Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Opowiadanie o numerze seryjnym #2123


nervus

Rekomendowane odpowiedzi

Znam gościa, który swego czasu zakładał się ze wszystkimi, że nie ma rzeczy której nie jest w stanie zdefiniować nieograniczenie dokładnie - tak że nie dałoby rady bez straty wyciąć lub dołożyć do jego wywodu jedno choćby słowo. Ot, taki jego dar - wykorzystywał, że nikt w sumie o tym nie wiedział.

Taki przykładowy oponent, co miał zrobić, jak nie wymyśleć w głowie jakiegoś podchwytliwego hasła i rękę do zakładu podać.

Gdy ten oficjalnie zostawał potwierdzony, mój znajomy zaczynał rzucać uśmiechem na lewo i prawo, jakby miał zwycięstwo w kieszeni. Wytrącał tym innych z równowagi.

Chodząc po świecie natykał się na różnych ludzi różnych profesji.
Spotkał kiedyś naukowca, poszedł zakład, że nie zdefiniuje całej głębi wszechświata.
Długo musiał opowiadać, ale kropkę postawił w odpowiednim momencie.

Naukowiec kiwnął obojętnie głową, coś w notesie zapisał. Kolega wygrał 50 złotych, kupił sobie za to wódkę finlandię.

Ledwo spotkał romantyka - romantykowi od razu wyrwało się pytanie o istotę milości (potem dopiero przywitał się jak człowiek)

Mój znajomy nawet się nie zająknął - to było kilka słów - romantyk oczy ze zdziwienia wybałuszył i zamarł z wrażenia. Przegrał 50 złotych, mój kolega postawił mu za nie wódkę finlandię

Spotkał innym razem księdza / filozofa / rabina - ci jako jedyni wodę w usta nabrali i nie chcieli o nic pytać.

Po paru dniach wyłamał się rabbe, ale tylko żeby podłożyć się byle tematem (w dłoni miał odliczony plik bankotów w różnych walutach). Mojego kolegę zaciekawił taki obrót sprawy - specjalnie więc odpowiedział źle i nie wziął forsy.

Odchodząc zaczepił kapłana.
- Dlaczego nie chcesz, żebym ci >To - Blablabla.

Niewiele zrozumiał. Ale wkrótce potem przestał pałętać się po świecie i osiedlił na stale w jakimś miasteczku, sam już nie pamiętam nazwy. Był bogaty - za pieniądze kupil sporą działkę, wybudował dom; nie miał w sumie co robić, to wziął się za naukę. Zatargnął się na sporą biblioteczkę trudnych lektur i środowiskowych pozycji. Po jakimś czasie zaczął głowić się nad ścisłymi problemami - wymiarami, kwantami, ogólnie fizyką i chemią - nie mógł przez to spać przez wiele długich dni i nocy. Raz dopiero otrząsnął się, wstał, walnął dłonią w czoło (przypomniał sobie definicję, którą sam sporządził kiedyś przed naukowcem) i już go te problemy nie tykały.

W niedługim czasie zaczął wątpić w naturę istnienia - w istnienie boga i boże miłosierdzie. Sam sobie na to przepisał lekarstwo - pierwszy raz skierował ucho w stronę teologów i filozofów, którzy mieli ukoić jego poszarpaną problemami duszę. Poza tym programem regularnie uczęszczał do przeróżnych kościołów (wystarczyło pokazać mu palcem jakiś i już tam siedział dzień w dzień po kilka godzin). Po ulicach przechadzał się jak szalone trójstronne wahadło - raz ateista, raz agnostek, raz losowo wierzący. Nie mógł przez to usiedzieć na miejscu, uspokoić się i żyć jak człowiek. Niedługo, całe szczęście. Spadła mu z nieba definicja, której nie chcieli usłyszeć niegdyś rabbe i paczka - i już wiedział wszystko, odzyskał równagę. Znowu miał poukładane w głowie.

Rabbe, który od jakiegoś czasu trzymał z nim w komitywię - i ze szczegółami znał jego zwyczaje, charakter, ekscezy, założył się pewnego wieczoru z księdzem (oboje słynęli z czarnego humoru), że nie minie pół roku, jak biedaczysko się powiesi.

I dlatego to ksiądz przygotował potem mowę.

Co tam jeszcze.. na przykład Rabbe

żył długo i szczęśliwie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...