Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Miłosza dylematy o wierszu, języku, poetach i poezji


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Miłosza dylematy o wierszu, języku, poetach i poezji
(poetyckie monologi - zestaw cytatów)

Wyboru dokonał: Jacek Sojan




"Żeby napisać mądry wiersz trzeba wiedzieć więcej niż jest w nim wyrażone. Świadomość wyprzedza jakiekolwiek środki wyrazu. I ten żal, że zostajemy w pamięci ludzi głupszymi niż byliśmy w naszych chwilach ostrego zrozumienia."

"Od młodości starałem się uchwycić słowami rzeczywistość, taką o jakiej myślałem chodząc ulicami ludzkiego miasta i nigdy to się nie udawało, dlatego każdy mój wiersz uważam za zadatek niespełnionego dzieła. Wcześniej odkryłem nieprzyleganie języka do tego, czym naprawdę jesteśmy, jakieś wielkie na niby podtrzymywane przez książki i stronice gazetowego druku. I każda moja próba powiedzenia czegoś rzeczywistego kończyła się tak samo, zagnaniem mnie z powrotem w opłotki formy, niby owcy odbijającej się od stada."

"Jaka będzie poezja w przyszłośći, ta o której myślę, ale której już nie poznam? Wiem, że jest możliwa, bo znam krótkie chwile kiedy już niemalże tworzyła się pod moim piórem, żeby zaraz zniknąć. Rytmy ciała - bicie serca, puls, pocenie się, krwawienia periodu, lepkość spermy, pozycja przy oddawaniu moczu, ruch kiszek, będą w niej zawsze obecne razem z podniosłymi potrzebami ducha i nasza podwójność znajdzie swoją formę bez wyrzekania się jednej strefy albo drugiej."

Poznanie dobra i zła (fragment)
----------------------------------

Podobnie z pięknem. Istnieć nie ma prawa.
Nie tylko żadnej w nim racji ale argument przeciw.
A jednak jest niewątpliwie i różni się od brzydoty.
(----)
I dobro jest słabe, ale piękno silne.
Niebyt szerzy się i spopiela obszary bytu
Strojąc się w barwy i kształty, które udają istnienie.
I nikt by go nie rozpoznał, gdyby nie jego brzydota.

Kiedy ludzie przestaną wierzyć, że jest zło i jest dobro,
Tylko piękno przywoła ich do siebie i ocali.
Żeby umieli powiedzieć: to jest prawdziwe, a to nieprawdziwe.


"Poczynając od moich lat wczesnych pisanie było dla mnie sposobem okupienia mojej prawdziwej czy urojonej bezwartościowości. Może pierwotnie było w tym coś z romantycznej nadziei uzyskania wiekopomnego imienia. Ale właściwie była to głównie chęć zdobycia zasługi przez literaturę budującą. Niestety, ta nie bardzo wychodziła, bo przeszkadzał mi dystans pomiędzy tym, kim byłem i tym, kim mógłbym się wtedy wydać czytelnikom.

Oczywiście, że literatura powinna być budująca. Kto z przyczyny wyjątkowo chłonnej wyobraźni, doznawał złego wpływu książek, nie może myśleć inaczej. Już to, że słowo "budująca" jest wymawiane z sarkazmem i politowaniem, dowodzi, że coś z nami nie w porządku. Jakież wielkie dzieła literatury nie są budujące? Czy Homer? Czy może Boska Komedia? Czy Don Kichot? Czy Liście Trawy Whitmana?"

"Skąd bierze się moja pokora? A stąd, że zasiadam do stawiania znaczków na papierze w nadziei, że coś wyrażę, umiem na tym spędzać całe dnie, ale kiedy postawię kropkę, widzę, że nie wyraziłem nic. Chciałbym siebie uważać za geniusza, to jednak niezbyt się udaje. Co prawda nie wiem, gdzie są geniusze literatury, którym mógłbym zazdrościć. Ci dawni są schwytani przez obyczaj czasów i styl swoich czasów, ci nowi poruszają się z trudem w przeźroczystej patoce, która już zastyga. A ja ciągle z moim nienasyceniem, jak w chwili kiedy podchodzę do okna, widzę wieżę z zegarem, w dole śnieg na trawnikach campusu Ann Arbor, przechodzącą po ścieżce dziewczynę i samo już to, bycie tu, przy tym oknie, w chwili takiej jak każda inna, to znaczy niepowtarzalnej, z bielą śniegu i ruchem nóg oglądanym z wysoka, wystarcza żeby mnie wpędzić w lament nad niewystarczalnością języka"


P R Z Y G O T O W A N I E
_______________________

Jeszcze jeden rok przygotowania.
Już jutro zasiądę do pracy nad wielkim dziełem
W którym moje stulecie zjawi się jak było.
Słońce będzie w nim wschodzić nad prawymi i nieprawymi,
Wiosny i jesienie następować będą nieomylnie po sobie,
Drozd będzie budować w mokrym gąszczu gniazdo wylepione gliną
I swojej lisiej natury uczyć się będą lisy.
(....)
Nie nauczyłem się jeszcze mówić jak trzeba, spokojnie.
A gniew i litość szkodzą równowadze stylu.

______________________________________________

"Bluszczowatość polskiego języka. W przeciwieństwie do samowystarczalnej, bliskiej ludowym korzeniom, krzepy rosyjskiego. Ale bluszcze i powoje nie muszą być uznane za podrzędne. Muszą mieć jednak na czym się oplatać i dlatego tak ważny dla piszących po polsku był rytm łaciny"

"Trudność ustawienia głosu. Czy też, inaczej, trudność zakreślenia granicy w zdaniu, które w polskim ma skłonność do rozlewania się kapryśnie na boki, aż po zupełne gadulstwo. Niepokojący jest nieraz brak zmysłu formy u staropolskich autorów, i to nawet tych ze Złotego Wieku.

Czy brak zmysłu formy, dostrzegalny w języku, w piśmiennictwie, może być przyczyną upadku jakiegoś kraju? Nie że następstwem upadku jest brak zmysłu formy, bo to byłoby za proste, ale odwrotnie. Wtedy dopiero pytanie nabiera jadowitości."

"Zamieszkać w zdaniu, które byłoby jak wykute z metalu. Skąd takie pragnienie? Nie żeby kogoś zachwycić. Nie żeby utrwalić imię w pamięci potomnych. Nienazwana potrzeba ładu, rytmu, formy, które to trzy słowa obracamy przeciwko chaosowi i nicości."

"Poezja jest sprawą wstydliwą, ponieważ poczyna się za blisko czynności, które noszą nazwę intymnych.

Poezji nie da się oddzielić od świadomości własnego ciała. Szybuje ponad nim, niemateialna, a zarazem uwiązana, i jest powodem do zawstydzenia, ponieważ udaje przynależność do odzielnej strefy, ducha.

Wstydziłem się, że jestem poetą, tak jakbym, rozebrany, obnosił publicznie cielesny defekt. Zazdrościłem ludziom, którzy wierszy nie piszą i których dlatego zaliczałem do normalnych, w czym zresztą się myliłem, bo na tę nazwę zasługuje niewielu."

"Następuje w akcie pisania szczególne przekształcenia danych bezpośrednich, by tak rzec, świadomości jako czucia siebie od środka, na wyobrażenie innych takich samych osobników, tak samo od środka siebie czujących, dzięki czemu mogę pisać o nich, nie tylko o sobie."

"Miał bowiem jakby wrodzony podziw dla wszystkiego, co było dobrze zrobione, dobrze napisane, co miało klasę czy kaliber - i przeraził się jeszcze bardziej, kiedy uświadomił to sobie: już obchodzi nas nie "co", tylko "jak" staliśmy się obojętni na treść i reagujemy nie na formę nawet, ale na technikę, na samą sprawność techniczną. Wszelka treść bowiem została wcześniej strawiona, przeżuta...Wszystko uczynili wtórnym, poobrywali nam skrzydła, jak dzieci o niedobrych instynktach i czym stało się życie człowieka, jeśli nie życiem muszym, bzykającym, jednosezonowym... Marks, który obnażył haniebną podbudowę społeczeństw...Nietzsche, opaczny Rousseau tego rozczarowanego wieku, który skompromitował wszystkie nasze konwencje...Freud, który w głębi każdego z nas wykrywa ślepego ludożercę, pełnego infantylizmu, deprawacji i zahamowań, równie szkaradnych jak jego popędy. Nawet przyrodnicy, którzy na miejsce ostatnich prawd, w jakie wierzyła ludzkość, naukowych prawd obiektywnego świata, ustanowili nad sobą prawo nieoznaczoności. Samobójcza pasja kompromitowania, degradacji. Nieustanne deprecjonowanie człowieka, jego ideałów, jego natury - i oto w tym ogólnym nałogowo uprawianym poczuciu małowartościowości zaczyna działać groźny mechanizm nadkompesacji, megalomania osobista i grupowa, i upodobanie w obnażaniu, w obnoszeniu na pokaz własnej deprawacji.

Jeżeli wszystkie prawdy są względne i zależne od układu odniesień - buntuje się zdemaskowany w najtajniejszych myślach i odruchach człowiek - to ja chcę być decydującym układem odniesień, ja sam decyduję, co uczynię prawdą. Szukaliście we mnie drapieżnika, okrutnej złej bestii, patrzcie - oto jestem. Jeśli jestem zły, przewrotny, spragniony tylko władzy, rozkoszy, niechże będę nim na całego, bez obłudy, na największą skalę. Bo już tylko w skali i kalibrze upatruję dla siebie możliwość wielkości i usprawiedliwienie."

"Poezja i wszelka sztuka jest skazą i przypomina ludzkim społeczeństwom, że nie jesteśmy zdrowi, choćby trudno nam było do tego się przyznać."

"Poeta jak dziecko wśród dorosłych. Wie, że jest dziecinny, i musi bez ustanku udawać swój udział w działaniach i obyczajach dorosłych.

Skaza: świadomość dziecka w sobie. To znaczy stworzenia naiwnie-emocjonalnego, które jest stale zagrożone przez rechot ludzi dojrzałych."

"Niechęć do rozprawiania o formie poezji i do teorii estetycznych,czyli do wszystkiego, co zamyka nas w jednej roli, brała się u mnie z zawstydzenia, czyli nie chciałem spokojnie przyjąć wyroku skazującego mnie na bycie poetą.

Zazdrościłem Julianowi Przybosiowi: Jak on to robi, że zadomowił się w skórze poety? Czy to znaczy, że nie znajduje w sobie skazy, ciemnego kłębowiska, lęku bezbronnych, czy też postanowił, że nic z tego nie przedostanie się na zewnątrz?"

"Poeci zasługują na to, żeby ich wygnać z Republiki. Tylko że jak to zrobić? Ich głosem odzywa się miękkość, ranliwość społecznego ciała. Ich liczba idzie w setki tysięcy, miliony. A przecież może nadejść moment, kiedy państwo, nauczone chronić czystość wody i powietrza, zastosuje ekologiczne odkrycia do szkodliwego wpływu pewnych indywiduów.

O wygnaniu poetów z Republiki pisze się zawsze satyrycznie. Dlaczego? Oto ustanowiono specjalną inkwizycję tropiącą nałogowców układania wierszy. W tej science fiction należy zdobyć się na usunięcie satyrycznego tonu, wczuć się w kłopoty inkwizytorów. Niemałe, skoro sama ilość poetów kusi zawarciem z nimi rozejmu, jak to działo się w niektórych państwach policyjnych, drukujących własnym kosztem tomiki niezrozumiałych wierszy. Dramatyczność akcji polegałaby na ukrywaniu nałogu przez ogromne masy obywateli, tak że pojawiłaby się kategoria niby-to-nawróconych, jak maranów niegdyś w Hiszpanii. Szlochy i krzyki rodzin, w których domu znaleziono wiersz. A zarazem ciągła walka organów ścigania z własną słabością, z wiedzą o własnych wierszach w ukryciu popełnionych."

"Wiele wynika z dialektyki wyższy-niższy. Poeta pisze dla równego sobie, niejako rozdwaja się na autora i czytelnika albo słuchacza, a ten jest idealny, to znaczy ma wiedzieć i rozumieć tyle, co sam autor. Niestety mało jest takich czytelników idealnych. Odbiór polega najczęściej na błędnym odczytaniu, a badacze i krytycy na błędnych odczytaniach budują swoje teorie.

Groźne nieporozumienia wynikają, kiedy umysł wyższy, uniesiony pokorą, przychodzi do umysłów niższych i zwraca się do nich jak do równych. Istnieje rodzaj uproszczeń i przez to zafałszowań, które świadczą, że to właśnie zaszło."

"Nie może zdarzyć się nic lepszego, niż pożegnać swoje minione życie jako komentarz do kilku wierszy."

"Persona. Wyjątkowo duże znaczenie ma odkrycie, że kiedy mówimy "ja" i opowiadamy w swoim imieniu, może to być tylko chwyt literacki. Kiedy ten poeta uznał, że przemawia w wierszu nie on sam, ale stworzona przez niego p e r s o n a, przybyło mu śmiałości i przezwyciężył swoje skrupuły powstrzymujące go od zmyśleń. Odwoływał się do okruchów swoich przeżyć, ale łączył je, żeby napisać arię, śpiewaną przez trochę tylko podobną do niego postać."

"Czy kategoria wzniosłości może pomieścić niektóre opisy w dzisiejszej literaturze, na przykład opisy kopulacji? Zasadniczo nie, bo ludzkie ciało jest dramatycznie-komiczne, jeśli nie tragikomiczne. Znam jeden, u poetki Anny Świrszczyńskiej, choć właściwie jest to opis uczucia wdzięczności wobec losu, za to, że ofiarował taką chwilę."

"Przy końcu życia myśli poeta: "W jakichże ja nie nurzałem się obsesjach i głupawych pomyśleniach mojej epoki! Wsadzić by mnie do wanny i szorować dzień i noc, aż cały ten brud ze mnie spłynie. A jednak tylko z powodu tego brudu mogłem być poetą dwudziestego wieku, i pewnie Pan Bóg tak zechciał, żeby mieć ze mnie korzyść."

"Pragnienie prawdy natrafia na wiersze i opowieści, a wtedy wstyd, bo to wszystko tylko mitologia - ani nie było moje, ani tak nie czułeś. To sam język rozwijał swoje aksamitne pasmo, po to, żeby zakryć to, co bez niego równałoby się nic."

"Dwudziesty wiek przyniósł fikcję, budowaną z woli władzy politycznej niby malowany w "scenki ż życia" parawan, żeby ukryć, co się za nim odbywa. Nazywało się to realizmem socjalistycznym. Jednakże nakazy i zakazy państwa są tylko jednym z powodów podziału na to, co zakazane, i na to, co opisane. Tkanina języka stale ma skłonność do odklejania się od rzeczywistości, i nasze wysiłki, żeby je skleić, są przeważnie daremne, choć - czujemy to - absolutnie konieczne."

"Nie lubię słowa . Żałosna to konfraternia. Gdzieś znalazłem taki obraz zachowania się wszelkiego rodzaju artystów: łąka, na której tłum ludzi i każdy wypuszcza swój balonik, niebo ich pełne, a każdy marzy o tym, żeby inne baloniki pękły, żeby je przekłuć, a został jeden tylko balonik, jego. Literaci gromadzą się, mają taką potrzebę, niemal instynkt stadny, bez tego nie byłoby rytuału wzajemnych obgadywań i stawiania stopni. A zarazem każdy swojego kolegę uważa za trochę niższego od siebie. Po czym to sczepione towarzystwo przemija i na pięćset czy tysiąc nazwisk jedno ocaleje dla potomnych"

Opublikowano

Prowokacja to też sposób na reklamę...jakby nie było prof. Miłosz długo przebywał w Ameryce; a język rosyjski, jeśli już go ktoś poznał i nauczył się czytać Mandelsztama, Achmatową, Cwietajewą , Pasternaka, Błoka i Jesienina w oryginale -a moje pokolenie m u s i a ł o znać i zdawać ten język na maturze, jako język naszych "odwiecznych i jedynych przyjaciół na świecie" - ten rozumie prawdziwość uwagi Miłosza o stosunku Polaków do tego, śpiewnego i bardzo miękko brzmiącego dla naszego ucha - języka.
:) J.S

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @huzarcBardzo dziękuję! Cieszy mnie tak miły komentarz. Pozdrawienia od stoika. :))  @Waldemar_Talar_TalarBardzo dziękuję! Pozdrawiam. :) @Jacek_Suchowicz W twej radzie mądrość cenna gości, lecz miłość klatką być nie musi, Nie więzi, nie zna zaborczości. Bo miłość to jest niebo całe, Gdzie dwa istnienia szybują zgodnie, Dla siebie wolne i wspaniałe. @Alicja_WysockaBardzo dziękuję!   Tak, miłość to choroba dziwna, Co serce rani i uzdrawia, Gorączka, która nigdy nie mija, A jednak życie w nas zostawia.
    • Czarne ludy opuszczają Afrykę, mamione dobrobytem sklepów: Kim Kardashian, Lafayette. Zaprogramowane umysły na dobrobyt, poezję nagości i segregację rasową.   Wielkie fatamorgany Zachodu, bujające się na swych łodziach umysłów, rozbujanych, wielkich ego do granic.   Kuszeni przez swych demagogów, zaprogramowani na śmierć, w obscenicznej formie uczuć. W anielskich spojrzeniach, oderwanych laską dynamitu.   Składają się na zwierzęcy lament, psi skowyt rajskich wędrowców. To teraz nas czeka, bo jutro będzie inne. Powtórka miłosnej rewolucji, uniesienia ludzkie po Afganistanie. Teraz mamy śmierć w świetle kamer, odrodzenie w 3D, bez okularów... Na żywo dotyk śmierci i narodzin.   Teraz mamy psychologów traumy. Nasze umysły już nie dostają elektrowstrząsów, podprogowych rozbłysków Coca-Coli, świąt Bożego Narodzenia.   Nareszcie jest błogość, jaką czuł Stachura. Błogość, wieczna błogość. Bez smutku, chorób, Alzheimera. Naturalna, odrodzona i czysta, krystaliczna błogość.  
    • Siadasz przy barze Skracasz papierosa i zamawiasz podwójną czystą na lodzie i cytrynach Barmanka chętnie by cię wysluchała bo nieraz już gdy bar nie był pełen gości rzucałeś jakieś głupoty jak struganie filozofii z tych prostych laickich wręcz pytań a one nie wiedzieć czemu robią wrażenie na niej, na nich i bywasz wysłuchany. Młodzież mówi masz rizz. Przystojny kolega mówi ci, że gdyby połączyć jak w fuzji w bajce o nazwie Dragon Ballem ktorą to moje pokolenie wychowane było na niej i rtl7 o siedemnastej i kasety wideo odcinkami zużte na marne (nigdy nie pooglądane i pochowane najpierw w czarny worek i do garażu wyjebane by skończyć na wysypisku w śmietniku nie wiedząc czemu nie spełniły swojej roli do końca tylko w połowie bo nagrane a nieogladniete to się nie mieści w głowie ale ale dygresja za długa kończę ten nawias i wówczas wracam do Was drodzy czytelnicy tej prozy pisanej rymem,.ktorą to muszę teraz wklikać w biel ekranu albo zgniję jak mówią że zgniłem (słucham ich (oni) (dużo nawiasów do zamkniecia się robi (ciekawe ile?) (a niech będzie że zgadne pięć kliknę i spojrzę gdzie myśl główną przerwałem (w imię Boga w Trójcy Jedynego Amen))))) Dygresja i ucieczka od tematu zaczęła się jeszcze przed nawiasami ale już jestem z Wami Gadający głupoty z cyklu tych prostych myśli i zadając pytania które padały z ust pierwszych ludzi ciekawi ludzi Udaje że nie jest głupi  A tak naprawdę to nosi maskę  Debil jest medycznym hasłem ma definicję w lekarskich księgach  A jego maska to melanż  Na codzień milczy, brak mu myśli grzmi pustką pod kopułą gdzie coś się popsuło gdzie wiercąc i kłując mózg i psychikę urwał klepki które numerami tworzą psychikę i dają piąta z siódmą coś co daje iść przez życie patrząc i widząc słuchając i słysząc  z mądrością i empatią z sercem i duszom gdzie anioł jak stróż on oddycha spokojnie a tu jak na wojnie jak droga przez wyboje jak stopy bose jak sen na jawie jak ran zadawajaciel to jest ten co rany zadaje co nie zna jak być jak przyjaciel jak mówi bracie by go lubić akuratnie a potem wyślizguje mu się z łapek zaufanje otrzymane  jednym gestem jednym słowem  w sekundę można sobie zjebać każdą szansę to wiem jeden wers może spalić wszystkie mosty on człowiek prosty milczy trzeźwości codzienności ale gdy uderzą używki mu do głowy coś się z nim robi i synapsy z wielu popalonych połączeń mózgowych znajdują drogi do jakiś zdań co ma wrażenie że wrażenie na nich robi automatyzm syntetyczny  bezmyślność ubrana w myśli  automatyczny rytm nieraz ubrany w rym tak tu jest pijany najarany trawy i twarde dragi prowadzą drogami z tych nieznanych mu na codzień miejsc do słów z ust które chyba mają sens maska to flaszka  maska to melanżowa głowa z kolejną szklanką wódki coraz bliższa by nie być w ogóle świadoma  wie o blakourach które wycinają wspomnienia poprzedniej nocy  i się ich boi bo okropny mózg gadzi go do strasznych czynów prowadzi nie taki jest w swojej opinii chce by lubili go wszyscy ale gdy przekroczy o jeden dwa kieliszki imprezę  nie wie dnia drugiego że działa wojenne jak agresję jak krzyk i bicie szyb jak  ktoś mu powie co zrobił to jest mu wstyd nienawiść ktorą czują po takich akcjach jest mu zrozumiała  bestia i kawał chama ale to po wódce jest tak przestał do odcinki chlać bo nic nie męczy jak moralny kac choć z czasem przechodzi to życzą mu śmierci i że źle zrobił że się urodził i nie daje spać myślenie o krzyku i agresji wśród tych wspomnień wyciętych gdzie jakoby gadzią miał wrogość i atakował tych blisko  i nie śpi dni tygodnie i jest mu zło blisko które sam sobie wypomina a niektórzy są w takim stanie  jak misie kochane przytulanie i całowanie mową i czynem  budują więzy z innymi mówiąc im rzeczy miłe jak za co ich lubią i za co kochają  ale nie on on jest niby agresywną małpą co uciekła z klatki i rzuca kupami z tych własnych kup cóż  boi się mocnych alkoholi i uważa żeby nie wprowadzić się wstan tej nieświadomości  ale ja o masce i barmance i o aurze ktorą te melanże dają mu poczucie że w tej bani całej pustej na codzień może się coś dziać  i coś w końcu powie rzuci jakąś myśl  pytanie zada jedno krótkie zdanie co rozpocznie dyskutowanie wgronie  (o nie ale stracił grono w międzyczasie  non grata osoba towarzystwo dna to nie wypada inaczej niż się odwracać albo iść na drugą stronę ulicy wyciągnąć telefon udając że się nie widzimy a tak. nA prawdę to już nie chcemy się znać bo dno dna i bagna które to pustyni piachy sam pod nogami stworzył ich łzami (ale to teraz kiedyś było kiedyś i o tym dziś te słowa prozy ubranej w rym i rytm (jak mi się wydaje a jak to jest naprawdę to mogą być różne zdania bo szumi w głowie flacha trawa i takie tam w miksie))) ona barmanka go zna ze słów które wypowiadał nie wie on czemu ale wygląda że za ciekawą osobę go ma jest przychylna ta jego pseudofilozofia albo ten stan gdy w rymy składają mu się słowa  i za granicą mimo nieznajomości języka  gdy siedział w hasz barze przy barze na hookerze wydaje się że tamtejsza barmanka zwróciła uwagę że rytmicznie jakby a ka czterdzieści siedem w aitomacie strzelał słowami a akurat męczył rymami kogoś obok inny język ale koleżance przekazała informację wskazując nań  że gada jak ta ta ta da rym i rytm pod dzointa i colę z nalewaka na syropie  nie byle jaka bogata w smakach na smakach na kubkach holandia piękny kraj  można wziąć ślub z ziomkiem ponoć lepiej niżby za małżonka brać kobietę  niby łatwiej się dogadać ale co ja tam wiem piszę ten wiersz ale wiem że to nie wiersz jest brak tu metafor i drugiego dna tej zasłony mistycyzmu ktorą poety tekst ma rymowanka tekstu ściana  chaos i przeraża  zostają pytania  jak co do chu.. co to za jazda a ja się pytam  jaka jest najjaśniejsza gwiazda i czy księżyc nocą odbijając jej promienie świeci z mocą która sprawia że drzewa i osoby zaczynają cienie rzucać pośród mroku  i pytam księżyca dzisiaj tego naszego co satelituje nad Gają  jak to jest że jest jeden na niebie i czy to ma znaczenie że tylko jeden księżyc potrafi sprawić że serce zaczyna mocniej bić  to dla tych pytanie co interpretują sny  i oby blask gwiazd wiecznie wam lśnił  oby pachniały róże i wśród jabłkowych sadów słodkie jabłka rodziły potrzebę genów gatunków    koniec tego dobrego złego  koniec mówię idę na kieliszka następnego    kliknę wyślij  później przyjdzie wstyd tak już jest chaos a miała być jedna myśl dziś    tl dr to o człowieku uzależnionym nie tylko od petów  i reszta to chaos niedomknieta całość  żałość  dno ot   i rzucam okiem na początek i wiem gdzie zgubiłem wątek  przy dragon ballu a to było o połączeniu urody kolegi z gadką tego któremu gadka się klei ja nie rozumiem ich ja głupi głupia moja myśl  a mówią że to ciekawe że niepozornie całkiem  rzucam słowami co lśnią jak złoto złotym złota blaskiem  to nie przechwałek z mojej strony jestem zdziwiony człowiek prosty głupi  i zły  lepiej trzymaj się zdaleka  bo inaczej cierpienie i ból czeka nie ma tu człowieka  bestia gad bez serca  w oczach belka w uszach miód i mleko słyszy jedynie ósmy cud świata  to ironia ktorej nie wyłapał  no głupek od końca do początku wszechświata  papa Ułamek prędkości mniej i promień słońca nie dotarłby na czas do atmosfery ziemskiej by obudzić poranek, by zacząć dzień.  Wieczna noc i zima Nie było by życia 
    • Pewien poeta i bynajmniej nie tylko z nazwy i kształtu spodni (mimo różnych podejrzeń) postanowił tak dalece uchwycić piękno, że uchwycił je tak mocno, iż wcale nie mógł go oddać. No co za uchwyt, oj co za uchwyt nie budzący wcale nadzwyczajnego zachwytu. A ile w tym było codziennej nieco brzydkiej walki, toż poezja, prawdziwa poezja...   Warszawa – Stegny, 19.09.2025r.  
    • Czas jest wrogiem wszystkich a najbardziej zakochanych rzadko pierwsza miłość jest ostatnią pamięć każdej niewidzialnie zapisana życie kroi na pół a śmierć na ćwierć uczucie umiera w męczarniach miłość to tragikomiczna farsa do której potrzeba dwojga ale śmiech pochodzi z Nieba była kiedyś przestrzeń jak nie kończąca się łąka kochałem byłem motylem i to by było na tyle
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...