Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Proszę Pana, racjonalizm z wiarą wcale się nie kłóci. Zależy, w co Pan chce wierzyć. Nie musi Pan koniecznie wierzyć w coś, co się kłóci z racjonalizmem. To Pan wybiera, w co wierzyć i jakimi kryteriami się kierować. Racjonalizm nie może zastąpić religii, a religia nie może zastąpić racjonalizmu.


Co tutaj jest sprzecznego z logiką? Liczba w okresie jest tak szalenie bliska jedności, że nie ma to żadnego znaczenia ani matematycznego, ani fizycznego. Jest ona nieskończenie bliska liczbie 1. O co Panu chodzi?

Mamy. Obydwie rzeczy możemy kształtować. Do pewnych granic. To raczej predestynacja. Pan wyciąga wnioski na podstawie fałszywych przesłanek.
  • Odpowiedzi 160
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

A Pan ma tendencję od uogólniania...
a) na wygląd wpływu nie mamy tj. na zasadniczy ksztąłt, wzrost itp.
b) wszystko możnba wyciwczyć, ale nigdy się nei bedzie mistrzem,
choćby Nero chciał tworzyć ale nie miał uzdolnien, Hitler chciał być architektem, ale (pomijając to że się nie uczył) nie miał umyśłu ścisłego.....itp....
c) a co do logiki to jak z tym 1=0,(9)?? to jest spójność?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Do uogólniania? Pan uogólnia mówiąc, że nie mamy na coś wpływu, bo nie mamy wpływu na wszystkie aspekty. Jest taka funkcja jak f(x)=[x], czy Pan w podobny sposób patrzy na świat? wszystko albo nic?;)
Nie mamy wpływu na wzrost? A babcia nie mówiła Panu "jedz, bo nie urośniesz"?;) OK, jeśli chodzi Panu o to, że nie mamy wpływu na wszystko, to się zgadzam. Ale to nie jest dowód na determinizm.
Co według Pana nie jest spójnością? Równanie, które Pan napisał? Czy zna Pan pojęcie granicy? Czy jest Pan w stanie obliczyć różnicę między tymi dwoma liczbami, tak aby nie wyszło Panu 0? Proszę to zrobić. Gada Pan o chemii, a nie ma pojęcia o matematyce, nie mówiąc o fizyce. Jak Pan się orientuje w tej chemii, skoro ma Pan takie braki w dyscyplinach ścisłych?
Opublikowano

Prosze Pana wiem jak to wyznaczyc i to nawet prostszym sposobem...ale mi chodi o to ze nikt panu nie postawiliby znaku rowan sie przy tym + tylko spojna matematyka...jest to przyklad czemu uwazam ze nasza logika nie moze opisywac Boga...
W fizyce orientuje sie dobrze, w mat tez, ale wole chemie bo ta jest bardziej zblizona do swiata i rzeczywistosci, ja wiem ze rozwazania dotcza ukladow idealnych ktorych nie ma, ale taka proba opisu idelanegpo jak dla mnie jest niemal rowan balwochalstu, bo waszak idealnz moze bzc Bog ++: stad mimio ze podziwiam matematyke to bardziej prefruje chemie....

Opublikowano

Panie Adolfie - rozumiem Pana rozterki i problemy. Jak pogodzic wiare z nauka? No jak? Sam mialem taki problem - poczytalem jednak cos niecos i wiem. Myslalem - przeciez jedno przeczy drugiemu. Czlowiek ma juz taka tendencje wciskania wszedzie Boga dokladnie w te "dziury" ktorych nie rozumie. Dopiero po jakims czasie, gdy postep idzie do przodu okazuje sie, ze jednak Tam Boga nie ma. Wszyscy sa bardzo zawiedzeni. Tak sie dzieje od wiekow i bedzie sie pewnie dziac.

Jezeli jest Pan racjonalista, to radze poczytac Arystotelesa i Tomasza z Akwinu. Obaj filozofie rowniez mocno stapali po ziemi, a mimo to w Boga wierzyli. (Na poczatek polecalbym - powiedzmy ogolne zagadnienia: "Historia filozofii Tom 1" Wladyslawa Tatarkiewicza, potem mozna siegac do dziel bardziej konkretnych - juz samych filozofow). Takze dziela wspolczesnego filozofa Leszka Kolakowskiego, bardzo duzo wnosza na ten temat. Prosty i przystepny jezyk, to duzy plus tego autora. Powiedzmy ksiazka pt: "Jesli Boga nie ma...". Jak dla mnie - ta pozucja winna byc lektura obowiazkowa dla kazdego doroslego czlowieka, bez wzgledu na wyznanie.

Rozumiem Pana doskonale - sam bylem w podobnej sytuacji. Jesli Panu naprawde zalezy, by cos zmienic w swoim zyciu - jeszcze raz zachecam do postudiowania filozofii - w moim przypadku - po czyms takim bardzo, a to bardzo wiele sie zmienilo i rozjasnilo. Nie rozumiem dlaczego ludzie sie tak bardzo boja filozofii - naprawde nie mozna tym sobie zaszkodzic.


Na koniec moge - powiedziec: nauka nie kloci sie z wiara, a wrecz moze ja wzmacniac

Co ciekawe: wszystkie przedmioty scisle: matematyka, fizyka, chemia itd. wywadza sie z FILOZOFII, kto o tym teraz pamieta? Z Filozofii wywodzi sie takze teologia i metafizyka.

Wiara to jedno a Religia drugie - wazne, by tego nie mieszac. Religia to spis prawd wiary, obrzedow, elementow kultu stworzonych na przestrzeni wiekow, w tradycji etc. Czyli wszystko to do czego nauka ma dostep i co moze podwazyc lub nie. Tu mozemy dyskutowac, ale juz nie mozemy w momencie gdy chodzi o WIARE, bo jesli wierze to nie pytam, bo wiem. Ludzie nie moga pojac, ze Bog i kontakt z Nim wymyka sie nauce. W fizyce czy matematyce Boga nie znajdziemy, na daremna nam szukac. Nie sposob Boga obliczyc, wskazac czy dotknac. Trudno w ogole nam o Bogu cos konkretniej powiedziec bo To COS INNEGO (KTOS INNY) nie pojetego przez nasze zdeterminowane i ograniczone umysly. Mowiac jezykim dziecka: jesli Go czujesz to wiesz ze jest i tyle - jesli czujesz nie potrzebujesz dowodow.


Jeszcze raz zachecam do postudiowania filozofii.


Pozdrawiam


Wojtek


P.S.


np.: determinizm (od Platona do Kanta w gore), panteizm (od pitagorejczykow do Spinozy w gore)... agnosycyzm, kwietyzm, manicheizm, aprioryzm etc - troche to smutne panowie, bo o tym co mowicie zastananwiano sie juz jakies 2500 lat temu. Cholernie to wszystko ciekawe i szkoda, ze filozofia jest nauka zapomniana, a gdyby bylo inaczej pewnie wielu ludziom zyloby sie lepiej.



a propos licz i systemu dziesietnego opracowanego w piatym wieku przed Chrystusem:

- zostal opracowany przez pitagorejczykow (filozofow) w celu wyznaczenia "arche" - czyli absolutnego poczatku wszechrzeczy - nie zas w celu dokonywania rachunkow matematycznych, wczesniej i bez tego czlowiek wiedza niejako a priori potrafil liczyc - nie potrzebny mu byl zapis
- co ciekawe system dziesietny jest scisle zwiazany z muzyka - tam jest jego geneza, kolejne dzwieki maja swoje scisle okreslone wysokosci i oddzialywuja na siebie, najpierw powstaly skale - potem liczby

Pitagorejczycy uwazali ze:

- "1" to liczba Boga (dlatego, ze postrzegano te liczbe jako cos absosutnego, wyjatkowego, "bez odniesienia" (patrzac na dzwieki) - jeden dzwiek nie znaczyl nic, dwa dzwieki byly juz stosunkiem i zaleznoscia itd.

- "0" jest liczba sztuczna, ktora zostala dodana w wiekach pozniejszych do systemu dziesietnego, wczesniej system radzil sobie bez niej


Matematyka jest dziurawa jak zolty ser :)

Opublikowano

Panie Adolfie prosze poczytac, bo dodalem cos niecos jeszcze o liczbach w swoim ostatnim poscie.


A propos poezji i filozofii:


Prosze sobie wyobrazic, ze jeden z najwybitnejszych filozofow w historii ludzkosci - mianowicie Platon byl: muzykiem (gral na kitarze), malarzem, poeta, filozofem, matematykiem. Co ciekawe mawial, ze wszystko czym sie zajmuje stanowi jednosc i nie moze z niczego zrezygnowac, bo to calosc.

Dzis ludzkosc odrzuca wszystko to i dzieli na drobne kawalki, spychajac jednostke na krawedz przepasci, beszczeszczac prawdziwe uczucia, mowiac ze wie lepiej. Czasem tylko ktos podniesie glos by sie sprzeciwic. "Na Boga, to moje zycie, chce wam cos powiedziec". To artysta. Poeta. Muzyk. Matematyk. Nikt inny. Maly i najmniejszy. Ego ekspoduje wprost w nasze twarze, tak ze dopiero potem, patrzac w lustra stajemy sie niczym filozof pytajacy "dlaczego"?. Cos w tym rodzaju.


Pozdrawiam ;)


Wojtek

Opublikowano

Zgadzam się z panem w pełni.
chocby dziasiaj widac strasznye dzielenie rozczlonkowywanie na:
humanistow, umysły sisle, artystów, sportowcow (i beztaslenia..to tez jest przykre)
i dochodzi do tego, że przyzwala się by np. swietny matrmatyk w szkole niu musi np. dba o polski czy historie bo po co mu to? Ma mature z matematyki i to jest warunek studiow, a na studiah nie przyda mu sie. Ostatnio np. slyszalem pewneo sobe, ktora uznala ze polski jest ejj po i nie uzy sie bo przeciez po co lekarzowi polski (tragedia). I i ludzie nawet osiągają...ale sa puści,niepełni,,egzystują, czują się wyżej od iinnyh istot, a ich egzystenja jest zblizoan do egzystenji robakow. I ja nie twierdze, ze musza byc od razu mistrzami we wszystkim, ale pewna wszehstronnos nawet na srednim poziomie pomaga. Ja nie karze wzdyhac do poezji Słowackiego, ale od razu, że tak powiem "olewać".Ja staram się by wszechstronny..mimo że tak psize o matematye czy fizyce to jednak je poznaje..historia...polski...muzyka
Ale smutny jest takze brak filozofi np. w szkołach i stosunek do ludzi ktorzy hoć trohe są cieakwi isoty bycia..w dzisiejszym konsumpcyjnym spolezenstwie małokogo to obhodzi..a ptoem sie dziwimy, ze w sumie przez wieki sie ni nie zmienilismy,,,ap otem plazemy nad holocaustem...by sie zmieniać trzeba zacząc sie zmieniac...a nie zmienia swiat.
Nawiazuja do Titancia dochodze tez do smutnej konkluzji: zy gsdyby ta tragedia wydazyłaby sie dzisiaj do dzisiesji milionerzy wzorem ich przodków zamiat probowac korupowac zostaliby na statku na pewna smierc...watpie...im bardziej sie rozwijamy tym bardziej sie zatracamy..piekny kodeks honorwy : kapitan umiera wraz z statkiem: kogo to obchodzi? My wolimy się przejmwoa nowymi majtakmi Dody i czy Brad Pitt kupil sobie wille za 1 zy 2 miliony. MArtwi mnie tez nauka..kiedys odkrywano albo dla idei albo "ad maiorem Deo Glorain"
teraz dla pieniądza...wielkie koncerny "kupuja" np. hemików a ci odkrywają by mie peijniądze wpływy....mlodzu ludzie ida na studai studuija by zarabia..by miec.nie by cos osiągnąc.
Tpo jest straszne. Zobazmy: wojna jest straszna --> teraz nikt na nią by nie psozedł -->słsuznie...ale bardziej z wygody...popularny pacyfizm staje sie przykrywka proznosci..woliym zastanawiac sie cz lepiej posj do kina czy na basen niz nad istotą swiata.....Zalosni prozniacy odrzucaja wszystko, a upaja ją sie "pieknymi masowymi akjami typu Wielka Orkiestrs" - to pieknie, alle za mało...za mało....tym smutny akentem hyba na dzisiaj koncze.....
nathnęło mnie...kolejny wiersz :-)??
"Gdynysm tyk pwostali marli, i patrzali na siebie,
rzeklibysmy pustka wśrod błeikitu na niebie

ps. Titanic...ten statek miał klasę, szkoda że dzisjejsze już jej nie maja..są badziewiem...wiem ze titani to tez byl maasyznka do robienia pieniedzy..ale przynajmiej ładna.... z pomyśłem
ps2 Ateizm jakzę wygonie odrzui Boga o wszlkie normy i sobie samemu stawia wymogi..ah

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie rozumiem, o co Panu chodzi. Nadal. Niech Pan się spręży i napisze po polsku.

Jak wyżej. Nie rozumiem, w jaki sposób sprawa równania łączy się z Bogiem. Pan może sobie uważać, Pana prawo, ale w miarę inteligentny człowiek powinien umieć swój sąd argumentować. Pan tego nie robi. Skąd Pan wie, że logika nie może opisywać Boga? Jeżeli brakuje nam jakiejś wiedzy, to nie dlatego, że nasza logika jest ułomna. Po prostu nie dotarliśmy do odpowiednich przesłanek. A w kwestii Boga jesteśmy jako rodzaj ludzki bardzo daleko od przesłanek.

Proszę Pana, gdyby Pan się tak dobrze orientował w fizyce, to wiedziałby Pan, że modele układów idealnych służą uproszczeniu. Upraszcza się je dla celów edukacyjnych, aby niepotrzebnie nie komplikować opisu pewnych zjawisk. Upraszcza się też, bo niekiedy niedoskonałości nie mają znaczenia dla obrazu rzeczywistości, można je pominąć, tak jak w przypadku np 1=0,(9).
Bóg może być idealny, ale nie musi. Proszę napisać, że Pan zakłada, że idealny może być tylko Bóg. I proszę mi wytłumaczyć, co jest bałwochwalczego w upraszczaniu modeli zjawisk.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Samospełniająca się przepowiednia to termin, który został ukuty niewątpliwie z myślą o indywidualnych mechanizmach psychicznych. Jakoś nie słyszałem, aby był odnoszony do grup.
Już bardziej byłbym skłonny wierzyć w destrukcyjny wpływ lidera (kapitana) na grupę (załogę), który sam być może nie wierzył w powodzenie rejsu. Tyle że trudno się spodziewać od tak doświadczonego marynarza, by przejmował się bardziej gusłami, niż faktami. A fakty były takie, że był to najpotężniejszy statek jaki do tego czasu zbudowano.

To jest bardzo dobry cytat. Po raz pierwszy usłyszałem go od człowieka, który pokazał mi, że fizyki nie można się bać. Uwierzyłem i zrozumienie przyszło. Trzeba było tylko poczekać.

Wszystko racja. Ale proszę zauważyć, że Pan Adolf kwestionuje chrześcijaństwo, a dokładniej prawie wszystkie dogmaty. Ma na ten temat własne, prywatne wyobrażenie, tylko trudno mu je w sposób spójny przekazać.
Opublikowano

==Szukasz==

Szukasz prawdy ale nie tajemnicy
liścia bez drzewa
wiedzy a nie zdziwienia
boisz sie oprzeć na tym czego nie można
dotknąć
zaczynasz od sukcesu wielki i zbędny
nie milczysz ale pyskujesz o Bogu
chcesz być kochany ale sam nie umiesz kochać
myślisz że sobie zawdzięczasz wyrzuty sumienia
nie wiesz że dowodem na istnienie jest to
że tego dowodu nie ma

inteligentny i taki niemądry.

Ks.Jan Twardowski

Ave!J.S

Opublikowano

Cóz moja lekka niesponosc wwynika z tego,że perzez długio okres życis byłem skrjnym (bardzo) racjonalitą, przez duża cześć życia nei wqierzłem ani w Bpoga ani w żadbne cuda, czy tajemnice, bo dla mnieo wszuystko albo miało weyjaśnienie albo edzie je w przyszłości miało. Tak wiec gdy "nawróciłem się" :-) nie błem w stanie podrzucic idealnej konstrukcji jaką jest racjonalizm - moja "racjonalna częsc" nie mogła się zgodizć na więskzosć z dogmatów wiary. czytałemn filozofów, ale mój skrajny racjonalizm nie mógł się zgodzic na żadne ustępstwa, odrzucąłe więc po kolej to co nie pasuje,. nadając Bogu bardziej ogolny charakter by ma racjonalna cvzęść nie nogła się do ncizego przyczepić. Toprawda przyjąłem założenie, że "Bog": jest idealny, bo to pomagało w dalszym takim ksztąłowtowaniu swiata by jakn njamniej mogło się kłócić.....
....
A na koniec ctuje jeden z oimch ulubionych wierszy:


Król Olszyn
Goethe Johann Wolfgang








Kto jedzie tak późno wśród nocnej zamieci?
To ojciec z dziecięciem jak gdyby wiatr leci.
Chłopczynę na ręku piastując najczulej,
Ogrzewa oddechem, do piersi go tuli.

" Mój synu, dlaczego twarz kryjesz we dłonie?"
" Czy widzisz, mój ojcze? Król olszyn w tej stronie,
Król olszyn w koronie, z ogonem jak żmija!"
" To tylko, mój synu, mgła nocna się zwija".

" Chodź do mnie, chłopczyno, zapraszam najmilej,
Pięknymi zabawki będziem się bawili,
Chodź na brzeg, tu kwiatki kraśnieją i płoną,
A moja ci mama da suknię złoconą".

Mój ojcze, mój ojcze! czy widzisz te dziwa?
Król olszyn do siebie zaprasza i wzywa!"
" Nie bój się, mój synu! Skąd tobie te dreszcze?
To tylko wiatr cichy po liściach szeleszcze".

" Chodź do mnie, chłopczyno, poigrasz z rozkoszą,
Mam córki, co ciebie czekają i proszą,
Czekają na ciebie z biesiady nocnymi,
Zaśpiewasz, potańczysz, zabawisz się z nimi".

" Mój ojcze, mój ojcze! ach, patrzaj... gdzie ciemno...
Król olszyn ma córki, chcą bawić się ze mną".
" Nie bój się, mój synu, ja widzę to z dala.
To wierzba swe stare gałęzie rozwala".

" Chodź do mnie, mój chłopcze, dopóki masz porę.
Gdy chętnie nie przyjdziesz, toć gwałtem zabiorę".
" Mój ojcze, mój ojcze! ratujcie dziecinę!
Król olszyn mnie dusi... mnie słabo... ja ginę..."

Ojcowi bolesno... on pędzi jak strzała.
Na rękach mu jęczy dziecina omdlała.
Dolata na dworzec... lecz próżna otucha!
Na ręku ojcowskim już dziecię bez ducha.

Opublikowano

... zacznijcie od 'Słowa'

dlaczego? w słowie Katyń jest Kat i 't' - jak krzyż
dlaczego Oświęcim ? - a w środku święci, po bokach OM?
dlaczego Auschwitz to - A ... Z ?
dlaczego Biesłan ???
dlaczego Majdanek kojarzy się z kajdanem?
a Birkenau to ... brukanie?
dlaczego Warszawa widziała wojnę?

Opoka to ... słowo, a Słowo to opoka!
Bóg jest w Was, albo GO nie ma ...

Wesołych ... snów!

Opublikowano

Tak Pani Lilio - piekny wiersz. Lecz to zbyt banalne, zbyt proste i oczywiste. Autorem tego wiersza jest czlowiek, ktory w Boga wierzyl, ba patrzyl przez Boga. Najpierw wierzyl potem rozumial. Widzimy wyraznie, ze Twardoski nie potrzebuje dowodu na istnienie Boga, bo ten dowod jest w nim samym. Dowod na istnienie Boga wg autora wiersza "Szukasz" to sumienie, to moralnosc, to poczucie winy, to sila, ktora karze walczyc o dobro. Wydaje sie, ze wiersz jest dobry, by potrzasnac intelektualista, slepym racjonalista, dumnym istnieniem, ale nie... "Coz z tego?" - zapyta sie tylko czlowiek bladzacy, zas czlowiek uparty i czlowiek wierzacy nie zwoca nawet uwagi na slowa Twardowskiego. Pierwszy dlatego, ze nie ma ochoty nic w swoim zyciu juz zmieniac, drugi ze to dla niego jest oczywiste, bo sam czuje reke Boga na swym ramieniu. Pozostaje tylko czlowiek bladzacy. On jeden sie pyta: "Kto to jest Bog?", potem doda jeszcze: "Ja wiem, ze jest dobry i wiem, ze to jedyna droga, ale jak mam Go znalesc, jak?". Twardowski nie daje recepty, nie daje odpowiedzi - porusza i zostawia, rozrywa rane i nie robi juz nic... Dlaczego jest tak potwornie bezwzgledym? Nie powie, nie wskarze - to jest Bog! Dlaczego krytykuje i wysmiewa sie, wywyzsza i szczyci?... Mijaja sekundy, minuty, godziny... Zaraz, jest odpowiedz! Tak - to ta cisza jak slowa nie pisane, w niej mozesz poczuc Boga przez chwile, ktora niczym piasek ucieka miedzy palcami. Jutro znow siegne dlonia po kolejna porcje uciekajacych ziarenek... (oddzywa sie autor)


Jesli bladzisz i zadajesz pytania to jestes czlowiekiem. Pozbyles sie juz pychy, uczysz sie pokory. Teraz wystarczy Boga poczuc, ktory jest blizej niz myslisz.


Wojtek


P.S.


Co oznacza metafora "uciekajace ziarenka"? To nic innego jak wiara, ktora ciagle na nowo trzeba odnawiac - kazdego dnia. Bog sie tego domaga, by ciagle na nowo Go odkrywac. Bog to zupelnie cos innego niz nauka, w ktorej mozliwe jest tylko poruszanie sie do przodu, w ktorej kolejne dowody kaza nam spoczywac na laurach...

Opublikowano

za duzo jest wciaz pytan.To jest dobry sposob ale nie dla przehszczonego skrajnego racjonalisty :-) przykro mi ale jednej mojej czesci to wystarza a drugiej nie.

Tak wracajac do Titanica ----->
"Nawet Bóg nie zdoła..." - Człowiek myśli ze jest genialny, że już nie potrzebuje opieki Boga, np. Titani ma być tego przykladem triumfu techniki i myśłi człowieka--->Bog, jako że jest dobry nei możep pozwolić na takie zatracenie wuię chce przestrzec czlowiekas - zatapia to cudo, by czlowieka zmusic do refleksji.

Opublikowano

za duzo jest wciaz pytan.To jest dobry sposob ale nie dla przehszczonego skrajnego racjonalisty :-) przykro mi ale jednej mojej czesci to wystarza a drugiej nie.

Tak wracajac do Titanica ----->
"Nawet Bóg nie zdoła..." - Człowiek myśli ze jest genialny, że już nie potrzebuje opieki Boga, np. Titani ma być tego przykladem triumfu techniki i myśłi człowieka--->Bog, jako że jest dobry nei możep pozwolić na takie zatracenie wuię chce przestrzec czlowiekas - zatapia to cudo, by czlowieka zmusic do refleksji. Co cieakawe:
Tomasz Andrews (inzynier gl) Kpaitan Smith, Murdoh ( I oficer - honorowo poszli na dno wraz ze swym dzieckiem
Ismay - preze White Star, właściciel statku - spieprzył na jednej z pierwsyh szalup i żył aż d0 1966 roku...jai wniosek..przykry...szlahetni poszli na dno, a szczury uciekły

Opublikowano

Prosze pamietac, ze mozna przybrac w zyciu trzy postawy:

1. Wierzacy (wierzy w Boga ogolnie rzecz biorac)
2. Ateista (mowi ze Boga nie ma)
3. Agnostyk (mowi ze nie mozna udowodnic zarowno istnienia jak i nieistnienia Boga)

Wielu przyjmuje te trzecia postawe (agnostyka), blednie okreslajac sie ze jest ateista.

ATEIZM, to szalenstwo - nieskonczona samotnosc, nieskonczona pustka, odchlan, nie ma nic - jest tylko to nasze male ludzkie zycie. Mozna zwariowac - wystarczy sobie to uswiadomic. Wielu prawdziwych ateistow skonczylo w domu wariatow. Przyklad - powiedzmy Schopenchauer Arthur, Nietzsche


AGNOSTYK, to prawdziwy racjonalista. Mowi ze nie uwierzy puki nie zobaczy, puty nie udowodni, a skoro sie nie da udowodnic - nie moze powiedziec ani "tak" ani "nie". Stoi i milczy od tysiecy lat i pewnie postoi jeszcze dlugo, watpliwe czy w ogole bedzie mogl kiedykolwiek zmienic swoja postawe. Przyklad - powiedzmy Imanuel Kant.


Ja osobiscie wymagam od ludzi, by sie okresli - nic wiecej. Szanuje kazda z tych postaw - ale musi to byc wyrazna postawa. Jesli ktos mowi ze wierzy w Boga a jest na ten przyklad zazartym materialista to cos jest nie tak. Podobnie ateista, ktory nie wierzy w Boga a obchodzi Swieta (chrzescijan), bo tak jest w tradycji jego rodziny tez winien sie nad soba zastanowic. Apeluje do ludzi: wierzcie w co chcecie, miejcie swoje przekonania ale badzcie w tym prawdziwi! Odpowiedzialnosc i bycie soba to najwyzsze wartosci! Czlowiek, ktory sie przepoczwarza w zaleznosci od sytuacji jest czystym zerem, a wlasciwie go juz nie ma!


Pozdrawiam


Wojtek


p.s.


a ty jaka postawe przybierasz?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nadeszły dziwne lata, które tak naprawdę nigdy się nie skończyły, ale ja po raz pierwszy zrozumiałem, że wolność pojawia się jedynie w marzeniach, bo tu, na dole, nawet sny kąpią się w smole, a piękno stanowi ten zapach wiosny w styczniu, który rozpyla magię zza rogu, by trochę ulżyć nam, Nędznikom, którzy nie zasługują na oświetlony pałac.   Nie, Nami bawi się Stary Bydlak, napuszczający biedaka na biedaka, nieznający drzazg ani siniaków, z radością oglądający przejeżdżających się ludzi na arenie, którą ułożył jego umysł grabarza. On najchętniej kupiłby każdemu bilet na drogę krzyżową i gdyby nie Prometeusze dzień trwałby tyle, ile jest godzin codziennej niewoli. Stare Bydle kwili z uciechy, kiedy wysyła kolejne orły do grzebania w ich wątrobach.   Zna koniec, podczas gdy my, Nędznicy, najbardziej się go obawiamy, przekazując strach naszym następcom, a nadzieję kładąc w marzeniach, choć naprawdę to w marzeniu jest jedyna nadzieja.   I jak co roku dziękujesz skinieniem głowy, bo usta nie byłyby w stanie tego wypowiedzieć, bo my, Biedacy, jesteśmy prości, nie tak jak te bandy uniwersyteckie, które za sztuczne złoto zapomniały stare pieśni o polu walki w naszych sercach „Dostojewski? Nie! To Rosjanin Nie człowiek”. Zatem biorą lub depczą różańce, zależnie od tego, kto jest na ambonie, a dla Nas, którzy chcą po prostu najeść się jutro, liczy się ten zapach wiosny, który zbuntował pierwsze pierwiosnki, dające nadzieję, że kiedyś marzenia nie skończą się i nie zaczną na strachu, bo są jak niezapisane nuty, słyszalne przy jednym lub drugim murze, niedostępne jak nabity rewolwer, niepożądane jak dzisiejszy obiad, są niechcianym podarunkiem ognia, a niestety walczyć potrafimy jedynie na polecenie Starego Bydlaka i wchodzimy w jego miny, bo nie rozumiemy, że słowa, które wypowiadamy, dotyczą najczęściej tylko Nas samych.   Aż w końcu, któregoś srebrnego dnia, pojmiemy start i metę naszych codziennych polowań. Kiedy już skończy się strach, koło czasu podzieli nas na orły, tchórzy i Prometeuszy, i dlatego tak mało jest pomników ku czci tych ostatnich na świecie, bo cały czas okrążani jesteśmy przez własne zjawy, które szepczą: „Bój się, trwaj i bój…”.
    • Żart, straż.      
    • Popadało w okno - Lonko - woła da pop.  
    • @hollow man Oczywiście. Sam kiedyś kochałem palić..Pozdrawiam
    • Ludzie żyją dziś długo. Być może za długo. Długowieczność, choć brzmi dumnie i postępowo, w praktyce bywa zjawiskiem wysoce konfliktogennym.  I wcale nie ma znaczenia, czy człowiek, który nie zamierza w najbliższym czasie wrócić na łono Abrahama, posiada majątek, czy też nie ma nawet porządnego kredensu.    Każdy długowieczny senior - prędzej czy później - robi problem. Ci, którzy nie mają pieniędzy, robią problem czysto ekonomiczny. W ramach obowiązku alimentacyjnego zubażają budżety dzieci, wnuków i całej dalszej rodziny. Zajmują czas, energię i nerwy. W takich sytuacjach zawsze pojawia się myśl niepopularna, wstydliwa, ale obecna: „może mógłby już odejść?” Ci, którzy mają majątek - są jeszcze gorsi. Bo oprócz kosztów generują nadzieje, a nic nie psuje relacji rodzinnych tak skutecznie jak nadzieja połączona z oczekiwaniem.   Długowieczny bogacz to tykająca bomba emocjonalna. Każdy dzień jego życia jest dla kogoś opóźnieniem. Ale do rzeczy. Najlepiej na przykładzie. Mojej żonie - poza rodzicami, którzy niech żyją sto lat i dłużej - zostało troje wujków i jedna ciocia. Był jeszcze czwarty wujek, ale umarł parę lat temu. On nie pasował do stada. Związał się z kobietą z proletariackiej Łodzi. Miał jedną córkę, która podobnie jak ojciec nie widziała się w tym stadzie. A stado było… rasowe. W prostej linii od jednego ze świętych. Jakby tego było mało, jakiś przodek był kandydatem na króla Polski. I z takiego stada trafiła mi się żona. Bywa. Święci, królowie, arystokracja. A ja? Ja - plebs. Rodzina repatriantów z Kresów.  Prosty chłopak z „Piekiełka” - dzielnicy Braniewa, która kiedyś była najgorszą częścią miasta. A Braniewo… Cóż. Warmia. Miasto, z którego młodzi ludzie od zawsze uciekali. Ja uciekłem czterdzieści lat temu. Z mojej klasy licealnej uciekło ponad dziewięćdziesiąt procent. „Uciekło” to może złe słowo. Poszli na studia. Znaleźli lepsze życie. Ci, co zostali - zostali. Ale znów się rozgadałem. Wracamy do świętych wujów. Pomorska wieś pod Tczewem. Dom prawie trzystuletni. Historia rodziny piękna, duma rodowa ogromna - ile w tym prawdy, wiedzą tylko oni. Ja na pewno nie. Przychodzą czasy powojenne. Ze względu na szlachecko-arystokratyczno-królewskie pochodzenie - problemy egzystencjalne. Ojciec mojego teścia  ginie w wypadku. Samochodowym? Traktorem? Spadł z ciągnika? W arystokratycznych rodach prawda bywa traktowana instrumentalnie. W tej rodzinie również. Przekonałem się o tym nie raz. Zostaje matka. Arystokratka. Miłośniczka Goethego i Schillera. Kilkadziesiąt hektarów, których nie objęła nacjonalizacja. Pięciu synów i córka. Łatwo nie było. Ale dali radę. Wszyscy skończyli studia. Budowali nową Polskę - tę, która wcześniej odebrała im majątki. Zakładali rodziny. Żyli całkiem nieźle. Rozmnażali się. Co prawda nie wszyscy, ale materiał genetyczny był przekazywany. Najstarszy brat teścia : żona, brak dzieci. Kolejny brat teścia : brak żony, brak dzieci. Teść: żona, dwoje dzieci. Młodszy brat teścia: żona, jedno dziecko. Najmłodszy brat teścia : żona, sześcioro dzieci. Wygląda na to, że rozmnażanie było jego pasją.  Jedyna siostra teścia  - troje dzieci - wyprowadziła się z mężem na drugi koniec Polski. Bracia zostali na północy, ona na południu. Jak w bajce. Wszystko działało. I komu to przeszkadzało? Nikomu. Aż do momentu, gdy okazało się, że dwóch braci nie ma dzieci. Jeden z nich - bezżenny i bezdzietny - mieszkał w rodzinnym gnieździe od zawsze. Drugi - bezdzietny, po śmierci żony - wrócił na północ i zamieszkał z nim. W gnieździe rodowym. Mieszkali tam ponad dwadzieścia lat. Pieniądze mieli. Teoretycznie powinien tam być teraz  mały, ładny dworek. Arystokracja, hektary, święty w rodzinie. W praktyce… obraz jest inny. Nie wiem, jak to opisać. Może słowo ruina byłoby najbliższe prawdy. I wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby nie fakt, że oni wciąż tam żyją. Teraz tylko jeden. Starszy ma 95 lat. Młodszy — 92. Starszego, bogatszego, zabrał do siebie mój szwagier. Mógł sobie na to pozwolić – miał odpowiednie warunki. Lokalowe. Zaadoptował dla wujka osobny pokój, zapewnił opiekę całodobową – opłacił opiekunkę.  Kilka mieszkań wujka w Trójmieście zobowiązuje. Opieka trudna, ale temat ogarnięty. Drugi – biedniejszy, młodszy został w gnieździe rodowym. I tu temat  jest nieogarnięty. Opiekę  nad nim roztoczyły dzieci brata wielodzietnego. Tego od szóstki dzieci. Szóstka dzieci to heroizm. Ja mam dwoje i bywały chwile, gdy uważałem, że powinienem trafić do psychiatryka. Dodatkowo punktową opiekę sprawuje córka siostry. Czyli: dzieci najmłodszego brata + córka siostry. Opieka rozproszona. Kompetencje różne. Oczekiwania sprzeczne. Idealne pole do konfliktu. Bo długowieczność nie jest problemem biologicznym. Długowieczność to problem społeczny, a w skali mikro - rodzinny dramat. Kto decyduje? Kto płaci? Kto przyjeżdża w nocy? Kto bierze urlop? Kto „robi więcej”, a kto „tylko udaje”? I najważniejsze pytanie, którego nikt nie zadaje głośno: ile to jeszcze potrwa? Tu zaczyna się prawdziwa „święta rodzina”. Nie ta z obrazków. Ta z telefonami, pretensjami, urazami, niedopowiedzeniami i cichą rywalizacją o rację moralną. Każdy jest zmęczony. Każdy uważa, że robi najwięcej. Każdy ma poczucie krzywdy. A senior? Senior żyje. I ma się - na przekór wszystkim - całkiem dobrze. I tak oto ktoś jeszcze nie umarł… A wszystko już się zaczęło… Może być ciekawi.         Cdn………..
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...