Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

To miał być wiersz o ciszy.
Deklamator chciał wznieść się na wyżyny
i porwać za sobą słuchaczy,
lecz tylko porusza bezgłośnie ustami
a szelest przewracanych kartek
i zniecierpliwione pokasływanie z rzędów
pogłębiają jego przedłużające się milczenie.

W wierszu nad bursztynową, wypełnioną słońcem rzeką
śpiewają ptaki, bąk basem odmierza dzień od nocy,
wiatr sprawiedliwie dzieli na miedzy ulęgałki
pomiędzy dwóch zwaśnionych sąsiadów
i słychać miarowe poklepywanie kos.
Kiedy jasnowłosa dziewczyna zanurza się powoli
w upływającej w wersach rzece

deklamator kłania się publiczności i przepraszając za tremę
wybiega z sali na ulicę, opiera się plecami o ścianę
Domu Kultury i krzyczy przeraźliwie
w szeroko rozwarty pysk zimowej nocy.

Opublikowano

utożsamiam się z niektórymi wersami, a najbradziej z ostatnim.
dobry wiersz, ktoś Ci zarzuci zapewne że przegadany ale tak to jest jak się pisze wiersz o wierszu...

zapraszam do siebie i nie bierz sobie do serca krytyki, zwłaszcza złośliwej...

[url]http://liryki.pl/[/url]

[url]objawienia.pl/[/url]

[url]http://www.johnleary.com/[/url]

Opublikowano

Dlaczego on przeprasza za tremę skoro to miał być wiersz o ciszy? Mógłby za to nie przepraszać przecież tak miało być!! Proszę o bezzwłoczne wyjaśnienie tej kwestii. Z całym szacunkiem Beata:):)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Moim zdaniem to celowe - w końcu to deklamacja.
"bąk basem" - hm, to chyba powszechnie znane, najprostsza podpowiedź.
Taki pomysł na wiersz, taki sposób.
Mogę się mylić, ale nie sądzę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Świetnie odczytujesz - jest to nawiązanie do sielanki, choćby poprzez skojarzenie z wierszem Leśmiana "W malinowym chruśniaku":

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty
(I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Świetnie odczytujesz - jest to nawiązanie do sielanki, choćby poprzez skojarzenie z wierszem Leśmiana "W malinowym chruśniaku":

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty
(I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.)

nie znam Leśmiana zbyt dobrze, w takim razie sorry. co nie zmienia faktu, że podobają mi się bardziej wymienione strofki;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przepraszam, panno Beato, dopiero teraz zauważyłem ten post. To miał być wiersz o ciszy, ale skończył się krzykiem. Ten który miał go czytać nie spodziewał się, że znajdzie w nim to, o czym u niego najciszej, czego nie wspominał od lat nawet w najskrytszych myślach. Czy nie mówi się: uciszać sumienie?
Powiedzmy, że był to konkurs w którym recytatorzy dostawali tekst dopiero na scenie i przeczytawszy go raz w milczeniu mieli za zadanie wydeklamowanie go publiczności.

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Opisowość obok wspomnianego wyżej tropu leśmianowskiego ma nawiązywać do sielanki:

Słownik PWN
lit. "utwór poetycki, zwykle o charakterze liryczno-opisowym, przedstawiający w sposób wyidealizowany uroki życia wiejskiego, często o tematyce miłosnej; bukolika, idylla, pastorałka"

Pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję pięknie i wobec tego napomknę jeszcze półgębkiem o tym, jak taka cisza zabiła wielką miłość wspomnianego w komentarzach Leśmiana. Dlaczego zamiast uciekać z ogarniętej wojenną pożogą Polski (była Żydówką!) Dora Lebenthal postanowiła wrócić do Iłży, gdzie przeżyła najpiękniejsze chwile w życiu:


Dora Lebenthal

Niezwykła kobieta - a właściwie niezwykły człowiek. Należą się jej najpiękniejsze słowa.

Jak się poznali?

Latem 1917 roku przyjechała do Iłży , do wspólnej ciotki na wakacje , jego pierwsza ważna dziewczyna , siostra , kochanka i bliski człowiek -Celina Sunderland.

Zabrała ze sobą przyjaciółkę, lekarkę z Warszawy, która właśnie przeżywała kryzys małżeński... Leśmian przyjechał sam , bez rodziny. Wybuchło uczucie , nad którym nikt nie był w stanie zapanować , i któremu zawdzięczamy najpiękniejsze erotyki w polskiej poezji.


http://www.magdaumer.pl/artykuly/kobietyboleslawalesmiana.htm

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zobacz, spójrz… Oto moje usta. Moje dłonie. Zimno mi. Zimno mi w tej wilgoci. W tej dżdżystej aurze jesieni. Dotknij, a poczujesz. I jak? Mówiłem. Zimne to wszystko, prawda? Tak zimne jak bryłki lodu. I te palce zimne, jak palce mojej nieżywej już matki. Tutaj jest wiatr. I szum schodzący z nagich gałęzi drzew. Idący w liście, co u stóp mych się kręcą. W korzenie. Czuję w wilgotnych włosach twoją dłoń. Twoje palce przechodzące na wskroś. I znowu od początku…   Idę przez te obszary ciszy nagle zbudzonej. Przez ten cichy ciąg zdarzeń. Przez te długie bardzo strumienie czasu. Idę długo tymi korytarzami. Idę w daleki ląd zapomnianych twarzy. Które na końcu. Które tam bardzo… Na końcu...   Ty wiesz. I ja wiem. Wiemy wszystko. Wiesz, prawda? Wiesz wszystko, co chcielibyśmy sobie powiedzieć. Ale nie powiemy już nigdy, chyba że we śnie.   Tutaj, gdzieś. Pomiędzy drzewami. We śnie. Szliśmy. Idziemy. I będziemy szli. I jeszcze…   Kolejny krok. Kolejny…   Zderzam się ze ścianą w pokoju ciemnym i pustym. Odwracam się. I widzę. Patrzę. Szukam… Ze ścian wyciągają się ręce. Czyjeś ramiona. Te ręce zimne. Te dłonie. Te palce… Jakby twoje, które wciąż mnie przywałują gestami.   Zapalam świece. Gwiazdy płoną na niebie. Pomiędzy chmurami, w których jaśnieją snopy odchodzącego deszczu. Tutaj i tam. Odsłaniam zasłony. Szeroko. Firanki na moich skroniach w powiewie otwartego okna. Głaszczą. Łaskoczą. Łaszą się. Przymilają z milczącym kwileniem zmiłowania. Tam wysoko. Na niebie. Na suficie płomyki drgają od zimna. Na szafie jakiś zakurzony kufer nie ruszany przez lata. I wszystko majaczy. Rozpływa się i scala. I migocze, i szumi bardziej jeszcze. I jeszcze…   Lekki trzask podłogi przechodzi w tej ciszy i znika. Ktoś tu, widać, był przed chwilą. Lecz cisza. Cisza. Cisza znowu w tobie. I we mnie. I wszędzie. I jeszcze… Odgłosy jakieś przechodzą. Błądzą wewnątrz naszych ciał złączonych pustką.. I drżą w nas jeszcze… Tak bardzo długo… Jeszcze...   Jesteś tu jeszcze?   Wiesz, ja tu byłem. Czekałem. Albowiem istnieję już tylko w czasie przeszłym. W teraźniejszym kurz okrywa portrety pergaminowych twarzy. Wśród pajęczyn. Na ścianach. W półmroku. W piskliwym szumie gorączki. W ciszy absolutnej. W takiej ciszy dookolnej. Wszędzie. I wszędzie. Która się kryje, i która wyłania się zewsząd. Z każdej szczeliny. Pęknięcia. Spod każdej drzazgi, co wbija się pod paznokieć z ostrym ukłuciem, podczas przeciągania w jakimś napadzie wierzchem palców po drzwiach drewnianych. Po podłodze. Po listwach cokołów… Po pólkach pełnych martwych książek. Zaplamionych. Na okładkach czyjeś oczy zeskrobane żyletką. Wszędzie. Wszystkie oczy niewidzące. Ślepe. Wydrapane. Jakby ktoś chciał się pozbyć wszelkiego spojrzenia. W szaleństwie. W nieadekwatnym przeżywaniu rzeczywistości. W przypływie pasji. W schizofrenicznej mozaice szeptów, co wciskały się natrętnie do uszu. Wśród oddechów. Wśród szybkich. Zmęczonych. Kiedyś. Kiedyś… Ale to było kiedyś. Wśród zapomnianych gestów...   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-17)    
    • @Migrena Żal mi ich wszystkich, bo są jak latarnie w złym miejscu, oświetlają cudze zagubienie, a same gasną po kawałku.   A i ci, którzy się zatrzymują, też niosą w sobie ciemność, która czasem ma kształt samotności, a czasem – tylko pustki.   W tym wszystkim najwięcej boli to, że nikt tu nie jest z natury winny, a każdy trochę poraniony.
    • Spale wszystkie  Twoje wiersze miłosne    I odświeżę pamięć    Urodzę się na nowo  Umrze każde słowo    Wraz z tobą   Bo rozpłyniesz się  Jak prostytutka we mgle    Nocą na mieście
    • @Andrzej P. Zajączkowski, Dziękuję za odcisk obecności :)   @Starzec, również dziękuję :)
    • @Leszczym Ja również, a więc mamy nowy rekord. :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...