Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Marsz Milczenia


Rekomendowane odpowiedzi

"Marsz milczenia"



Utwór wyróżniony w almanachu pokonkursowym w konkursie "STOLEMA"



Tosia wnosiła właśnie do pokoju najbardziej ulubioną potrawę wszystkich Polaków, kiedy rozległ się głos Mariana, stojącego w drzwiach balkonu.
-Ale jaja ! – zagłuszyło na chwilę głośną atmosferę imienin. Kilkoro gości przerwało na chwilę swoje głośne gadki i skierowało podpite oczy w stronę balkonu. Tam stał dzisiejszy solenizant, a właściwie wyglądał zaciekawiony przez barierkę na balkonie. Bigos w ogromnej wazie, którą postawiła na stole Tośka zaczął roznosić aromat po pokoju. Resztki wędlin z całego tygodnia elegancko wymieszanych z młodą kapustką wwiercał się już w nozdrza biesiadników. Kamil przyśpieszył polewanie kolejki wyraźnie spoglądając w stronę ciepłego bigosiku. Już miał wypowiedzieć nieśmiertelne zaklęcie „na zdrowie”, kiedy znów rozległo się na cały pokój. -Ale jaja!- tym razem było to skierowane wyraźnie do biesiadników i zabrzmiało jak zaproszenie na balkon. Rysiek z Kamilem spojrzeli na siebie i po ułamku sekundy już wiedzieli co robić. Przechylili kieliszki jednym haustem i bez zagryzania wstali od stołu. – Bez toastu, cholera jasna – ze zgrozą mamrotał pod nosem Kamil tocząc się w stronę balkonu. Za nimi ruszyła zaciekawiona gospodyni imprezy a po chwili jej brat z przyszłą żoną. Przy stole została tylko Gienia ale w telewizji leciała właśnie„Familiada” a Gienka opuściła ten program tylko raz w życiu ….na pogrzeb swojego męża.
- Dajcie spokój, ale jaja - Marian wychylił się teraz dosyć głęboko przez barierkę i spoglądał na coś z góry z ogromnym zaciekawieniem. Oczywiście reszta grupy również poszła w jego ślad. Pod balkonem tuż obok niewielkiego murku okalającego trawnik zgromadziła się grupka młodocianych wyrostków. Większość miała ogolone głowy i ciemne stroje. Niektórzy mieli na szyjach wiszące długie srebrne łańcuchy. Ich wygląd wyraźnie różnił się od większości mieszkańców miasteczka. Jeden z nich, wielkie chłopisko, najpewniej szef całej grupki oparł nogę o murek i nachylił się nad klęczącym chłopakiem. Dwóch jego kolegów trzymało klęczacego za ręce i ściskało za kark. Mówił chwilę coś do niego a potem odsunął się trochę do tyłu i wziął potężny zamach prawą ręką. Odgłos ciosu, który spadł na chłopaka powtórzyło echo między blokami. Za chwilę spadły następne. Teraz już wszyscy lali go jak popadło.
- O, no właśnie, przedtem też go lali tylko nie widzieliście – wyjaśniał na gorąco przebieg zdarzeń solenizant. Wszyscy wychylili się przez barierkę, żeby lepiej widzieć widowisko.
- Ale ładują ! Ten jeden to nasuwa jak Kliczko – z uznaniem dla atakujących wyraził się Rysiek. Tylko Edyta, dziewczyna Ryśka odwróciła się z niesmakiem od balustrady.
- Jak można na to patrzeć – oburzona spojrzała na Tosię, czekając, że cokolwiek zareaguje.
- No właśnie, kto to widział, żeby się tak bić….i to w sobotę….wolną – Tośka dołączyła się do Edyty. To w końcu przyszła bratowa, więc trzeba trzymać się razem.
- I to pod naszym balkonem- zakończyła ważnym akcentem. Reszta zajęta była komentowaniem akcji na trawniku. A tam właściwie cała sprawa dobiegała końca. Chłopaki kończyli flekować rozłożonego już całkowicie na trawie chłopaka. Leżał jak kawał drewna w lesie.
Nagle do pokoju wbiegła Kasia, najmłodsza latorośl Tosi i Mariana. Razem z nią jej koleżanka, córka sąsiadki z przeciwka.
- Mamusia widziała co się dzieje pod naszym balkonem ? - obie dziewczynki były bardzo pobudzone. Chciały mówić jednocześnie, jedna przez drugą. Gestykulowały przy tym dużo rękoma. A miały o czym. Wiadomo było, że Kasia jest poinformowana o wielu „ważnych” sprawach w miasteczku.
- A ty po co mi tam łazisz gdzie się biją ? – Tosia zgasiła ją szybko. Ale tylko na sekundę.
- A wie mama kogo pobili ? – powiedziała to takim tonem, jakim koleżanki mamy przekazują sobie największe tajemnice. Kasia miała wrodzony spryt i wiedziała co mamę „kręci”.



- No niby co mnie to obchodzi ? – jej obojętność była wyraźnie sztuczna. Kasia wsunęła się na balkon tak, żeby wszyscy wiedzieli, że to ona pierwsza przyniosła tą wiadomość.
- To syn tej Janickiej, spod szesnastki !!! – wyrzuciła z siebie z ogromną dumą.
- A jego siostra to chodzi z jednym murzynem….no tam gdzie studiuje, chyba we Wrocławiu- nadawała nie przestając na chwilę.
- Zaraz, zaraz…z murzynem..o matko..a tej – teraz zaskoczyła o kogo chodzi. No tak, teraz wszystko jasne, wszystko się zgadza.
- Aaa…tej blondyny tlenionej. No wiesz Maniek, której – zwróciła się w stronę męża.
- Tej co tak się złotem poobwieszała, jakby była córką złotnika. Wielką damę grała, a zarejestrować mnie nie chciała do gastrologa. Ale swoje koleżanki to wszystkie bez kolejki powprowadzała. Dama wielka a tu proszę, ot jaka rodzinka. A synek, widać jakich ma koleżków.- spojrzała w stronę podwórka.
- A on to jest, no wie mama..- Kasia zamilkła i spojrzała się na koleżankę. Tamta zrobiła tajemniczą minę i zaczerwieniła się.
- No co jest ?. No widzę, że łobuz jakiś i się zadaje z…- nie dokończyła bo córka weszła jej w słowo.
- No ale on jest…no wie mama…ten homo..- zamilkła w połowie zdania.
- Co?…o ..matko..tfu !!! – zrobiła ruch ustami jakby splunęła i przeżegnała się.
- A jak ty się w ogóle wyrażasz ? Skąd ty przynosisz takie słownictwo do domu – gospodyni zagniewała się na dobre. – nie będziesz latać po podwórku, tylko się zajmiesz szkołą. Przynajmniej się czegoś pożytecznego nauczysz – widać było, że córka zepsuła jej humor.
- To w szkole właśnie…pani nas uczyła o tych ..homo – nie dawała za wygraną dziewczynka.
- Marian, ty słyszałeś czego oni się uczą w szkole ? Marian ! przestańcie się tam gapić i wejdźcie w końcu do pokoju. A ty się rozbieraj i do …i siedź mi w domu. Bigos zupełnie zimny !!! – skończyła swoje wywody i weszła do środka. Za nią wtłoczyli się pozostali biesiadnicy.
- Mówię ci Kamil, że on się podniesie za chwilę. Widziałeś ile wytrzymał Kliczko ? Człowieku dostał dwa razy tyle co on i dalej walczył.- Marian tłumaczył swojemu kuzynowi zasady wytrzymałości organizmu ludzkiemu.- No ale nie dostał tyle kopów co tamten na dole – nie dawał za wygraną młodzieniec.
- E tam, da radę….no ale napijmy się w końcu bo nam procenty uciekną – Maniek zakończył dyskusję. Rysiu wziął się za butelkę i rozpoczął następną kolejkę.
- Jak to ? Czy nikt z was nie zadzwoni na POLICJĘ ? – słowa Edyty zabrzmiały tak głośno, że aż Tosia przybiegła z kuchni i stanęła w progu pokoju.
- A niby po co ? A co to nasz rodzina ma z Policją ? Żeby mnie potem wszyscy na językach nosili ? Jak se wychowała synusia to niech go teraz pilnuje !!!- ton gospodyni momentalnie zamknął usta Edycie, która zrezygnowana usiadła do stołu.
- W naszym domu nigdy nie było Policji !- to zdanie skierowane było do przyszłej bratowej, żeby wiedziała do jakiej rodziny wchodzi.
- Tylko wtedy jak wujek Stasiu mieszkał z nami i się kłócił z ta…tu..siem - Kasia zrozumiała, że znowu strzeliła gafę.
- A co ty dziecko opowiadasz za bzdury. Nigdy się nie kłócili.- Tosia dostała czerwonych rumieńców na policzkach. – Jazda mi do mycia i do swojego pokoju . Żeby takie cóś opowiadać ! Co te dzieciaki nie wymyślą ! – skończyła dyskusję na ten temat.
- Nie mówi się cóś ale coś – zamruczała pod nosem Kasia i wyszła do swojego pokoju. Przez dłuższą chwilę zrobiła się cisza, którą przerwała Gienia.
- Ale był piękny odcinek "Familiady" . Szkoda, że nie oglądaliście ! – głos Gieni znów wprowadził wszystkich w imieninowy nastrój. A potem było już tradycyjnie, czyli flaki, barszczyk, galaretka i …”Sokoły”. Skończyło się nad ranem.

Wychodzili właśnie na korytarz, kiedy otworzyły się drzwi obok i pojawiła się w nich kobieca postać. Marian przekręcał zamek w drzwiach, a Tosia poprawiała czarny kostium.
- Dzień dobry Pani Trawińska. A gdzie to państwo tak całą rodziną się wybieracie ?
- Jak to gdzie ? Tam gdzie całe miasto dzisiaj idzie. Co to pani nie wie ?
- A… tam idziecie. No popatrz pani co za świat, żeby zabijać chłopaka, bo im zwrócił uwagę, że po trawniku chodzą. W biały dzień…i to pod pani balkonem.- stwierdziła ze smutkiem.
- No wie pani co ? Jak to pod moim? Przecież pod pani też !!! – podniosła głos Tosia.
- Ja nie mam z tej strony balkonu – odparła sąsiadka
- Ale okna ma pani od podwórka- nie dała za wygraną Tośka.
- No niby tak…ale ten przemarsz to mu i tak nie przywróci już życia.
- Ale nie można przechodzić koło tego obojętnie, sąsiadko! Po to właśnie jest zorganizowany MARSZ MILCZENIA pani Jolu, żeby….żeby – uciekła jej myśl z głowy.
- Żeby nie milczeć – dokończyła za mamę Kasia i przeszła dumna obok sąsiadki, trzymając w ręku wielki transparent na którym widniał czarny napis STOP PRZEMOCY.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Dziękuję, za tą krótką recenzję. Fakt.... opisy powinny być bardziej rozbudowane. Samo sedno sprawy, czyli samosąd pod balkonem jest najważniejszym wydarzeniem tej opowiastki. Powinien być bardziej krwisty....a ja się skupiłem na przeciętnej małomiasteczkowej rodzinie. Coś mnie pociągneło....Pozdrawiam. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ludzi nie ma Są jak widmo  Iluzja otoczenia    Zlepek pustej idei i pragnienia  Eksponują pożądają łakną Lecz odpowiedź jest im obca   Wszyscy zmierzają do jednego kopca Gubią się w krokach tańcu pożogi Nikt nie dzieli na czworo przestrogi   Jak pies posłuszny  Każdy do jednej nogi Wszyscy kroczymy do naszych mogił
    • wielkie poruszenie cyrk dzisiaj przyjeżdża wszyscy się szykują bo będzie iluzjonista on z natury smutny i nie wierzy w cuda ani w moc iluzji ma już dość wszystkiego dobrze wie że fikcja bilety wyprzedane widowiska nie ma teraz się zastanawia czym publiczność zajmie nikt by nie uwierzył widząc go jak myśli że każdy artysta
    • @Dared Racja !! 
    • Patrząc przez okno, tym patrzeniem raczej smutnym. Sponad parapetu w typie lastriko, w którym wyłupało się kilka drobnych kawałków w czasach mojego dzieciństwa. Podczas zabaw z młotkiem i śrubokrętem. W wojnę…   Testowane były wybuchy jądrowe na pacyficznych atolach czy na płaskich terenach Kazachstanu… Jeden z okruszków trafił mnie wtedy w oko. Łzawiłem.   Ojciec zezował na mnie gniewnym wzrokiem jak na przegraną walkę Goliata na polu bitwy. Nie było łatwo w czasie próby odzyskania prestiżu.   Ale szedłem w górę z mozołem.   Wspinałem się po obsypujących kamieniach.   Kilka razy obsunąłem się na stoku. Skrwawiłem sobie boleśnie kolano.   Pies wesoło szczekał, merdał ogonem. Ojciec kazał wyjść z nim na spacer.   I szedłem wtedy. I idę nadal w te czasy napełnione szczenięcym śmiechem.   Uciekałem od siebie.   Uciekając w świat pustych otchłani, w których ciszą napełniał się każdy oddech.   I każde ciężkie westchnienie.   I wszystko oddychało w dalekich gongach stojącego zegara.   Kiedy pewnego razu, wyrwany ze snu wołałem, przestępując próg drugiego pokoju… — nikt nie odpowiedział.   Nie było nikogo.   Szukałem długo wśród mżących w powietrzu pikseli znajomej twarzy ojca albo matki…   Lecz tylko wgniecenia na fotelach świadczyły o ich niedawnej obecności.   Podchodziłem ostrożnie do drzwi, próbując się porozumieć ze skulanym za nimi głosem. Pełen nadziei…   Kiedy je otworzyłem, chłód owiał moje skronie tym chłodem idącym ze schodowej klatki, piwnicznej głębi.   Na drewnianej poręczy odłupana drzazga, promień zachodzącego słońca. Falujące na ścianach pajęczyny… W ogromnym przeciągu trzask zamykanych drzwi.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-06)    
    • @agfka bywa i tak:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...