Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kałuże to chmury na ziemi, więc tu i na niebie bywają podobne wyjątki.

Kiedyś na wakacjach u wujostwa zauważyłem, że jedna z chmur zachowuje się inaczej niż pozostałe. Nie płynęła razem z innymi ani na zachód ani na południe, tylko po prostu wisiała zakotwiczona nad studnią, jeszcze taką z żurawiem. Co z tego, że bywały dni bezchmurne, skoro ta jedna mała chmurka krążyła jak zwykle na błękitnym niebie? Kiedy powiedziałem o chmurce wujowi, popatrzył jakby ją pierwszy raz w życiu widział i tylko ramionami wzruszył. Wówczas postanowiłem napisać o niej do jakiejś poważnej gazety podpierając dziecięce słowa imieniem i nazwiskiem wuja.
Przejechał taki jeden z Trybuny Ludu, popytał tego i tamtego czy od dawna to tak sobie tu wisi, zrobił kilka zdjęć i nic, nawet nie wydrukowali. Co innego, gdyby chmurka wisiała nad Kremlem, ale ta nad studnią małej wsi gdzieś koło Płocka nikogo nie interesowała i nieważne, że kiedy padał deszcz, albo błyskawica za błyskawicą rozświetlała niebo, tylko ta jedna chmurka nie brała w tym udziału.
Skończyły się wreszcie wakacje, wróciłem do domu i pod pretekstem podziękowania za gościnę wysłałem wkrótce do wujostwa pocztówkę z widokiem iglicy Pałacu Kultury na tle zachmurzonego nieba i podchwytliwym postscriptum: A jak tam chmurka nad naszą studnią?.
Po tygodniu dostałem list, że nie ma za co, przyjeżdżaj kiedy tylko będziesz chciał i ani słowa o chmurce.
Póki co rosłem, biłem się z chłopakami o dziewczyny, przeklinałem i puszczając dymek za dymkiem z podkradanych ojcu Carmenów coraz rzadziej myślałem o chmurce nad studnią wujostwa. A właściwie, coraz usilniej starałem się o niej nie myśleć. W końcu człowiek w pewnym wieku nie powinien dopuszczać do siebie myśli o chmurkach, które nie podlegają prawom przyrody i wisząc nad studnią, nawet jednej kropli nie uronią nad swoją niesamowitością.
Toteż, kiedy po latach zabrałem żonę i naszego małego synka na wieś do podstarzałego, samotnego już wuja, puściłem mimo uszu słowa: Tato, tato... zobacz, jaka dziwna chmurka wisi nad studnią?. Tylko żona, zaskoczona popatrzyła w pierwszej chwili na punkt, który wskazywał paluszek dziecka aby szybko, jakby nigdy nic wrócić do rozmowy o wierszach z tamtejszą poetką. Ale ja poznałem od razu, że sama musiała znać z młodych lat podobne chmurki! O, jakże lekko zrobiło mi się na sercu, jak raźnie odtąd i w tym świecie, który nie powinien istnieć.

Opublikowano

To mi się jakoś kojarzy z Małym Księciem, który za pomocą pewnego rysunku badał wyobraźnię różnych osób. I chyba tylko jeden człowiek odgadł, że to nie kapeusz, ale wąż, który połknął słonia. :-) (Już tego dobrze nie pamiętam, więc mogę coś mylić, ale sam rysunek mocno wrył mi się w pamięć).
To opowiadanie chyba jest podobnym testem? Pointa co najmniej równie zaskakująca i tajemnicza.

PS. Masz drobny i nic nie znaczący koment pod "Powidokiem", o czym możesz nie wiedzieć, bo wiersz jest już na czwartej stronie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Chcesz powiedzieć, ze ja też badam wyobraźnię różnych osób? Takie chmurki to raczej symbol niewygodnych rzeczy, których po pewnym czasie nie chce się wi(e)dzieć, bo przeszkadzałyby żyć. Na pewno każdy przeżył przynajmniej raz coś takiego, w co sam już teraz nie wierzy zwalając to na karb pobudzonej czymś wyobraźni, wydawało mi się, wyrazistego snu. Na przykład żonę lub męża ;-)


Już zaglądam, a tu dziękuję pięknie za miłe odwiedziny.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zdarzają się? Takie rzeczy są od zawsze, były zanim człowiek pojawił się na Ziemi.
Tak jak greccy matematycy nie znali pojęcia zera a było, musieli jedynie do niego dojrzeć,
Majowie nie znali koła ale budowali piramidy przynajmniej równe egipskim.

Dziękuję i pozdrawiam.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A tak, pociągowego konia też nie znali Majowie, zaś Grecy zaczynali liczenie od siebie, czyli od jednego. Świat był mniej skomplikowany niż teraz i to samo kiedyś powiedzą o nas, kiedy sklasyfikują takich kilka więcej chmurek.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


;-)))
Ale to mi nie wyjaśnia do końca tej chmurki.

To też nie. Muszę wytężyć wyobraźnię jednak. :-)
Ale nie dzisiaj, bo już nie mam siły. Jutro spróbuję.
Dobrej nocy.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


;-)))
Ale to mi nie wyjaśnia do końca tej chmurki.

Nie wyjaśnia. Jak niewyjaśnione sprawy, z którymi musimy żyć. Nawet doświadczenia z podstawowych zjawisk, jak się okazało, nie sprawdzają się w 100%
[quote]
Dobrej nocy.

Dobrego dnia, o ile sypiasz w ogóle ;-)
Opublikowano

Już się wyspałam. :-)
Ta chmurka to taka rodzinna "ciemna chmura", i to nad studnią, czyli nad życiodajną kałużą całej rodziny. Dziecko tę chmurę widzi, ale dorośli nie chą jej widzieć, usiłują ignorować. Tak, jak często ludzie - świadomie lub nie - wypierają w nieświadomość coś, co ich gnębi i z czym nie mogą sobie inaczej poradzić.
Ta "ciemna chmura" na życiu (i pamięci) rodziny to może być jakieś dawne niechlubne wydarzenie, którego rodzina się wstydzi lub boi i o którym nie chce rozmawiać z dzieckiem. Może to być też jakieś genetyczne obciążenie wszystkich członków rodziny; nie chcą o nim rozmawiać ani się do niego przyznać, nawet przed samymi sobą.
Ale to zakończenie: "O, jakże lekko zrobiło mi się na sercu, jak raźnie odtąd i w tym świecie, który nie powinien istnieć." Peel zauważył, że nie tylko jego ród ma takie chmurki - pewnie każda rodzina je ma i każdy osobny człowiek. Natomiast nie rozumiem tego "świata, który nie powinien istnieć". Czy nie powinien istnieć świat peela? Czy świat jego rodziny? Czy może w ogóle świat? A może nie powinien istnieć świat tych ciemnych chmurek nad życiodajnymi studniami? Może te chmury pozornej niepamięci tak zatruwają życie, że ono nie powinno istnieć? A jednak żyjemy, na przekór wszystkiemu, i jeszcze czujemy się raźnie, kiedy się przekonamy, że wszyscy są zatruci takimi chmurkami od dziecka. :-)
Pozdrawiam.
Oxyvół.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Piękna interpretacja, jak zwykle. Ale co z innymi chmurkami? Jest to próba wyjaśnienia jednej, czy raczej: próba jej autoryzacji, akceptacja. Właśnie w ten sam sposób człowiek nauczył się zamykać oczy na rzeczy tyleż niewygodne co prawdziwe, nieprzystające do jego wizji rzeczywistości. Wystarczy coś sobie wytłumaczyć i już można spać spokojnie. To jest właśnie świat iluzji, a nie ten, którego nie potrafimy wytłumaczyć logicznie:-)

Pozdrawiam.
  • 2 miesiące temu...
  • 6 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...