Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiosną,
och, przyleciał [motyl] koniecznie,
znów roześmiany, lecz tak walecznie,
tłumaczył i ważył słowo każde,
ja nie słuchałam, nie było ważne,
dla mnie nic wówczas oprócz mojej myśli,
czy to dla mnie?
czy to o mnie on dzisiaj śni?
To nie ma zaduma, to nie moja trwoga,
ani nie żadne słowa,
to po prostu uczucie płynące wręcz strumieniem,
ukochanym imieniem
Twoim.
Jak już mówiłam, strwożona, strach w oczach,
czy też zamyślona? Lecz podczas,
mojego wielkiego dnia wiosennego,
ja wiedziałam coś o wartościach życia mego,
jakimi są szczęście, zabawa, czy miłość,
miłość? Banał? A może zawiłość?

Latem,
zaś coraz bardziej w to wierzyłam,
ufałam, kochałam i zauważyłam,
coś czego nie było mi dane,
miłości nie szukałam oddanej,
ona sama do mych drzwi zapukała,
lecz potem co? Potem płakałam,
bo nie wierzyłam w me szczęście, tak bardzo rozlane,
w mojej głowie tak zagłębiane,
z dnia na dzień coraz mniej wątpliwości,
że nie doznałam prawdziwej miłości.

Jesienią,
porą melancholii i smutku,
nie spodziewałam się przykrego skutku,
skutek natomiast spodziewał się mnie,
nie bez kozery szedł całe dnie,
potem spotkanie,
gadanie,
gadanie,
ja już zalana łzami, mówię:
"Nie chcę miłości!"
a on:
"Ja rozumiem,
lecz tu nie twoja żadna rola,
tylko miłości zwykła samowola,
bo ona przychodzi gdy tego nie chcesz,
wiosną? Wiosna, wiesz przecież.
A z resztą, pal sześć!"

Zimą,
wszystko się uspokoiło,
gdy wiedziałam już czym ta miłość,
to raz szczęście wielkie i radość z życia,
a raz wielki smutek i niechęć bycia,
łez kałuże, wręcz wielkie strumienie,
a cóż to? Czyżby Twoim imieniem?
Znów, acz, tym razem rozlewane,
łzy, nie szczęście, wielkie oddane,
moje uczucia, nie chcę tracić,
z każdym dniem mogę coś poprawić,
wiem, że ta długa opowieść,
może się przydać, może czegoś dowieść,
ale jedna myśl mi się nasuwa,
kto z miłością igra, nie ma szans ubroduchać,
jej potem gdy ją się zostawi,
bo możecie po jakimś czasie być zwyczajnie
martwi.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Skończyło się tak, jak miało się skończyć. Gdy tylko przekroczyłem tunel światłości I ujrzałem u jego wylotu,  wiszące ogrody niebios. Z postaciami aniołów i świętych, przechadzających się  we frywolnej wolności bytu duchowego, po zakwitłych miododajnym kwieciem,  Polach Elizejskich. Poczułem się jak żebrak, co dla kaprysu możnych  lub z zupełnego przypadku losu, znalazł się na salonach magnackich.     Ależ musiałem wzbudzić sensację  swym pojawieniem się. Ich szaty z atłasu i jedwabiu. Togi wyszywane złotymi i rubinowymi nićmi. Złote sygnety i bransolety, świecące jaśniej  od nawigujących żeglarzom gwiazd. Ich lica i ciała. Wymasowane i wygładzone, ambrozyjnymi maściami. Nie trupioblade a zaróżowione i pełne wigoru. Oczy brązowo-złote.  Mieniące się lekką wilgością perłowych łez. A głosy, donośne acz śpiewne i czyste  jak pierwotne, ziemskie powietrze. Język ich zapomniany od eonów. Muskał, spragnione jego świętości,  uszy niedawnego śmiertelnika. Słowem niebiańska harmonia w miejscu najczystszego spełnienia i szczęścia.     Westchnąłem ciężko  i nie mogąc już zawrócić, wsparłem się na drewnianych kulach, i jedynej nodze jaka mi pozostała. Ruszyłem przed siebie,  wiedząc dobrze co usłyszę. Jak już rzekłem,  ostała mi się jedynie lewa noga. Prawa urwana była poniżej kolana. Obwiązany starą gazą i koszulą kikut, krwawił obficie i rwał bólem  tak obłąkańczo nieludzkim,  że gdybym już nie żył,  to jedyne czego bym pragnął to umrzeć, by nie odczuwać jego destrukcyjnej mocy  w komórkach tego przeklętego ciała. Twarz miałem nabrzmiałą i spuchniętą. Blizna ciągnąca się od lewego boku szyi, biegnącą aż do oka.  Była wypalonym śladem po ostrzu sztyletu.  Na prawe oko nie widziałem zbyt wiele. Nie przywykłe do jasności krain  na powierzchni i niebiosach, Było mi bardziej ciężarem  niż przydatnym zmysłem. Skórę miałem spaloną i czarną. Jak gdybym wytarzał się od stóp do głów w węglowym pyle. Dłonie cierpiały na równi z resztą ciała. Palce ich były otępiałe i spuchnięte. Artretycznie skrzywione kości, nadały im wygląd  demonicznym drzew lub krzewów. Mimo braku serca. Krew pulsowała i to tak prędko, że nadal słyszałem echo tętna, którego przecież nie powinno tam być. Otwierałem, spękane i suche usta. Lecz jedyne na co się wysiliłem, to jęki i krwiste pomruki. Nie mogłem używać w niebie, wężowego języka demonów. Sznur wisielczy nadal dyndał mi na piersi. Angelisa, która przyszła po mnie  w chwili śmierci, odcięła mnie tylko lecz nie zdjęła pętli. A ja widząc jej doskonałe rysy  i hebanową, magiczną czerń włosów, zapomniałem prosić ją  by uwolniła mnie z symbolu potępienia  i słabości ludzkich nerwów.   Mieszkańcy nieba  z początku byli chyba  w zbyt wielkim szoku i odrętwieniu  by rzec choćby słowo  na mój bluźnierczy widok. Stali jak posągi,  zamarli w półkroku, półsłowie. Nie szydzili, nie uciekali. Nie próbowali mnie przepędzić. Po prostu patrzyli. Na to czym mogli się stać. Gdyby nie wiara. W zbożny żywot. W nadzieję i drugiego człowieka. W cokolwiek co miało wartość odkupienia win. Ich milczenie też było złotem a nie osądem. Nie czułem się  wzgardzony ani gorszy wśród nich. W niebie każdy jest sobie równy i zbawiony. Dziwne uczucie. Czuć lekkość zbawienia  a nie ciężar kajdan grzechu. Szkoda, że za życia  nie czułem się tak dobrze, nie dane było mi poznać szczęścia i miłości, gdzie wtedy byłeś szalony Starcze? Chciałem pomyśleć o tym zdaniu, lecz nie byłem w stanie. W niebie nie ma grzechu. Nie można grzeszyć.  Myślą, mową i uczynkiem. Ciężkie jest życie upiora w niebie.     Podszedłem do małego cherubinka o złotych lokach. Nie mogąc mówić wprost. Przesłałem mu swoją myśl. Szukam klucznika, moje dziecko, czy jest tutaj z Wami? Cherubin uśmiechnął się, pokiwał głową i wskazał palcem postać  siedzącą niedaleko od nas, nad brzegiem jeziora o krystalicznej toni. Klucznik bo zaiste był to on, rozmawiał z Nauczycielem. Siedzieli na piasku plaży i pochyleni ku sobie, dyskutowali o czymś zawzięcie. Klucznik żywo gestykulował i opowiadał a Nauczyciel wydawać by się mogło odpowiadał rzadko i krótko, lecz ciągle pisał i rysował coś na piasku  małym kijkiem i zachęcał Klucznika by ten patrzył na jego znaki i skupił się na nich.     Podszedłem tak by widzieli mnie  z dalszej odległości. Nauczyciel przerwał swój rysunek  i obrzucił mnie wzrokiem. Odczułem to tak jakbym  rozpadł się od wewnątrz  na najdrobniejsze atomy. Widział wszystko i wiedział wszystko. W jednej sekundzie. Opisał całe moje życie. Wszystkie dobre i złe uczynki. Nic się nie ukryło. Przywołał moją utraconą duszę i scalił ją ze mną na powrót. A więc jesteś. Usłyszałem w myślach jego głos. I wtedy do mnie dotarło. Ten głos. Słyszałem go już. W godzinie śmierci. Gdy pętla spoczywała na mojej szyi. Gdy krzesło chybotało się  u jeszcze dwóch nóg. Pamiętam obróciłem głowę w prawą stronę. Nad futryną drzwi do salonu. Wisiał krzyż z jego postacią. Ostatni jaki miałem w tym domu. Nie to, że chciałem się go pozbyć. Był mi w zasadzie obojętny. Wisiał od lat  i był w zasadzie niewidocznym detalem. Lecz wtedy zatrzymałem na nim swój wzrok. Wiele złego uczyniłem bliźnim i sobie, lecz wspomnij na mnie Jezu gdy przyjdziesz do swego królestwa. A on mi odrzekł. Zaprawdę powiadam Ci, że jeszcze dziś będziesz ze mną w raju.    
    • @Waldemar_Talar_Talar Arcyciekawy !!
    • @huzarc

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        wtedy ... nie mamy czym się ...tutaj ...zajmować ;) ponieważ miłość istnieje tylko w wierszach ;) 
    • zbite lustro  leżało na ziemi  wiele widziało  czy warto jest  ułożyć tę mozaikę  zobaczyc to wszystko    ciekawe  czy zapamiętało  widziane zdarzenia  radość smutek  miłość zdradę  narodziny śmierć  zabawę płacz    wszystko ma pewnie  zapisane w swojej  lustrzanej  świadomości  czy dobrze byłoby  ujrzeć to ponownie    co lustro wie o mnie  co twoje o tobie     2.2022/25 andrew  
    • @KOBIETA rdza, to cena przemijania. A skoro kosmos jest wiecznością…
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...