Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Popłynę z Tobą
na wyspy szczęśliwe,
tam,
gdzie niebo jest błękitne.

Popłynę z Tobą
tam,
gdzie horyzont
tęczą się mieni.

Popłyniemy
miłością wiatru tuleni,
ciała rozgrzejemy
serpentyną słów.

W tle płomieni
w obięciach miłości,
kosztować się będziemy
nawzajem spijając
słodki nektar
naszych pragnień.

Popłnę z Tobą
tam
Gdzie nikt nas nie odnajdzie,
tam
gdzie będziemy
tylko razem.

Popłynę z Tobą
tam
gdzie niebo jest błękitne
tam
gdzie horyzont
się tęczą mieni.

Opublikowano

tak moglam ale jakos wole u ciebie czy to jakis klopot ze ludzie czytajacy twoje wiersze poznaja takze to czego ja cytuje: "sie czymam" masz chyba problemy w takim razie ze znowu cytuje "kojarzeniem z wiersza" bo widzisz nie o to chodzilo a przeciez nie podwazalna prawda jest to ze najlepsza interpretacje nawet najgorszego wiersza zna tylko jego autor no chyba ze wierzysz w interpretacje w sciagach dla gimnazjalistow ale mam nadz ze nie...dobra chyba bez glebszego sensu jest ta dyskusja twoja opinia niech pozostanie twoja a moja prawda i tak jest najmojsza:) choc kto wie moze wrzuce to co napisalm ksiedzu na wypominki

Opublikowano

wiesz co jeszcze jedno ty oceniasz mnie i moje wypominki bylam temu od poczatku przeciwna i nie wiem czemu tak sie ponizam i wlacze twoja brona ale po przeczytaniu komentarzy ktorych udzielalas w stosunku do innych nie moge sie powstrzymac chyba wydaje ci sie ze wiesz wszystko i na kazdy temat ale naprawde nie jestes babcia dobra rada ani wyrocznia zyciowych madrosci ani nawet niczym nikim kto ma kwalifikacje:P do wypowiadania sie w taki sposob kobieto!twoja pycha mnie przeraza ale polece teraz toba za pycha kryje sie niska smoocena strach i maluczkosc

Opublikowano

ilona jurewicz-tak moglam ale jakos wole u ciebie czy to jakis klopot ze ludzie czytajacy twoje wiersze poznaja takze to czego ja cytuje: "sie czymam" masz chyba problemy w takim razie ze znowu cytuje "kojarzeniem z wiersza" bo widzisz nie o to chodzilo a przeciez nie podwazalna prawda jest to ze najlepsza interpretacje nawet najgorszego wiersza zna tylko jego autor no chyba ze wierzysz w interpretacje w sciagach dla gimnazjalistow ale mam nadz ze nie...dobra chyba bez glebszego sensu jest ta dyskusja twoja opinia niech pozostanie twoja a moja prawda i tak jest najmojsza:) choc kto wie moze wrzuce to co napisalm ksiedzu na wypominki

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



No to się napisałaś,sądzę,że piszesz tutaj o sobie;)nawet babcię włączasz:),sądzisz,że babci czy dziatkowi to się już nic z życia nie należy?
Ja tym kim nie jestem to się za tego nie podaję,a Ty jak chcesz możesz to wrzucić księdzu na wypominki,to jest Twoja sprawa.
A co tak nie zrobiłaś:) pozdrawiam.


Michał Kućmierz dziekuję:)a to na końcu było.
Pozdrawiam milutko
Opublikowano

wstalm weszlam na stronke a tu co ty chyba naprawde jestes otepiala czy ja napislam cos w stylu ze babci czy dziadkowi juz sie nic nie nalezy?o czym ty wogole mowisz a wlasciwe piszesz?napislam tylko ze z pewnoscia ty nie jetses osoba madra i dosiwdczona jak niektore babcie (wiec raczej jasno wynika z tego ze dobrze oceniam starszych ludzi)i tego typu rady jakie dajesz innym nie zawsze sa sluszne a ty mi tu z czyms takim wyskakujesz mysalm ze jestes inteligentniejsza i dyskusja z toba ma jakikolwiek sens szczegolnie ze str merytorycznej jednak niestety moge pprzyznac sie od bledu mylilm sie i to bardzo...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



W chwili ulotnej płynie się w ciszy,
nawet morze nie może uchwycić
tej ciszy:)

A reszcie dziękuję za komentarze,
jak dla mnie są zbędne,
każdy zauważy i zrozumie,że to
chwila stanowcza.
U mnie strasznie wieje,to puszczam
to z echem.
Pozdrawiam milutko
Opublikowano

Kaju ! mam wrażenie, że tak się zapadasz w pisanie, iz zapominasz o logice, budujesz tropy sylistyczne niedające sie w żaden sposób wyjasnić. Może zbyt śmiało sobie poczynam, co proszę , wybacz, ale może warto troche sięgnąć do jakiejś poetyki.Kaju, powiedz o co chodzi w
"ciała rozgrzejemy
serpentyną słów"?
Mój Ty .Boże
rogrzać słowami- ok. ale serpentyna słów

"będziemy
tylko razem"- po co owo"tylko".
Ostatna część- dziwne powtórzenie pierwszych dwóch.

Trudno mi przyjąć ten wiersz.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję:),
a serpentyma ma wiele kolorów,
a wydobywa się z niej te najcieplejsze.
Zawsze zaczyna się od chłonych słów,
a kończy na cieplejszych.

Dariusz Sokołowski literówki>

była jedna'a' na'ą',
ale dziękuję za spostrzeżenie:)
Pozdrawiam milutko
Opublikowano

Problemem dla mnie, że nie potrafię zaklasyfikować stosowanych przez Ciebie połączeń do jakichś przyjętych kanonem poetyki tropów stylistycznych. Ni to epitet, ni synestezja, ni metafora- taki dziwny konglomerat.A może dać sobie spokój...

Pozdrawiam Kaju- Maju

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Mam takie małe pragnienie. Małe dla ludzi, którzy tego nie czują; którzy nie doświadczyli uczucia płynącego w głowie nurtu, eksplozji pomysłów i myśli zdających się być tak błyskotliwymi, jak u najwybitniejszego artysty. Dla mnie pragnienie to jest olbrzymie, przytłaczające i przygniata mnie tak w środku, jak i na zewnątrz. Dusza pragnie nowego tworu, mózg zaś krzyczy... nie, on wrzeszczy, wrzeszczy tak, że gdyby był słyszalny po tej fizycznej stronie, pękałyby szyby, szklanki i bębenki uszu. Drze się jak opętany, jak popapraniec w delirium. Wmawia mi, że nie dam rady, że nie napiszę ani słowa, a nawet jeśli cudem przekopię się przez jamę bez światła, do której mnie wrzucił, to ten tekst nie będzie nic warty. Żałosny, odpychający i partacki niczym dziecięce bazgroły. Cztery miesiące. Cztery ciągnące się jak drętwe nauczanie wypalonego wykładowcy, któremu uciekło sedno miesiące. Mnóstwo nędznych prób poprowadzenia jakiejś pisaniny, która już na początku odbierała poczucie sensu. Czasem wpadł jakiś pomysł, lepszy czy gorszy, nieważne, bo i tak nie miał prawa zaistnieć, skoro brakowało sił nawet na podniesienie się z łóżka. Zgasł płomień w sercu wzbierający z każdym napisanym słowem. Pewność w swoje zdolności odeszła wspierać kogoś innego; kogoś, kto być może ma szansę zbudować coś pięknego.

      Najpierw był smutek. Dziecięcy płacz i nieświadomość, skąd ta wstrętna podłość od ludzi, którzy mieli być oparciem i otaczać opieką.

      Potem się trochę dorosło, pojęło pewne sprawy. Były próby łagodzenia napięcia, wpasowania się w tłum, a z wolna znajdowało się środki, w założeniu mające pomóc osiągnąć te cele. Dawały takie uczucie... nie, nie szczęście. Coś, czego nie dało się pojąć, ale rozumiałam, że tego stanu poszukiwałam całe życie.

      Piętnaście lat. Pierwsze wizyty u psychologa, próba ratowania się przed zatonięciem w substancjach. Z początku szło dobrze, a potem przychodziły koleżanki i mówiły "Chodź, zarzucimy coś". I jak tu odmówić?

      Szesnaście lat. Szósty grudnia. Pierwszy gwałt.

      Następna była czystość. Z przerwami, co prawda, bo dalej obracałam się wśród ludzi wychowanych na dewiacjach, ale z rzadka się to zdarzało. Pierwsza miłość, motywacja do zmiany dla kogoś, o kim myślało się jakoby o rodzinie, bliższej nawet niż matka. Nawet za tym nie tęskniłam.

      Wtedy jeszcze to było tylko zabawą. Byłoby to zbyt bajkowe, by mogło trwać dłużej. Odeszłam od Niego dla kogoś Innego. Oddałam serce, ciało, wszystkie pieniądze. W zamian dostałam przemoc, której nie sposób tu opisać. Odebrał mi plany, nadzieję na dobrą przyszłość i ucieczkę z gówna, w którym topiłam się od urodzenia. Zabrał pasję, zdrowie, jak również najsłabsze poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Próba zabójstwa. Gwałty. Bicie. Poniżanie. Odbieranie wartości. Stałam się szmatą, plugawym odpadem i niewolnikiem czegoś, co nazywałam dozgonną miłością. I z zupełną szczerością przyznam teraz - nigdy nie kochałam nikogo mocniej, dlatego bez znaczenia było, że bez wzajemności. W końcu uciekłam.

      Dziewiętnaście lat. Wpierw za granicę, na zarobek, później do większego miasta po lepsze życie. I znów wciągnęło mnie to, co do tej pory nazywałam zabawą.

      Substancja opanowała mnie do szpiku. Czułam się jak heros z powieści, człowiek o niebywałym talencie i mądrości, jakiej wielu ludziom brakuje. I to nie tak, że sobie pochlebiam. To słowa ludzi, których poznałam, a którzy na koniec mnie zniszczyli. Wciągałam, połykałam, piłam i pisałam bez przerwy z niebywałą radością. Z czasem to przestało wystarczać, lecz substancja dalej mną władała i wyszeptywała mi, że bez niej jestem nikim.

      Kolejna ucieczka. Mamo, błagam, pomóż. Wróciłam do domu i do tej pory tu jestem, w malutkim pokoiku, gdzie przeżywałam najgorsze katusze, choć nie mogę zaprzeczyć, że to mój mały światek i jedyne miejsce, gdzie mogę się podziać.

      To ścierwo dalej mną rządzi. Rzuciłam to. Prawie. Szukam czegoś na zastępstwo, bo już nie umiem być trzeźwa. Będąc na haju przynajmniej łagodzę syf wypełniający mój popieprzony łeb. Poza tym, znów mam przed czym uciekać. Zdrada. Niejedna. Od osoby, która dała mi tak wiele miłości, że trudno było w nią uwierzyć. Przebaczenie to jedna z najgłupszych decyzji, jakie podjęłam, ale taka jest miłość. To nie pochlebstwo, a czysta prawda - mało kto potrafi kochać tak, jak ja. I świadomość, że nigdy nie spotkam osoby, która miłowałaby mnie podobnie, rozrywa mnie od środka.

      Po drodze psychiatryki, szpitale, próby odwyku, bitwy toczone z matką, samotność. Nie wiem, czy z Tamtym nie byłam w lepszym stanie, niż teraz. Zakończę ten tragiczny wylew popularnym i nierozumianym klasykiem: obraz nędzy i rozpaczy.

      Gorące pozdrowienia z Piekła, 

      Allen

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...