Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Jak daleko sięgam pamięcią,
zawsze chciałem być w niebie.


Cz. Miłosz

jak to w końcu jest ingmarze
z niebieskim królestwem
szarlatani miotają zaklęcia
brak już sensu w ustach

fanny i aleksander krzyczą
umarł król niech żyje król
gdybyś kiedyś przejeżdżał
przez cannes uspokój je
od kilku dni gorączkują

mam jeszcze jedną prośbę
nie udawaj niszczyciela
za kilka lat urodzi mi się syn
nie mogę przyjmować cię jak eliasza
tak natrętnie przychodzisz co noc

czy myślisz że jack nicholson
świeciłby w ciemnościach

4.08.2007r.
Opublikowano
nie mogę wciąż zmieniać pościeli
tak natrętnie przychodzisz w nocy



Karolu, przyznam, że ten fragment jest dla mnie niezrozumiały.
Z kolei ten, zaraz pod spodem

czy myślisz że jack nicholson
świeciłby w ciemnościach


wydaje mi się strzałem w dziesiątkę przy okazji impresji o Bergmanie:)
Dużo masz jeszcze wierszy z artystami w tle?
Pozdrawiam.


Acha - taki drobniutki szczegół: a gdyby tak Cześka przesunąć spacjami
na bok?
Opublikowano

"No właśnie. I tego nie rozumiem (erotyczne sny z Ingmarem w roli głównej? no cóż...)"
- ja też do końca nie rozumiem, ale może na tym właśnie polega tytułowa Niestosowność
tego wiersza?
No i w końcu jesteś we właściwym miejscu, chociaż ja nie stąd, ale życzę powodzenia.
Pozdrawiam

Opublikowano

Z góry przepraszam Cię, Bartku, ale tym razem wyłożę literalnie. W obronie przekazu. Ingmar jest niszczycielem i jedyne, co wyzwala w peelu, to lęk. Podważa jego wiarę w Boga (cały wiersz jest o kwestii Absolutu w filmach Bergmana). Peel nie może spać w nocy, a pościel przesiąknięta jest jego strachem, kojarzy mu się z wątpliwościami, których doświadczył.

Z dwojga złego już chyba wolałbym taką interpretację z przymrużeniem oka, że peel moczy się do łóżka:). Bardzo chciałbym powiedzieć, że nie chodzi tu o libido (bo autor nie miał tego na myśli), ale zgodnie z tym, co mówi Markowski, każda interpretacja tekstu jest uprawniona. Z pokorą zgadzam się i na interpretację seksualną, nie od dziś w końcu wiadomo, że nie jest istotne "co autor miał na myśli", ale "co można z jego tekstu wyciągnąć".

Swoją drogą, kiedyś w dzieciństwie usłyszałem od mojej nauczycielki z polskiego, że gdyby piszący wiedział, jak wiele odczytań może mieć jego utwór, przestałby ze strachu pisać;). I coś w tym niestety jest.

Cieszy mnie ten strzał w dziesiątkę, zwłaszcza że przypadł on na puentę:). Próbowałem w sposób mechaniczny, ale niestety nie potrafię Cześka przesunąć, nie znam aż tak dobrze kodu HTML, więc może zostawię, jak jest. A teksty z artystami rzeczywiście pisuję, chyba raczej systematycznie, taki mój leitmotyw:).

Dziękuję, Aniu, za odwiedziny:). Miło mi, że mnie witasz w tym dziale, trochę jeszcze nieswojo tu się czuję.

Jak zwykle serdecznie.

PS Co do Miłosza, w "Drugiej przestrzeni" jest tekst (pewnie znany), którym mógłbym się usprawiedliwiać równie skutecznie:

Jeżeli Boga nie ma,
to nie wszystko człowiekowi wolno.
Jest stróżem brata swego
i nie wolno mu brata swego zasmucać,
opowiadając, że Boga nie ma.

Podkreślam "jeżeli".

Opublikowano

Karolu, teraz dla odmiany nie zrozumiałem lapsusu z Miłoszem (skądinąd fragment b. fajny:)
W jaki sposób on cię "usprawiedliwia" i przed czym? Wybacz, tępy jestem jak cep, ale przecie
czytelników się nie wybiera;)

Co do tych wersów z pościelą - przecież ja wiem, że moja interpretacja przedstawiona
w nawiasie jest niedorzeczna, ale doprawdy - nie chcesz mi chyba powiedzieć, że pisząc
w ten sposób nie liczyłeś się z taką możliwością odczytania tego. Nie wyczuwam tutaj
dążenia do dwuznaczności (vide: wiersz egzegety w P, pt. "Buszujący w wargach", porównaj),
a zatem muszę uznać ten fragment za całkowicie chybiony. Najpierw idą skojarzenia:
nocne moczenie albo polucje, o strachu owszem można pomyśleć - ale też w kontekście
sikania w pościel, nie jakiejś metafizyki. Ech... jestem zdecydowanie przeciwko tym wersom
w formie, jaką zaprezentowałeś.

Co do przesunięcia Czesława (sorki za upierdliwość): jeśli "Cz.Miłosz" jest po enterze,
to nie rozumiem dlaczego spacje nie
działają.

Pozdrawiam i powtarzam - poza tymi dwoma wersami, wiersz na twoim poziomie,
czyli bardzo:)
Hej!

Opublikowano

Nie wolno zasmucać, więc idąc tropem Czesława, Ingmar zasmuca, bo peelowi brak już sensu w ustach. W tym Miłoszowym ujęciu jest to poważny zarzut, jeśli się pamięta, jak ważna jest troska o bliźniego w filmografii Bergmana. Miałem nadzieję, że ten fragment uwypukli teologiczny kontekst wiersza i może choć odrobinę zniesie zasadność erotycznej interpretacji trzeciej strofy.

Kiedy pisałem wiersz, podświadomie czułem dysonans, ale miałem wrażenie, że na tle całego tekstu ta jednoznaczność stanie się niejednoznaczna i skłoni do zastanowienia. Ale pewnie dałem zbyt mocno po oczach, za co przepraszam, czasami koncept wymyka się spod kontroli.

Zmieniłem, zrobiło się biblijnie:). Pytanie tylko, czy problem zażegnany.

Właśnie o to chodzi, że mimo wyenterowania przesuwa mi się tylko nazwisko autora - bez cytatu:(.

Serdecznie.

PS Nie tępy, tylko czytający wnikliwie. Za to, Bartku, szacunek i duże podziękowania:).

Opublikowano

Ciekawy wiersz. I dyskusja pod nim również.
Lepiej jest bez tego wersu o zmienianiu pościeli. Tamto rzeczywiście budziło naturalnie śmieszne skojarzenia.
Ogólnie rozumiem przesłanie wiersza i pretensje peela do Ingmara, burzącego spokój jego naiwnej wiary. Mało kto lubił Bergmana, bo on rzeczywiście - jak mało kto właśnie - zmuszał do myślenia. Przez burzenie spokoju i poczucia bezpieczeństwa ludzi.
Nie rozumiem tylko tego "świecącego" Jacka Nicholsona. Czy to ma coś wspólnego z jakimś filmem Bergmana? Czy z nieco "satanistyczną" osobowością Nicholsona?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Wszystko jest jakieś ociężałe gramatycznie. Napisane w bólach, bez polotu zupełnie. Natrętnie przychodzisz w nocy? Co to ma znaczyć? Jak się przychodzi natrętnie? Chyba co noc?

I przestań korzystać z tego chwytu a'la tbilisi na koniec z pointa w postaci pytania retorycznego.
Opublikowano

Dziękuję, Oxyvio. Chodziło mi właśnie o te mroczniejsze role Nicholsona. O ile mi wiadomo, ten aktor nigdy nie współpracował z Bergmanem, reprezentuje zresztą zupełnie inną szkołę aktorską:).

Oskarze, jak zwykle, dzięki. Szkoda, że się nie podoba, gdybyś kiedyś miał chwilę, napisz mi na priva coś o czynnikach decydujących o "ociężałości" tego tekstu. Przejrzałem swoje ostatnie wiersze i na razie widzę, że to dopiero druga po "Tbilisi" puenta z pytaniem retorycznym. Ale rozumiem mniej więcej, co możesz mieć na myśli. Nie kopiujmy tego samego schematu, zwłaszcza, że to najprostszy sposób na efektowne zakończenie. Nanoszę wszystkie Twoje poprawki, "umarł król niech żyje król" na razie zostawiam z braku pomysłu na tę linijkę. Ale pozastanawiam się jeszcze, może coś mi wpadnie do głowy.

Pozdrawiam serdecznie.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To bergman reprezentował szkołę aktorską? ciekawe:)
Zamiast głupkowato się uśmiechać, Oscarcu, może byś pomógł to lepiej sformułować? Do czego się nadajesz? Tylko do wydrwiwania innych?

Karolu, wiem, o co Ci chodziło, oczywiście. Bergman nie był aktorem, stąd głupi uśmieszek Oscara. Ale reprezentował szkołę aktorską w tym sensie, że reżyserował grę aktorów w określony, charakterystyczny dla siebie sposób. Myślę, że nie ma błędu w Twoim sformułowaniu, zwłaszcza, że dotyczy głównie aktora - Nicholsona.
Ale jeśli ktoś znajdzie lepsze sformułowanie, to oczywiście chwała mu za to. A za głupawe kpinki gimnazjalisty - nie.
Opublikowano

Spokojnie, Oxyvio, naprawdę nic się nie stało. Oskar zwrócił mi po prostu uwagę na skrót myślowy, jaki zastosowałem, a Ty właściwie odczytałaś moje intencje. Dziękuję obydwojgu z Was i wszystko gra. Pozdrawiam.

Opublikowano

Widzisz, Bartek, nie kapnąłem się;) - a to takie proste było. Trochę niekumaty ostatnio jestem. Cieszę się, że jest optymalnie.

Bono, i co ja biedny mam teraz zrobić - jestem między młotem a kowadłem:). Na razie przyjmijmy, że wiersz ma dwie wersje, a ja za jakiś czas na chłodno i z dystansem zerknę do niego z powrotem.

Oxyvio, jesteśmy tu dla tekstów, rzadziej dla komentarzy:). Taki sarkaźmik Oskara działa na mnie czasami jak kubeł zimnej wody i bardzo dobrze, niech tak będzie. Zapraszam do siebie częściej, miło mi będzie Ciebie gościć.

Serdecznie i dobrej nocy.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kto w dzieciństwie nie miał problemów z wymową choćby jednego słowa, niech pierwszy rzuci Słownikiem języka polskiego.  Dziękuję za każdy ślad zainteresowania, pozdrawiam. 
    • @lovej @lovej już mnie nie ma ….. powodzenia 
    • Pożegnałam się z nim około szóstej nad ranem w Poniedziałek... mniejsza o datę. Impreza praktycznie dogasła; Amanda, pełniąc rolę gospodyni, podczas gdy ja byłam zajęta rozmową z Andrzejem, zamykała drzwi za kolejnymi gośćmi. Toteż, z osoby na osobę - czy też z wyjścia na wyjście - robiło się coraz bardziej pusto.     Rozmawialiśmy aż do rana, do ostatnich chwil przed jego wyjazdem do swojego miasta i przed urlopem, który zaplanował - jeszcze przed poznaniem mnie - że spędzi w Chinach. Krótko przed tym, nim wyszedł,  popatrzył do kalendarza w telefonie.     - To jeszcze tyle dni, nim znów cię zobaczę... - powiedział markotnie.     - Zleci - odpowiedziałam szybko obojętnym tonem, chcąc ukryć własny smutek. Zresztą: co da smucenie się? Wiedziałam, że z obiektywnego punktu widzenia mam rację. Minie ten czas nam obojgu: jemu szybciej niż myśli, a mnie... Właśnie: a mnie?     Skreślałam na końcowo-majowej, a potem na czerwcowe, kartce ściennego kalendarza kolejne dni. Każdego dnia wieczorem, gdy kończył się, tuż przed pójściem spać. I patrzyłam na powoli malejącą liczbę tych, które przede nami pozostały. Istotnie, zlatywały. Myślałam, że będzie działo się to szybciej. Patrzyłam i myślałam, kląc w duchu, że przez ostrożność nie podałam mu swojego numeru telefonu.     - Nie, Andrzej, to za wcześnie - wykręcałam się, jak tylko mogłam. Z jednej strony zadowolona, że nie naciskał, a z drugiej zła, że tego nie robił. - Chcesz, żebym ci zaufała bardziej, to daj mi czas. Prosiłam: nie przyspieszaj. Tak, wiem: zostawiłeś mi swoje wizytówki. Ale z tobą jest inaczej. Ty...     Wydawało mi się, że te dni miną ot tak. Jak klaśnięcie w dłonie. Jak powiedzenie: "Cześć". A najwyżej "Dobrze,  że jesteś". Mijały i zarazeam nie. Dwunasty dzień Czerwca... trzynasty... czternasty. Och, Andrzej!...     Myślałam. Jak jego podróż? Jak doleciał? Czy jest bezpieczny? To długa podróż. Szalony z niego człowiek, wybierać się tak daleko! Ale interesujący, ba! intrygujący. Także przez swoją ciekawość świata, nie tylko przez talent malarski i artystyczną działalność.     Myślałam. Gdy wrócisz - jeśli w ogóle wrócisz, jeśli nie zmienisz zdania i nie okażę się dla ciebie mijalną znajomością,  jeśli nie poznasz tam jakiejś Chinki, jak ja czarnowłosej - to co będzie z nami? Z naszą przyszłością? Zaangażujesz się naprawdę? Oddasz mi część swojego czasu, który dotychczas miałeś tylko dla siebie? Opuścisz swoje miasto i przeniesiesz się tu, aby być bliżej mnie tak, jak zapewniłeś? Jak daleko sięgnie twoje rozumienie moich problemów? Twoja cierpliwość? Jestem trudną osobą, o wielu sprawach wciąż nie zdążyłam ci powiedzieć! I wreszcie ja, ja sama! Tak dawno nikt był przy mnie blisko. Długo już jestem sama, tylko ze sprawami dnia codziennego, zdrowotnym kłopotem mojej mamy i z pracą. Czy jeszcze potrafię z kimś być?? Czy ty potrafisz??    Czas. Czekanie. Myśli.     Dobrze, że kolejny dzień minął. Że chociaż jeden dzień bliżej do momentu, w którym zadzwonisz do moich drzwi umówionego dnia o umówionej godzinie. A gdy otworzę je z bijącym mocniej sercem, będziesz tam. Wręczysz mi kwiaty, moje ulubione goździki. A może peonie, jeśli jeszcze będą w sprzedaży. Wejdziesz, odsuniesz na bok trzymany bukiet, zapewnisz mnie: "Dobrze, że jesteś", obejmiemy się, przytulimy...    Andrzej, zaczęło mi na tobie zależeć. Cholera, co narobiłeś?!    Czekam twojego powrotu. Spotkania.    Czas mija. Myślę.    Lipiec się zbliża...      Hua-Hin, 14. Czerwca 2025        
    • @lovej

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • lubię opalać nogi ale czoła już nie nie tyle w chustce lepić pierogi ile skry mrozu łapać jak miech głęboką zieleń oczyma wodzić może w ramiona przygarnie mnie gdy w suchym korpus odważnie chłonie balon emocji w rwącym się śnie     gdy sypki parzy blade podeszwy ożywia złącza neuronów kwarc a w chmurze polar uszy tak pieści śnieg się zawiesza na czubku garb gdy palce kreślą pod przezroczystą taflą ósemki z jaskółczych gniazd wyfruną w oddech najcichsze z pieśni tyle by całym i żywym. Klaud          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...