Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Myślałem, że to będzie gospoda podobna do wszystkich innych. Myślałem, że zastanę w niej grubego, łysego karczmarza, spitych gości i grube dziewczęta nalewające wina. Ach, gdybym nie wchodził do środka... Uniknąłbym wielu kłopotów. Ale nie uniknąłem.

Wszedłem do środka. Pragnienie mnie do tego zmusiło. Gdy stanąłem w drzwiach, mój wzrok przykuła postać karczmarza. Był wysoki, chudy i wpatrywał się we mnie, jak magik w księgę. Wydawał się dziwny i podejrzany co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze: zapach. Otóż karczmarz śmierdział. Ale nie, żeby tak zwyczajnie śmierdział łajnem, albo potem, o, co to, to nie! Nigdy jeszcze nie czułem tak dziwnego odoru. Ten smród po prostu nie przypominał niczego, co do tej pory dane było odczuć mojemu szlachetnemu nosowi. Drugim powodem mojej natychmiastowej niechęci do śmierdzącego mężczyzny stanowiło to, że był od pasa w górę nagi! Czy poniżej bioder był w coś ubrany, tego nie wiedziałem, gdyż dolną połowę karczmarza przesłaniał mi szynkwas. I byłem z tego rad.
Podszedłem do lady. Bałem się pod nią zaglądać, bo mogło się okazać, że śmierdzący karczmarz nie ma spodni.
- Chcę się napić piwa.
- Każdy czegoś chce. - odpowiedział mi karczmarz spokojnym tonem.
Nie dość, że golas i śmierdziel, to jeszcze filozof! Czy to nie
lekka przesada?
Całe szczęście, po chwili dostałem kufel napełniony złocistym napojem.
- Ile? - zapytałem.
- Co ile?
- Ile mam ci zapłacić? - byłem już nieco zrezygnowany. Czy on jest taki głupi, czy
tylko udaje, pomyślałem.
- Pięć denarów. Jednak, jeśli nie chcesz, nie musisz płacić monetą. Moi klienci mogą płacić na różne sposoby.
Bez słowa wręczyłem golasowi pięć denarów. Nie chciałem znać tych "różnych sposobów".
Gdy chciałem usiąść przy jakimś stole, zauważyłem, że w karczmie znajduje się tylko jeden gość. W rogu sali siedział krasnolud o przekrwionych oczach.
Usiadłem w przeciwległym rogu.
Ledwie zacząłem sączyć moje piwko, gdy niski brodacz wstał od stołu, podszedł do mnie chwiejnym krokiem i przysiadł się bez słowa. Dobrze, że przynajmniej nie śmierdział. To znaczy śmierdział, tyle, że normalnie. Potem i alkoholem.
Przez jakiś czas wpatrywał się we mnie swoimi przekrwionymi oczyma. Na głowie miał hełm, a za pasem topór. Pewnie najemnik, pomyślałem.
Dłużej nie wytrzymałem nieprzytomnego spojrzenia.
- Przepraszam, ale czy szanowny pan czegoś sobie życzy?
- Postaw kolejkę biednemu krasnoludowi...
- Nie ma mowy! Poszukaj sobie innego frajera! Ja jestem biedny, jak świątynny szczur! Nie w głowie mi filantropia!
- Ja bardzo cię proszę... - krasnolud położył mi rękę na ramieniu.
- Nie dotykaj mnie, ty śmierdzący, zawszony kurduplu!
Myślałem, że śmierdzący i zawszony kurdupel jest na tyle pijany, że nie będzie miał siły mnie uderzyć. Myliłem się.

Ciemność.

Ocknąłem się. Byłem w pomieszczeniu wypełnionym beczkami i butelkami. Od razu domyśliłem się, że to musi być zaplecze gospody. Czyli nie było ze mną tak źle.
Zauważyłem lustro na ścianie. Gdy do niego podszedłem zobaczyłem młodego mężczyznę o ciemnych kręconych włosach. To ja! Podbite oko wyjaśniało dlaczego wszystko mnie boli i kręci mi się we łbie. Przypomniałem już sobie, co się stało. Ja chyba już nie lubię krasnoludów.
Drzwi otworzyły się skrzypiąc i na zaplecze wszedł przedstawiciel rasy, którą właśnie przestałem lubić.
- Wybacz - rzekł brodacz - żem obił ci gębę.
- No nie wiem, nie wiem - odpowiedziałem, zadzierając bolącą głowę do góry.
- Ja żem nie chciał. Poniosło mnie.
- No dobrze, wybaczam ci.
- Uff... Już myślałem, że cię zabiłem.
Te krasnoludy nie są wcale takie złe. Przeceniają jednak swą siłę. Przynajmniej ten jeden.
- A powiedz ty mi jeszcze - mówił dalej krasnolud - jak cie zwą?
- Mów mi Gessamir.
- A ja jestem Haselgher, znany jako Czyżyk i tak mnie możesz nazywać.
Drzwi na zaplecze znów zaskrzypiały i przed nami pojawił się karczmarz. Głęboko odetchnąłem, gdy okazało się, że ma na sobie spodnie. Ale od pasa w górę nadal był nagi. I śmierdział.
- O, nasz chudziaczek się obudził. Czyżyk, mamy do pogadania.
Obaj wyszli na izbę, a ja zostałem na zapleczu. Przystawiłem ucho do drzwi, żeby coś podsłuchać. Cały czas mówił karczmarz, ale wyłowiłem tylko pojedyncze słowa: Gessamir, sekta, odrodzenie, będzie się nadawał, pomóż, nagroda... Chyba czułem jeszcze skutki wcześniejszego uderzenia, bo kompletnie nie zrozumiałem, co się święci.
Po chwili Czyżyk wszedł na zaplecze, a ja odskoczyłem od drzwi.
- Wybacz mi raz jeszcze, dobry człowieku. - powiedział ze smutnym wzrokiem.
Nie miałem pojęcia, o co mu chodzi. Myślałem, że już się pogodziliśmy i krasnolud nie miał powodów, by znów mnie uderzyć. Myliłem się.

Ciemność.

Znów się ocknąłem, ale nic nie widziałem. Nic mnie nie bolało, a obita twarz... Twarzy po prostu nie czułem. Próbowałem wstać, ale usłyszałem nieznany męski głos.
- Ocknął się. Za wcześnie, cholera.
Myślałem, że bicie już się skończyło. Myliłem się.

Ciemność.

Opublikowano

Ładna kompozycja, za nią właśnie należy się plus, który jest jednak zniwelowany minusem za język (próba stylizacji była, ale to niczego nie zmienia...)
[quote]Uniknąłbym wielu kłopotów. Ale nie uniknąłem


tak nie uniknąłeś, ale to wynika z pierwszego zdania, a jeżeli nie chcesz usuwać tego drugiego, usuń chociaż "ale"

[quote]Drugim powodem mojej natychmiastowej niechęci do śmierdzącego mężczyzny stanowiło to
drugim powodem...stanowiło to

ogółem historia całkiem całkiem, tylko sposób opowiadania, piękne były to czasy jak z kumplami w lochy i smoki....
pozdrawiam Jimmy
  • 4 tygodnie później...
  • 4 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tłum stoi pod błękitnym niebem  czekają już bardzo długo wszyscy chcą usłyszeć Twój głos.   Ciągle tylko milczysz patrząc im w oczy  nie możesz wydobyć słowa.   Twoje włosy wiatr rozwiewa  płyną niczym chmury a każdy chce je policzyć.    O czym chcesz dziś zaśpiewać  smutną piosenkę źle dobrany tekst dlaczego mówisz żegnaj.   W Twoich oczach widać łzy i pojawiający się zniekształcony głos  nie zawsze wszystko jest proste.   Wszystkie róże u Twoich stóp złożono same czerwone ciągle jest ich mało.   Słońce przenika potok słów jego blask się z nim łączy a głos trafia do serc.   Na małym placu pod małym posągiem parę słów napisano zatrzymują się czytają i idą dalej.   Ja też tam byłem i tekst czytałem czekam na Twoje słowo powiedz cokolwiek nawet żegnaj.
    • @hania kluseczka dziękuję za opinię. :) @A.Between udzielisz mi kilku rad żebym pisał ciekawej?  :))
    • mam dla ciebie kilka nowych rad abyś dobre życie wiódł i zgadł żyj bez recepty i dla przyjemności abyś wiele dobrego wnosił i się nigdy nie złościł żyj jak ci marsza kiszki głodne zaśpiewają ażeby wszyscy od ciebie w końcu to lepiej się mają żyj aby każdy jak cudowny był to dzień nowy zdobywany od serca do cierpliwej głowy żyj aby każda chwila była już a tylko wyjątkowa czuj się silniejszy jak ta ludzka zawiść i odmowa żyj aby nowy dzień nie był niczym zmarnowany abyś był dalej w swym celu mocno znany żyj aby praca ciebie na rękach ponosiła i nakarmiła dawaj z siebie więc wszystko aby w ciebie ludzkość wierzyła żyj jak potrafisz najładniej i najtrafniej noś się zawsze do swego celu aby zgrabniej żyj aby spełnienie było zawsze jako oczywiste napełniaj więc torfem te donice aby kwiaty rosły błyszne bo każdy dzień jest nowym przykładem jak zdobyć świat z namacalnie wyczekanym układem bo każdy dzień jest nową ulubioną szansą rzucaj więc kościami do gry i bądź z nową planszą bo każdy dzień zanosi nas o wytrwałość i wiarę nie lubi mieć żadnej katastrofy ani nic za karę bo każdy dzień staje się jakby kolejną nowinką czy to z plotkami czy z sensacją nie będziesz z złą minką staraj się więc spełniać ku możliwie swemu abyś bez błądzenia żył już jak i ku bliźniemu zawsze masz moc i nową siłę na wytężone najlepsze wygrywaj więc jak pyszne danie i sól z pieprzem
    • @A.Between taki bardziej na szkolną akademię, parę wersów, fajnych ;) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Starzec Wiesz, widzenie to efekt końcowy. Żeby do niego dojść to trzeba patrzeć. A może liczyć? ;) Dzięki i również pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...