doszedłem do wniosku, że właściwie samą puentę można dopasować do różnych sytuacji (niż tylko do tej w warzywniaku - powyżej ;) Poza tym "wąskie usta" traktuję jako przenośnię (nie wierzę w bzdury). Ale mogę się mylić - w końcu "zaciętość" wypisana na twarzy może budzić frustracje u samego właściciela ;))
Dzięki za podpowiedź i odwiedziny. pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...