Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

gdy na ościach bezlistnych
przemarzniętych gałęzi
zapóźniony półksiężyc
drzazgi światła powięził

nasze słowa do siebie
w nagich wstydach się garną
i umierać im nie żal
ani rodzić na darmo

znów tułaczce tęsknocie
co znękanym mi trylem
szeptem drzwi pootwieram
usta ustom rozchylę

tak się moje pragnienie
oblizuje w ciemnościach
daj się z nim zaprzepaścić
co noc twoją ma postać

Opublikowano

Ja zawsze czytam twoje wiersze z przyjemnością, także tu odnajduję ten twój specyficzny klimat miłości szczególnej - bardzo wrażliwej i wciąż jakby nieuchwytnej...

Nie mogę tylko zrozumieć dwóch ostatnich wersów, jakby w różnym czasie ujętych, lub jakiś przeskok myśli tam jest - bo kto ma dać się zaprzepaścić? i w tym kontekscie ostatni wers...?
Ale to ja mogę tego na razie nie łapać, może to sprawa ciśnienia lub przedwyjazdowej gorączki, może inne komentarze mi to rozjaśnią, na razie pozdrawiam miło. :)))
Piast papapa :)))

Opublikowano

Leszku, miło mi, że jesteś pierwszy, Tak sobie myślę nieskromnie, że może lubisz mnie czytać :)
Ten wiersz jest jakby kontynuacją poprzednich i następnych.
Ponoć nie powinno się wierszy tłumaczyć. Nie wiem kto to wymyślił ale dzisiaj się z nim nie zgadzam,
a co!
Uczucie tych dwojga ( w wierszu) zawisło pomiędzy słowem, a słowem i wydostać się poza ten wymiar nijak nie może. Mogą z sobą rozmawiać, mogą do siebie pisać. Oboje doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nic ponad to, nigdy się nie stanie, mniej ważne - dlaczego.
Ale to co ich łączy jest przecież niezwykłe, jest cudowne, pomimo niespełnienia.

Lepiej? :)

Cieplutko pozdrawiam :)

Opublikowano

Mam, Ala, złapałem myśl. To z powodu braku interpunkcji przestawiłem sobie sens. I wszystko jasne!!!
papapa Piast
p.s. To ja optuję za nietłumaczeniem wierszy, ale zawsze lekkie naprowadzenie jest wskazane... :)))

Opublikowano

Fajna ta przeplatanka, zgrabnie, lekko napisana, urzekająca treść i forma.
Poza tym Twój komentarz wyjaśniający - bardzo trafił do mnie, dobrze, że
go napisałaś. Ja tam wolę wiedzieć, co autor miał na myśli, przynajmniej
odrobinę jego myśli poznać - nie chodzi o narzucanie interpretacji, raczej
o uczucia, myśli, które towarzyszyły mu przy pisaniu. Bo wtedy wiem, że
utwór jest autentyczny, nasycony uczuciem, ciepły w dotyku, że tak powiem.
A takie pisane na zimno to wieją chłodem i cóż z ich doskonałej formy?
Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Aneczko, przepraszam za zdrobnienia, zostało mi to ze szkoły. Jak mówiono do mnie po nazwisku, znaczyło, że mnie nie lubią, jak po imieniu - lubią, a jak zdrabniali moje imię, znaczyło... nie powiem :)
Wracając, lubię wiedzieć o kim, o czym. Jeśli nie wiem, komentuję po znajomości albo przez grzeczność albo wcale.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Opublikowano

Alu
nie wiem co miałaś na myśli pisząc następujące słowa:
"(...)komentuję po znajomości albo przez grzeczność albo wcale." -
ale ja zawsze komentuję tylko to, na co mam ochotę, a znajomości
i grzeczności mam w głębokim poważaniu, że tak powiem.
Pozdrawiam

Opublikowano

słodkie wersy kochanki
czule w myśli włożone
niczym pełnia księżyca
przyświecają tęsknocie

tylko powiedz dlaczego
słowa grzęzną w poświacie
zamiast kwitnąć miłością
i pobudzać w nim wiarę

na następne niedoszłe
na sekundy rozkoszy
może warto tęsknocie
szerzej drzwiczki otworzyć


pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Powiem Panie Amehob
na pstrym koniu jest łaska
wiele razy te drzwiczki
choć otwarte, zatrzaskał

wiele razy sadziłam
w grudkach grządek cierpliwość
i za każdym gdy spojrzał,
to widniało mu krzywo

Byłam pod Pańskim wierszem na Z-tce, ale jak Kubuś Puchatek, mam maleńki rozumek.
Pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



sądziłem, że wiersz na z jest zwykłym opisowym, nie udał się? :(

a wracając:

gospodyni na grządkach
sadzi pięknie i mądrze
jednak trzeba by słowa
powstawały wciąż nowe

zatem warto je czasem
jakimś rymem pokropić
no i czekać mieć wiarę
przyjdzie czas i na plony
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Alicyjko? Cudniście :)*

Już odpowiadam. Być może dla wielu tęsknota jest udręką, a dla peela jest trylem, lubi ją,
bo jest za Nim, wraca jak refren, wciąż ją nuci myśląc, że ona sama tego pragnie.
Zatem jest i będzie "mi" trylem

Ze świerszczem jeszcze nie dostałam, śliczne :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Alicyjko? Cudniście :)*

Już odpowiadam. Być może dla wielu tęsknota jest udręką, a dla peela jest trylem, lubi ją,
bo jest za Nim, wraca jak refren, wciąż ją nuci myśląc, że ona sama tego pragnie.
Zatem jest i będzie "mi" trylem

Ze świerszczem jeszcze nie dostałam, śliczne :)

Acha, oki, już kumam. Dzięki.
Papap:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



warto jeszcze i z deszczem
warto czekać za wieszczem
kochać wierszem najśmielsze
utęsknienie najmniejsze

gdy uczucia są pierwsze
niegdysiejsze jak świerszcze
wierszem będą piękniejsze
i cudownie największe

ps. dzięki Bartoszu za świerszcze

miło się gaworzy Pani Alu :)))
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oni. Nie było nikogo więcej. Tylko oni — jakby wszechświat skurczył się do ich ciał, do języków rozpalonych do białości, na których topi się stal. On — eksplozja w kościach, żyły jak lonty dynamitu, śmiech, co kruszy skały, rozsypując wieczność w pył rozkoszy. Melodia starej kołysanki zdycha w nim w ułamku sekundy. Ona — pożoga bez kresu, ziemia spopielona tak głęboko, że każdy krok to rana w skorupie świata, pamięć piekieł wyryta w skórze. I na ułamek sekundy, między jednym oddechem a drugim, przemknął cień dawnego uśmiechu, zapomnianego dotyku, kruchej obietnicy z przeszłości. Zgasł, zanim zdążył zaboleć, rozsypany w żarze. Oni — bestie w przeżywaniu siebie, studenci chaosu, co w jednym spojrzeniu rozpalają gwiazdozbiory. Usta — napalm, gotowy spalić niebo. Języki — iskry w kuźni bogów, wykuwające pieśń końca i początku. W żyłach pulsuje sól pradawnych mórz, czarna i lepka, pamiętająca krzyk stworzenia. A nad nimi, gdzieś wysoko, gwiazdy migotały spokojnie, obojętne na szept letniej nocy. Powietrze niosło zapach skoszonej trawy i odległej burzy. Świerszcze grały swoją dawną melodię, jakby świat miał trwać wiecznie w tym milczącym rytuale. Głód miłości? Tak, to głód pierwotny. Stare auto ryczy jak wilk, który pożera własne serce. Ośmiocylindrowy silnik — hymn porzuconych marzeń, pędzi na oślep, bez świateł, z hamulcami stopionymi w żarze. Litość? Wyrzucona w otchłań. Paznokcie ryją skórę jak sztylety, krew splata się z potem — rytuał bez świętości, bez przebaczenia. Każda rana tka gobelin zapomnianego piękna. Ciała wbijają się w siebie, jak ostrza w miękką glinę bytu. Każdy dotyk — trzęsienie ziemi w czasie. Na ustach smak krwi, słony, metaliczny — pieczęć paktu z wiecznym ogniem. Tu nie ma wakacyjnych uśmiechów. Są bestie, zerwane z łańcuchów genesis. Nikt nie czeka na odkupienie. Biorą wszystko — sami. Ogień nie grzeje — rozdziera, topi rozum, wstyd, imiona, godność, istnienie. Muzyka oddechów, ślina, zęby — taniec bez melodii, ciała splecione w spiralę chaosu. Język zapomina słów, dłoń znajduje krawędź ciała i przekracza ją w uniesieniu. Paznokcie na karku — inskrypcja życia na granicy jawy. Nie kochali się zwyczajnie. Szarpali się jak rekiny w gorączce krwi, jakby wszechświat miał się rozpaść w ich biodrach, teraz, już,. natychmiast. Noc ich pożerała. Oni — dawali się pożreć. Serce wali jak młot w kuźni chaosu, ciało zna jedno prawo: więcej. Więcej tarcia, więcej krwi, jęków, westchnień, szeptów bez imienia. Asfalt drży jak skóra, jęczy pod nagimi ciałami, lepki od potu, pachnący benzyną i grzechem. Gwiazdy? Spłonęły w ich spojrzeniach. Niebo — zasłona dymna nad rzezią namiętności, gdzie miłość rodzi miłość, a ból kwitnie w ekstazie. Miłość? Tak i nie. Ślad, co nie krwawi, lecz pali. Ciało pamięta ciało w dreszczu oczu i mięśni. Chcieli wszystkiego: przyjemności, bólu, wieczności. Ognia, co nie zostawia popiołu, tylko blizny. Kochali się jak złodzieje nieba — gwałtownie, bez obietnic. Na końcu — tylko oni, rozpaleni, rozdarci, pachnący grzechem i świętością. Źrenice — czarne dziury, pożerające światło. Serca — bębny w dżungli chaosu. Tlen — narkotyk, dotyk — błyskawica pod skórą, usta — ślina zmieszana z popiołem gwiazd, i ich własnym ciałem. W zimnym świetle usłyszeli krzyk — gwiazdy spadały w otchłań. Cisza. Brutalna, bezlitosna, jak ostrze gilotyny. Ciała stęknęły pod ciężarem pustki. Czas rozdarł się na strzępy. To lato nie znało przebaczenia. Zostawiło żar, popiół, co nie gaśnie, wolność dusz w płomieniach nocy. Wspomnienie — nóż w serce, gorzkie jak krew wilka, który biegł przez ogień, nie oglądając się wstecz. Świat przestał istnieć. Został puls płomienia, trawiący wszystko, bez powrotu. Nie mieli nic. Ale nawet nic nie pozwoliło im odejść. Więźniowie namiętności — płomienia bez końca, który pochłonął ich ciała i dusze w jeden, bezlitosny żar. Żar serc.      
    • @Waldemar_Talar_Talar anafora bardzo bardzo dobra
    • @Naram-sin  zmieniłam. Po powtórnym czytaniu- druga strofa coś mi nie tak, czasem nie widzi się po sobie. Dziękuję
    • @Maciek.J Nasza Polska jest piękna= cała. dzięki @Robert Witold Gorzkowski dziękuję @Naram-sin  dziękuję.   @Alicja_Wysocka dziękuję @Jacek_Suchowicz piękny Twój wiersz @Roma, @Rafael Marius, @Andrzej P. Zajączkowski dziękuję bardzo
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...