Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

puste krzesło


Rekomendowane odpowiedzi

piszę byle co
plącząc litery słowa
gubię myśli

wczoraj spadły pierwsze płatki
z kątów rozpychając się
wyłaził smutek

wiesz wymyłam okna
żeby lepiej widzieć
ale
prócz pustego horyzontu
niczego nie było

kot zwija ciemność
w drugim pokoju
i jest tak zwyczajnie zimno

12.11.07r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Zgadzam się z peelem: pisze on byle co.
1. strofa egzystuje w oderwaniu od reszty tekstu. Zaczęła Pani jakąś myśl, że pisze Pani byle co, plącze litery, gubi myśli. I nagle finito, kolejna strofa to już nowy tekst. Wie Pani, jak to wygląda? Jak objaśnienie do kolejnych strof, tyle że powinno się ono pojawić w nowym komentarzu, a nie bezpośrednio pod tytułem.
1. strofa to "meta-strofa", kolejne to już zwykłe strofy. Jak by Pani dalej pociągnęła tę myśl, to w porządku, napisałaby Pani wiersz o wierszu, o pisaniu, czyli "meta-wiersz". I wtedy niczego bym się nie czepiał, bo takie rzeczy się pisze (nawet sam jestem w trakcie takiego wiersza).
Chce Pani dowód na absurdalność egzystencji pierwszej strofy w tym tekście? Proszę bardzo: proszę pierwszą strofę wyciąć i przeczytać wiersz. Czegoś brakuje? Może jakiegoś komentarza, że tekst ten to byle co? ;-)
"piszę byle co\ plącząc litery słowa\ gubię myśli" można przypiąć do każdego tekstu. [Cholera, to uniwersalna myśl. ;-)] A jednak prawie żaden wiersz nie jest zbudowany m.in. z takich wersów, co świadczy, że doskonale daje radę bez nich. Innymi słowy: te 3 strofy są tak idiotyczne, że głowa mała. Są, bo są, ale po co?

Co więcej? Widzę w wierszu ale-czcigodne ;-) Dlaczego tak go ("go" ponieważ mam na myśli "spójnik") nazwałem? Ponieważ podarowała mu Pani cały wers. Czym sobie zasłużył, hę? ;-)
Nie wiem, co to za próba kiczu, ale ja się na to nabrać nie dam. Nie rozumiem, jak można spójnik umieścić samotnie w wersie, kiedy nie widać motywacji dla takiego postępowania? Czasem ma to sens. Widziałem już rozdzielone czasowniki zwrotne, tak że "się" było "samotne", np. na tym forum ktoś napisał "drze\ się" i to miało usprawiediwienie, bo to było jakby zobrazowanie przez autora podarcia rzeczy, o której mowa była w tekście. Ale tutaj spójnik sam w linijce? Przez to "skacze się", a nie czyta.

Tekst o niczym, pardon, tekst napisany tak, że "nihil novi".
"z kątów rozpychając się wyłaził smutek", czyli smutek wyłaził z kątów, myśl co najmniej tak stara jak zbudowanie pierwszego pomieszczenia z kątami ;-) Antropomorfizacja smutku, czyli to, że się rozpychał, to maskowanie własnych braków poetyckich. Moim zdaniem nie wystarczy do nieoryginalnej myśli dodać jednego wyrażenia, by nagle myśl ta stała się świeża. Może są wyjątki od reguły, ale nie w tym przypadku.

3. strofa - można pominąć to "wiesz", skoro peel nie zadaje sobie więcej trudu i tylko raz tak się zwraca. Jedno "wiesz" i tak ulatuje zaraz w niepamięć. To nie jest, przynajmniej jeśli chodzi o zapis, wiersz, w którym peel wyraźnie do kogoś się zwraca. Tu raczej tak ogólnie mówi, co mu leży na wątrobie.

"prócz pustego horyzontu
niczego nie było" - po co tak owijać w bawełnę. Nie prościej: "ale był tylko pusty horyzont"? Zapis, wg mnie, "prócz pustego horyzontu itd.", byłby tafiony, gdyby prócz pustego horyzontu, była jeszcze jedna bądź dwie rzeczy. Wtedy to jakoś wygląda: "prócz tego, był/była/było jeszcze [coś]". A w Pani przypadku radzę postawić na ekonomię wypowiedzi.

Ostatnio strofa. Do kotów mam słabość, tak samo jak do koni, psów, krówek i innych "milusińskich" (nie mylić z dziećmi proszę), tak że siłą rzeczy podoba mi się. Ale warto zauważyć, że nie jest istotne, gdzie kot "zwija ciemność". Tu "w drugim pokoju" to też "zapychacz" tekstu.

Podsumowując, jestem na bardzo, bardzo duże NIE. Nie wiem, kto Pani wmówił, że ten wiersz nadaje się na poezję współczesną, w każdym razie nieźle Panią ten ktoś wyrolował. ;-)

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A nie sądzisz amerrozzo, że jest to wiersz o smutnej poetce, która nie może skupić się na pisaniu rozproszona tęsknotą za nim. Zabiera się za proste czynności domowe, myje okna, przez które chciałaby dojrzeć jego powrót. Kot nie jest w stanie wypełnić samotności i ogrzać zimna wewnętrznego.
Dlaczego zabraniasz pisać o codzienności, która nas otacza, o uczuciach i odczuciach, bez udziwnień i nowomody. Kto Ci dał prawo wyrokować co jest, a co nie jest poezją współczesną.
Twój wywód do tego wiersza nijak nie przystaje. Stawiasz nieprawdziwe tezy starając się je na siłę uzasadnić. Najgorsze jest to, że dotykasz nie tylko nic nie winny Twojemu kreowaniu własnej osobowości wiersz, ale i samą autorkę.
Podsumowując, jestem na bardzo, bardzo duże NIE dla takich komentarzy. Leszek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


1) Wiedziałem, że jak zbesztam komuś bardziej znanemu na tym forum wiersz, to zaraz pojawi się jakiś obrońca uciśnionych. Sądzę, że Autorka potrafi pisać za siebie. No chyba że to już sprawa do sądu trafiła, a Pan jesteś adwokatem, czy kimś takim.
2) Pan może by tak raczył coś o wierszu więcej powiedzieć, jakieś zastrzeżenia, a nie tłumaczy mi oczywistości. "Zabiera się za proste czynności domowe, myje okna, przez które chciałaby dojrzeć jego powrót. Kot nie jest w stanie wypełnić samotności i ogrzać zimna wewnętrznego." - o żesz, nie wiedziałem. ;-)
3) Zabraniam pisać o codzienności? Teraz mnie Pan zdenerwował, dlatego wzywam Pana: proszę mnie zacytować, gdzie zabraniam pisać o codzienności. Proszę nie kręcić, że trudno ten fragment znaleźć. Trzeba ponosić odpowiedzialnośc za swoje słowa.
4) Nieprawdziwe tezy? W takim razie proszę je zanegować, a nie komunałami sypać, bo i ja mogę napisać, że Pana komentarz nijak odnosi się do czegokolwiek.

Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


1) Wiedziałem, że jak zbesztam komuś bardziej znanemu na tym forum wiersz, to zaraz pojawi się jakiś obrońca uciśnionych. Sądzę, że Autorka potrafi pisać za siebie. No chyba że to już sprawa do sądu trafiła, a Pan jesteś adwokatem, czy kimś takim.
2) Pan może by tak raczył coś o wierszu więcej powiedzieć, jakieś zastrzeżenia, a nie tłumaczy mi oczywistości. "Zabiera się za proste czynności domowe, myje okna, przez które chciałaby dojrzeć jego powrót. Kot nie jest w stanie wypełnić samotności i ogrzać zimna wewnętrznego." - o żesz, nie wiedziałem. ;-)
3) Zabraniam pisać o codzienności? Teraz mnie Pan zdenerwował, dlatego wzywam Pana: proszę mnie zacytować, gdzie zabraniam pisać o codzienności. Proszę nie kręcić, że trudno ten fragment znaleźć. Trzeba ponosić odpowiedzialnośc za swoje słowa.
4) Nieprawdziwe tezy? W takim razie proszę je zanegować, a nie komunałami sypać, bo i ja mogę napisać, że Pana komentarz nijak odnosi się do czegokolwiek.

Pozdrawiam.

Szkoda czasu na dyskutowanie z kimś kogo jedynym zajęciem jest wykłócanie się z innymi i obrażanie ich. Powiedziałem swoje (o wierszu również), tyle i tylko tyle. A najlepszą rozmową z Tobą jest ignorowanie Twoich zaczepek, bo to nie pozwoli na Twoje samonakręcanie się.
Bez odbioru. Leszek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


1) Wiedziałem, że jak zbesztam komuś bardziej znanemu na tym forum wiersz, to zaraz pojawi się jakiś obrońca uciśnionych. Sądzę, że Autorka potrafi pisać za siebie. No chyba że to już sprawa do sądu trafiła, a Pan jesteś adwokatem, czy kimś takim.
2) Pan może by tak raczył coś o wierszu więcej powiedzieć, jakieś zastrzeżenia, a nie tłumaczy mi oczywistości. "Zabiera się za proste czynności domowe, myje okna, przez które chciałaby dojrzeć jego powrót. Kot nie jest w stanie wypełnić samotności i ogrzać zimna wewnętrznego." - o żesz, nie wiedziałem. ;-)
3) Zabraniam pisać o codzienności? Teraz mnie Pan zdenerwował, dlatego wzywam Pana: proszę mnie zacytować, gdzie zabraniam pisać o codzienności. Proszę nie kręcić, że trudno ten fragment znaleźć. Trzeba ponosić odpowiedzialnośc za swoje słowa.
4) Nieprawdziwe tezy? W takim razie proszę je zanegować, a nie komunałami sypać, bo i ja mogę napisać, że Pana komentarz nijak odnosi się do czegokolwiek.

Pozdrawiam.

Szkoda czasu na dyskutowanie z kimś kogo jedynym zajęciem jest wykłócanie się z innymi i obrażanie ich. Powiedziałem swoje (o wierszu również), tyle i tylko tyle. A najlepszą rozmową z Tobą jest ignorowanie Twoich zaczepek, bo to nie pozwoli na Twoje samonakręcanie się.
Bez odbioru. Leszek
Typowe. Wmówić komuś, że coś napisał, na prośbę zacytowania, ucieczka. Brawo, to jest na pewno "prawdziwa rozmowa".
O wierszu zaś tyle Pan napisał, co kot napłakał (bo poza oczywistą interpretacją, reszta jest do mnie). Czyli choćby spójnik "ale" dobrze, że tak sam w wersie jest, tak? A zdradzi Pan chociaż, dlaczego? Jaka była motywacja Autorki, poza tym żeby innym utrudnić czytanie?

Pozdrawiam serdecznie.

PS. Do Autorki - może ja tu długo nie jestem, ale proszę mi wierzyć, że OSTATNIĄ rzeczą na jakiej mi zależało, to było Pani obrażanie. Nie po to traciłem czas, skrobałem komentarz, żeby obrażać. Naprawdę, mam swoje szacowne 20 lat i nie bawią mnie takie zagrywki. Jeśli Panią uraziłem czy coś, proszę dać znać, bo na razie tylko Pan Leszek pisze coś do mnie, a trudno mi Jego komentarz traktować serio, kiedy sypie banałami jak z rękawa.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja może podejdę z innej strony, szczególnie, że wg mnie wiersz jest wart tego, aby coś o nim napisać -
1. pierwsza strofa, wychodząc z założenia, że nie powinno jej się odrywać (święta wola Autora) rzeczywiście powiela tezę Arystotelesa, że przedmiotem poezji są ludzie (a dokładniej ich przeżycia wewnętrzne). Zatem zgoda - podmiot w pierwszej strofie nie jest zbytnio oryginalny (ale nie stosujmy metody porównawczej), chociaż do czegoś jest to mu potrzebne - wg mnie właśnie do przejścia do strofy 2. Czy to wiersz o poetce - nie do końca jestem przekonany, chociaż możliwości są nieograniczone.
2. samo obrazowanie (płatki/śnieg [zima jako pora umierania]) wyrażają stan podmiotu - tak, to typowa konstrukcja, gdzie miejsce wyraża stan psychiczny podmiotu odwołując się do stałych już porównań.
3. apostrofa jednak przerywa to milczenie - gdzieś ktoś tam jednak jest, dla kogo ten podmiot z 1 strofy zamienia się w kobietę, że tak to nazwę, nie artystkę, a zwyczajną gospodynie (piszę tak, ponieważ czynność scricte gospodarcza pojawia się akurat po niej). I tutaj dopiero wychodzi (wg mnie) cel 1 strofy (czyli niezupełnie oderwanej od całości). Bo wychodzi na to, że ten ktoś (czyli centralna postać sytuacji lirycznej). Co do "pustego horyzontu" przyznaje, że "pusty" jest niepotrzebny, jednak ta "pustka" musi gdzieś być. Martwi mnie też że oprócz "pustego" "niczego nie było" - zbyt blisko siebie to jest, i te desygnaty wręcz nałażą na siebie. Wg mnie tutaj jest najsłabszy moment utworu.
4. co do puenty nie mam zastrzeżeń.

Reasumując - niestety nie byłem tutaj pierwszy i trafiłem w środek zaciekłej dyskusji - chociaż przy takiej argumentacji wiersz wręcz nabiera rumieńców. Moje zdanie jest pozytywne, zresztą ja zawsze dostaje "kupowpisu" gdy widzę nieporadne kopie kopii epigonów wszystkich grafomanów świata. A ten wiersz jest oszczędny - może i balansuje niebezpiecznie w stronę - "gdzieś to już było", ale nie jest to ordynarne zrzynanie i klecenie w stylu "byleby było". Zostawiam swój głos na "tak" dla wiersza, oczywiście z chęcią podjęcia ew. dyskusji (i od razu piszę - z nikim się już nie kłócę ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piszę byle co
plącząc litery słowa
gubię myśli

wczoraj spadły pierwsze płatki
z kątów
wyłaził smutek

wiesz wymyłam okna
żeby cię lepiej widzieć


kot zwija ciemność
w drugim pokoju
i jest tak zwyczajnie

zimno

___________________________________

Pozwoliłem sobie na pewne zmiany w oryginale. Fakt, że podmiot liryczny
czyściłby okna nie po to, by zobaczyć cokolwiek, ale konkretną osobę,
wydawał mi się trafniejszy na zobrazowanie samotności
(bo z tytułu wnioskuję, że to ona jest głównym tematem wiersza;
nawiasem mówiąc puste krzesło to dość wyeksploatowany symbol).
Poza tym 'pusty horyzont' jakoś mi się nie widzi (czy to czasem nie jest oksymoron?).

W sumie zmiany niewielkie i, poza powyżej opisaną, czysto kosmetyczne,
ale skoro tyle napisałem, znaczy że wiersz mnie zatrzymał.

Pozdrawiam.


PS. Miałem też inną wizję, ale to już byłby wiersz o czym innym
(sorki, że to wklejam, ale mam takie dziwne nastroje ostatnimi czasy):

piszę byle co
plącząc litery słowa
gubię myśli

wczoraj spadły pierwsze płatki
z kątów
wyłaził smutek

wiesz wymyłam okna
żeby cię lepiej widzieć
czerwony
kap
tu


kot drapie ciszę
i jest tak zwyczajnie

zimno

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...